niedziela, 9 czerwca 2013

XIII

         Następnego dnia obudził nas potężny kac morderca, on zdecydowanie nie miał serca. Dokładniej mówiąc obudził nas mój natrętnie dzwoniący telefon.
-Zuza, wyłącz to cholerstwo albo cię zabije - mruknęła Gośka chowając głowę po poduszkę. Podniosłam się i wzięłam telefon do ręki odbierając nawet nie patrząc kto dzwoni.
-Czego. - mruknęłam.
-Cześć Zuzia - usłyszałam radosny głos Kubiaka. Już wiedziałam kogo zabiję.
-Życie ci nie miłe?  - mruknęłam rozglądając się po sypialni Gosi. Spałyśmy razem z Ann w jej dużym łóżku.
-Obudziłem cię?
-Gośkę przy okazji też.
-Rozumiem, czyli libacja alkoholowa - zaśmiał się.
-Dziku narażasz się coraz bardziej - mruknęłam układając się wygodnie na poduszce. - po co dzwonisz?
-A no tak - zaśmiał się - siedzę sobie tutaj tak sam i z Patrykiem pomyśleliśmy że może wpadła byś do nas. W końcu z Anią Patryka dawno się nie widziałaś. Milena do Michała ma przyjechać. Co ty na to?
-Czekaj, czekaj - mruknęłam analizując jego słowa - Misiek to chyba nie jest najlepszy pomysł - powiedziałam cicho wychodząc na balkon i siadając na krześle z podkulonymi nogami.
-Czemu?  Ja myślę, że to świetny pomysł. Posiedzieli byśmy kilka dni w Żorach, a potem pojechali do Rzeszowa. Potem odstawił bym cię do Warszawy.
-Michał - jęknęła.
-Przecież umawialiśmy się, że zapominamy- powiedział domyślając się dlaczego nie chce przyjechać.
-No dobra - poddałam się - zobaczę co da się zrobić, jutro dam ci odpowiedź.
-To super, jak się czujesz?  - zapytał troskliwym głosem, aż się rozpływałam.
-W miarę, głowa mi pulsuje i słyszę jak chyba trawa pod blokiem rośnie, a alkoholu to do przyszłego roku nie tknę.
-Będę pamiętać - zaśmiał się. - weź jakiś proszek, a ja muszę kończyć.
-Jasne, nie ma sprawy.
-To do usłyszenia.
-No to juta buziaki.
-No pa.
        Rozłączył się, a ja zaczęłam się zastanawiać co najlepszego zrobiłam. 'Zuźka, mendo ogarnij się - pomyślałam - to tylko przyjaciel. Fakt będziesz musiała się hamować, żeby nie wskoczyć mu do łóżka, ale nie przesadzajmy. A teraz podnieś swój seksi tyłeczek i dawaj po jakieś tabletki.' Jak pomyślałam tak zrobiłam. Po cichu przemknęłam do kuchni przez salon. Tam zrobiłam sobie magnez i wzięłam jakieś proszki przeciw bólowe. Usiadłam przy blacie i zaczęłam bawić się komórką. Patrzyłam się przed siebie i zastanawiałam się co mam zrobić z tym Kubiakiem. Z jednej strony się przyjaźniliśmy, ale z drugiej zaczęłam się chyba zakochiwać. Ta myśl mnie przerastała. Przecież nie mogłam się zakochać od tak, a w sumie może jak by się do głębiej zastanowić to może podkochiwałam się w nim już od dawna tyle, że nie dopuszczałam do siebie takiej myśli. Tak to mogło być to. Gdy tak myślałam do kuchni weszła Andzia. Blondynka wyglądała strasznie. Miała na sobie majki i jakiś dłuższy podkoszulek Gośki. Podkrążone oczy i rozczochrane włosy. Usiadła na przeciwko mnie, głowę położyła na blacie, na rękach.
-Jak się czujesz ? - zapytałam cicho patrząc na nią.
-Chyba umarłam. - mruknęła.
-Chcesz magnez i coś przeciw bólowego?
-Jesteś moim bogiem - mruknęła.
         Wstałam i podłam jej leki. Wszystko szybko połknęła. Z uśmiechem wzięłam się za przygotowanie jakieś śniadania. Postawiłam na talerz prostych kanapek. Gdy skończyłam położyłam talerzyk na stole. Do kuchni weszły dziewczyny. Rzuciły się na leki, które przygotowałam. Zaśmiałam się cicho. Zajęłam swoje miejsce, a Gośka zapytała.
-Kto taki bezczelny raczył przerwać mój sen rano?
-Kubiak.
-Co chciał?  - ożywiła się Weronika.
-Żebym do niego wpadła na kilka dni. - dziewczyny, z wrażenia zakrztusiły sie kawą.
-Żartujesz?  - zapytała An.
-Nie, powiedziałam, że pogadam z trenerem. Ale raczej pojadę.
-Jesteś pewna?  - zapytała Alka
-Przecież mu nie powiem 'Sory Misiek nie przyjadę do ciebie, bo boję się że się na ciebie rzucę i cię zgwałcę'
-To by miało moc - zaśmiała się Magda.
-No dzięki za wsparcie.
-Przestań, wierzę w ciebie.
-Zuzik - zaczęła delikatnie Weronka siadając obok mnie i obejmując mnie ramieniem - co do niego czujesz?
-Ja sama nie wiem - mruknęłam i zaczęła płakać. Przyjaciółka mnie przytuliła.
-Kochasz go?
-Ale tak jak faceta, a nie jak brat czy kuzyna - sprostowała Gocha.
-Tak - mruknęłam cicho - chyba tak. Ja sama nie wiem - powiedziałam i bardziej zaczęłam płakać.
-Już cichutko - powiedziała Weronika tuląc mnie do siebie i głaszcząc po plecach.
-Co ja mam zrobić?  Przecież nie powiem mu "Hej Miśku kocham cię".
-Czemu nie?  To jest facet - powiedziała Anastazja - sama mi mówiłaś, że do faceta trzeba prosto bo inaczej nie zrozumie.
-No niby tak.
        Po dwóch godzinach, gdy już się wypłakałam, ogarnęłyśmy siebie i mieszkanie naszej Pani kapitan. W jej mieszkaniu siedziałyśmy już tylko w pięć. Ja, Gosia, Anastazja, Weronika i Magda.
-Słońce, kiedy do niego jedziesz?
-Nie jadę- mruknęłam uparcie wpatrując się w Justina Biebera, którego teledysk leciał właśnie na EskaTv.
-O nie, tak to nie będzie - zdenerwowana Gocha wyłączyła mi telewizor i razem z Weroniką i Ann usiadły na stoliku na przeciwko mnie.
-O co wam chodzi?
-O ciebie - usłyszałam jak że rezolutną odpowiedź.
-A jaśniej?
-Pojedziesz do niego, rozumiesz?  - powiedziała Ann.
-Będziesz silna - dopowiedziała Gosia.
-A jak nie to nakopiemy ci do dupy - zakończyła Weronika. Zaśmiałam się.
-Od razu lepiej - ucieszyła się Ann siadając obok mnie i obejmując ramieniem.
-Kocham was - zrobiłyśmy zbiorowego niedźwiadka.
-To teraz tak, Zuzanna leci do siebie i się pakuje, ja dzwonię do Andrzeja i oznajmiam mu, że ciebie kochanie nie będzie co najmniej tydzień, potem odwozimy cię na dworzec - zarządziła Gosia.
-Ale. -chciałam coś powiedzieć, ale nasza libero mi nie dała dokończyć.
-Ruszaj lepiej dupę i lecimy do domu, pomogę ci się spakować.
       Po trzech godzinach stałam na PKS-ie z dziewczynami i słuchałam kazań. Zadowolone a życia i swojego planu wpakowały mnie w autobus śmiejąc się, żebym nie wróciła z KinderNiespodzianką. Kupiły mi bilet i pomachały. Ze śmiechem zajęłam wolne miejsce i włączyłam muzykę, po czym sms-em poinformowałam Michała, że właśnie wyjeżdżam z Warszawy.







Mecz, dziś mecz, drugi. Kto ogląda?
Trzymamy mocno kciuki :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz