poniedziałek, 17 lutego 2014

LX

Zdenerwowana kobieta szybko zbiera informacje ;)

          Jestem święcie przekonana, że Ann do szkoły przywiózł mój brat. Była już nasza ostatnia lekcja, a ja nie miałam okazji żeby przemaglować blondynę. Wyrwałam kartkę z zeszytu i napisałam "Musimy pogadać!". Popatrzyła na mnie jak na wariatkę i odpisała, "Ruda, skarbie nie ma kiedy. Po szkole trening, a potem idę do domu. Chcę odpocząć." Popatrzyłam na nią spod grzywki. "W drodze na trening pogadamy. Zrobimy sobie spacer." Nic więcej nie pisałam. Starałam skupić się na lekcji jednak to było trudne. Cały czas w głowie miałam Miska. Wyciągnęłam telefon i napisałam do niego 'Hej skarbie. Co tam ? Jak podróż? Tęsknie :*'. W lekko lepszym humorze położyłam telefon na ławce i się uśmiechnęłam pod nosem. Szybko dostałam odpowiedź. 'Hej. U mnie dobrze, na drodze fajnie pusto. Jestem już w domu. Ja też tęsknie Zetka'. Uśmiechnęłam się pod nosem, a Ann looknęła mi w telefon.
-Oj Kubiaki, wy to słodcy jesteście - zaśmiała się.
-A spadaj - odpowiedziałam jej ze śmiechem.
        Nie rozwinęłyśmy naszej jakże ciekawej konwersacji, gdyż zadzwonił dzwonek. Spakowałyśmy się i wyszłyśmy ze szkoły kierując razem w stronę hali.
-Dobra, teraz mamy chwilę to możemy pogadać.
-Zuzia, o czym ty słońce chcesz gadać.
-Pomyślmy. Może o tym co mój brat robił pod naszą szkołą skoro twierdził jeszcze wczoraj, że wraca do Rzeszowa.
-Nie wiem co robił. Wiem tylko, że go spotkałam po drodze jak szłam do szkoły.
-Czemu autem nie przyjechałaś?
-Nie miałam ochoty.
-Andziaaa - jęknęła.
-O hala, jak miło - powiedziała wchodząc do środka, zrezygnowana poszłam za nią.
Poszłyśmy do szatni. Jak zwykle było miło.
-Siema mordy - krzyknęłam.
-Siema mordo - zaśmiała się Gocha.
-Wiecie, że mamy nowego menago.
-To my mamy jakiegoś menago ? - zapytała Magda.
-Ale zabawne. - mruknęła Gocha.
-Madziula ktoś musi to wszystko ogarniać.
W dobrym nastroju weszłyśmy na boisko. Oczywiście zaczęła się rozgrzewka. Co gorsze trener miał zły humor. To dla nas nie było nic dobrego. Rozmawiał z młodym, przystojnym blondynem. Gocha podleciała do mnie.
-Młoda czy tobie też się wydaje że go znasz ?
-Tak mi się wydaje. - mruknęłam biegając i przyglądając mu się.
-O czym plotkujecie ?
-O tym blondynie - powiedziałam.
-Powiem Miśkowi ! - krzyknęła biegnąc szybciej.
-Bardzo zabawne.
-Dziewczyny - krzyknął Adamczyk - chodźcie tu. - grzecznie podeszłyśmy. - Poznajcie naszego menadżera, Jakuba Mikołajczaka.
-O kurwa - mruknęła Gośka.
-Masz rację - wyłączyłam się, nie słuchałam trenera tylko na niego patrzyłam.
-Chodź - Ann mnie pociągnęła na boisko. Zaczęłyśmy się rozglądać. - Znasz blondasa ?
-Wery niespełniony chłopak.
-Czyli ?
-Kumplował się kiedyś z Zibim. Skrzywdził Werę i się pokłócili.
-Biedna Wera - powiedziała i na nią popatrzyłyśmy. Ona właśnie krzyczała na Anetę.
-Ciekawe o co chodzi.
Wera się uspokoiła i było już ok. Nasz menago wyszedł z treningu i zostałyśmy same ze zły trenerem. Dowalił nam ćwiczenia, a potem meczyk. Zmęczone po treningu poszłyśmy do szatni.
-Ja pierdolę. Jeśli przez jego humorki dalej tak będzie to my nie wyrobimy.
-Zetka my wiemy, że ty Miśkz pierdolisz no ale słońce. spierdalaj - rzuciłam w nią ochraniaczem.
  Po pół godzinie byłam ogarnięta. Razem z Ann złożyłyśmy się i wróciłyśmy do domu taryfą. Padnięta weszłam do domu.
-Zuza ? - zapytała babcia.
-Tak babciu. - odpowiedziałam zadowolona.
-To świetnie. Teraz siadaj, zaraz podam obiad.
-To super, bo jestem mega głodna. - umyłam ręce i usiadłam do stołu.
-Jak w szkole ?
-W szkole jak w szkole. Normalnie.
-Brak ocen ?
-Nie ma, nie rozdają chętnie ocen. No może po za jedynkami.
-No a jak na treningu. ?
-Męcząco. Trener chce nas chyba zamęczyć.
-Chce żebyście były najlepsze.
-No wiem.
       Skończyłam jeść obiad i powiedziałam.
-Dziękuję, było pyszne. Teraz uciekam do pokoju bo jestem zmęczona.
-Pewnie kochanie.
-Babciu, a gdzie rodzice i dziadek ?
-Dziadek z twoim ojcem gdzieś pojechali, a twoja mama musiała coś tam załatwić.
-Aha i ty tak sama?
-Czekałam na ciebie z obiadem.
-To miłe. Dobra lecę odpocząć.
         Weszłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Popatrzyłam na kalendarz i zdałam sobie sprawę, że za tydzień są już mikołajki, a ja nie mam nic dla brata, Miśka i Ann. Lekko się załamałam. Ale przecież mam cały weekend i następny tydzień.Gdy w głowie układałam plan zrobienia mikołajkowych zakupów zadzwonił mój telefon. Nie patrząc kto dzwoni odebrałam i mruknęłam.
-Noo ?
--Jak tam słońce ?
-A dobrze, a u ciebie ?
--Fajnie, to jak zastanowiłaś się czy wpadasz do mnie w weekend ?
-Misiu nie wiem. Dziś piątek, a ja nie mam siły nawet ręką ruszyć - mruknęłam smutno.
--No trudno.
-Ale wiesz co. Jak sprawdzisz mi, o której mam autobus i do 20 minut wyślesz mi wiadomość sms lub zadzwonisz to będę u ciebie jeszcze dziś.
--Serio ? - zapytał zadowolony i usłyszałam jak włącza komputer.
-Tak.
--To już sprawdzam. - powiedział i przez chwilę się nie odzywał. - masz za godzinę i za półtora.
-To zdążę na ten za godzinę. - powiedziałam zadowolona i podniosłam się, żeby wyciągnąć torbę i zacząć się pakować.
--To nie przeszkadzam już. Jak będziesz w autobusie to daj znać.
-Kocham cię.
--Ja ciebie też.
         Nie wiele myśląc zaczęłam się pakować. Wrzucałam do torby najpotrzebniejsze rzeczy. Pobiegłam do łazienki i spakowałam kosmetyczkę. Wrzuciłam ją do niedużej torby sportowej. Gdy pakowałam ładowarkę do pokoju zapukał ktoś i po chwili weszła babcia.
-A ty się gdzieś wybierasz ? - zapytała patrząc jak się pakuje.
-Jadę do Jastrzębia - zawołałam zadowolona.
-Do Michała ?
-Tak.
-Zuza, jesteś nieodpowiedzialna nie uważasz ?- zapytała.
-Babciu przesadzasz.
-Czy odpowiedzialny człowiek pakuje się i wyjeżdża tak nagle nie mówiąc nic nikomu.
-Spokojnie, zadzwonię zaraz do mamy. A teraz cię przepraszam, ale śpieszę się.- pocałowałam babcie w policzek i biorąc najpotrzebniejsze rzeczy wyszłam z domu.
       Chciałam zadzwonić po taksówkę, ale postanowiłam się przejść. W pewnym momencie obok mnie zatrzymał się czarny Volkswagen. Szyba się opuściła, a w aucie siedział mój sąsiad.
-Hej, Zuza. Gdzie się wybierasz ?
-Na przystanek, a co ?
-Do pakuj się. Podwiozę cię.
-Dziękuję. - powiedziałam zadowolona wsiadając do auta.
-A gdzie jedziesz ?
-Do Michała, do Jastrzębia.
-No proszę.
-No widzisz.
      Zaczęłam się śmiać. Wysiadłam koło przystanku. Podziękowałam za podwózkę i podeszłam do odpowiedniego autobusu. Kupiłam bilet i zajęłam miejsce. Włożyłam słuchawki i podłączyłam muzykę. O godzinie 18 wysiadłam w Żorach. Poszłam na postój taksówek, wpakowałam się do jednej z nich i podałam adres Michała. Po 20 minutach byłam na miejscu. Zapłaciłam, wzięłam torby i poszłam do klatki. Udało mi się, bo klatka była otwarta. Weszłam na 2 drugie piętro i stanęłam przed drzwiami ukochanego. Zapukałam i po chwili drzwi się otworzyły. Przede mną stanął zadowolony Michał z piwem z w ręce.
-Zuza ? Co ty tu robisz ? - zapytał patrząc na mnie.
-No przecież mówiłam, że przyjadę - zaśmiałam się wchodząc do mieszkania. Postawiłam torbę przy ścianie i go lekko pocałowałam. - Przeszkadzam ? - zaśmiałam się z jego miny.
-Nie, oczywiście, że nie. Tylko nie dzwoniłaś i myślałem, że później będziesz czy coś i chłopaki wpadli na chwile i no, no - zaciął się drapiąc po głowie i patrząc na mnie.
-Czyli przeszkadzam ?
-Nie no, przestań. - objął mnie i pocałował w czoło - Ich mam na co dzień, ciebie nie. Wchodź, rozgonimy towarzystwo.
       Ściągnęłam buty i kurtkę i poszliśmy do pokoju. W pokoju siedzieli: Wojtaszek, Masny, Łasko, Czarnowski i Gierczyński.
-Cześć chłopaki - powiedziałam, a oni jak na komendę się na mnie popatrzyli.
-Zuza ? - zapytał zdziwiony Damian - A co ty tu robisz?
-Rozumiem, że przeszkodziłam, w męskim wieczorze ? - zapytałam obejmując Michała.
-Oczywiście, że nie - zaprzeczył Łasko. - Michał nie wspominał, że przyjedziesz.
-Oj, przestańcie. Posiedzę z wami bardzo chętnie.
         Misiek przyniósł mi piwo. Usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy rozmawiać. Chłopaki pytali o moją szkołę, maturę i drużynę. Posiedzieli u Michała do godziny 19. Potem zmyli się twierdząc, że i tak się zasiedzieli. Kubiak zamknął za kumplami, a ja postanowiłam posprzątać. Gdy wkładałam naczynia do zmywarki do kuchni wszedł Misiek i objął mnie w pasie przytulając się do moich pleców. Uśmiechnęłam się gdy położył ręce na moim brzuchu.
-A ty co ? - zaśmiałam się.
-Stęskniłem się. Po za tym nie przywitałaś się ze mną.
-Ojej, przepraszam. Normalnie nie wiem jak ja tak mogłam. - powiedziałam siląc się na powagę. Odwróciłam się do niego przodem i go pocałowałam. - Zadowolony ? - zapytałam patrząc mu w oczy.
-No, jest dobrze. Mogło by być lepiej ale jest o - mruknął śmiejąc się.
-No już, idź teraz przynieś rzeczy z pokoju. Posprzątamy i pogadamy.
       Jak powiedziałam tak zrobiliśmy. Misiek wszystko przyniósł, a ja pochowałam naczynia do zmywarki. Potem Michał przyniósł butelkę wina i kieliszki. Rozlał czerwony napój i podał mi kieliszek. Usiadł wygodnie i mnie objął całując w czoło.
-Rodzice mówili coś, że do mnie przyjechałaś ?
-Ymmm mama powiedziała coś w stylu 'wiedziałam, że będziesz jechać', tylko babcia stwierdziła, że jestem nie odpowiedzialna.
-Czemu ?
-Bo odpowiedzialna osoba nie pakuje sie od tak i nie wyjeżdża na weekend.
-Przestań. Mimo, że to było tylko kilka godzin to tęskniłem.
-Wierz mi ja też. Ie mogę się doczekać kiedy będę miała cie tylko dla siebie.
-Tyko do maja i jestem cały twój. - pocałował mnie w czubek głowy.
-Pamiętaj o reprezentacji.
-Oczywiście, że pamiętam.
-To mnie cieszy.
          Nie wiem ile tak siedzieliśmy, ale pasowało mi to. Oglądaliśmy jakąś komedię jednak nie przeszkadzało nam to.Wystarczyło nam to że mieliśmy siebie. Ja przytulałam się do Michała, a on bawił się moimi włosami. Około 24 skończyło nam się wino.
-I co teraz zrobimy ? - zapytałam stając przed nim i oparłam ręce na biodrach.
-Jestem za tym, żeby nacieszyć sie sobą.
        Złapał mnie za rękę ciągnąc w swoją stronę. Pisnęłam i po chwili siedziałam na jego kolanach twarzą do niego. Popatrzyłam mu w oczy i przejechałam ręką po jego dwudniowym zaroście. Uśmiechnął się i przyciągnął mnie do siebie. Pocałował mnie, a ja oddałam jego pocałunek. Nawet nie wiem kiedy pozbyliśmy się ubrań robiąc ścieżkę do sypialni. Padliśmy na łóżko i oddaliśmy się przyjemności. Nad ranem zasnęliśmy zmęczeni, ale zadowoleni.





Hej, hej. Zostawiam z wami posta, którego chciałam wrzucić w walentynki, ale dopiero teraz mam czas. Podoba mi się liczba wejść pod postami. Po 100 parę. Na prawdę ładnie, jednak skromnie jest z komentarzami. Ale zapraszam do czytania.:) Pozdrawiam Czekoladowa Fantazja :)

Ten to się lubi kłócić z sędziami na meczach :)

niedziela, 9 lutego 2014

LIX 59

Niespodzianka, to niespodzianka. Bez żadnego podglądania.


       Zatrzymałam się na skraju parku tak jak to zaplanowałam, szybko z torebki wyjęłam czarną apaszkę. Zbyszek spoglądał na mnie nieco dziwnie, ale nie dam zrujnować mu mojej niespodzianki dla niego. Wiedziałam co chcę i nie odpuszczę, puki celu nie osiągnę. Nie byłam do końca pewna czy mu się spodoba, ale zaryzykować musiałam.
-Co tym moja droga robisz??
-Upewniam się, że nic nie będziesz widział. -mruknęłam wiążąc mu apaszkę na oczach.
-Ale...
-Nie ma żadnego ale. - tu musnęła jego usta przelotnie.
-Wiesz jak bardzo cię nienawidzę??
-Tak wiem, że bardzo mocno mnie kochasz.
     Byliśmy już nie daleko celu naszej podróży. Upewniłam się tym, że Zibi nic nie widzi, gdy wpadł całkiem przez przypadek w drzewo. Ja miałam dużo śmiechu, a on się chyba troszkę wkurzył. Po pięciu minutach byliśmy już prawie na miejscu.
-Anastazja dlaczego tu jest tak zimno??
-Jak zimno, zdaje ci się kochanie.
-Nie nie zdaje mi się. Proszę cię ściągnij to!!- tu zaczął szarpać się z opaską na oczach.
-Zostaw, zaraz ci ją ściągnę.
-Obiecujesz??
-Tak.- po kilku krokach byliśmy na miejscu.- Proszę! - jednym zwinnym ruchem ściągnęłam opaskę z oczu Zbyszka.
-Ann tu jest ślicznie!!
-Wiem.
      Byliśmy w mojej ulubionej kawiarni przy krytym lodowisku. Czekał tam na nas wcześniej zarezerwowany stolik. Po jego minie było widać, że mu się podoba ale nie byłam do końca pewna. Zajęliśmy miejsca na przeciwko siebie i zaczęliśmy jeść wcześniej podaną kolację. Zbyszek polał dobrze schłodzonego szampana i przyglądaliśmy się przez duże okno na treningi łyżwiarek.
-Lubisz tu przychodzić??
-Tylko jak zbliża się zima.
-Czemu??
-Wolę lodowisko otwarte, a tu mają najlepszą gorącą czekoladę.
-To będzie trzeba spróbować.
-A wiesz, że ona najlepiej smakuje po jeździe?? -tu uśmiechnęłam się do niego.
-Po jeździe??
-Chodź!!- szarpnęłam go za rękaw koszuli.
       Gdy doszliśmy do tafli, już nikogo nie było na lodzie. Szybko odszukałam na pułkach odpowiednie rozmiary łyżew dla mnie i Zbyszka. I ruszyłam powoli w jego stronę. Wyglądał na przerażonego i chyba taki był.
-Anastazja ty żartujesz??
-Nie!!
-Ale w tej sukience?? - tu wskazał na mój ubiór.
-Sukienka jak każda inna.
-Ale...
-Nie mów, że się boisz??
-Nie, ja po prostu nie umiem jeździć.- tu spuścił wzrok.
-To ja cię nauczę.
-Żartujesz sobie??
-Nie, akurat w jeździe na łyżwach jestem równie dobra jak w siatkówce.
-Niech ci będzie.


Zimno, mokro i boleśnie ale z nią ZAJEBIŚCIE!!


     Przełamałem w sobie mój strach i założyłem łyżwy. Ann weszła na lód szybciej niż ja i chwilę mogłem się poprzyglądać jej. Naprawdę dobrze jeździła. Nie mogłem tego powiedzieć natomiast o sobie. Ostatni raz łyżwy miałem na sobie w wieku siedmiu lat i to tylko raz. Jeszcze dobrze nie wszedłem na taflę, a już leżałem. Blondynka podjechała do mnie z ciepłym uśmiechem i pomogła mi wstać.
-Ann wiesz, że gram mecz po jutrze i nie mogę być połamany??- spytałem niepewnie.
-Tak wiem, nawet już na niego kupiłam bilet.
-Kupiłaś??
-Tak.
-Czemu nie mówiłaś załatwił bym ci wejście.
-Bo nie chciałam.- tu pokazała mi język.
       Nauka była trudna i bolesna co chwilę leżałem na lodzie i kilka razy udało mi się podhaczyć Andzie. Ale ta była wyrozumiała i wszystko spokojnie tłumaczyła. I w końcu zaczęło mi wychodzić. Nawet nauczyłem się hamować, co sprawiało największą trudność. Tym też dostarczałem blondi rozrywki. Ann właśnie stała na środku tafli i kręciła piruety. Podjechałem ostrożnie do niej i złapałem ją w pasie i zachłannie pocałowałem.
-Kiedy musisz wracać??- spytała gdy się od niej oderwałem.
-Powinienem dziś. -i tu mogiczny uśmiech znikł.
-Szkoda.
-Powinienem, ale mogę równie dobrze jutro!
-Ale...
-Tym razem nie ma ale. Wracam jutro.
-Jesteś kochany.
-Wiem a teraz chodźmy na tę czekoladę.
      Andzia miała rację czekolada była pyszna. Zjedliśmy jeszcze deser i ruszyliśmy w drogę do domu. nie chciałem jej wypuszczać z objęć nawet na minutę. Więc wpadłem na niezbyt mądry pomysł, biorąc pod uwagę jak ona na mnie działa, jak bardzo jestem w niej zakochany i jak bardzo na nią napalony.
-Andzia na którą jutro masz do szkoły??
-Na 8. A co??
-Idziemy do ciebie!!
-Po co??
-Po byle caco!!
      Męczony przez całą drogę pytaniami w końcu doszliśmy pod dom blondynki. Pchnąłem ją do środka by wzięła rzeczy i powiedziała, że nocuje u Zuzki. Posłuchała się od razu, co mnie bardzo zdziwiło. Po jakiś 10 minutach była z powrotem.
-I co teraz to ciebie i Zuzki??
-Jakiej Zuzki??
-Przecież powiedziałeś, że będę u niej nocować.
-Nic takiego nie powiedziałem.- puściłem jej oczko.- Nie będziesz u niej nocować tylko u mnie!!
-Ciebie pogięło??
-Nie.
-Niech ci będzie.
        U rodziców pod domem otworzyłem Ann samochód by poczekała na mnie. Sam wbiegłem do domu po rzeczy. Szybko się pakując, co zwróciło uwagę rodziców, Miśka i Zuzy.
-Brat a gdzie ty się tak śpieszysz??
-Do Rzeszowa.
-Zibi ciebie pogięło, żeby tak późno jechać??- oburzył się MK13
-Nie.
-Weź zostań!! A jak tam z Ann??
-Nie mam czasu by gadać.
        Gdy tak latałem po domu i zbierałem swoje rzeczy, a Zuzka za mną mówiąc że pojedzie z Kubiakiem ze mną. Nie wytrzymywałem. Nie mogłem się odnaleźć co mnie wkurwiało, bo nie chciałem by Blondynka długo na mnie czekała. Gdy miałem już wychodzić, Misiek wszedł do pokoju i zamknął drzwi, co mnie nieco wkurzyło.
-Zibi pogięło cię, weź zostań.
-Jak zostanę będziesz spokojniejszy??
-No.
-To zostaję.
-To czemu nadal trzymasz torbę??
-Bo idę??
-Kurwa Zbyszek mi możesz powiedzieć!!- chyba troszkę go wkurzyłem.
-Nie powiesz Zuzce??
-Nie!!
-Zostaje w Wawie do jutra.
-A gdzie teraz idziesz??
-Do mieszkania.
-Po co??
-Chcę spędzić ten wieczór z Ann.
-Ahaaaaaa... -tu pojawił się na jego twarzy przerażający uśmiech.
-Twój uśmieszek jest przerażający.
-Podoba ci się ona??
-I to bardzo.
-Czujesz coś do niej??
-Yyyyy....
-To czemu ona na ciebie jeszcze czeka??
-Ani słowa!!
-Nooo
      Wybiegłem szybko z domu. Torbę wrzuciłem do bagażnika i zasiadłem za kierownicą. Po krótkiej kłótni, że nie powinienem prowadzić bo piłem. W końcu ustąpiła. Po niecałych 15 minutach parkowałem przed moim starym mieszkaniem. Ann otworzyła drzwi kluczami, które jej kiedyś podarowałem. Dziwiłem się, że jeszcze je ma, ale z drugiej cieszyłem jak małe dziecko.
-To co jemy na kolację?? -spytałem, gdy już siedzieliśmy na kanapie.
-Bartman, ty byś ciągle jadł!!- mruknęła z uśmiechem.
-Tu akuratnie miałem coś innego na myśli.- zacząłem ją namiętnie całować, ona od razu przytuliła się do mnie tak, że nawet milimetry nie dzieliły naszych ciał.
      Wziąłem moją blondynkę na ręce i poszedłem do sypialni, tam pozbyliśmy się ubrań. To było coś pięknego, ona była piękna. Już wiedziałem, że to zawsze przy niej mogę się budzić każdego ranka i zasypiać każdej nocy.


    Leżeliśmy wyczerpani na łóżku. Ona rysowała palcem serduszka na moim torsie, co mi się bardzo podobało. Była taka czuła  w tym.
-Anastazja.
-Tak??- odruchowo zaprzestała pieszczoty.
-Kocham cię!!- tu patrzyłem w jej szaro-zielone oczy, mówiłem to szczerze z serca,.
-Ja ciebie też.- mruknęła składając pocałunek na moich ustach.
-Kiedy macie wolny dłuższy weekend??
-Dopiero na święta, a co??
-Tak się zastanawiam, kiedy przyjechała byś do mnie do Rzeszowa??
-Może w ten weekend, po meczu mogła bym zostać.
-No tak jutro piątek.
-No a w sobotę grasz mecz.
-Kurde gdyby nie poranny trening, mógł bym na ciebie poczekać i razem byśmy pojechali.
-Ale nie bo ja też mam trening, po nim mogła bym przyjechać.
-Będę czekał.- zamknąłem oczy i oddałem się marzeniom, jak to fajnie by było jak by ona u mnie zamieszkała.
-Zbyszek?
-Tak?- wyczułem lekki niepokój w jej głosie i z powrotem zacząłem się jej przyglądać.
-Zuzka nas zabije jak się dowie prawda??
-O czym misiu??
-O tym, że sypiamy razem??- spytała smutnie. Odruchowo usiadłem.
-Chyba na główkę upadłaś, coś czuję że będzie szczęśliwa.
-A jeśli nie??
-Zobaczymy co czas przyniesie, a czemu ma być zła skoro nie jesteśmy razem.
-No tak.- tu powrócił uśmiech.
-My tylko sypiamy ze sobą i może kiedyś będziemy.
-No właśnie!! I za to cię kocham.
        Poszliśmy spać dość późno. Ustaliliśmy jeszcze, że podwiozę ją do szkoły i ruszę w drogę do Rzeszowa. Gdzie do mnie po treningu dołączy. Miałem tylko nadzieję, że Zetka nie będzie się jej o nic wypytywać.


Zdziwiona i chcąca dowiedzieć się prawdy Zuza.

           Wszystko wydało mi się jakoś podejrzane. Najpierw do Zbyszka dzwoni telefon, potem przychodzi po niego Ann. Następnie wraca i się pakuje jak szalony, oznajmia że jedzie do Rzeszowa. Nie wiedziałam o co chodzi. Jednak mocno chciałam się dowiedzieć co jest grane. Siedzieliśmy z Miśkiem, moimi rodzicami i dziadkami na kanapie i rozmawialiśmy.
-Zuza, a ty gdzie nam odpłynęłaś ? - zapytała ze śmiechem babcia.
-Nigdzie, zamyśliłam się. Już jest dobrze.
-No super. Właśnie dziadek się pytał kiedy nas odwiedzisz w Gdańsku ?
-Nie wiem babciu, na razie wy jesteście u nas. Teraz mam dużo nauki. W końcu to klasa maturalna.
-No tak, Zuza teraz musi się dużo uczyć - zaśmiał się dziadek.
          Na dole posiedzieliśmy jeszcze jakąś godzinę. Ustaliliśmy, że dziadkowie, będą spali w pokoju Zbyszka. Gdy tylko stanęłam obok łóżka, od razu się na nie położyłam. Usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi i śmiech.
-Zmęczona ? - zapytała Michał siadając obok mnie.
-Trochę - mruknęłam podnosząc głowę
-To szkoda - powiedział smutnym głosem kładąc się obok na boku. Pogłaskał mnie po policzku, a ja się przysunęłam do niego i ręką go objęłam.
-Oj chodź tu mój przytulasku -powiedział przyciągając mnie do siebie i obejmując. Pocałował mnie w czoło, a ja zamknęłam oczy. - Może pójdź się najpierw umyć ?
-To dobry pomysł.
      Podniosłam się i złapałam za piżamę. Uśmiechnęłam się do Miśka i wyszłam do łazienki. Po szybkim prysznicu, zmyłam resztki makijażu i wróciłam do swojego pokoju, gdzie Michał sprawdzał coś na necie.
-Od razu lepiej - powiedziałam wesoło rzucając się na łóżko obok Michała.
-Na prawdę ?
-Tak, letni prysznic mnie obudził.
-I co w związku z tym ? - zapytał odkładając laptopa.
-No nic.
        Położyłam się na brzuchu i na niego patrzyłam, a on na mnie.
-Kocham cię.
-Wiem, też cię kocham.
-Musisz juto jechać ?
-Muszę, dobrze o tym wiesz.
-Szkoda.
        Powiedziałam i go pocałowała. Michał oddał pocałunek. Przygniótł mnie swoim ciałem do materaca. Włożyłam ręce pod jego koszulkę i się jej pozbyłam. Michał ściągnął ze mnie górę od piżamy. Noc była długa. Zasnęliśmy nad ranem.
         O godzinie 6 zadzwonił budzik. Wyłączyłam go zwalając na ziemię przy okazji.Otworzyłam oczy i od razu je zamknęłam. Nie chciało mi się wstawać.
-Zuźka wstawaj,  żeby się nie spóźnić do szkoły. - mruknął Michał z zamkniętymi oczami puszczając mnie i kładąc się na boku twarzą w moją stronę.
-A nie mogę się do ciebie przytulić oo tak - powiedziałam obejmując go - i dalej pójść spać ?
-Nie - mruknął odsuwając mnie od siebie.
-A ja myślałam, że jeszcze będę mogła cię pożegnać - powiedziałam słodkim głosem.
-Nie, wstajesz - poniósł się, wziął swoją koszulę z ziemi i ją na mnie rzucił.
-Będziesz jeszcze kiedyś coś chciał  - warknęłam zakładając ją i siadając na łóżku plecami do niego.
-Też cię kocham - mruknął wtulając się w poduszkę. Ja złapałam swoją i nią w niego rzuciłam.
       Wściekła zebrałam pierwsze lepsze ubrania i wyszłam do łazienki. Szybki prysznic i byłam obudzona. Zawinęłam turban na mokrych włosach i się ubrałam. Podłączyłam suszarkę i zaczęłam suszyć włosy. Gdy to robiłam drzwi od łazienki się otworzyły i pojawił się Michał w bokserkach z ciuchami w ręce. Zobaczyłam w lustrze jak przekręca zamek i się uśmiecha.
-A ty tu co szukasz ? - zapytałam, a on objął mnie w pasie.
-Mojego kochania.
-Teraz kochania, a przed chwilą co było ?
-Jesteś taka seksowna jak się złościsz. - mruknął mi do ucha.
-A weź mnie Kubiak nie wnerwiaj. - powiedziałam chowając suszarkę. Zebrałam wszystkie kosmetyki i skierowałam się do wyjścia z łazienki, gdy poczułam uścisk na swoim nadgarstku.
-A ty gdzie ?
-Wychodzę. Nie będę ci przeszkadzać. Idę się pomalować. - pocałowałam go szybko i opuściłam pomieszczenie.
        Zaszłam do swojego pokoju, gdzie szybko spakowałam torebkę. Wzięłam kosmetyki, lusterko i zeszłam do kuchni, gdzie już babcia robiła śniadanie.
-Cześć babciu - przywitałam się i postawiłam wszystkie rzeczy na blacie.
-Cześć Zuzia, a gdzie Michał ? Śpi jeszcze ?
-Nie, w łazience.
-No to dobrze, zjecie naleśniki na śniadanie ?
-A chętnie, ale jak bym mogła to kawę poproszę, a sam się szybko pomaluje.
-Ale oczywiście.
        Gdy babcia robiła mi kawę i naleśniki, ja się malowałam. Gdy robiłam kreski elaynerem, do kuchni wszedł Misiek witając się.
-Dzień dobry - uśmiechnięty pocałował mnie w policzek i w tym momencie miałam ochotę go zabić. Zrobiłam sobie krzywo kreskę i musiałam zmyć całe oko.
-Kubiak cholero wstrętna. - krzyknelam.
-Co się stało ? - zapytał obejmując mnie.
-Nie dotykaj mnie i lepiej nic już nie mów. Przez ciebie muszę jeszcze raz oko malować - warknęłam.
-Kochanie nie denerwuj się tak - powiedziała spokojnie babcia stawiając przed nami naleśniki - smacznego.
-Od rana mnie już denerwuje cholera jedna. - babcia i Michał zaczęli się śmiać.
-A nie rozmawiam z wami - mruknęłam, napiłam się kawy i opuściłam kuchnię ze swoimi kosmetykami.
-Cześć córeczko - powiedział tato, który z mamą szedł do kuchni.
-Ughh - warknęłam.
-A jej co ?
-Jak to Zuza dramatyzuje - podsumował mnie Michał.
-Wszystko słyszę i pieprz się Kubiak - krzyknęłam ze schodów.
-Zuza jak ty się wyrażasz ? - krzyknął tato starając zachować powagę, ale usłyszałam jak się śmieje. Postanowiłam to zignorować. Popatrzyłam na zegarek. Miałem jeszcze 40 minut do ósmej. Skończyłam makijaż i rozpuściłam włosy. Wzięłam wszystkie swoje rzeczy, dokumenty, portfel i klucze od auta Miśka i zeszłam na dół. Szybko zjadłam i rzuciłam w siatkarza kluczykami.
-Odwieziesz mnie do szkoły - zakomunikowałam.
-Najpierw tak brzydko do mnie mówisz, a teraz mam cię odwieź ?
-Proszę Misiu - powiedziałam i go pocałowałam.
-Niech ci będzie.
        Pożegnaliśmy się i poszliśmy do czarnego Infiniti, które stało przed bramą.  Wsiedliśmy, a Michał spojrzał na zegarek.
-Zuza masz 30 minut do szkoły, a dojedziemy w 10. - popatrzył na mnie, a ja się uśmiechnęłam.
-Chciałam jeszcze chwilę z tobą spędzić bo jak ja będę w szkole to ty wrócisz do domu.
-Zuza, ale w aucie. ?
-A w domu mieli byśmy spokój ?
-No nie..
-No właśnie.
       Nic nie powiedział, tylko odpalił silnik. Pod moją szkołą byliśmy za dwadzieścia.
-To co, o której wracasz ?
-Pojadę do ciebie, spakuje rzeczy i wrócę.
-Szkoda - mruknęłam.
-Oj, możesz do mnie na mecz w ten weekend przyjechać.
-Jeśli by mi się tylko udało.
-No widzisz.
         Pochyliłam się i go pocałowałam. Oddał pocałunek. Odsunęłam się lekko i popatrzyłam mu w oczy. Pogłaskał dłonią mój policzek.
-Kocham cię - powiedział, a ja zatonęłam w jego oczach.
-Ja ciebie też Miśku. - wysiedliśmy z auta i ja oparłam się o maskę, a Michał mnie objął.
-To co przyjedziesz do mnie ? - zapytał opierając mnie o auto - Będziemy u mnie sami - mruknął mi do ucha i je przygryzł delikatnie.
-Zobaczę co da się zrobić.
-To się cieszę. - pocałował mnie, a po chwili usłyszeliśmy krzyk.
-Miśki, musicie tak publicznie ? - przestaliśmy się całować i popatrzyliśmy w stronę skąd dochodził krzyk. Szła zadowolona Ann. Obok przejechał samochód. To było auto Zbyszka. To na pewno było auto mojego brata.
-Zbyszek cię przywiózł ? - zapytał,a ona krzyknęła.
-Czekam w szkole, nie spóźnij się.
-Czemu widziałam Zbyszka, jeśli on wczoraj wrócił do Rzeszowa ? - zapytałam patrząc na Michała.
-Pewnie ci się kochanie zdaje - powiedział patrząc mi w oczy.
-Ty coś wiesz - mruknęłam.
-Wcale nie - zaprzeczył.
-Oczywiście, że tak. Przecież się przyjaźnicie. Mówi ci wszystko.
-Kotku my to nie kobiety żeby paplać o takich rzeczach.
-Fakt wy wymieniacie poglądy łóżkowe  - mruknęłam.
-Mogę cię zapewnić, że o pikantniejszych szczegółach naszego związku nie mówię Zbyszkowi. Czuł bym się nie zręcznie, gdybym mówił mu co robię z jego siostrą. - powiedział ściszonym głosem mi do ucha, łapiąc mnie za tyłek.
-Michał - pisnęłam, a on się zaśmiał.
-No już. Uciekaj do szkoły. Za pięć minut dzwonek, już. - pocałował mnie i popchnął w stronę szkoły. Zawróciłam się szybko i go namiętnie pocałowałam.
       Zadowolona skierowałam się do szkoły. Jak tylko weszłam czułam na sobie te zazdrosne spojrzenia dziewczyn. Poszłam pod salę i tak znalazłam szybko Ann i do niej podeszłam. 
-To dowiem się co robił tutaj Zibi skoro teoretycznie wieczorem wrócił do Rzeszowa ?
-Nie dasz mi żyć ?
-Nie. Dowiem się co cię łączy z moim bratem ?
-Nic, ale wiercisz dziurę w brzuchu.
-Bo chcę wiedzieć czy mam się cieszyć czy jeszcze nie ?
-Nie. Nic między nami nie ma.
-To czemu cię odwiózł i nie powiedział prawdy ?
-Szłam do szkoły, Zbyszek gdzieś jechał. Zobaczył mnie i zaproponował że mnie podwiezie. Co w tym złego.
-Niby nic, ale wiesz - gdy chciałam coś powiedzieć zadzwonił dzwonek. Ann się wyraźnie ucieszyła, a ja byłam niezadowolona.

Obowiązek szkolny, a raczej przymus...


     Wstałam wcześniej niż Zbyszek, co mnie cieszyło bo miałam dużo czasu by przygotować się do szkoły. Chociaż strasznie nie chciało mi się do niej iść. Ale Zuzik mnie utłucze jak nie trafię, a tym bardziej jej brat. Zrobiłam dla nas śniadanie i czekałam aż wstanie Zbyszek. Nie musiałam robić tego długo, bo po pewnym czasie poczułam usta siatkarza na karku.
-A ty co mi uciekłaś?? - spytał jeszcze zaspanym głosem.
-Ja w przeciwieństwie do ciebie za pół godziny mam być w szkole.
-Oj tam, oj tam. Ja muszę jechać na trening a mając taką ciebie obok aż mi się nie chce.- tu zaczął mnie namiętnie całować.
-Jedz śniadanie, a ja skończę się szykować.
-Zawiozę cię do szkoły.
-Co?? - nie byłam pewna tego co słyszę.
-No zawiozę cię, to jest i tak w stronę Rzeszowa.
-Ale coś mówiłam.- przypomniałam mu smutno.
-Ale ja kochanie odwiozę przyjaciółkę do szkoły, Zuza nawet się nie skapnie.
-Nie niech ci będzie grubasie.
      Zbyszek zebrał się szybciej niż ja. Dziś jechał wyjątkowo powoli, byłam mu za to troszkę wdzięczna bo mogłam pobyć z nim dłużej. Gdy podjechaliśmy pod szkołę zobaczyliśmy czarne Infiniti Kubiaka i opierającą się o nie parę. Wyglądali słodko, jaki kilogram bez.
-A nie mówiłem, że nawet nie zauważy.
-Niech ci będzie.
-Miłego dnia.- tu złożył soczysty pocałunek na moich ustach, od którego zakręciło mi się aż w głowie.
-Teraz to na pewno będzie miły.- tu uśmiechnęłam się do Zibiego i wysiadłam z auta. Podeszłam do tylnich drzwiczek by wyciągnąć torbę, którą przytrzymywał za pasek siatkarz.
-Kocham cię moja blondyneczko!!
-Ja ciebie też siatkarzyku- posłałam mu szeroki uśmiech i uciekłam w stronę Kubiaków.
      Gdy podeszłam bliżej zaczęłam piszczeć, chyba to słyszał jeszcze ZB9 bo dopiero po chwili usłyszałam jak rusza. Oboje odruchowo popatrzeli się na mnie i chyba zobaczyli za mną białą odjeżdżającą audii.
-Miśki, musicie tak publicznie ? - przestali się całować. Gdy podeszłam bliżej zaczęło się to czego się obawiałam.
-Zbyszek cię przywiózł ? - zapytała Zuzka, a ja tylko ruszyłam w stronę szkoły krzycząc.
-Czekam w szkole, nie spóźnij się.
      Gdy weszłam do szkoły, miałam wrażenie że ludzie się na mnie dziwnie patrzą. Ale mój dobry humor mi na zastanawianie się nie pozwalał. Szybko znalazłam się pod salą gdzie miałyśmy pierwszą lekcję. Po chwili zjawiła się też Zetka i od razu zaczęło się przesłuchanie.
-To dowiem się co robił tutaj Zibi skoro teoretycznie wieczorem wrócił do Rzeszowa ?
-Nie dasz mi żyć ? - tu popatrzałam na nią z litością.
-Nie. Dowiem się co cię łączy z moim bratem ?- była taka stanowcza, jak nic się już domyśla i mnie nienawidzi.
-Nic, ale wiercisz dziurę w brzuchu. - byłam przerażona, ale grałam pozorami.
-Bo chcę wiedzieć czy mam się cieszyć czy jeszcze nie ?- i tu mnie zatkało. Ona się chce cieszyć, że ja i Zibi razem??
-Nie. Nic między nami nie ma. - i kolejne kłamstwo w stronę przyjaciółki.
-To czemu cię odwiózł i nie powiedział prawdy ?- nieustępliwa tak jak Zbyszek, już wiem po kim ona to ma.
-Szłam do szkoły, Zbyszek gdzieś jechał. Zobaczył mnie i zaproponował że mnie podwiezie. Co w tym złego.- bajeczka wymyślona na poczekanie, ale chyba to łykła.
-Niby nic, ale wiesz - gdy chciała coś powiedzieć zadzwonił dzwonek. Ucieszyłam się na ten dźwięk jak nigdy wcześniej, a po Zetce było widać że jest niezadowolona.
      Lekcje minęły na szczęście szybko, Zuzka nie dawała mi żyć. Myślami byłam już w drodze do Rzeszowa, a w rzeczywistości przede mną jeszcze trening. Nie przyznam chciałam się z niego urwać, ale by mnie chyba zajebali jak i dziewczyny, taki i Zbyszek.

Hej, hej. Zostawiam z wami posta i lecę do nauki. ;)

wtorek, 4 lutego 2014

LVIII 58

       Do domu wejście smoka zrobił mój głupi brat i Ann. Zrobili dosłownie wejście smoka. Drzwi otworzyły się z wielkim hukiem. Do salonu wpadła wyżej wspomniana dwójka.
-Co tam dziubki ? - krzyknęła rzucając się na kanapę między mną, a Michałem.
-Nic dziubasku - zaśmiałam się z niej.
-To fajnie. Mam nadzieję, że wam nie przeszkadzamy. - mruknęła.
-Nawet jeśli to i tak to nic nie zmieni.
-Masz rację, o co macie dobrego - zapytała patrząc na ławę, na której stało pudełko po pizzy.
-Raczej co było. Zamówiliśmy sobie z Zuzą obiad. Trochę się spóźniliście.
-No ją nie wiem jak wy tak mogliście. - powiedział Zibi.
-A jednak braciszku - powiedziałam patrząc na niego - a zmieniając temat, to kiedy wracasz do Rzeszowa ??
-Już ci przeszkadzam ?
-Ależ oczywiście, że nie - mruknęłam.
-Tak po za tym to wracam jutro rano.
-Jaka szkoda, będę tęsknić.
-Jasne, ją wjadę a ty pewnie już impreza, żeby tylko mnie nie zapraszać.
-No kurwa, Andzia rozgryzł nas.
-Właśnie widzę.
-A to mieszkanie nie miało służyć wam do nauki ? - zapytał Michał.
-Nie, przecież wyraźnie mówiłam, że będą tu zajebiste vixy.
-Jesteście okropne. - mruknął Zibi.
-Zibson słońce nie napinaj się tak bo ci się zmarszczki porobią. -powiedziałam klepiąc brata po ramieniu - nie wiem jak wy, ale ją nie zamierzam spędzić całego dnia w domu. Michał jutro wyjeżdża więc my idziemy na spacer. - złapałam go za rękę i pociągnęłam do wyjścia. Szybko opuściliśmy mieszkanie, a potem blok.
- To gdzie ty kochanie chcesz iść ?
-Obojętnie. Ważne żeby z tobą. - powiedziałam i go pocałowałam.
-No to chodźmy przed siebie.
       Nasz "spacerek" trwał dobre dwie godziny. W końcu ok. 18 zadzwonił mój telefon, była to mama.
-Tak ?
--Zuza, no gdzie wy jesteście ??
-W parku, a czemu pytasz ?
--Bo dość długo wracacie.
-Oj nie martw się mamo zaraz wracamy.
--Będziecie jedli kolację ?
-Z chęcią.
--To macie pół godziny.
       Mama się rozłączyła, a ją pociągnęłam Miśka za rękę. Zatrzymałam się dopiero niedaleko przystanku.
-Gdzie ty tak lecisz ?
-Mam pół godziny na dotarcie do mnie do domu.
-To mogłaś tak od razu, a nie ją myślałem, że coś się stało.
-Marudzisz.
        Akurat przyjechał nasz autobus. Wsiedliśmy i po 15 minutach byliśmy na moim osiedlu. Z przystanku goniliśmy się aż do domu. Otworzyłam drzwi i wpadłam zmęczona do domu krzycząc.
-Ha wygrałam, a ty nie masz za grosz kondycji - zaśmiałam się ściągając kurtkę.
-Dałem ci fory po prostu.
-Jasne, jasne. Wielki PAN siatkarz a przegrał z dziewczyna. - weszliśmy do salonu gdzie był ktoś kogo się zupełnie nie spodziewałam. Mianowicie moi dziadkowie z Gdańska.
-Babcia - krzyknęłam i pobiegłam, żeby przytulić kobietę. Tych dziadków Michał jeszcze nie znał. Ale właśnie miał ich poznać.
-Cześć kochanie - powiedziała starsza kobieta.
-Cześć wnusiu - przywitał się dziadek.
-Cześć. Co wy tu robicie ? Wszystkich bym się spodziewała, ale nie was.
-No widzisz, przyjechaliśmy, żeby zrobić wam niespodziankę. A co to za chłopak ? - dopytała babcia pokazując na Michała rozmawiającego w drzwiach z Zibim.
-No tak, wy się jeszcze nie znacie. Michał chodź tu jak możesz - poprosiłam i po chwili pojawił się obok nas. - Babciu to jest Michał mój chłopak, a to jest babcia Marysi, najlepsza babcia na świecie i dziadek Artur, też najlepszy dziadek na świecie.
-Miło mi cię poznać- powiedział dziadek - ty też grasz w siatkówkę prawda ?
-Tak, gram w reprezentacji i gram w Jastrzębiu.
-No wiedziałam, że skądś cię kojarzę i teraz wiem, jesteś przyjacielem naszego Zbyszka.
-Tak.
-No to widzę, że Zetka szuka chłopaka o takich samych zainteresowaniach jak ona sama i brat.
-Nie przesadzajmy - mruknęłam -to co mamo jest na tą kolację bo jestem strasznie głodna - powiedziałam, a wszyscy zaczęli się śmiać.
-Sałatka, chodź pomożesz mi wszystko wziąć.
-Jasne - od razu poszłam z mamą do kuchni - to mów o co chodzi, przecież nie wierzę, że dziadkowie przyjechali bo mieli taki kaprys.
-Nie, Dorota zadzwoniła do babci i powiedziała czy ta mogła by przyjechać bo nie ma z km dzieci zostawić i żeby babcia się zajmowała.
-A ciotka Olka ?
-Ona nie może bo jak będzie zwiedzać.
        Ciotka Olka to siostra mojej mamy, nie lubią się, a Dorota to jej córka i jednocześnie moja kuzynka, która ma 26 lat i dwójkę dzieci.
-I ciągnęli babcię przez pół Polski tylko dlatego ?
-Tak.
-No nienormalni,a gdzie się zatrzymają ?
-U nas, bo gdzie indziej.
-Mamo to może ja odstąpię dziadkom swój pokój to będą mieli bynajmniej wygodne łóżko, a nie tak jak to w gościnnym.
-No a ty ?
-Ja się dziś z Michałem w gościnnym prześpię, a jak będę się nie wysypiać to mam mieszkanie Zbyszka.
-Wiedziałam kochanie, że mogę na ciebie liczyć.
-Spokojnie, zawsze jest jeszcze Zbyszka pokój.
-No właśnie, dobra a teraz bierzemy jedzenie i idziemy.
       Zaniosłam z mamą wszystko na stół w jadalni i usiedliśmy przy nim. Ja zajęłam miejsce między Michałem, a Zbyszkiem. To był głupi pomysł.


Jeden telefon a cieszę się jak głupi ;)

       Gdy z Miśkiem wkurzaliśmy Zuzkę przy stole zadzwonił mój telefon, nie miałem pojęcia kto o takiej późnej porze może dzwonić. Dość niechętnie wstałem by go odebrać, najpierw wyczynem było go znaleźć. Komuś najwidoczniej zależało, żeby się ze mną skontaktować, bo telefon nie przestawał dzwonić. W końcu po pięciu minutach udało mi się go odnaleźć w kuchni. Gdy zobaczyłem na wyświetlaczu zdjęcie Anastazji, to zmieniłem zdanie na temat rozmowy.
-A ty co telefonu nie mogłeś znaleźć?? - spytała śmiejąc się blondynka.
-Jak byś zgadła.
-Jesteś bardzo zajęty? - tu spojrzałem na rodzinę siedzącą w salonie, wszyscy skupili swoje spojrzenia na mnie.
-Troszkę, a co??
- A nic to nie przeszkadzam.- powiedziała nieco smutniejszym tonem.
-Ale nie przeszkadzasz, mów co chcesz.- zapytałem szczerząc się.
-Myślałam tak sobie czy miał byś ochotę na spacer?
-Na spacer powiadasz??
-Tak na spacer.
-Jasne czemu nie przyjść po ciebie??
-Nie ja przyjdę, jeśli mogę.
-Jasne będę czekał!! Całuje!!
-Ja też do zobaczenia.
       Gdy blondynka się rozłączyła to ruszyłem do pokoju. Uśmiech nie schodził z mojej mordki, co uświadamiało mi że po prostu kocham tę małą, wredną blondynkę. Wszyscy nadal na mnie patrzyli gdy zająłem swoje miejsce.
-Jaka ona jest? -spytała ni z tą ni z owąd Babcia.
-Kto?
-Ta dziewczyna z którą rozmawiałeś.- tu Zuza i Michał spojrzeli na mnie wymownie.
-Ale...
-Przecież taki uśmiechnięty nie kończył byś rozmowy z kolegą. - wtrącił się dziadek.
-Zbyszek masz nową dziewczynę i mi nic nie powiedziałeś?? - oburzyła się Ruda, a ja tylko wy wróciłem oczyma.
-Ale ja nie mam dziewczyny!!
-Więc z kim gadałeś?? - chyba ją wkurwiłem, dziadkowie tylko się z nas śmiali a mama miała chyba ochotę zapaść się pod ziemię.
-Z koleżanką.
-Oby ta koleżanka była kiedyś czymś więcej niż koleżanką.- powiedziała babcia puszczając mi oczko.
        Gdy tak siedziałem i czekałem na księżniczkę moich snów i tonąłem w rozmyślaniach, gdy rodzinka się ze mnie naśmiewała. Gdy usłyszałem dzwonek do drzwi od razu wiedziałem, że to ktoś do mnie. Niemal biegiem poleciałem by otworzyć Ann drzwi.
-Zbyszek a może nam przedstawisz tę koleżankę !!- usłyszałem poważny głos Miśka za sobą.
-Może!! - gdy otworzyłem drzwi stała przede mną piękna blondynka.
-A może co? - spytała niepewnie.
-Może cię przedstawię.- tu puściłem jej oczko i chyba ją tym przeraziłem.
-A mogę wiedzieć komu??
-Zbyszek nie romansuj tam tylko zaproś koleżankę do środka!! -usłyszałem głos mamy z pokoju.
-Wybacz Ann ale oni zachowują się jak w podstawówce.
-Dobra damy radę. - tu pocałowała mnie w policzek.
-Zapraszam.- poprowadziłem blondynkę do pokoju i dopiero teraz zauważyłem w co była ubrana. Miała na sobie wysokie czarne szpilki zapinane w kostce, czerwoną krótką sukienkę, na siebie miała narzucony płaszczyk i w ręku miała kopertówkę.
-Witam -przywitała się gdy weszliśmy do pokoju.
-Andzia?- Zuzka wlepiała w nią oczy jak w jakiś obrazek, Misiek zaczął się śmiać a babcia wyglądała na zadowoloną.
-Chodźcie tu - powiedziała babcia. Chwyciłem Ann za rękę i podszedłem bliżej.- No Zbyszek i to jest dziewczyna a nie żółto włosa wiedźma.- tu Ann zaczęła się śmiać.
-A myślałam, że tylko ja i Zuza o niej tak mówimy.
-Nie niestety.
-Wybaczcie ale musimy już iść. - chciałem jak najszybciej zakończyć tę niewygodną sytuację dla mnie.
-No niech ci będzie.- powiedziała oburzona babcia. - Ale ja mam nadzieję, że ta dziewczyna będzie dla ciebie kimś więcej niż tylko koleżanką.
-Ta dziewczyna ma na imię Anastazja i nie wiem. -tu spojrzałem na blondynkę.
-Pożyjemy zobaczymy, a teraz przepraszam bo się spóźnimy. Miło mi było państwa poznać.- zwróciła się grzecznie do dziadków i pociągnęła mnie w stronę wyjścia.
-A mogę wiedzieć gdzie idziemy??
-Masz tu jakąś koszulę??
-Co??
-No koszulę!!
-Tak mam
-To idź ją załóż.
        Nie mówiąc nic więcej pchnęła mnie w stronę mojego pokoju. Założyłem na siebie czerną koszulę, bo tylko tę miałem wyprasowaną i wróciłem z powrotem na dół. Ann stała przy drzwiach trzymając moją kurtkę i rozmawiając z babcią. Co mnie lekko przeraziło. Gdy kobiety mnie zobaczyły od razu ucichły.
-No i od razu lepiej wyglądasz. -rzuciła Blondi.
-No mój wnuk jest całkiem przystojny.- powiedziała babcia mierząc mnie wzrokiem.
-No fakt to trzeba przyznać. A ty chodź.- rzuciła mi kurtkę i zaczęła się znów żegnać z babcią.
       Wyszliśmy w ciszy, trochę mnie nurtowało o czym one rozmawiały. Ale raczej wątpię, że ona mi powie. Wolała żebym został w słodkiej nieświadomości, ale znając moją babcię teraz będzie próbowała nas zeswatać.
-A mogę wiedzieć gdzie idziemy??
-A co jeśli ci nie powiem.- tu złapałem ją w talii i zatrzymałem.
-Będzie czekać cię kara.
-Już się boję.- mruknęła bez przekonania i się wyrwała.
      Stałem wmurowany lekko przez jej zachowania, po pierwsze nie wiedziałem gdzie mnie prowadzi, a po drugie ona mnie lekceważy!! Mnie Zbyszka Bartmana lekceważy dziewczyna. Wiele nie myśląc dogoniłem ją i znów złapałem, przekręcając tak że twarzą była odwrócona w moją stronę, niemal leżąc mi na rękach.
-Co ty kretynie robisz zaraz upadnę!!
-Mówiłem, że będzie kara!!
-Zaraz polecę!!- tu pocałowałem ją bardzo namiętnie, odwzajemniła pocałunek w każdym calu.- To ja takie kary mogę mieć zawsze
-Chciała byś?
-A żebyś wiedział.
-A tak konkretnie to gdzie mnie prowadzisz??- tu postawiłem ją do pionu.
-A to niespodzianka!!
- Nie lubię ich.
-To tak jak ja!!- tu pocałowała mnie delikatnie, złapała za rękę i dalej ruszyła w drogę.
      Po pewnym czasie, na skraju paku zatrzymaliśmy się i Ann wyciągnęła z torebki czarną chustkę. Wiedziałem, że jest to zły omen.

Hej, hej. No to kolejna część :) Zapraszam do czytania i komentowania:)