wtorek, 4 lutego 2014

LVIII 58

       Do domu wejście smoka zrobił mój głupi brat i Ann. Zrobili dosłownie wejście smoka. Drzwi otworzyły się z wielkim hukiem. Do salonu wpadła wyżej wspomniana dwójka.
-Co tam dziubki ? - krzyknęła rzucając się na kanapę między mną, a Michałem.
-Nic dziubasku - zaśmiałam się z niej.
-To fajnie. Mam nadzieję, że wam nie przeszkadzamy. - mruknęła.
-Nawet jeśli to i tak to nic nie zmieni.
-Masz rację, o co macie dobrego - zapytała patrząc na ławę, na której stało pudełko po pizzy.
-Raczej co było. Zamówiliśmy sobie z Zuzą obiad. Trochę się spóźniliście.
-No ją nie wiem jak wy tak mogliście. - powiedział Zibi.
-A jednak braciszku - powiedziałam patrząc na niego - a zmieniając temat, to kiedy wracasz do Rzeszowa ??
-Już ci przeszkadzam ?
-Ależ oczywiście, że nie - mruknęłam.
-Tak po za tym to wracam jutro rano.
-Jaka szkoda, będę tęsknić.
-Jasne, ją wjadę a ty pewnie już impreza, żeby tylko mnie nie zapraszać.
-No kurwa, Andzia rozgryzł nas.
-Właśnie widzę.
-A to mieszkanie nie miało służyć wam do nauki ? - zapytał Michał.
-Nie, przecież wyraźnie mówiłam, że będą tu zajebiste vixy.
-Jesteście okropne. - mruknął Zibi.
-Zibson słońce nie napinaj się tak bo ci się zmarszczki porobią. -powiedziałam klepiąc brata po ramieniu - nie wiem jak wy, ale ją nie zamierzam spędzić całego dnia w domu. Michał jutro wyjeżdża więc my idziemy na spacer. - złapałam go za rękę i pociągnęłam do wyjścia. Szybko opuściliśmy mieszkanie, a potem blok.
- To gdzie ty kochanie chcesz iść ?
-Obojętnie. Ważne żeby z tobą. - powiedziałam i go pocałowałam.
-No to chodźmy przed siebie.
       Nasz "spacerek" trwał dobre dwie godziny. W końcu ok. 18 zadzwonił mój telefon, była to mama.
-Tak ?
--Zuza, no gdzie wy jesteście ??
-W parku, a czemu pytasz ?
--Bo dość długo wracacie.
-Oj nie martw się mamo zaraz wracamy.
--Będziecie jedli kolację ?
-Z chęcią.
--To macie pół godziny.
       Mama się rozłączyła, a ją pociągnęłam Miśka za rękę. Zatrzymałam się dopiero niedaleko przystanku.
-Gdzie ty tak lecisz ?
-Mam pół godziny na dotarcie do mnie do domu.
-To mogłaś tak od razu, a nie ją myślałem, że coś się stało.
-Marudzisz.
        Akurat przyjechał nasz autobus. Wsiedliśmy i po 15 minutach byliśmy na moim osiedlu. Z przystanku goniliśmy się aż do domu. Otworzyłam drzwi i wpadłam zmęczona do domu krzycząc.
-Ha wygrałam, a ty nie masz za grosz kondycji - zaśmiałam się ściągając kurtkę.
-Dałem ci fory po prostu.
-Jasne, jasne. Wielki PAN siatkarz a przegrał z dziewczyna. - weszliśmy do salonu gdzie był ktoś kogo się zupełnie nie spodziewałam. Mianowicie moi dziadkowie z Gdańska.
-Babcia - krzyknęłam i pobiegłam, żeby przytulić kobietę. Tych dziadków Michał jeszcze nie znał. Ale właśnie miał ich poznać.
-Cześć kochanie - powiedziała starsza kobieta.
-Cześć wnusiu - przywitał się dziadek.
-Cześć. Co wy tu robicie ? Wszystkich bym się spodziewała, ale nie was.
-No widzisz, przyjechaliśmy, żeby zrobić wam niespodziankę. A co to za chłopak ? - dopytała babcia pokazując na Michała rozmawiającego w drzwiach z Zibim.
-No tak, wy się jeszcze nie znacie. Michał chodź tu jak możesz - poprosiłam i po chwili pojawił się obok nas. - Babciu to jest Michał mój chłopak, a to jest babcia Marysi, najlepsza babcia na świecie i dziadek Artur, też najlepszy dziadek na świecie.
-Miło mi cię poznać- powiedział dziadek - ty też grasz w siatkówkę prawda ?
-Tak, gram w reprezentacji i gram w Jastrzębiu.
-No wiedziałam, że skądś cię kojarzę i teraz wiem, jesteś przyjacielem naszego Zbyszka.
-Tak.
-No to widzę, że Zetka szuka chłopaka o takich samych zainteresowaniach jak ona sama i brat.
-Nie przesadzajmy - mruknęłam -to co mamo jest na tą kolację bo jestem strasznie głodna - powiedziałam, a wszyscy zaczęli się śmiać.
-Sałatka, chodź pomożesz mi wszystko wziąć.
-Jasne - od razu poszłam z mamą do kuchni - to mów o co chodzi, przecież nie wierzę, że dziadkowie przyjechali bo mieli taki kaprys.
-Nie, Dorota zadzwoniła do babci i powiedziała czy ta mogła by przyjechać bo nie ma z km dzieci zostawić i żeby babcia się zajmowała.
-A ciotka Olka ?
-Ona nie może bo jak będzie zwiedzać.
        Ciotka Olka to siostra mojej mamy, nie lubią się, a Dorota to jej córka i jednocześnie moja kuzynka, która ma 26 lat i dwójkę dzieci.
-I ciągnęli babcię przez pół Polski tylko dlatego ?
-Tak.
-No nienormalni,a gdzie się zatrzymają ?
-U nas, bo gdzie indziej.
-Mamo to może ja odstąpię dziadkom swój pokój to będą mieli bynajmniej wygodne łóżko, a nie tak jak to w gościnnym.
-No a ty ?
-Ja się dziś z Michałem w gościnnym prześpię, a jak będę się nie wysypiać to mam mieszkanie Zbyszka.
-Wiedziałam kochanie, że mogę na ciebie liczyć.
-Spokojnie, zawsze jest jeszcze Zbyszka pokój.
-No właśnie, dobra a teraz bierzemy jedzenie i idziemy.
       Zaniosłam z mamą wszystko na stół w jadalni i usiedliśmy przy nim. Ja zajęłam miejsce między Michałem, a Zbyszkiem. To był głupi pomysł.


Jeden telefon a cieszę się jak głupi ;)

       Gdy z Miśkiem wkurzaliśmy Zuzkę przy stole zadzwonił mój telefon, nie miałem pojęcia kto o takiej późnej porze może dzwonić. Dość niechętnie wstałem by go odebrać, najpierw wyczynem było go znaleźć. Komuś najwidoczniej zależało, żeby się ze mną skontaktować, bo telefon nie przestawał dzwonić. W końcu po pięciu minutach udało mi się go odnaleźć w kuchni. Gdy zobaczyłem na wyświetlaczu zdjęcie Anastazji, to zmieniłem zdanie na temat rozmowy.
-A ty co telefonu nie mogłeś znaleźć?? - spytała śmiejąc się blondynka.
-Jak byś zgadła.
-Jesteś bardzo zajęty? - tu spojrzałem na rodzinę siedzącą w salonie, wszyscy skupili swoje spojrzenia na mnie.
-Troszkę, a co??
- A nic to nie przeszkadzam.- powiedziała nieco smutniejszym tonem.
-Ale nie przeszkadzasz, mów co chcesz.- zapytałem szczerząc się.
-Myślałam tak sobie czy miał byś ochotę na spacer?
-Na spacer powiadasz??
-Tak na spacer.
-Jasne czemu nie przyjść po ciebie??
-Nie ja przyjdę, jeśli mogę.
-Jasne będę czekał!! Całuje!!
-Ja też do zobaczenia.
       Gdy blondynka się rozłączyła to ruszyłem do pokoju. Uśmiech nie schodził z mojej mordki, co uświadamiało mi że po prostu kocham tę małą, wredną blondynkę. Wszyscy nadal na mnie patrzyli gdy zająłem swoje miejsce.
-Jaka ona jest? -spytała ni z tą ni z owąd Babcia.
-Kto?
-Ta dziewczyna z którą rozmawiałeś.- tu Zuza i Michał spojrzeli na mnie wymownie.
-Ale...
-Przecież taki uśmiechnięty nie kończył byś rozmowy z kolegą. - wtrącił się dziadek.
-Zbyszek masz nową dziewczynę i mi nic nie powiedziałeś?? - oburzyła się Ruda, a ja tylko wy wróciłem oczyma.
-Ale ja nie mam dziewczyny!!
-Więc z kim gadałeś?? - chyba ją wkurwiłem, dziadkowie tylko się z nas śmiali a mama miała chyba ochotę zapaść się pod ziemię.
-Z koleżanką.
-Oby ta koleżanka była kiedyś czymś więcej niż koleżanką.- powiedziała babcia puszczając mi oczko.
        Gdy tak siedziałem i czekałem na księżniczkę moich snów i tonąłem w rozmyślaniach, gdy rodzinka się ze mnie naśmiewała. Gdy usłyszałem dzwonek do drzwi od razu wiedziałem, że to ktoś do mnie. Niemal biegiem poleciałem by otworzyć Ann drzwi.
-Zbyszek a może nam przedstawisz tę koleżankę !!- usłyszałem poważny głos Miśka za sobą.
-Może!! - gdy otworzyłem drzwi stała przede mną piękna blondynka.
-A może co? - spytała niepewnie.
-Może cię przedstawię.- tu puściłem jej oczko i chyba ją tym przeraziłem.
-A mogę wiedzieć komu??
-Zbyszek nie romansuj tam tylko zaproś koleżankę do środka!! -usłyszałem głos mamy z pokoju.
-Wybacz Ann ale oni zachowują się jak w podstawówce.
-Dobra damy radę. - tu pocałowała mnie w policzek.
-Zapraszam.- poprowadziłem blondynkę do pokoju i dopiero teraz zauważyłem w co była ubrana. Miała na sobie wysokie czarne szpilki zapinane w kostce, czerwoną krótką sukienkę, na siebie miała narzucony płaszczyk i w ręku miała kopertówkę.
-Witam -przywitała się gdy weszliśmy do pokoju.
-Andzia?- Zuzka wlepiała w nią oczy jak w jakiś obrazek, Misiek zaczął się śmiać a babcia wyglądała na zadowoloną.
-Chodźcie tu - powiedziała babcia. Chwyciłem Ann za rękę i podszedłem bliżej.- No Zbyszek i to jest dziewczyna a nie żółto włosa wiedźma.- tu Ann zaczęła się śmiać.
-A myślałam, że tylko ja i Zuza o niej tak mówimy.
-Nie niestety.
-Wybaczcie ale musimy już iść. - chciałem jak najszybciej zakończyć tę niewygodną sytuację dla mnie.
-No niech ci będzie.- powiedziała oburzona babcia. - Ale ja mam nadzieję, że ta dziewczyna będzie dla ciebie kimś więcej niż tylko koleżanką.
-Ta dziewczyna ma na imię Anastazja i nie wiem. -tu spojrzałem na blondynkę.
-Pożyjemy zobaczymy, a teraz przepraszam bo się spóźnimy. Miło mi było państwa poznać.- zwróciła się grzecznie do dziadków i pociągnęła mnie w stronę wyjścia.
-A mogę wiedzieć gdzie idziemy??
-Masz tu jakąś koszulę??
-Co??
-No koszulę!!
-Tak mam
-To idź ją załóż.
        Nie mówiąc nic więcej pchnęła mnie w stronę mojego pokoju. Założyłem na siebie czerną koszulę, bo tylko tę miałem wyprasowaną i wróciłem z powrotem na dół. Ann stała przy drzwiach trzymając moją kurtkę i rozmawiając z babcią. Co mnie lekko przeraziło. Gdy kobiety mnie zobaczyły od razu ucichły.
-No i od razu lepiej wyglądasz. -rzuciła Blondi.
-No mój wnuk jest całkiem przystojny.- powiedziała babcia mierząc mnie wzrokiem.
-No fakt to trzeba przyznać. A ty chodź.- rzuciła mi kurtkę i zaczęła się znów żegnać z babcią.
       Wyszliśmy w ciszy, trochę mnie nurtowało o czym one rozmawiały. Ale raczej wątpię, że ona mi powie. Wolała żebym został w słodkiej nieświadomości, ale znając moją babcię teraz będzie próbowała nas zeswatać.
-A mogę wiedzieć gdzie idziemy??
-A co jeśli ci nie powiem.- tu złapałem ją w talii i zatrzymałem.
-Będzie czekać cię kara.
-Już się boję.- mruknęła bez przekonania i się wyrwała.
      Stałem wmurowany lekko przez jej zachowania, po pierwsze nie wiedziałem gdzie mnie prowadzi, a po drugie ona mnie lekceważy!! Mnie Zbyszka Bartmana lekceważy dziewczyna. Wiele nie myśląc dogoniłem ją i znów złapałem, przekręcając tak że twarzą była odwrócona w moją stronę, niemal leżąc mi na rękach.
-Co ty kretynie robisz zaraz upadnę!!
-Mówiłem, że będzie kara!!
-Zaraz polecę!!- tu pocałowałem ją bardzo namiętnie, odwzajemniła pocałunek w każdym calu.- To ja takie kary mogę mieć zawsze
-Chciała byś?
-A żebyś wiedział.
-A tak konkretnie to gdzie mnie prowadzisz??- tu postawiłem ją do pionu.
-A to niespodzianka!!
- Nie lubię ich.
-To tak jak ja!!- tu pocałowała mnie delikatnie, złapała za rękę i dalej ruszyła w drogę.
      Po pewnym czasie, na skraju paku zatrzymaliśmy się i Ann wyciągnęła z torebki czarną chustkę. Wiedziałem, że jest to zły omen.

Hej, hej. No to kolejna część :) Zapraszam do czytania i komentowania:)

6 komentarzy:

  1. Ale romantiko! :D
    Babcia zna się na rzeczy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe gdzie Andzia zabrała Zbyszka :) Rozdział świetny
    Pozdrawiam Kinia

    OdpowiedzUsuń
  3. NO świetnie :) Ciekawi mnie gdzie An zabrała Zbyszka :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przerywać w takim momencie. Wiesz co...
    Rozdział świetny

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawe co to za niespodzianka :) jezu, ale mnie przestraszyłas tym złym omenem :c nie strasz dziewczyno :* btw. Świetny blog :D przeczytałam go w kilka dni i się opłaciło. Zostaje na dłużej :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam na 7 ^^
    http://kiedy-spotkalam-siatkarskiego-jego.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń