poniedziałek, 12 maja 2014

LXIV

I znów wstaje ponura rzeczywistość....

       Rano obudził mnie znienawidzony budzik, wyłączyłam go i rzuciłam na ziemię. O wiele lepiej jest wstawać gdy to Zbyszek budzi mnie pocałunkami. Niechętnie zeszłam na dół mama krzątała się po kuchni, a tato siedział i pił kawę.
-Anastazja!!
-Tak??- spytałam stając w drzwiach i przecierając oczy.
-Możesz mi powiedzieć gdzie jest twój samochód??
-Yyyy nie wiem...- to pytanie obudziło mnie jak kubeł zimnej wody.
-Jak to nie wiesz gdzie jest twój samochód??
-No normalnie, nie wiem.
-Córcia ukradli go, jak wróciłaś do domu??- spytała zatroskana mama.
-Kolega mnie przywiózł.- tu mimo wolne uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
-To gdzie jest auto pytam się ja ciebie??- tato już cały wrzał.
-Gdzieś na parkingu chyba...
-Jak to chyba???!!!!!
-No nie wiem miałam wypadek, a auto nadaje się chyba do kasacji...
      Tato z mamą patrzeli na mnie jak na święty obrazek. Ja nie robiąc sobie nic z tego robiłam śniadanie. Od razu ruszyłam po tym zostawiając w szoku rodziców.Tylko teraz jest jeden mały problem, jak ja dostanę się do szkoły, pan Bartman tego nie przewidział.  Za to myślała o mnie Zuzka, która właśnie do mnie dzwoniła.
--Cześć blondyna.
-No hej co jest ?- spytałam niepewnie.
--Zgarniesz swoją ulubioną przyjaciółkę do szkoły ?
-Nie bardzo - mruknęłam..
--Andzia proszę cię.
-Chciała bym, ale sama się zastanawiam jak pojadę do szkoły.-powiedziałam wrzucając rzeczy do torby na trening.
--Co się stało ? 
-A nie mam.
-Dobra, dawaj do mnie. Tato mój nas odwiezie.- powiedziała i od razu się rozłączyła.
      W domu Bartmanów byłam szybko, od razu mama Zuzki i Zibiego nas odwiozła do szkoły. Gdy tylko odjechała przesłuchanie panny Bartman się zaczęło.
-Jak to się stało, że nie masz auta ?
-Miałam wypadek.
-Jezu, co się stało??- spytała przerażona.
-Jak jechałam do... do...- tu mnie trochę zacięło do kogo mogłam jechać...- do koleżanki do Rzeszowa. To kilka kilometrów przed Rzeszowem jakiś pajac we mnie walnął.
-Gdzie jechałaś??
-No do Rzeszowa. Zuzka, na słuch ci się rzuciło?- spytałam uciekając spojrzeniem w bok.
-No nie. Dobrze, że tobie się nic nie stało.
-Tak, ale zmieńmy temat. Jak u Miśka ?- spytałam żeby zmienić temat.
-Faaajne – powiedziała zamykając szafkę głośmy trzaśnięciem.
-Zuzka, masz mi coś do powiedzenia ?- spytałam mierząc ją wzrokiem.
-Przestań chodźmy lepiej pod salę.
-Co robiliście ?- spytałam niepewnie idąc za koleżanką.
-Jezu, przesłuchanie jakieś czy co ? – mruknęła rumieniąc się.
-Dobra, dobra. Rozumiem, że robiliście jakieś nie ładnie rzeczy skoro nie chcesz się pochwalić.
-Kto robił nie ładne rzeczy ? - zapytał Kuba pojawiając się obok.
-Nie ważne –mruknęła Zuzka gromiąc wzrokiem Kubę.
-Zuzaa z Miśkiem.- powiedziałam złośliwie.
-A no to, to chyba oczywiste - wtrąciła się Iga
-Weźcie się odpierdolcie i zajmijcie swoim życiem co - warknęła i weszła do sali, gdzie mieliśmy polski. Gdy zła minęła naszego wychowawcę popatrzył na nas zdziwiony, a my wzruszyliśmy tylko ramionami. Wściekła rzuciła torebkę na ławkę i usiadła przy biurku nauczyciela.
-Zeciaa – jęknęłam siadając obok jej.
-Spieprzaj. Lepiej wzięła byś się za mojego brata, a nie. - mruknęła uśmiechając się pod nosem.
-Bardzo zabawne. – mruknęłam lekko zestresowana, wyciągając zeszyt i piórnik.
-Chciałaś być nie miła to proszę. - dwie, naburmuszone, rzucając piorunami siedziałyśmy bez słowa. Nasz nauczyciel obserwował nas cała lekcję. Gdy zadzwonił dzwonek wyszliśmy z sali.
-Zuz, jakie macie z Ann plany po południu. ?- spytała Iga Zetkę.
-Nie wiem jak Andzia ale ja planów nie mam.
-Zuza przestań. Już się nie będę wtrącać, ale nie poruszaj tematu Zbyszka.-poprosiłam przyjaciółkę bawiąc się nowym łańcuszkiem.
-Ale dlaczego ? Przecież wy do siebie pasujecie. Każdy ślepy i głupi by to zauważył.-powiedziała mierząc mnie.
-Przestań. Zibi to fajny kumpel, ale nic więcej.- ja dobrze wiedziałam, że to nie prawda jej mogłam jeszcze to wmówić.
-Niech ci będzie. –mruknęła zrezygnowana.
-I jak dziewuszki ? Pogodzone? - zapytał Igor podchodząc do nas.
-Kochanie, spokojnie nie wytargały się za włosy jak cię nie było - zaśmiała się Iga do swojego chłopaka.
-A to szkoda. Co teraz mamy ?
-Z tego co pamiętam to matma.
-Kurwa i znów przez 45 minut musimy patrzeć na ta małpę.-mruknęłam na myśl, o znienawidzonej nauczycielce.
-Szybko minie. Pamiętaj siedzimy z Iga, a przed nami te oszołomy.
-A nie top mebel??. Zuza, a Aśka nic nie kombinuje ? - zapytałam pokazując na naszą koleżankę z klasy.
-Mam ja w dupie. Nikt nie popsuje mi humoru i związku.
-Oh ktoś tu broni swojego faceta jak lewica - skomentowała Ada.
-Ada no, ale sama powiedz, nie wkurzyło by cię jak ktoś by próbował rozwalić twój związek dla swojego humoru,
-No zabiła bym.
-No właśnie.
       Lekcje mijały szybko, ale i tak nie mogłam doczekać się już końca. Od razu po szkole poszłyśmy na trening, dziś nie chciało mi się zbytnio ćwiczyć ale cóż, jak chce się być najlepszym to trzeba.
-Laaaaski - krzyknął trener, gdy tylko przekroczyłyśmy halę. 
-O co chodzi ? – zapytała zainteresowana Zetka. 
-Słuchajcie niedługo święta. Umawiamy się, że ostatni trening mamy w sobotę przed wigilią, a potem macie wolne. Spotykamy się dopiero po nowym roku.  
-No proszę, proszę. A co to za święto ?
-Odpuszczę wam trochę. Wygrywacie ciągle, to taka nagroda ode mnie. No ale na razie jeszcze trenujecie, więc sprężać tyłki i 20 kółeczek. 
-Ale panie trenerze przecież święta idą. -mruknęła ruda.
-Święta, świętami, ale ktoś musi pilnować, żeby do tego czasu wam za duże dupy nie urosły - zaśmiał się Adamczyk. 
-Wie pan co. Jest pan normalnie bezczelny. 
-Ja wiem Rudzielcu, że mnie kochasz no już. Bo zaraz będzie 30.
-No już - jęknęłyśmy i zaczęłyśmy truchtać. 
        Z Gośką postanowiłyśmy dołączyć do Rudej, która biegała kolejne kółko sama.
-Jak tam laski w szkole ? - zapytała nasza pani kapitan. 
-Dobrze, troch nauki dużo no ale cóż się dziwić. – skomentowała Zuzka
-Dajemy radę, jeśli Zuz daje radę z nauką między kursami do Jastrzębia to chyba nie jest jeszcze tak źle. – mruknęłam nabijając się z niej.
-No nie. Ale ty teraz gwiazda też dużo podróżujesz.  - powiedziała patrząc na mnie.
-Nie rozumiem o co ci chodzi. – powiedziałam uciekając wzrokiem w okna.
-No ostatnio przecież u koleżanki. 
-No tak, tak. Masz rację zapomniałam. –mruknęłam przypominając sobie o koleżance, która na imię ma Zbigniew.
-Jak mogłaś zapomnieć skoro to było wczoraj ?
-Oj nie czepiaj się. –mruknęłam.
          Gocha zaczęła się śmiać. Trening minął w wesołej i miłej atmosferze. Po szybkim prysznicu wyszłam z przyjaciółką z hali. 
-To jak na nogach ?
-Chce ci się ? – zapytała zmęczona Zuzka. 
-No, w sumie. Nie. 
-Dobra dzwonię po taksówkę.
        Zuzka leń zadzwonił po Drawie, która była po niecałych 10 minutach. Wysiadłyśmy na początku osiedla i skierowałyśmy się w stronę naszych domów.
-Andzia, słuchaj spotkamy się dzisiaj i pomożesz mi ogarnąć chociaż trochę angielski na jutrzejszą kartkówkę. 
-Jasne. To przyjdź tak o 18. –mruknęłam przystając pod jej domem.
-Nie ma problemu. To do zobaczenia.
         W domu byłam po niecałych 5 minutach. Gdy weszła do kuchni zapędził mnie zapach przepysznych pierogów. Obiad niemal pochłonęłam. Poszłam na górę gdzie czekałam na przyjaciółkę.




Rozstanie z ukochanym zawsze jest trudne. Jednak szalona blondynka zapewni Zuzie rozrywkę.

      Resztka niedzieli minęła szybko. Pouczyłam się do szkoły, porozmawiałam z rodzicami. Postanowiłam się wcześnie położyć, żeby się wyspać. W poniedziałek o godzinie szóstej zadzwonił tak bardzo znienawidzony, przeze mnie budzik. Niechętnie go wyłączyłam i wstałam. Zebrałam wszystkie potrzebne rzeczy i poszłam do łazienki. Tam się myłam, ubrałam, pomalowałam i uczesałam. Gdy schodziłam do kuchni, na schodach zadzwonił mój telefon. Dzwonił Michał. Uśmiechnęłam się pod nosem i odebrałam.
-Taak ?
--Cześć Misia i jak wyspana ? - zapytał zadowolony.
-Nie bardzo.
--A co się takiego stało ?
-Nie miałam się do kogo w nocy przytulić, a sama świadomość, że następnego dnia jest szkoła mnie dobijała.
--Moje biedactwo, a jak zamierzasz dostać się do szkoły.?
-Nie mam zielonego pojęcia - powiedziałam wchodząc do kuchni i uśmiechając się do mamy - ale chyba zadzwonię do Ann i bardzo ładnie poproszę, żeby mnie zabrała ze sobą.
--To chyba dobry pomysł, a jak z twoim prawkiem ?
-Jutro mam egzamin.
--I jak stresik ?
-Nie, może trochę. Dobra kochanie, ja się muszę szykować do szkoły.
--Rozumiem, potem się odezwę.
-Jasne, kocham cię. Miłego dnia.
--Wzajemnie, ja też cię kocham. Paa.
      Rozłączyłam się.
-Cześć mamuś.
-No hej. Michał ?
-Tak - powiedziałam.
-Już się stęsknił ? - zaśmiała się stawiając kawę przede mną.
-Chyba tak.
-Albo nie ma kto mu śniadania zrobić.
-Za kogo ty mnie mamo masz. To Misiek częściej robi śniadania jak u niego jestem.
-No proszę.
-Mamuś faceta trzeba sobie wychować - powiedziałam pijąc kawę i jedząc śniadanie.
-Kogo trzeba sobie wychować ? - zapytał tato wchodząc do kuchni.
-Nie ważne - powiedziała mama.
-Mężczyznę tatusiu, mężczyznę - zaśmiałam się. - A teraz przepraszam, ale lecę po rzeczy i dzwonię do Ann.
         Pobiegłam na górę i zadzwoniłam do przyjaciółki. Gdy tylko odebrała przywitałam ją wesoło.
-Cześć blondyna.
--No hej co jest ?
-Zgarniesz swoją ulubioną przyjaciółkę do szkoły ?
--Nie bardzo - mruknęła.
-Andzia proszę cię.
--Chciała bym, ale sama się zastanawiam jak pojadę do szkoły.
-Co się stało ? - zapytałam schodząc na dół z rzeczami.
--Auta nie mam.
-Dobra, dawaj do mnie. Tato mój nas odwiezie. - rozłączyłam się i weszłam do kuchni - tatusiuu - zaczęłam słodko.
-Odwiozę was - powiedziała mama wycierając ręce.
-Ty ? - zapytałam zdziwiona.
-Tak, muszę coś załatwić na mieście, więc nie widzę problemu.
-Dziękuję.
          Po kilku minutach Andzia była już u mnie w domu. A za dziesięć ósma byłyśmy w szkole. Gdy tylko moja mam odjechała zapytałam.
-Jak to się stało, że nie masz auta ?
-Miałam wypadek.
-Jezu, co się stało??- spytałam przerażona.
-Jak jechałam do... do...- tu się trochę zacięła.- do koleżanki do Rzeszowa. To kilka kilometrów przed Rzeszowem jakiś pajac we mnie walnął.
-Gdzie jechałaś??
-No do Rzeszowa. Zuzka, na słuch ci się rzuciło?
-No nie. Dobrze, że tobie się nic nie stało.
-Tak, ale zmieńmy temat. Jak u Miśka ?
-Faaajne - powiedziałam zamykając szafkę głośmy trzaśnięciem.
-Zuzka, masz mi coś do powiedzenia ?
-Przestań  - mruknęłam. - chodźmy lepiej pod salę.
-Co robiliście ?
-Jezu, przesłuchanie jakieś czy co ? - mruknęłam czując jak się rumienię.
-Dobra, dobra. Rozumiem, że robiliście jakieś nie ładnie rzeczy skoro nie chcesz się pochwalić.
-Kto robił nie ładne rzeczy ? - zapytał Kuba pojawiając się obok.
-Nie ważne - mruknęłam.
-Zuzaa z Miśkiem.
-A no to to chyba oczywiste - wtrąciła się Iga
-Weźcie się odpierdolcie i zajmijcie swoim życiem co - warknęłam i weszłam do sali, gdzie mieliśmy polski. Gdy zła minęłam naszego wychowawce popatrzył na nas zdziwiony, a reszta wzruszyła tylko ramionami. Wściekła rzuciłam torebkę na ławkę i usiadłam przy biurku nauczyciela.
-Zeciaa - jęknęła Ann siadając obok mnie.
-Spieprzaj. Lepiej wzięła byś się za mojego brata, a nie. - mruknęłam uśmiechając się pod nosem.
-Bardzo zabawne. - mruknęła wyciągając zeszyt i piórnik.
-Chciałaś być nie miła to proszę. - dwie, obrażone siedziałyśmy nie odzywając się do siebie. Nasz nauczyciel obserwal nas cała lekcję. Gdy zadzwonił dzwonek wyszliśmy z sali. Iga mnie zapytała.
-Zuz, jakie macie z Ann plany po południu. ?
-Nie wiem jak Andzia ale ja planów nie mam.
-Zuza przestań. Już się nie będę wtrącać, ale nie poruszaj tematu Zbyszka.
-Ale dlaczego ? Przecież wy do siebie pasujecie. Każdy ślepy i głupi by to zauważył.
-przestań. Zibi to fajny kumpel, ale nic więcej.
-Niech ci będzie.
-I jak dziewczyni ? Pogodzone? - zapytał Igor podchodząc do nas.
-Kochanie, spokojnie nie wytargaly się za włosy jak cię nie było - zaśmiała się Iga do swojego chłopaka.
-A to szkoda. Co teraz mamy ?
-Z tego co pamiętam to matma.
-Kurwa i znów przez 45 minut musimy patrzeć na ta małpę. , mruknęła Ann.
-Szybko minie. Pamiętaj siedzimy z Iga, a przed nami te oszołomy.
-A nie top damy radę. Zuza, a Aśka nic nie kombinuje ? - zapytała pokazując na nasza koleżankę z klasy.
-Mam ja w dupie. Nikt nie popsuje mi humoru i związku.
-Oh ktoś tu broni swojego faceta jak lewica - skomentowała Ada.
-Ada no, ale sama powiedz, nie wkurzyło by cię jak ktoś by próbował rozwalić twój związek dla swojego humoru,
-No zabiła bym.
-No właśnie.
       Skończyłysmy rozmowę bo zaczęła się lekcja. Po szkole od razu pojechałyśmy na trening. Byłam nie zadowolona bo nic nie wiedziałam. Nie podobało mi się to.
 -Ann - krzyknęłam gdy mi uciekała na hale.
-No?
-Czemu nic mi nie chcesz powiedzieć.
-Zuz nie mam o czym odpuść
-Powiedź mi tylko czy nie byłaś w Rzeszowie u Zibiego.
-Zuza, nie. Mam tam koleżankę. - powiedziała stając przed szatnią i patrząc na mnie.
-Ok. Przepraszam. Po prostu chcę, żebyś była z moim bratem.
-Rozumiem. Jednak nic mnie z nim nie łączy.
-Dobra, chodźmy na trening.
        Przebrałyśmy się szybko i poszłyśmy z resztą na trening.
-Laaaaski - krzyknął trener, gdy tylko przekroczyłyśmy halę. 
-O co chodzi ? - zapytałam zainteresowana. 
-Słuchajcie niedługo święta. Umawiamy się, że ostatni trening mamy w sobotę przed wigilią, a potem macie wolne. Spotykamy się dopiero po nowym roku.  
-No proszę, proszę. A co to za święto ?
-Odpuszczę wam trochę. Wygrywacie ciągle, to taka nagroda ode mnie. No ale na razie jeszcze trenujecie, więc sprężać tyłki i 20 kółeczek. 
-Ale panie trenerze - powiedziałam - przecież święta idą. 
-Święta, świętami, ale ktoś musi pilnować, żeby do tego czasu wam za duże dupy nie urosły - zaśmiał się Adamczyk. 
-Wie pan co. Jest pan normalnie bezczelny. 
-Ja wiem Rudzielcu, że mnie kochasz no już. Bo zaraz będzie 30.
-No już - jęknęłyśmy i zaczęłyśmy truchtać. 
-Zuzaaa, Zeeeta, Wiewióraa - krzyczała wesoło Magda biegając obok mnie i ob kręcając się ze śmiechem. 
-Co się stało Madziu ?
-Nie no nic, jak ci weekend minął ?
-A dobrze, a tobie ?
-Jakoś poleciał. Filip był na jakimś tam szkoleniu, a ja do rodziców pojechałam. A ty z Miśkiem, jak tam ?
-Dobrze - mruknęłam patrząc na nią niepewnie. 
-No to fajnie.
-Magda powiedź w prost o co ci chodzi?
-Nie no nic. Dobra uciekam bay - puściła mi całusa w powietrzu i pobiegła. 
      Nie skomentowałam tego tylko biegłam dalej. Nagle obok mnie pojawiła się Ann z Gochą. 
-Jak tam laski w szkole ? - zapytała nasza pani kapitan. 
-Dobrze, troch nauki dużo no ale cóż się dziwić. 
-Dajemy radę, jeśli Zuz daje radę z nauką między kursami do Jastrzębia to chyba nie jest jeszcze tak źle. 
-No nie. Ale ty teraz gwiazda też dużo podróżujesz.  - powiedziałam patrząc na Andzie.
-Nie rozumiem o co ci chodzi. - powiedziała. 
-No ostatnio przecież u koleżanki byłaś - powiedziałam patrząc na blondynkę. 
-No tak, tak. Masz rację zapomniałam. 
-Jak mogłaś zapomnieć skoro to było wczoraj ?
-Oj nie czepiaj się. 
          Gocha zaczęła się śmiać. Trening minął w wesołej i miłej atmosferze. Po szybkim prysznicu wyszłam z przyjaciółką z hali. 
-To jak na nogach ?
-Chce ci się ? - zapytałam. 
-No, w sumie. Nie. 
-Dobra dzwonię po taksówkę.
         Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam po taksówkę. Była po nie całych  10 minutach. Wysiadłyśmy na naszym osiedlu. 
-Andzia, słuchaj spotkamy się dzisiaj i pomożesz mi ogarnąć chociaż trochę angielski na jutrzejszą kartkówkę. 
-Jasne. To przyjdź tak o 18. 
-Nie ma problemu. To do zobaczenia.
          Pożegnałam się z przyjaciółką i poszłam do domu.  Zadowolona weszłam do do domu. Zastałam tam tatę i tatę Miśka. 
-O dzień dobry - przywitałam się
-Cześć Zuza - powiedział pan Jarek. 
-Co pan tu robi ? - zapytałam zdziwiona siadając na ławie. 
-A byłem w pobliżu i postanowiłem odwiedzić twojego tatę. 
-To super. 
-A ty co ? Z treningu ? 
-Tak, najpierw lekcje potem trening. 
-Dajesz radę ? 
-Muszę, nie mam wyjścia. Teraz przepraszam, ale jestem mega głodna. 
-No uciekaj - zaśmiał się tato. 
-A może wy coś chcecie ?
-Nie, ni trzeba. 
-Tato,a gdzie mama ?
-A u sąsiadki siedzi. 
-No dobra, to idę bo mi w brzuchu już burczy.
          Zadowolona poszłam zrobić coś do zjedzenia. Zrobiłam sobie makaron z sosem i go pochłaniałam u siebie w pokoju przeglądając przy okazji fejsa. Zobaczyłam, że ktoś do mnie dzwoni na skejpie. Był to Misiek. Od razu odebrałam. 
-Cześć kochanie - powiedziałam rozpromieniona. 
-No cześć, a ty co tam szamasz ?
-Obiad jem, ale co u ciebie ? - zapytałam patrząc na niego. 
-Niedawno wróciłem z treningu. Jak tam u ciebie skarbie. ?
-Też właśnie niedawno wróciłam. Czy ty wiesz, że jest u mnie twój ojciec ?
-Na prawdę ? A co on u was robi ?
-Do taty przyjechał.
-No pewnie tak, ale wiesz, stęskniłem się za tobą. 
-Ja za tobą też.  
-Jeszcze trochę i się zobaczymy. 
-Mam taką nadzieję. W ogóle to już bym napisała tą dziadowską maturę i się do ciebie przeprowadziła. 
-Ja wiem kotku. Musimy jeszcze trochę poczekać. 
 -Ale damy radę  ? - zapytała patrząc na Miśka. 
-Oczywiście, że damy. Tyle już wytrzymaliśmy. - odpowiedział i ściągnął koszulkę. 
-Robisz to specjalnie ? - zapytałam przegryzając dolną wargę. 
-Nie wiem kotku o czym mówisz - zaśmiał się.
-Misiek gracie w ten weekend jakiś mecz ?
-Taa, z twoim bratem u nas. 
-Wiesz, jeśli tylko miała bym bilet to mogła bym przyjechać. - mruknęłam. 
-Przyjedziesz ?
-Pewnie, zamówię sobie bilet przez neta tylko byś odebrał. 
-Słuchaj zrobimy tak. Ja ci wyślę meilem bilet dla ciebie i Ann a ty je drukniesz sobie. 
-okeeej. - popatrzyłam na zegarek. - Kocie miło się gada, ale ja muszę lecieć do Blondyny, żeby ta mi z angielskim trochę pomogła.
-Ty masz problem z angielskim ? 
-Tylko z gramatyką. 
-Dobra to miłej nauki. Kocham cię. 
-Też cię kocham Kubiak. 
-No już uciekaj. 
       Posłałam mu jeszcze całusa w powietrzu i wyłączyłam komputer. Wzięłam wszystkie potrzebne rzeczy i zeszłam na dół. 
-Tato wychodzę. - krzyknęłam zakładając adidasy. 
-Gdzie idziesz ?
-Do Anastazji, będziemy się uczyć. 
-Jasne, tylko nie wróć za późno.
          Pożegnałam się i wyszłam z domu.