wtorek, 27 sierpnia 2013

XLIV


            Czas w Jastrzębiu zleciał szybko. Nim się obejrzałam, a obudziłam się w niedzielny poranek. Mimo wszystko niedziela zaczęła się przyjemnie. Obudziły mnie pocałunki składane na moich ramionach, dekolcie i szyi. Niechętnie mruknęłam i wtuliłam się tylko w poduszkę. Leżałam na brzuchu i poczułam jak Misiek przejeżdża ręką wzdłuż moich nagich pleców.
-Zuza wstajesz ? - zapytał Michał dmuchając mi w szyję i cały czas się śmiejąc.
-Nie - mruknęłam.
-Kochanie, musisz jechać do domu. Dziś niedziela, a pamiętasz co mi obiecałaś ? - zapytał.
-A nie mogę zostać ? - zapytałam patrząc na niego spod grzywki.
-Kotku, jesteś w klasie maturalnej. Nie możesz zawalić roku.
-A jak bym się przepisała do szkoły tutaj ? W Jastrzębiu.
-O nie moje droga - powiedział odgarniając mi grzywkę z oczu - Jak ty to sobie skarbie wyobrażasz ?
-Nie chcesz, żebym z tobą zamieszkała ? - zapytałam siadając i zakładając jego koszulkę na siebie. - Okej, rozumiem.
-Zuza - jęknął, gdy wstałam i zaczęłam się ubierać. Szybko założyłam wszystkie części garderoby i zaczęłam się pakować - Zuzia co ty robisz ? - zapytała podczas, gdy ja zbierałam swoje rzeczy.
-Pakuje się. Skoro tak ci przeszkadzam, to już się zbieram. Nie będę zabierała ci więcej czasu ani przestrzeni.
-Przestań - powiedział podchodząc i zabierając mi koszulkę, którą chciałam spakować.
-Nie będę ci więcej przeszkadzać - mruknęłam ze łzami w oczach.
-Przestań się wygłupiać - powiedział łapiąc moją twarz w dłonie.
-Przecież ci przeszkadzam.
-Nie przeszkadzasz mi głuptasie - zaśmiał się wycierając łzy, które spłynęły po moim policzku.
-To czemu nie chcesz żebym się do ciebie przeprowadziła ? - spytałam cicho patrząc w jego oczy.
-To nie tak, kochanie w Warszawie masz szkołę, rodziców, drużynę, dziewczyny. Chcesz to wszystko zostawić ? Co z maturą ?
-Do szkoły mogła bym się przepisać, mam dobre wyniki w nauce. W Warszawie mam może rodziców, drużynę i dziewczyny, ale tutaj mam ciebie. Michał kocham cię i będąc w domu tęsknię za tobą i to jak cholera.
-Wiem, ja też tęsknie. Ale damy radę bo się kochamy. A co z drużyną, nie chcesz grać ?
-Drużyna jest strasznie toksyczna przez Anetę.
-No już. Zapominamy o wszystkim, ty się spakujesz do końca i spędzimy te kilka godzin razem, a potem odwiozę cię na autobus.
-Okej.
          Zrobiliśmy jak postanowiliśmy. Ja się spakowałam, a następnie zjedliśmy śniadanie. Potem postanowiliśmy iść na spacer. Szliśmy alejkami parkowymi trzymając się za ręce.
-Wrócisz grzecznie do treningów ? - zapytał patrząc na mnie spod przeciw słonecznych okularów.
-Nooo - zaczęłam przeciągając samogłoskę.
-Zuzia, chcesz zaprzepaścić swój talent i to na co tak ciężko pracowałaś przez jedną osobę ?
-No oczywiście, że nie.
-No właśnie - powiedział i mnie pocałował delikatnie - grzeczna dziewczynka.
-Taaa - mruknęłam.
-Kochanie, ja wiem, że ona cię denerwuje, ale nie powinnaś brać do siebie tego co ona ci mówi.
-To co ona będzie mnie lub Ann obrażać, a ja mam nie reagować ? - zapytałam patrząc na niego.
-Porozmawiaj z nią na spokojnie,a  jak chcesz jej na stukać to zrób to tak, żeby nikt nie widział - zaśmiał się. - wyobraź sobie co by było gdybym ja reagował na wszystkie zaczepki Matteo.
-No, ale to jest inna sytuacja.
-To jest taka sama sytuacja.
-Zmieńmy temat.
-Oczywiście, co powiesz na lody ? - spytał patrząc na mnie, a ja zaczęłam się śmiać - Oj ktoś tu ma kosmate myśli - pocałował mnie.
-Wcale nie - zaprzeczyłam. - to jak idziemy ?
-Jasne.
         Poszliśmy do kawiarni i zamówiliśmy sobie deserki. O godzinie 15 Michał odwiózł mnie na dworzec. Nie chciałam jechać do domu, ale dobrze wiedziałam, że muszę. Postawił moją torbę przy wejściu do autobusu i mnie objął w pasie przyciągając do siebie.
-Będę tęsknił - mruknął między pocałunkami.
-Wiem, ja tez.
-Pamiętaj masz grzecznie się uczyć i trenować.
-Wiem, wiem. Muszę iść.
-To leć.
          Pożegnaliśmy się, a ja wsiadłam do autobusu. Droga strasznie mi się dłużyła. I z kilometra na kilometr coraz bardziej tęskniłam za Michałem.W Warszawie byłam koło godziny 21. Po opowiedzeniu bez szczegółów pobytu w Jastrzębiu skierowałam się na górę.W łazience rozpakowałam torbę i wzięłam szybki prysznic. W pokoju włączyłam laptopa by sprawdzić facebooka. Jeszcze dobrze się nie zalogował a Andzia już do mnie pisała.
--Hej kochanie jak tam w Jastrzębiu??
-Hej, dobrze a jak było w szkole?
--W szkole? Nie wiem;)
-Jak to nie wiesz Ann miałaś chodzić!!
--Oj tak, ale jak miałam chodzić gdy mnie nie było??
-Ahaaa chyba, że a gdzie byłaś??
--A tu i tam!! xDD
-Tu i tam to znaczy gdzie??
--Wszędzie, ale do szkoły było nie po drodze więc nie trafiałam, ale jutro już idziemy nie??
-No tak.
--To super, a jak myślisz powinnam iść jutro na trening?
-Pójdziesz może Andrzej stwierdzi że tylko na meczach nie będziesz grała;)
--To super!!
-Też się ciesze;)
--Dobra laska ja lecę muszę co, nie co zrobić ;)
-Okk papa ale jutro autkiem do szkoły ??
--No tak;)
         Aj ta Andzia, Andzia i mów jej coś. Jestem ciekawa czy kogoś słucha. W przeglądaniu stron internetowych przeszkodził mi telefon, na wyświetlaczu pojawił się napis MISIEK;*. Odebrałam telefon z uśmiechem na twarzy.
--Hej kochanie- miło było usłyszeć głos ukochanego mimo, że kilka godzin no dobra kilkanaście się z nim widziałam.
-Hej Misiu
--A ty czemu nie śpisz??
-A bo przeglądam sobie strony.
--A ktoś tu jutro nie idzie do szkoły?- spytał lekko szorstkim głosem.
-A no idę, raczej jadę z Andzią.
--A to dobrze.
-A coś chciałeś konkretnego, że dzwonisz- tu spojrzałam na zegarek.- o pierwszej w nocy?
--Chciałem Cię usłyszeć.
-To słyszysz, a teraz spać ty jutro grzecznie na trening a ja do szkoły
--Kocham cię
- Ja ciebie też.
             Po szybkiej rozmowie z Michałem wyłączyłam komputer i zasnęłam. Nie chciałam myśleć, że jutro jest poniedziałek i trzeba wcześnie wstać.

Nie budź Blondynki bo będzie gryźć.

     Jeszcze słodko spałam w poniedziałkowy poranek, gdy zaczął dzwonić mój telefon. Postanowiłam, że zbesztam osobę po drugiej stronie. Odebrałam nie patrząc kto dzwoni, byłam pewna że to Gośka z zapytaniem czy przyjde na trening.
-Czego kurwa grzecznie pytam?- warknełam do słuchawki.
--Rzeczywiście grzecznie.- rozbudził mnie męski głos należący do brata Zuzy.
-Zbyszek pojebało cie, że mnie budzisz?
--Czy ty nie powinnaś właśnie wstawać do szkoły?- spytał swoim pociągającym głosem.
-Masz coś konkretnego do powiedzenia?
--Tak martwiłem się.- posmutniał.
-Dlaczego?
--Bo jakaś mała wredna blondynka miała zadzwonić jak dojedzie, a tego nie zrobiła.
-Oj przepraszam zapomniałam
--Przepraszam? Ja tu nie mogłem spać!!
-Oj tam, oj tam. Coś jeszcze bo muszę sie ubierać?- pytałam lekko znudzona.
--Tak zostawiłaś kilka bluzek u mnie.
-Jak to?- zaczęłam przeglądać torbę, którą miałam w Rzeszowie.
--A no tak, znalazłem pod łóżkiem.-tu zaczął się śmiać.
-To pochwal się Asi.- ironia już nawet mi nie pomagała.
--Właśnie przyjechała.
-To ja nie przeszkadzam pa.
        Rozłączyłam się bez odzewu z jego strony. Na zegarku była godzina 6.30 cóż o pół godziny za wcześnie wstałam, ale to nic. Powoli się ubrałam i pomalowałam, poszłam następnie do łazienki i wstawiłam pranie. Na dole zobaczyłam karteczkę na lodówce za adresowaną do mnie 'Anastazja musimy porozmawiać!! TATO'. Zerwałam ją i wrzuciłam w kosz, zjadłam śniadanie i poszłam na górę po rzeczy do szkoły. Torbę spakowaną na trening wrzuciłam do bagażnika i zajęłam miejsce kierowcy. Pod domem Zuzki byłam pięć minut później. Zatrąbiłam dwa razy i zobaczyłam jak przyjaciółka biegnie w moją stronę. Wysiadłam z auta gdy dochodziła do bramki.
-Cześć laska.- przywitałam się i zabrałam jej torbę sportową.
-Hej- powiedziała markotnie i od razu zajęła miejsce pasażera
-Coś się stało?- spytałam zaniepokojona ruszając.
-Nie nic tylko się nie wyspałam.
-To trzeba było w nocy spać a nie balować czy coś innego.
-HaHaHa bardzo śmieszne.
-O no dobra. To mów jak było w Jastrzębiu?- chciałam by podchwyciła jakiś temat.
-A dobrze, lepiej ty mi tu mów jak na świętej spowiedzi gdzie ty byłaś!!- i tu się rozbudziła a ja nie wiedziałam co jej powiedzieć.
-Eeee nie ważne.- chciałam jak najszybciej uciec od tego tematu.
-Andzia kręcisz.- na szczęście parkowałam już pod szkołą.
-Co mam niby kręcić?
-Czemu nie chcesz powiedzieć mi gdzie spędziłaś ten czas kiedy powinnaś być tu.- Właśnie wskazywała na budynek szkoły, do którego wchodziłyśmy.
      Lekcje strasznie mi się dłużyły i jeszcze, to że Zuzka ciągle się dopytywała to gdzie byłam.Ale jakoś udało mi się z tego wybrnąć. Całą drogę na trening plotkowałyśmy, po wejściu do szatni miło przywitała mnie Aneta.
-O patrzcie kto tu się zjawił- stanęła na przeciwko mnie ze swoimi psiapsiułkami.- Dziwka we własnej osobie!
-Anetko moja droga, albo zejdziesz mi natychmiast z oczu albo nie patrząc na konsekwencje przyjebie ci tak, że ta oto piękna ściana po drugiej stronie ci odda.- powiedziałam z uśmiechem na ustach wskazując na ścianę.
-Andzia ma rację wypierdalaj!!- wtrąciła Gośka kładąc rzeczy obok Zuzy.
      Aneta po tych słowach wyszła z wielkim fochem, my natomiast dzięki temu mogłyśmy się przebrać w spokoju. Trening minął szybko, ja dostałam odgórną dyspozycję chodzenia na treningi. Zostałam zawieszona tylko na mecze tak jak Zuza. Trener po treningu zatrzymał mnie i Rudą w drodze do szatni.
-Anastazja, Zuza chodźcie tu na chwilę.- bez słowa podeszłyśmy.
-Wiecie o tym, że mamy sparing w przyszłym tygodniu w piątek.
-Wiemy.- odpowiedziała mu znudzona Zuz.
-Ja nie wiem.
-To teraz już wiesz.- powiedział Adamczyk wywracając oczami.- Wpisuje was w wyjściową dwunastkę.
-Ale my jesteśmy.- zaczęłyśmy chórkiem ale nie dał nam skończyć.
-Tak wiem, że jesteście zawieszone na mecze.- dokończył za nas.- Ale co mam dać Anetę jako libero? Przecież ona prawie wszystkie piłki przepuszcza. A atakującą też muszę mieć najlepszą.- powiedział puszczając oczko i poszedł do swojego pokoju.
-Zuza czy słyszałaś to co ja?- zapytałam z niedowierzaniem przyjaciółkę.
-Tak, będziemy grały.- przytaknęła.
       Po szybkim prysznicu ruszyłyśmy w drogę do domu. Zuza ciągle mówiła, że fajnie by było jak by się przeprowadziła do Michała. Ja jej trochę zazdrościłam, też chciałam mieć takiego chłopaka. Ale cóż nie było mi go dane mieć.Odwiozłam Rudzielca pod domi i pojechałam do siebie. Samochód zaparkowałam w garażu i poszłam do domu.
-Anastazja?- to był zatroskany głos mamy.
-Tak. Coś nie stało?- zapytałam wchodząc do kuchni.
-Nie, nic.
-W takim razie idę do siebie.- bez większego przekonania ruszyłam do góry po schodach.
      Torbę wrzuciłam do łazienki, a sama ległam na łóżko. Nie miałam na nic siły i nic mi się nie chciało. Na dole usłyszałam trzask drzwi frontowych. I od razu usłyszałam głos taty.
-Anastazja chodź tu na dół proszę.- z niechęcią zwlekłam się z łóżka i ruszyłam w stronę kuchni.
-Takkkkkk??- spytałam opierając się o framugę drzwi.
-Podejdź tu bliżej. - usiadłam na krześle i wpatrywałam się w tatę, który właśnie usiadł na przeciwko mnie.
-O co chodzi?
-Chodzi moja droga o to, że ja i mama chcemy wyjechać na kilka dni.- po tych słowach obudził się we mnie entuzjazm.
-Tak, kiedy?
-Wyjeżdżamy jutro i chciałem prosić żeby nie było żadnych imprez.- ja natomiast już się odciełam, robiłm listę zakupów na pierwszą impreze.
-Okkk spoko.
-Anastazja, tato mówi serio!- przywróciła mnie na ziemię.
-No tak wiem.
-No tak wiem i pewnie zrobisz po swojemu tak jak często to bywało we Wrocławiu.
-Oj nie tato nie mam jeszcze tak wielu znajomych jak tam.- puściłam mu triumfalny uśmiech.
-Anastazja!
-Oj dobra. Żadnych imprez obiecuję. A kiedy wracacie?
-W poniedziałek.- powiedziała mama idąc się chyba pakować.
-O to fajnie.
       Porozmawiałam z tatą jeszcze chwilkę i poszłam na górę.Trzeba było zaplanować na sobotę imprezę. Obiecałam rodzicom, że będę trafiać do szkoły. A ponieważ to była klasa maturalna to musiałam. Czas do wieczora spędziłam monotonnie, bez żadnych kłótni i innych rzeczy. Postanowiłam, że Rudzielca uprzedzę o imprezie jutro w szkole, a do reszty będę dzwonić w czwartek.
 Hej, hej.  Zostawiam z wami następny rozdział i pozdro dla fanów Skry :)





wtorek, 20 sierpnia 2013

XLIII

Taki świat to ja mogę mieć, czyli wymarzony świat Ann.


      Gdy wstałam rano zobaczyłam obok siebie psa, yorka. Troszkę to mnie zdziwiło bo zasypiałam obok faceta, a budzę się obok Bobika. Psiak podszedł i zaczął mnie lizać, odsunęłam go na bok, podeszłam do szafy i wyciągnęłam koszulkę, którą założyłam na siebie. Wzięłam psiaka na ręce i skierowałam się do kuchni. Tam na stole znalazłam karteczkę. 'Zjedz śniadanie i czuj się jak u siebie w domu. Jak coś jestem na treningu. Zbyszek.'. Na śniadanie zjadłam musli, które znalazłam w szafce. Następnie postanowiłam wziąć Bobika na spacer, po pół godzinnym szukaniu smyczy udało się i mogłam iść. 15 minutowy spacer przerodził się w godzinny. Z powrotem w domu byłam o godzinie 12. Gdy weszłam do domu Zbyszek już był.
-Witam.- powiedział Bartman gdy weszłam z pieskiem do przedpokoju.
-Oooo hej.- powiedziałam uwalniając go ze smyczy.
-Myślałem, że już uciekłaś razem z moim psem.- powiedział przyciągając mnie bliżej i całując.
-Jak na razie nie mam powodu by uciekać.- mruknęłam powracając do pocałunku.
-To dobrze, chodź zrobiłem obiad.
-Oooo obiad??
-Tak obiad.- skierowaliśmy się do kuchni, gdzie było nakryte dla dwóch osób.
      Obiad był naprawdę pyszny, on lepiej gotował niż ja. Ale cóż gotowanie nigdy nie było moją dobrą stroną. Gdy kończyliśmy posiłek do kuchni wkroczył Bobik z piłeczką w pyszczku. Wyglądał tak słodko.
-I co chcesz mały gamoniu?- zwrócił się siatkarz do pieska.
-Jak ty się do niego zwracasz?- oburzyłam się rzucając piłeczkę.
-Normalnie.
-Jasne.- posprzątałam po obiedzie, gdy Zibi poszedł do salonu bawić się z pchełka.
- Zbyszek, Zbyszek aport!!- powiedziałam rzucając piłkę, która przed chwilą wpadła do kuchni.
-Że co proszę??- spytał wstając z podłogi.
-Co  nie aportujesz??- zapytałam śmiejąc się z jego miny.
-Nie, a ty?- rzucił we mnie piłką i podbiegł też Bobik.
-Bujaj się.
-O nie!! Tak to my się bawić nie będziemy!- powiedział podnosząc mnie do góry, w tym momencie zaczął na niego szczekać pies.
-O widzisz, nawet pies mnie broni przed tobą!!
-Jasne, bo ty chcesz być przede mną broniona?- spytał stawiając mnie na ziemi.
-A może...- znów nie dane było mi dokończyć przez pocałunek.
-Coś mówiłaś?- spytał z uśmiechem.
-Nie już nic.
- No tak myślałem.
-Co zrobiłeś? Możesz powtórzyć?- spytałam z uśmiechem.
- No myślałem.
-Tak myślałam, że się przesłyszała.- powiedziałam szykując się do ucieczki.
-HaHaHa ale zabawne!! To ty w tym duecie jesteś blondynką nie ja!!
-O nie!! -powiedziałam obrażona.- Ja mózgu nie straciłam tak jak ty!!
-Kochanie żeby coś stracić trzeba to najpierw mieć!!- tu się obraziłam i poszłam w stronę sypialni.-Kochanie!!- Powiedział łapiąc mnie za rękę.
-Czego?
-Nie gniewaj się.-powiedział słodkim jak kilogram bez głosikiem.
-Będę mam za co! Dałeś mi do zrozumienia, że jestem głupia.- powiedziałam urażona.
-Oj przepraszam.
-Niech Ci będzie.- powiedziałam już z uśmiechem, nie umiałam się na niego gniewać.
-No i to rozumiem.
-To co teraz robimy?
-Może jakiś deserek?
-Jestem za.
      Ubraliśmy się i poszliśmy do kawiarni, w której byliśmy przed kilkoma dniami. Ja zamówiłam sobie lody i kawę, Zbyszek jakiś deser i kawkę. Jak zwykle wyjadał mi lody, ja podkradałam mu ciasto i było bardzo wesoło. Gdy wychodziliśmy zaczął się dym. Zaraz po wyjściu z restauracji podbiegła do Zbyszka Dominika.
-Wujek!!- w moich i Zbyszka oczach czaiło się przerażenie, ja odruchowo puściłam rękę partnera.
-Cześć słoneczko.- przywitał się biorąc ją na ręce, ja zobaczyłam Igłę i odsunęłam się jeszcze o krok.
-Cześć Zbysz... -powiedział libero gdy zobaczył, kto towarzyszy jego koledze.
-Cześć Krzysiu.- powiedział pewnie atakujący.
-Hej.- mruknęłam cicho, że ledwo co było mnie słychać.
-Cześć Andzia.- przywitał się tuląc mnie do siebie.- A co ty tu robisz, nie powinnaś być w szkole? A Zuzkę gdzie zgubiłaś?- na zadane pytania znałam odpowiedź tylko na jedno.
-No wiesz ja...
-Andzia ma przerwę w szkole, Zuzka siedzi u Miśka w Jastrzębiu.
-Ale co się stało, że trafiła do Rzeszowa?- w tym momencie zrobiło mi się gorąco i pragnęłam się zapaść pod ziemię.
-Przyjechałam bo, bo...- nie miałam co wymyślić, Igła popatrzał się na nas dziwnie.- Przyjechałam do koleżanki!- powiedziałam szybko.
-No właśnie i spotkaliśmy się przez przypadek.- podłapał temat Zibson.
-Mhmmm- mruknął Krzysiu, widział że oboje jesteśmy speszeni.- Dominika lecimy, zostawimy młodych w spokoju.- zwrócił się do córki.
-Do zobaczenia.- powiedziałam szybko.
-Cześć Krzysiu, pa Dominiczko. -  odeszłam speszona, Zbyszek podbiegł do mnie szybko.
-I co teraz?- spytałam przyśpieszając kroku.
-Andzia zwolnij.
-Nie!- teraz już prawie biegłam.
-Andzia!-krzyknął i pociągnął mnie za rękę. Ja wpadłam w niego od razu się przytulając i pociekły mi łzy.
-Zuza nas zabije, nie mnie zabije!!- zaczęłam.- Igła jej od razu powie!!
-Andzia proszę przestań.- zaczął się śmiać.
-Zbyszek to nie jest śmieszne.- odsunęłam się od niego.
-Andzia, Igła jej nic nie powie, jedyne co to powie Iwonie. A ona krze mu się nie wtrącać w nasze życie.-zaczął ocierać moje łzy.
     Drogę do domu pokonaliśmy w milczeniu. Gdy przyszliśmy ja bez słowa zaczęłam się bawić na kanapie z Bobikiem. Zbyszek tylko przyglądał się mi z fotela.
-Andzia?- zapytał niepewnie.
-Tak?
-Czemu tak się martwisz, że Zuza cię zabije jak dowie się że sypiamy razem?- spuściłam wzrok i niepewnie powiedziałam.
-A tak nie będzie? Jak ona się poczuje jak dowie się, że jej przyjaciółka sypia z jej bratem?- siatkarz usiadł obok mnie, obejmując mnie ramieniem.
-Ann mogę być szczery?- przytaknęłam tylko ruchem głowy.- Jak znam Michała i Zuzkę, to oni pewnie już planują żebym ja zerwał z Aśką i żebyśmy byli razem.- zatkało mnie.
      Resztę dnia spędziliśmy na kanapie oglądając filmy. Niestety Zibi miał jeszcze trening wieczorem, wiec musiałam się rozstać na jakiś czas z kochankiem. Przez cały jego trening siedziałam w domu jak na szpilkach, bojąc się że Igła będzie coś gadał. A jak mała Domi coś powie przy Zuzie? Moje rozmyślania o niestworzonych teoriach przerwał właściciel mieszkania.
-A ty co taka rozmarzona?- spytał wchodząc po cichu do salonu gdzie oglądałam telewizje, a raczej próbowałam.- Pewnie przez te komedie romantyczne.
-Nie jestem rozmarzona.- powiedziałam przenosząc wzrok na niego.
-Jasne, jasne. Niech ci będzie.
-Co robimy? Może jakaś kolacja?
-Mhmmm. Jemy w domu czy na mieście?
-Ja dziękuję, po dzisiejszej akcji nigdzie z tobą nie wychodzę!- powiedziałam kierując się w stronę kuchni.
-Oj tam, oj tam.- powiedział idąc za mną.
       W kuchni stwierdziliśmy, że kolację przygotujemy wspólnie. Nie odbyło się do bez rzucania w siebie różnymi produktami spożywczymi. Po przygotowaniu i zrobieniu wielkiego bałaganu w kuchni poszliśmy zjeść do salon. Po posiłku stojąc w progu kuchni przedrzeźnialiśmy się, kto ma sprząta ten bałagan. Widząc w tym lekki mój udział postanowiłam mu pomóc.


Zbyszek serce nie sługa.


      Cieszyłem się że Andzia postanowiła do mnie przyjechać. Cieszyłem się jak dziecko gdy tylko była obok mnie. Właśnie sprzątaliśmy kuchnię po naszej wybuchowej kolacji, gdy zamiast sprzątać to ja patrzyłem się na nią, był taka słodka. Nigdy nie wiedziałem, że Ja- Zbigniew Bartman za duży się w blondyneczce o szaro-zielonych oczach i 170 centymetrach wzrostu. Że będę dla niej zrobić wszystko.
-Zbyszek jestem gdzieś brudna?-to jej głos wyrwał mnie z rozmyślań.
-Nie, nie.- powiedziałem strzepując jej z nosa mąkę.
-To czemu się mi tak przypatrujesz?- zapytała siadając na blacie kuchennym.
-Bo jesteś śliczna.- podszedłem i złożyłem na jej ustach pocałunek, ona jak zwykle go odwzajemniła.
       'Bartman kretynie, to jest dziewczyna twoich marzeń!!' krzyczał mi głos w bańce. Wiele nie myśląc, choć rzadko mi się to zdarza, przyciągnąłem ją do siebie całując bardziej namiętnie. Ona wplątała palce w moje włosy, tak że nie mogłem się od niej oderwać i obieła mnie nogami w pasie. Chyba oboje lubiliśmy seks ze sobą, skoro gdy tylko nadarzała się okazja to się kochaliśmy. Przy tej małej blondyneczce zapominałem o wszystkim, o Zuzce i Michale, o Aśce i reszcie świata. Liczyła się ta chwila i ona. To ja tym razem przerwałem ten pocałunek. Odsunąłem się lekko od niej opierając swoje czoło o jej.
-Dziewczyno doprowadzisz mnie do szaleństwa.- ona tylko posłała mi swój słodki, niewinny uśmiech.
-Ja ciebie do szaleństwa? To raczej ty mnie do grobu!!
-Czemu do grobu?- spytałem lekko zaskoczony tym wyznaniem.
-No tu jesteś z Aśką, ja jestem twoją kochanką i widuje się nas chodzących za rękę po całym Rzeszowie.
-Przestań.- powiedziałem muskając jej policzek.
     Ale ta dziewczyna znowu miała rację, nie mogłem być z dwoma dziewczynami na raz. Do obu czułem przywiązanie, ale ono chyba w związku z Ann było silniejsze niż do Aśki. Wiedziałem, że muszę coś z tym zrobić bo Ruda mnie powiesi. Misiek też wcale nie był by mi dłużny, on też polubił tę blondyneczkę.
-Chodźmy spać.
-Dobrze.- postawiłem ją na nogach, ale nadal obejmowałem ją w pasie, z chęcią w ogóle nie wypuszczał bym jej z objęć.
- Zbyszek chce się iść umyć.-próbowała się wyswobodzi, na szczęście byłem silniejszy.
-Łazienka nie zając nie ucieknie.- posłałem jej uśmiech, ta stanęła na palcach i zaczęła mnie całować.
-Proszę.- wymruczała, takiej dziewczynie nie odmawia się niczego.
      Gdy Anastazja brała kąpie, ja postanowiłem przywrócić resztę kuchni do porządku. Potem poszedłem w stronę sypialni i znów zobaczyłem te okropne zdjęcia. Tak bardzo pragnąłem się ich pozbyć. Gdy się im przyglądałem poczułem na sobie cieplutkie rączki, które obejmują mnie w pasie.
-Uciekaj pod kołderkę, bo zmarzniesz.- powiedziałem łapiąc za jej dłonie, które spoczywały na moim brzuchu.
-Nic mi nie będzie.- powiedziała hardo wtulając się w plecy.
-A jeśli?- zapytałem się odwracając do mniej przodem.
-To mam taką jedną osóbkę, która mnie chyba ogrzeje.- powiedziała szczerząc się.
-Uciekaj.- pchnąłem ją do sypialni i sam poszedłem się umyć.
       Wziąłem gorący prysznic, może on podsunie mi pomysł co mam z nią zrobić. Odpowiedź była jedna 'Ona- mała, słodka, blondyneczka do której mnie ciągnie jak cholera, czy Asia...'. Prysznic nic nie pomógł, ja natomiast zrezygnowałem z koszulki i poszedłem w samych bokserkach do sypialni. Czekała. Leżała oglądając jakieś moje czasopismo, do takiej dziewczyny aż chce się wracać. Położyłem się obok, ona odruchowo odłożyła gazetę i wtuliła się we mnie. Zasypiała tak szybko cały czas tuląc się do mnie, lubiłem jak dziewczyna tak śpi. Niestety Aśka tego nie robiła, tu posmutniałem. Pierwszy raz zwróciłem uwagę, że ona gada przez sen. Już kilka razy gdy ona spała przyglądałem się jej i tego nie zauważyłem. Po śród szybko wypowiedzianych zdań usłyszałem.
-Kocham cię Zbyszku.
    Tu mnie za murowało. Zetka dużo razy mi powtarzała, że człowiek po alkoholu i przez sen mówi prawdę. A ona już drugi raz powiedziała że mnie kocha. Też coś do niej czułem, ale może bałem się jej tego powiedzieć. Po tym zajściu przytuliłem ją do siebie mocniej i wtuliłem się w jej włosy. Tak to ja mogłem zasypiać, z dziewczyną która jest ze mną bo kocha. A co do Aśki tej pewności nie miałem.
Rano obudził mnie mój telefon, odebrałem go szybko by nie obudził Ann.
-Zbyszek?-po drugiej stronie był Igła.
-No.- popatrzyłem na Ann czy się nie obudziła, ta tylko się we mnie bardziej wtuliła.
-Jak coś dziś treningu nie ma.
-Dlaczego?- pytałem mimo iż byłem ucieszony możliwością spędzenia całej soboty z blondyneczką.
-Trener coś tam ma do załatwienia.
     Porozmawiałem z nim jeszcze chwilę i się rozłączyłem. Wyglądała tak słodko, odgarnąłem jej włosy z twarzy i złożyłem pocałunek na policzku. Tylko się uśmiechnęła. Postanowiłem zrobić wyjątkowe śniadanie, dla wyjątkowej kobiety. Wstałem nie budząc jej i ruszyłem do sklepu. Po szybkich zakupach i wizycie w kwiaciarni wróciłem do domu. Pierwsze co zajrzałem do sypialni czy jeszcze śpi, tak. Zabrałem się do robienia śniadania, w międzyczasie wziąłem Bobika na spacer. Jak wróciłem skierował się do mojej wybranki, wiedział co dobre. Położył się obok niej i zasnął. Skończyłem przygotowywać śniadanie i poszedłem ją obudzić. Usiadłem na łóżku obok niej i pocałowałem ją w usta, od razu otworzyła oczka.
-Coś się stało?- zapytała zaspanym głosem.
-Nie, nic.
-To czemu mnie budzisz?
-Bo mam taki kaprys.- nie mogąc się oprzeć przygwoździłem ją do łóżka całując.
-A to za co?- spytała zaskoczona.
-Chodź.- powiedziałem wyciągając ku niej ręce. Chwyciła je i z moją pomocą usiadła.
-Gdzie?
-Na śniadanie.- powiedziałem lekko zirytowany.
    Wstała nic nie mówiąc, ja tylko odwiodłem ją od pomysłu ubrania się. Wyglądała świetnie w mojej koszulce. Zaprowadziłem ją do kuchni gdzie czekała niespodzianka. Zasłoniłem jej oczy by niczego nie dostrzegła.
-Smacznego.-powiedziałem zabierając ręce. Ujrzała nakryty dla dwojga stół i bukiecik róż przed misiem.
-Z jakiej to okazji?- zapytała speszona.
-Wiesz jak słodko mówisz przez sen.- odsunąłem jej krzesło.
-Co?- było widać jej przerażenie.
-A odpowiedź brzmi ja ciebie też.- musnąłem jej policzek i zająłem miejsce obok, patrzyła na mnie jak na wariata
-Ale co ja ciebie też?- jeszcze nigdy nie widziałem jej tak spanikowanej. 
-Nic jedz. Smacznego.
     Całe śniadanie spędziła w zamyśleniu. Fajnie wyglądała. Zastanawiałem się czy powiedzieć jej co co mi chodziło. Tak strasznie się męczyła. Gdy się ubrała przyszła do mnie do salonu z psem na rękach.
-To powiesz mi w końcu o czym mówiłam przez sen?- spytała siadając obok mnie.
-A co jeśli ci nie powiem?- zapytałem głaskając Bobika.
-No proszę.
-Nie, kiedyś ci powiem.

Zasada pierwsza nigdy nie gadaj przez sen. Andzia

    Zbyszek ta pierdoła nie chciała powiedzieć mi o czym mówiłam w nocy. Strasznie się bałam, bo gadam różne rzeczy. A jeśli biorąc do tego, że śniło mi się że jestem razem ze Zbyszkiem- tak razem że razem. To mogłam powiedzieć wszystko. Gdy przypominałam sobie, że już jutro niedziela i będę musiała wracać do domu robiło mi się smutno. Dlatego nie chciałam myśleć o tym. Tak pięknie rozpoczęty dzień musiał mieć fajne przygody w sobie. Po śniadaniu poszliśmy z psem na spacer. W parku strasznie się wygłupialiśmy, ludzie patrzyli się na nas jak na wariatów gdy bawiliśmy się jak dzieci na placu zabaw. Uśmiech mu i mi nie schodził z twarzy. Kilka dziewczynek podeszło do Zbyszka po autograf. Do domu wróciliśmy koło godziny 15.
-Co robimy ? - zapytał Zibi rzucając się na kanapę.
-Nie wiem jak ty, ale ja jestem zmęczona.
-Chodź do mnie - powiedział i wyciągnął ręce w moją stronę. Złapałam jego dłoń i wylądowałam na kanapie obok niego.
-Jutro niedziela - mruknęłam.
-Wiem, ale to jutro. Dziś mamy jeszcze trochę czasu, żeby pobyć razem.
-Co proponujesz ? - zapytałam patrząc na niego.
-Jakiś film ? Pizza czy popcorn.?
-Popcorn i możemy jakiś film obejrzeć.
-Ale horror - zapowiedział wracając do salonu z butelką napoju i miską z jedzeniem.
-No dobra - mruknęłam bez przekonania.
-To super.
     Zibi włączył "The Ring". Siedziałam na kanapie wtulona w jego ciało. Niby lubiłam horrory, ale dziś po prostu coś czułam, że to nie będzie fajne. Nie myliłam się. Cały film ukrywałam twarz w ramionach kochanka. Gdy poleciały napisy końcowe odsunęłam się od niego kawałek, a on popatrzył na mnie.
-Podobało się ? - zapytał z głupim uśmieszkiem.
-Zabawny jesteś - mruknęłam urażona.
-Kotku no nie dąsaj się - powiedział muskając moją szyję.
-Zibi - mruknęłam rozpływając się.
-Hmmm.
-Już nic.
     Powiedziałam  i go pocałowałam. Stwierdziłam, że musimy tą ostatnią noc wykorzystać jak najlepiej. Dla nas noc zaczęłam się nad ranem, gdyż dopiero w tedy zmęczeni, ale zadowoleni zasnęliśmy.
      Następnego dnia nie chciałam się obudzić. Była niedziela, co oznaczało mój powrót do domu. Ale cóż nie można spać wiecznie. Wstałam niechętnie, Zbyszek już nie spał tylko siedział i się mi przyglądał.
-Witam.- pocałował mnie gdy tylko otworzyłam oczy.
-Tak to ja się mogę budzić.- mruknęłam gdy się odsunął.
-Ja też.
-Wstajemy?- zapytałam gdy zaczął bawić się moimi włosami.
-No niestety musimy.- powiedział smutno.
-Jeśli chcesz mogę jeszcze zostać.
-Nie Andzia, nie możesz. Masz szkołę, treningi a poza tym Zuzka i rodzice będą się martwić.
-No dobrze.
    Oboje niechętnie się ubraliśmy, ja zabrałam się do robienia śniadania a Zbyszek poszedł na dwór z psem. Gdy wrócił zjedliśmy śniadanie i poszliśmy na spacer po Rzeszowie. Minął szybko. Około godziny 16 spakowałam się i zeszliśmy pod blok gdzie stała zaparkowana honda. Po czułym pożegnaniu zajęłam miejsce kierowcy, musiałam obiecać Zbyszkowi że jak tylko zaparkuję pod domem to zadzwonię. Po kilku dniach spędzonych w Rzeszowie droga do Wawy stawała się okrutna. Ale obiecałam wrócić do szkoły i treningów. Słowa dotrzymać musiałam. W domu byłam koło godziny 20. Wjechałam autem do garażu, zaszłam po drodze do kuchni wzięłam sok i skierowałam się do pokoju. Dałam do suszenia bukiecik który dostałam od Zbyszka, a misia posadziłam na łóżku.




Hej, hej. No normalnie jestem dumna ostatni post miał 180 wejść. Normalnie jestem dumna. Zdjęcie dodam wam później :)

środa, 14 sierpnia 2013

XLII

          Rano obudził mnie budzik, który miałam włączony w telefonie. Michał go wyłączył, a ja się w niego tylko mocniej wtuliłam i zapytałam zaspana.
-Nie muszę wstawać, prawda ?
-Prawda - odpowiedział - śpij kochanie - pocałował mnie w czoło i zamknął w swoich ramionach, w których było mi tak dobrze. Czułam się taka bezpieczna i nie było żadnych zmartwień.
          Następnie o godzinie dziewiątej obudził mnie telefon Michała. Odebrał szybko i słyszałam tylko.
-No cześć.... Przeszkadzasz.... Z Zuzą.... Potem ci wyjaśnię.... No nara.
        Nie wiedziałam z kim rozmawiał, ale też mało mnie to interesowało.
-Która godzina ? - zapytałam przekręcając się na brzuch i odwracając głowę w stronę ukochanego.
-Po dziewiątej, śpij jeszcze jak chcesz - powiedział głaszcząc mnie po policzku.
-Nie - mruknęłam - muszę wstać. Głodna jestem.
-A znajdziemy coś w lodówce ?
-Światło ? - zapytałam z delikatnym uśmiechem.
-To idź do łazienki się ogarnąć, a ja pójdę po coś na śniadanie.
-Jesteś kochany - powiedziałam całując wargi ukochanego, za którymi tak tęskniłam.
-Wiem - zaśmiał się wstając i zakładając spodnie,a potem T-shirt. - to ja lecę.
-Ok, weź kluczę. Są w przedpokoju na komodzie.
       Posłał mi tylko swój uśmiech i wyszedł. Po chwili zastanowienia wstałam. Podeszłam do szafy, w której miałam kilka szmatek. Wygrzebałam fioletowy dres adidasa i jakiś podkoszulek. Wzięłam moją zdobycz i ruszyłam do łazienki. Szybko się ogarnęłam i poszłam po telefon. Z moim smartfonem usiadłam w fotelu. Miałam trochę sms od dziewczyn z drużyny i rodziców. Nieodebrane połączenia także od rodziców, Gośki, Wery i Andzi. Ta ostatnia mnie zdziwiła. Znalazłam od blondynki sms'a "Jestem w domu, nic mi nie jest, żyję. Spotkajmy się dziś to wszystko ci wyjaśnię" Byłam ciekawa co ma mi do powiedzenia, ale teraz ją rozumiała. Sama najchętniej uciekła bym z Wawy. Postanowiłam dać znak życia dziewczyną. Znalazłam w kontaktach Gosię i zadzwoniłam. Od razu odebrała.
--Jezu, Zuza, nic ci nie jest ?
-Spokojnie. Jestem w mieszkaniu Zbyszka.
--Zaraz u ciebie będziemy - powiedziała szybko i krzyknęła coś do Weroniki.
-Nie trzeba, nie jestem sama.
--A z kim?
-Michał jest ze mną.
--A co on tu robi ? - zapytała zdziwiona.
-Przyjechał do mnie. Jest kochany. Dziewczyny, odezwę się jak sobie wszystko poukładam. A powiedź mi jeszcze Adamczyk był bardzo zły ?
--Na początku trochę. Jednak przycisnęłyśmy Anetę i przyznała się, że to ona zaczęła. Adamczyk chce się z tobą widzieć.
-Ok, powiedźcie mu, że się zjawię. Ale najpierw muszę odpocząć.
--Oki, to pa. Trzymaj się.
-No pa.
      Rozłączyłam się i położyłam telefon na stoliku.
-Dziewczyny ? - usłyszałam za plecami i gwałtownie się odwróciłam.
-Wystraszyłeś mnie - powiedziałam z uśmiechem podchodząc do niego - Gocha się martwi.
-Przepraszam - pocałował mnie delikatnie. - to zrozumiałe, w końcu jest kapitanem.
-Wiem, co masz dobrego ? - zapytałam  zaglądając w reklamówki.
-No jak dziecko - zaśmiał się. - co powiesz na drożdżówki z budyniem i do tego soczek pomarańczowy ?
-Może być.
         Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy konsumować.
-Kochanie, zabierz mnie stąd na kilka dni - powiedziałam. Popatrzył na mnie zdziwiony.
-Zuzia, masz szkołę.
-Zrobię sobie długi weekend. Pojedziemy do ciebie, a ja w niedzielę grzecznie wrócę do domu, a w poniedziałek do szkoły.
-Okej - powiedział, a ja znalazłam się na jego kolanach całując go namiętnie. - ale jest warunek - powiedział uśmiechnięty, gdy tylko się od niego oderwałam. Przytaknęłam ruchem głowy. - wyjaśniasz wszystko z Ann, rodzicami i trenerem.
-Zgoda.
-No to zgoda - zaśmiał się i mnie pocałował.
         Na pierwszy ogień poszedł trener. Poszło łatwiej niż myślałam. Wywalił mnie na pierwszych kilka spotkań z wyjściowego składu, ale jednak pozwolił na wagary do niedzieli. Potem byli rodzice. Tu było lekko gorzej. Tato był zły za moje zachowanie. Powiedział, że to było głupie i ma nadzieję, że więcej się nie powtórzy. Zgodził się na mój wyjazd pod warunkiem, że Misiek wbije mi coś mądrego do głowy. Na koniec została Ann. Umówiłyśmy się w parku. Ja byłam nadal w dresie, ale nie przeszkadzało mi to. Torbę spakowaną miałam w infiniti Kubiaka. Umówiliśmy się, że on poczeka na mój telefon w mieszkaniu Zibiego. Anastazja była już w parku. Zauważyłam ją na jednej ławce.
-Hej dresie - zaśmiała się i pocałowała mnie w policzek, gdy podeszłam.
-No siemka. Jak tam nastrój ?
-Lepiej, przepraszam, że nie odbierałam, ale wyłączyłam telefon.
-Rozumie, pokłóciłam się z Anetą na treningi.
-Nic jej nie zrobiłaś ? - zapytała niepewnie.
-Lekko się poszarpałyśmy, ale spokojnie, tylko przez kilka meczy będę rezerwowa.
-Chociaż tyle dobrze.
-No, spokojnie. Słuchaj mnie nie będzie w szkole, wrócę dopiero w poniedziałek.
-Czemu ? co jest ?
-Jadę z Miśkiem do Jastrzębia. Robię sobie wagary. Potrzebuję odpoczynku.
-Aha no ok.
        Pożegnałyśmy się. Ja poszłam pod blok brata i zadzwoniłam do ukochanego żeby zszedł na dół. Wsiedliśmy do auta. Uśmiechnęłam się lekko do niego.
-Dziękuję - mruknęłam i nachyliłam się natrafiając na jego usta.
-Za co ?
-Za wszystko co dla mnie robisz - powiedziała, a on odpalił samochód i ruszyliśmy w drogę.
           W drodze było wesoło.  Śpiewaliśmy piosenki, które leciały w radiu i rozmawialiśmy.
-Misiek, czemu akurat zacząłeś od plażówki ? - zapytałam bo mnie to ciekawiło.
-Sam nie wiem, po prostu. Szukałem, szukałem i pało na siatkówkę. Najpierw plażowa bo łatwiej było się załapać. A potem samo poszło na halę.
-Kurde no, a ja myślałam, że to ciekawsze historia - powiedziałam, a on się zaśmiał.
-Zjedziemy na stację, na jakąś kawę co ? - zapytał, gdy mijaliśmy znak o stacji benzynowej.
-Chętnie.
            Byliśmy, gdzieś w połowie drogi jak Misiek zjechał na Orlen.
-Kochanie, poczekasz na mnie ? Pójdę tylko do łazienki.
-Jasne.
          Poszłam szybko do WC. Po ogarnięciu włosów poszliśmy do sklepu. Zastałam Michała przy ciastach.
-Gruby będziesz - zaśmiałam się i złapałam rogalika.
-Ty już jesteś - droczył się ze mną.
-W cycki mi pójdzie - powiedziałam idą po picie, na co on się zaśmiał. Stanęliśmy do kolejki, a ja usłyszałam szepty jakiś dziewczyn. Miały może po 20 lat. Strasznie ilustrowały mojego chłopaka. Podeszłam bliżej, a on objął mnie w pasie. W końcu była nasza kolej. Michał zapłacił i skierowaliśmy się do wyjścia. Zaraz po opuszczeniu budynku otworzyłam swojego batona, a Kubiaka zaatakowały owe 20-latki.
-Możemy prosić o autograf ? Wiesz, na meczu się nie dopchałyśmy - powiedziała jedna słodko.
-Jasne, Zetka, potrzymasz mi kawę? - zapytał puszczając mi uśmiech nr 5.
-Oczywiście.
        Wzięłam kubeczek z gorącym napojem i upiłam trochę.
-Oglądałyśmy wszystkie mecze. - podniecała się jedna.
-Ciesz się - uśmiechnął się uroczo.
-No, teraz jak będę miała tylko okazję, będę jeździła na mecze Jastrzębia, żeby zobaczyć cię w akcji - jak to usłyszałam wywróciłam oczami.
-To miłe, w takim bądź razie do zobaczenia na meczu.
       Pożegnał się podszedł do mnie. Podeszliśmy do auta, które Misiek otworzył. Wrzuciłam nasze zakupy i usiadłam na fotelu przy otwartych drzwiach.
-Ojejku, ojejku, Będę na każdym meczu żeby zobaczyć cię w akcji - przedrzeźniałam te laski.
-Nie bądź zazdrosna, to ciebie kocham - mruknął przez śmiech, a ja popatrzyłam na niego jak na wariata.
-Pieprz się Kubiak - warknęłam zirytowana. Zaśmiał się z tobą.
-Ale tylko z tobą - powiedział i mnie namiętnie pocałował.
-Myślisz, że takie podlizywanie coś ci da ?
-Popatrz na to z tej strony, one już wiedzą, że mnie kręci jedna, jedyna dziewczyna w dresie - zaśmiał się i zajął swoje miejsce w aucie, zamykając drzwi.
-Ale zabawne - mruknęłam zamykając drzwi.
-Nie dąsaj się tak kochanie - zaśmiał się pochylając nade mną i całując.
-No przestań.  Jedziemy ?
-Tak - odpowiedział z uśmiechem i ruszyliśmy w dalszą drogę.
        O 22 byliśmy w mieszkaniu Kubiaka. Zmęczeni podróżą tylko się wykąpaliśmy i od razu położyliśmy się spać. Rano obudziłam się z powodu Miśka. Chciałam się do niego tak po prostu przytulić, ale zamiast niego przytuliłam się do poduszki, która mnie po kuła. Nie za bardzo wiedziałam co się dzieje. Otworzyłam oczy i na poduszce zobaczyłam czerwoną różę. Uśmiechnęłam się pod nosem. Obok leżała karteczka, na której było napisane.  " Kochanie, jestem na treningu. Spałaś tak słodko, że nie chciałem cię budzić. Będę o 12. Kocham cię. Śniadanie masz w kuchni. Całuski :* ". Uśmiechnęłam się pod nosem. Podniosłam różę i ją powąchałam. Była śliczna i ślicznie pachniała. Wstałam i wzięłam kwiatka. W salonie znalazłam wazonik, do którego nalałam wody i włożyłam różyczkę. Na stole stały świeże bułeczki z dżemem. Obok znajdował się sok. Uśmiechnęłam się sama do siebie i zaczęłam konsumować przygotowany przez ukochanego posiłek.Potem się pomalowałam, uczesałam i ubrałam. Z tym ostatnim było najgorzej. Zdecydowałam się na rurki, a do tego bokserkę i marynarkę na wierzch. Usiadłam na kanapie i zaczęłam oglądam Tv. Gdy kończył się jakiś serial do domu wrócił Misiek.
-Jestem - zawołał od progu.
-W salonie siedzę - odpowiedziałam, nie ruszając się z miejsca. Podszedł zadowolony do kanapy i usiadł na niej, podnosząc moje nogi i kładąc je sobie na kolanach.
-Hej - przywitał się po chwili, pochylając się i mnie całując.
-No hej.
-Jak dzień ?
-Wstałam, ogarnęłam się i oglądam telewizor. - uśmiechnęłam się - dziękuję - powiedziałam przysuwając się do niego i całując namiętnie.
-Ale za co ? - zapytał z rozbrajającym uśmiechem.
-Za kwiatka i śniadanie.
-A to nie ma za co. Co byś zjadła na obiad ?
-Coś z włoskiej kuchni - powiedziałam po chwili namysłu.
-Idziemy gdzieś czy robimy w domu  ? - zapytał przyciągając mnie bliżej siebie i całując moją szyję.
-Kotku, muszę cię zasmucić, ale masz pustą lodówkę prawie. - zaśmiałam się, ponieważ łaskotał mnie zarostem po szyi.
-To zjemy na mieście - mruknął.
-Dobrze, ale... - nie dał mi dokończyć bo zamknął mi usta pocałunkiem.
-Za dużo gadasz - mruknął wyciągając mi koszulkę ze spodni i ją unosząc.
-A co z obiadem ? - zapytałam, gdy pozbył się mojej i swojej koszulki.
-Zaczniemy od deseru - zaśmiał się kładąc mnie delikatnie na kanapę, a potem pochylając się nade mną.    
            Całował mnie po dekolcie, przesuwając się na brzuch. Zaczął rozpinać moje spodnie,a ja dostałam napadu śmiechu. Odsunął się ode mnie i popatrzył na mnie jak na wariatkę.
-Co się stało ?
-Nic, po prostu. Oj nie ważne - powiedziałam i teraz to ja przejęłam inicjatywę. Teraz to Misiek leżał pode mną. Gdy właśnie miałam zamiar pozbyć go spodni, ktoś zaczął się dobijać do drzwi. - Nie otworzysz ? - zapytałam siadając wyprostowana, na jego udach.
-Nie ma nas- zaśmiał się przekręcając nas. Jednak osobnik za drzwiami nie odpuszczał.
-Kociaku - zaśmiałam się - ktoś chyba jednak wie, że jesteś w domu.
-Kurwa - zaklął, a ja go delikatnie pocałowałam.
-Idź zobacz kto to, a potem dokończymy.
        Powiedziałam zakładając koszulkę. Michał postanowił założyć tylko spodnie. Pocałował mnie przelotnie i poszedł otworzyć.
-No w końcu - usłyszałam - ile synu można czekać.
         Byłam przerażona. Za drzwiami stał ojciec Miśka, a on był bez koszulki. Pewnie, gdy mnie zobaczy domyśli się o co chodzi. Zdenerwowana nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Po chwili wszedł do salonu.
-O, Zuza. Czemu nie powiedziałeś, że masz gościa ? - zapytał Michała, podszedł do mnie i mnie przytulił.
-Jakoś tak wyszło, a tak w ogóle to co ty tu tato robisz ? - zapytał zakładając koszulkę.
-Michał - oburzyłam się.
-Już chcesz się mnie pozbyć - zaśmiał się jego ojciec, puszczając mi oczko - nie martw się, ja tylko na chwilę. Proszę - powiedział podając synowi kopertę. - przyszło do ciebie. Byłem w pobliżu. Teraz już uciekam. Nie przeszkadzam dzieciaki.
-Ale może zostanie pan na kawie chociaż ? - zapytałam.
-Nie, spieszę się. Po za tym nie chcę wam przeszkadzać - zaśmiał się. Pożegnał i wyszedł.
         Popatrzyliśmy po sobie i zaczęliśmy się śmiać.  Kubiak podszedł do mnie i przerzucił mnie sobie przez ramie. Pisnęłam i się zaśmiałam.
-Kubiak, co ty wyprawiasz ? - zapytałam, gdy zorientowałam się gdzie mnie niesie.
-Nic takiego kochanie, po prostu dokończę to co zacząłem - mruknął kładąc mnie na dużym łóżku.
-A obiad, trening ?- zapytałam patrząc na niego.
-Zdążymy.
        Jak facet mówi ci, że zdążycie to kłamie. W dodatku jeśli chodzi o sprawy łóżkowe. Michał następny trening, na siłowni miał o 16:30. Była godzina 15:40, a my się na szybko ubieraliśmy. Okey, nie powiem było miło, no ale nie zdążymy zjeść normalnego obiadu.
-Zabiję cię kiedyś Kubiak - mruknęłam, gdy jadłam swój obiad czyt. żarcie z budki z fast foodami.
-Kocham jak się złościsz - zaśmiał się i mnie pocałował.
-Przestań, jedziemy na ten twój trening ? - zapytałam.
-Jasne.
        Na halę dojechaliśmy w 10  minut. 16:40 Michał wpadł na salę. Od razu poszedł tłumaczyć się trenerowi. Ja po woli weszłam i miałam zamiar zająć miejsce, gdzieś na trybunach, jednak Wojtaszek mi to przeszkodził.
-No nie wierzę, Zuza "Zeta" Bartman odwiedził na łaskawie - zaśmiał się przytulając mnie.
-Cześć Damianku, a ty ostatnio za mocnej piłki na główkę nie odebrałeś ?
-Miła i kochana jak zawsze - zaśmiał się, a ja wylądowałam w objęciach reszty chłopaków.
-Co cię do nas sprowadza ? - zapytał Patryk, jednak libero nie dał mi odpowiedzieć.
-PC't nie pytaj co tylko kto. Zuza do Kubiaka przyjechała - zaśmiał się.
-A co zazdrościsz mały ? - zapytał Kubi podchodząc do nas.
-Pff, mam Kinie.
-No właśnie.
          Chłopcy zaczęli trening. Ja natomiast usiadłam sobie grzecznie na trybunach i ich spokojnie obserwowałam. Oczywiście musiałam robić uniki przed piłkami. Po trzygodzinnym treningu, wszyscy skierowali się do szatni.
-Poczekasz piętnaście minut ? - zapytał Misiek podbiegając do mnie.
-Tak, ale idź pod prysznic.
        Zaśmiałam się, a on uciekł do szatni. Wyszłam przed halę. Usiadam sobie na krawężniku i wyciągnęłam z torebki papierosa. Zapaliłam go, jednak szybko tego pożałowałam.
-Miałaś nie palić - powiedział zdenerwowany Michał.
-Oj tam - mruknęłam, a on zabrał mi papierosa i go wyrzucić.
-Obiecałaś - powiedział patrząc mi w oczy.
-Obiecanki macanki, a głupiemu radość - podsumowałam.
-Kotek, nie truj się tym - musnął moje usta - nie chcemy z Zibim, żebyś paliła, tylko dlatego, że się o ciebie martwimy.
-Ale nie musicie. Już większe jest prawdopodobieństwo, że zginę jadąc z tobą czy z Zibim niż, że to papieros mnie zabije. Po za tym palę tylko jak jestem zła.
-A teraz na co jesteś zła ? - zapytał obejmując mnie i opierając swoje czoło o moje.
-Na to wszystko, a szczególnie na to, że dałam się sprowokować Anecie.
-Spokojnie- pocałował mnie i wyciągnął rękę w moją stronę - papierosy. - grzecznie oddałam mu paczkę, a on ją wyrzucił. - a teraz jedziemy zjeść coś porządnego.
        Pojechaliśmy na kolację do włoskiej knajpki. O 21 wróciliśmy do domu. Wykąpałam się i usiadłam na kanapie. Po chwili obok pojawił się Michał.
-Co oglądamy ? - zapytał biorąc koc i nas przykrywając.
-Ja jestem za komedią - uśmiechnęłam się pokazując ząbki.
-A ja horrorem - zaśmiał się łaskocząc mnie po bokach.
-Musimy iść na kompromis - zdecydowałam.
-Co powiesz na "Porwanie" ? Dreszczowiec .
-Zgoda - powiedziała, a on włączył film.
         Film okazał się interesujący. Jednak byłam zmęczona, więc zasnęłam na kanapie. Poczułam tylko jak unoszę się, a po chwili ląduję na miękkim materacu. Odruchowo wtuliłam się w Miśka i zasnęłam na dobre.


Jak długo Andzia wytrzyma w szkole???

    Gdy wróciłam do domu miałam jazdę od rodziców. Mama nawet zdążyła mnie już pogrzebać, ojciec natomiast nic nie mówił i to było najgorsze. Zaczęłam tęsknić za Zbyszkiem, nawet tak nie tęskniłam za swoim poprzednim chłopakiem jak za nim. Ale trudno on był tylko kochankiem. Do szkoły nie trafiłam kolejny dzień, zamierzałam pogadać z Zuzią później o tym. Gdy zadzwoniła do mnie umówiłyśmy się w parku. Byłam autem więc na miejsce dotarłam wcześniej niż ona, dało przewagę również to że po wagarach nie wróciłam jeszcze do domu. Usiadłam na ławce i czekałam na Zetkę. Cały czas rozmyślając to o tym i tamtym. Zauważyłam mojego rudzielca kawałek przed ławeczką. Była ubrana w dres, wyróżniała się na tle innych.
 -Hej dresie - zaśmiałam się i pocałowałam ją w policzek, gdy podeszła bliżej.
-No siemka. Jak tam nastrój ?- spytała siadając obok.
-Lepiej, przepraszam, że nie odbierałam, ale wyłączyłam telefon.- wytłumaczyłam od razu.
-Rozumie, pokłóciłam się z Anetą na treningi.- pierwsze co przeszło mi przez myśl 'ZABIŁA JĄ'
-Nic jej nie zrobiłaś ? - zapytałam niepewnie.
-Lekko się poszarpałyśmy, ale spokojnie, tylko przez kilka meczy będę rezerwowa.
-Chociaż tyle dobrze.- powiedziałam przypominając sobie akcję z szatni.
-No, spokojnie. Słuchaj mnie nie będzie w szkole, wrócę dopiero w poniedziałek.
-Czemu ? co jest ?- troszkę się wystraszyłam.
-Jadę z Miśkiem do Jastrzębia. Robię sobie wagary. Potrzebuję odpoczynku.
-Aha no ok.- rozumiałam o co jej chodzi.
      Porozmawiałyśmy jeszcze chwilkę i Zuza uciekła w drogę do Jastrzębia Zdrój. A ja biedna zostałam sama na ławce. 'Przecież sama nie będę chodzi do szkoły, co ja tam będę robi' pomyślałam patrząc w chmury na niebie. Zuza u Kubiaka i Aśka nad morzem, pomyślałam co zrobił by Zbyszek gdybym i ja przyjechała do niego na dłuższy weekend. Pisał dziś mi, że ma trening do 22. Jak wyjechała bym teraz zdążyła bym przed tą godzinką. Wiele nie myśląc pobiegłam do auta i ruszyłam do domku. Tam postanowiłam spakować się w torbę treningową i się szybko przebrać. Napisałam rodzicom ściemę, że śpię u Zuzki i tak by tego nie sprawdzili. Gdy byłam w połowie drogi do Rzeszowa zaświeciła się kontrolka paliwa. Zjechałam na najbliższą stację paliw, tato wytłumaczył mi akurat jakie paliwo tankować, ale nie dał instrukcji obsługi do tych pistoletów. Gdy otworzyłam wlew paliwa i zastanawiałam się jak to zrobic podszedł do mnie bardzo miły człowiek.
-Przepraszam pomóc coś pani?- zapytał z uśmiechem na ustach.
-Jeśli by pan mógł, nie umiem tankować.- powiedziałam zalewając się rumieńcami.
-Jakie zalać?- zapytał podchodząc bliżej.
-To.- pokazałam na odpowiedni pistolet, a on zajął się tankowaniem.
    Po akcji przy dystrybutorze poszłam zapłacić. Resztę drogi pokonałam bez żadnych więcej problemów. Znak Rzeszów przekroczyłam o godzinie 21.30. Zajechałam na Tesco czynne całodobowo i zrobiłam zakupy na kolację, mając nadzieję że zdążę ją przygotować. W mieszkaniu byłam równo o 22, na szczęście Zbyszka jeszcze nie było. Zajęta robieniem kolacji nie zwracałam uwagi na czas. Nakryłam do stołu i poszłam zanieść torbę z przedpokoju przed drzwi sypialni. Tam dlatego, że rozważałam jeszcze wyrzucenie mnie przez właściciela. Gdy usłyszałam klucz w zamku stanęłam w salonie w oczekiwaniu. Jego mina jak mnie zobaczył była cudowna.
-Anastazja? Co ty tu robisz?- zapytał podchodząc bliżej.
-Przyjechałam do Ciebie.- powiedziałam zerkając na torbę w zastanowieniu czy powinnam już wychodzić.
-To miło.- chyba rozważył to o czym myślę i zaczął mnie całować
-Pewnie jesteś głodny.- stwierdziłam odsuwając się od niego.
-Tak, ale zaraz coś sobie przygotujemy.- powiedział rzucając torbę na ziemię.
-Ale ja przygotowałam kolację.- powiedziałam nie pewnie, może talentu kucharskiego za dużo to nie miałam ale domu z dymem nie puściłam.
-Oooo. To pewnie będzie pyszna.
  To było dobre pytanie. Ale chyba mu smakowało, bo strasznie się zajadał. Gdy ja sprzątałam po kolacji zadzwonił dzwonek do drzwi. Troszkę to mnie przeraziło ale Bartman poszedł bez patrzenia na mnie otworzyć. Usłyszałam tylko głos Igły.
-Dzięki Zbyszek, twoje maleństwo wraca całe i zdrowe.- tu koło moich nóg pojawił się york Zibiego Bobik.
    Schyliłam się i zaczęłam go głaskać, dopiero drugi raz widziałam go na oczy a pierwszy głaskałam. Tak byłam nim zajęta, że nie zwróciłam uwagi kiedy jego pancio wszedł do kuchni.
-Lubi Cię.- powiedział a ja podniosłam głowę do góry.
-Skoro tak sądzisz.- zostawiłam psiaka i postanowiłam teraz popieścić jego pana.
    Podeszłam do Zbyszka bliżej i zaczęłam go całować, pocałunek był tak namiętny że popchałam go na stół. On zaczął całować coraz mocniej i namiętniej. Bobik zaczął domagać się pieszczot skacząc mi po nogach. Oderwałam się od niego gdy zaczynało brakować mi tchu, zaczęłam lekko dyszeć tak jak on. Oboje spojrzeliśmy na dół na pociechę siatkarza.
-Wybacz stary, ale ta dziewczyna jest dzisiaj moja.- powiedział siatkarz do psa i wziął mnie na ręce.
   Piesek pobiegł za nim w kierunku sypialni gdzie zmierzaliśmy, ciągle poszczekując. Ja swoimi nogami znów zwaliłam kolejne zdjęcie ze stolika, co oboje nas zbytnio nie ruszyło. Zbyszek rzucił mnie na łóżko kładąc się na mnie znów całując. Gdy pozbył się mojej bluzki z pocałunkami przeniósł się na brzuch, akurat bardzo lubiłam jak facet mnie tam całował. On bardzo szybko to skojarzył i robił to bardzo czule i namiętnie. Gdy zaczął rozpinać pasek moich spodni zapytał.
-A ty jutro nie idziesz do szkoły?
-Przyjechałam na kolejne wagary.
   Teraz ja zaczęłam go rozbierać, gdy ściągałam mu spodnie na łóżko wskoczył Bobik. Bartman troszkę brutalnie go zrzucił i zajął się mną. Ten seks był całki inny niż pozostałe z nim. Był bardziej namiętny, oboje byliśmy na siebie napaleni i całkowicie to wyrażaliśmy. Znów zasypiałam w ramionach czułego kochanka, zasnęliśmy bardzo wyczerpani. Ta noc należała do nie zapomnianych.


Jastrzębie, wagary, czyli jak zabija się tęsknotę za ukochanym.


       Następny dzień był udany. Był czwartek, a było to coraz bliżej niedzieli i tylko to mnie nie cieszyło. Wstaliśmy wcześnie, ponieważ o 7 ze względu na siłownie Michała. Postanowiłam nie nudzić się sama w domu i dotrzymać mu towarzystwa oraz sama skorzystać. Spakowałam strój do torby i pojechaliśmy. Pogadałam z trenerem czy mogła bym poćwiczyć z nimi, zgodził się bez problemu. Chłopcy pokazali mi gdzie mogę się przebrać. Wzięłam sobie krótkie, jak to Michał twierdził za krótkie spodenki do ćwiczeń, a do tego niebieską bokserkę. Na nogi wcisnęłam swoje adaśki. Włosy związałam w luźnego kucyka i wkroczyłam na siłownie. Miałam świadomość tego jak wyglądam, że chłopcy lustrowali moje ciało wzrokiem. Nie przejmując się nimi, zajęłam bieżnię. Kubiaka nigdzie nie było. Trochę mnie to zainteresowało, więc grzecznie zapytałam najmłodszego zawodnika.
-Kuba, wiesz może gdzie jest Michał ?
-Kubiak ? - zapytał dla pewności.
-Tak - posłałam mu uśmiech.
-Poszedł na chwilę do fizjoterapeuty.
-Aha, dzięki - zaśmiałam się, bieżnię obok mnie zajął Wojtaszek głupio się szczerząc.
-Zuzka, a tak w ogóle co ty tu robisz ?
-Biegam - odparłam z uśmiechem.
-Nie o to mi chodzi, chodzi raczej o to co ty robisz w Jastrzębiu u Kubiaka ?
-A co? Przeszkadzam ? Mieliście w planach jakąś dziką męską imprezę z panienkami ? - zapytałam z jeszcze większym uśmiechem.
-Nie, coś ty. Kinga by mi chyba łeb urwała.
-Oj Damian - zaśmiałam się - chyba nie tylko łeb. Jeśli chcecie iść gdzieś na piwo to spokojnie, Misiek pójdzie z wami.
-Jezu, kobieto jaka ty jesteś nieznośna. Nie dasz dojść człowiekowi do słowa - mruknął.
-Dobrze, przepraszam, słucham o co chodzi.?
-Ty nie powinnaś być obecnie w szkole, a potem na swoim treningu ?
-Powinnam, ale mam legalne wagary.
-Legalne wagary ? - oburzył się - Jak ja chodziłem do szkoły to nie było czegoś takiego jak legalne wagary, ale były wagary albo się szło do szkoły.
-Powiedźmy, że miałam małe problemy. Muszę odreagować i odpocząć.
-Odreagować powiadasz ? - zapytał z głupim uśmiechem, poruszając sugestywnie brwiami.
-A bujaj się - walnęłam go w ramie.
-A co to za romanse ? - zapytał Kubiak wchodząc na siłownię.
-Ja tutaj tylko twoją kobietę zabawiam, gdy ciebie nie ma - wyszczerzył się, schodząc z bieżni.
-A jemu co ? - zapytał Michał patrząc za libero.
-W końcu to Wojtaszek - zaśmiałam się, a Misiek przytaknął. - dobra, to teraz brzuch - mruknęłam i zaczęłam robić ćwiczenia na brzuch.
-Ej  słuchajcie - głos zabrał kapitan tej hołoty, gdy tylko nie było trenera - robimy dzisiaj jakiś wypad, tak na początek sezonu ? Potem nie będzie kiedy, wiecie mecze, treningi i nie będzie czasu. To kto się pisze ? - zapytał rozglądając się po pomieszczeniu.
-Ja oczywiście - krzyknął starszy libero, a wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
-No przecież nie było by bez ciebie imprezy - mruknęłam, co wzmocniło śmiech drużyny.
-Właśnie Kubiaki, będziecie ? - zapytał Łasko patrząc na nas.
-Michał idzie, a ja nie - zakomunikowałam, a mój facet popatrzył na mnie.
-Kurde, ale ci się dziewczyna trafiła - skomentował Malinowski - urywa się dla ciebie ze szkoły i z treningów, ma fajne ciało, zajebisty charakter to jeszcze cię na piwo z kumplami wygania.
-Przestańcie, wy sobie idźcie, a my z dziewczynami zrobimy sobie babski wieczór - powiedziałam wstając na proste nogi, dumna ze swojego pomysłu. - Łasko jest Milena nie ?
-No jest, zadzwoń to niej to się zgadacie.
-No widzicie i wszyscy będą happy.
        Wróciliśmy do ćwiczeń. Oczywiście nie obyło się bez głupich żartów i komentarzy. O godzinie 13, odświeżeni opuściliśmy halę. Jako, że chłopcy nie mieli już dziś więcej treningów, postanowiliśmy zrobić zakupy na jakiś obiad. W drodze do sklepu Michał popatrzył na mnie i zapytał.
-Jesteś pewna, że chcesz żebym szedł z chłopakami na to piwo ?
-Misiek, przestań. Jesteś dużym chłopcem, po za tym chodzi o twoje mieszkanie. Zaproszę sobie Anię, Milenę, Kinię. Spotkamy się, posiedzimy, pogadamy. Wypijemy sobie wino i będzie super.
-No dobra - mruknął - po prostu głupio mi, że ty do mnie przyjechałaś, a ja wychodzę z chłopakami z klubu.
        Weszliśmy do sklepu i chodziliśmy po nim zastanawiając się co kupić. Jak zawsze zakupy z Michałem nie mogły wyglądać normalnie. Co chwilę się wygłupialiśmy. Koszyk był w większości wypełniony słodyczami. Kupiliśmy dwie butelki wina, chociaż Dziku stwierdził, że i tak to za dużo bo dziewczyny pewnie swoje przyniosą. W domu byliśmy o 16. Zrobiliśmy szybki obiad, ja zadzwoniłam do dziewczyn i umówiłyśmy się o 19, tak jak nasi panowie. O godzinie 18:40 Michał gotowy do wyjścia wszedł do kuchni, gdzie ja się ogarniałam. Podszedł do mnie od tyłu przytulając się do moich pleców.
-Kocham cię - szepnął.
-Ja ciebie też - powiedziałam i odwróciłam się do niego przodem. Zmierzyłam go wzrokiem, poprawiłam mu kołnierzyk w koszuli i powiedziałam - świetnie wyglądasz. Laski za tobą będą się w klubie oglądały. - zaśmiałam się, a on mnie przytulił.
-Ale wiesz, mnie kręci tylko jedna.
-Michał, ja zdaję sobie sprawę z tego, że mam przystojnego faceta i że dziewczyny się za tobą oglądają. Po prostu jak to widzę to jestem troszkę zazdrosna.
-A jak nie widzisz ? - zapytał patrząc na mnie podejrzliwie.
-To zastanawiam się co ty robisz z tymi wszystkimi pannami, ale dlatego żeby o tym nie myśleć zaprosiłam sobie dziewczyny.
-Jak chcesz możecie iść z nami - powiedział, a ja go pocałował.
-Kochany jesteś, ale nie będziemy wam psuły planów.
         Pocałował mnie i w tym samym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Odsunął się ode mnie niechętnie i poszedł otworzyć. Za drzwiami stała Kinia, Ania i Milena.
-Cześć dziewczyny - powiedział wpuszczając je do mieszkania.
-Cześć Misiek, mój mąż kazał ci schodzić - zakomunikowała Kinga ściągając kurtkę. Weszłam do przedpokoju, a dziewczyny się na mnie rzuciły.
-To ja uciekam - pocałował mnie tylko w czoło i powiedział - nie imprezujcie za bardzo - zaśmiał się i wyszedł.
-Jak ja cię dawno nie widziałam - powiedziała Milena podając mi butelkę wina.
-No ja ciebie też, ale powiem ci tylko, że wyładniałaś.
-Głupoty gadasz - zaśmiała się.
       Przeniosłyśmy się do salonu, gdzie nalałam nam wina do kieliszków. Siedziałyśmy sobie grzecznie rozmawiając, obgadując naszych facetów. Trochę się po wygłupiałyśmy. O godzinie trzeciej, skończyłyśmy opróżniać ostatnią, piątą butelkę wina. Gdy już się Ania wybierała razem z Kingą do sklepu po kolejną do domu weszli nasi panowie, co lepsze byli w lepszym stanie, niż my.
-Cześć kochanie - powiedziała Kinga lekko chwiejąc się na nogach, na szczęście mąż ją przytrzymał.
-A wy gdzie ? - zapytał Patryk widząc swoją dziewczynę siedzącą szafeczce w przedpokoju i zakładającą szpilki.
-Ooo Patryczek, a my z Kinią idziemy do sklepu - zakomunikowała.
-A możemy wiedzieć po co ? - zapytał Michał podchodząc do mnie i mnie lekko całując. Był zdziwiony, że byłam w lepszym stanie od dziewczyn, ale ja wypiłam mniej, po za tym miałam chyba mocniejszą głowę.
-No jak to po co ? Po wino, skończyło się.
-Oj dziewczyny - zaśmiali się.
        Panowie, pomogli swoim ukochanym się ubrać po czym pożegnali się i postanowili je przetransportować do domu. Gdy Michał zamykał drzwi po Wojtaszkach, gdyż Kinia sprawiała małe problemy, ja sprzątałam w salonie.
-No ładnie - zaśmiał się wchodząc do salonu i rozpinając koszulę.
-No co ? - zaśmiałam się również wynosząc kieliszki i butelki.
-Ile było tego wina ?
-5 butelek, ale Kinga z Anią same się przyznały, że przed przyjściem wypiły dwa drinki.A wy co w takim dobry stanie ?
-Przewidzieliśmy, że dziewczyny nie będą w stanie dojść do domu.
-Ty w ogóle coś piłeś ? - zapytałam podchodząc do niego.
-Wypiłem kilka piw - zaśmiał się przytulając mnie - idziemy spać ?
-Idziemy.
         Umyliśmy się, przebraliśmy i położyliśmy grzecznie spać.


Hej,hej. Cześć i czołem:) Zapraszam na kolejny rozdział :) Zapraszam też na mojego drugiego bloga na http://siatkowkaichpolaczyla.blogspot.com/

czwartek, 8 sierpnia 2013

XLI

           Wstałam w środę rano i zaczęłam się szykować do szkoły. Gotowa złapałam za telefon i zadzwoniłam do przyjaciółki. Odezwała się jedynie poczta głosowa. Próbowałam kilka razy, ale bezskutecznie. Złapałam torebkę i zeszłam na dół do kuchni, gdzie siedzieli rodzice.
-Tatuś, zawiózł byś swoją ukochaną córeczkę do szkoły ? - zapytałam pijąc kawę.
-Nie ma problemu. I tak muszę podjechać do apteki.
-To super.
         Zebrałam się i pojechaliśmy. Pod szkoła, gdy chciałam wysiąść tato zapytał
-Masz dziś trening ?
-Tak.
-A na którą ?
-Na 15.30.
-To przyjadę.
      Wzięłam swoje rzeczy i poszłam do szkoły. Oczywiście nie była bym sobą, gdybym się nie spóźniła. Na szczęście pierwsza lekcji, to godzina wychowawcza. Wpadłam spóźniona do klasy.
-Przepraszam za spóźnienie - powiedziałam rozglądając się po klasie z nadzieją, że znajdę tu przyjaciółkę. Jednak się przeliczyłam.
-Spokojnie - zaśmiał się wychowawca. - siadaj. Wiesz może co się dzieje z Anastazja ?
-Chora jest - powiedziałam szybko siadając obok Igi.
-Aha no dobrze.
       Lekcja pierwsza zleciała szybko. Kolejne już się ciągnęły. Jednak na wf było wesoło. Graliśmy w siatkę i Asia, nasza nowa koleżanka twierdziła, że gra lepiej ode mnie.
-Dobra - mruknęłam wiążąc włosy i podchodząc do niej - skoro, tak dobrze znasz się na siatkówce i w ogóle, to powiedź mi proszę ja ciebie na jakiej pozycji gra Kurek.
-Jest atakującym  - powiedziała pewna siebie.
-Jeden zero dla mnie, Bartek jest przyjmującym kochana.
-To nie ma znaczenia. Chyba ważne jest, żebym umiała grać - powiedziała.
-No to dawaj.
       Dobraliśmy się w dwa składy. Oczywiście ja byłam w przeciwnej drużynie z Dżoaną. Po wygranym meczu, oczywiście dla mojej drużyny ruszyliśmy do szatni.
-Widzisz, jeśli chodzi o siatkówkę to nie mów mi, że nie mam o niej pojęcia.
-To, że grasz w jakiejś beznadziejnej drużynie nie znaczy, że umiesz grać.
-Gdybym nie umiała grać to nie była bym pierwszą atakującą w moim klubie, po za tym uczyłam się od najlepszych z najlepszych.
-Ciekawe od kogo.?
-No wiesz, Zbyszek Bartman, Kuba Jarosz - powiedziałam patrząc na nią z wyższością.
-Ciekawe skąd ich niby znasz ?
-Widać, że jesteś blondynką - mruknęłam - Zibi Bartman i Zuza Bartman. W ogóle nie mamy wspólnego nazwiska prawda?? - prychnęłam i poszłam do szatni.
        Szybko się przebrałam i nie zwracając uwagi na nową koleżankę, poszłam na następną lekcję. Na przerwie stałam pod salą i bawiłam się telefonem, gdy rozdzwonił się mój telefon. Dzwonił Michał.
-Hej kochanie - powiedziałam markotnie, siadając na podłodze pod salą opierając się o ścianę.
--No hej, jak tam w szkole ?
-Skończyłam przed chwilą wf i czekam na wyrok.
--Co masz ?
-Matma - mruknęłam.
--Oj, też jej nigdy nie lubiłem.
-To już nie chodzi o lubienie, ja tego nie rozumiem.
--Dasz radę, a jak Andzia ?
-Nie wiem, nie ma jej w szkole, telefonu też nie odbiera. Powiedziałam wychowawcy, że jest chora, ale nie wiem co się z nią dzieje.
--Spokojnie - powiedział, wciągając powietrze - po szkole podejdź do niej do domu.
-Po szkole od razu mam trening, a nie chcę się narażać trenerowi.
--To pójdziesz na trening, a potem do Ann. Spokojnie, na pewno nic się nie stało. Pewnie chciała odpocząć i poukładać sobie wszystko w głowie.
-Pewnie, masz rację - rozdzwonił się dzwonek oznajmiający koniec przerwy - kochanie miło się rozmawia, ale matma wzywa.
--No, ja też lecę na siłownię. Kocham cię. Nie zamartwiaj się. Paa.
-Też cię kocham.
       Mruknęłam i się rozłączyłam. Jak chowałam telefon przyszedł nauczyciel i wpuścił nas do klasy. Matematyka dłużyła się jak nie wiem. W końcu po tych 45 minutach, które ciągnęły się w nieskończoność  zadzwonił ten prze boski dzwonek. Wszyscy, zadowoleni spakowaliśmy swoje rzeczy i wyszliśmy z klasy. Po pożegnaniu się ze znajomymi poszłam spacerkiem na trening. Po drodze coś zjadłam. Dziesięć minut przed rozpoczęciem treningu weszłam do szatni. Laski były już na sali. Szybko się przebrałam i poszłam na halę. W biegu wiązałam włosy w luźnego koka. Dziewczyny stały i rozmawiały, a Andrzeja jeszcze nie było.
-Cześć - przywitałam się z Magdą i Werką.
-No hej.
-A gdzie Gośka  ? - zapytałam rozglądając się po sali.
-U Adamczyka, jest twój ojciec i coś wyjaśniają.
-Kurwa - zaklęłam i od razu tego pożałowałam.
-Zuza, nie wyrażaj się - krzyknął zły trener.
-Przepraszam.
-Dobra, nie ważne. Dziewczyny 10 kółeczek biegiem.
       Wykonałyśmy rozgrzewkę bez żadnego ale. Ostatnio Andrzej chodził pod denerwowany, a my nie chciałyśmy skończyć, jak Ann. Gdy się rozciągałyśmy, Aneta rzuciła z głupim uśmieszkiem.
-Ta głupia blondyna jest zawieszona, więc może obsługiwać klientów, jak my mamy trening- powiedziała to na tyle głośno, żebym usłyszała. Zdenerwowana wstałam i podeszłam do niej.
-Mogła byś nie mówić o osobach nieobecnych.
-O proszę, znalazła się przyjaciółeczka, ty wcale nie jesteś lepsza - powiedziała z kpiącym uśmieszkiem stając naprzeciwko mnie.
-Odszczekaj to - warknęłam zła.
-A co prawda w oczy kole ? - zapytała prowokując mnie. - Jestem ciekawa co ten Kubiak w tobie widzi - zmierzyła mnie wzrokiem - ładna to ty nie jesteś, ale pewnie dajesz mu dupy kiedy tylko chce.
-Przesadzasz.
-No co, ty jak i ta cała Anastazja się pewnie razem puszczacie, wiem Kubiak pewnie robi za waszego Alfonsa - powiedziała z tym swoim uśmiechem.
      Przegięła. Rzuciłam się na nią z łapami. Nie zwracałam uwagi na to, że mogę zostać zawieszona, że mogą mnie wywalić. Dałam jej w twarz, a ona pociągnęła mnie za włosy. Zaczęłyśmy się szarpać. Słyszałam tylko krzyk Gośki.
-Zuza, kurwa zostaw ją - krzyknęła nasza kapitan. Rzuciła się razem z Weroniką, żeby odciągnąć mnie od Anety.
-Zuza cholera jasna - krzyknął Adamczyk podbiegając do nas z moim tatą - co to ma znaczy ? Cholera jasna, rozmawialiśmy na ten temat.Zachowujesz się ostatnio karygodnie, co się z tobą dzieje ? - warknął mierząc nas spojrzeniem.
-Trenerze - powiedziała spokojnie Gośka - ale Aneta Zuzę prowokowała.
-Co myślisz, że tatuś ci pomoże ? - zapytała głupio Aneta.
-Zamknij się kurwa - warknęłam.
-Zuza - powiedział wkurwiony mój tato.
-Powiecie mi o co chodzi ? - zapytał Andrzej.
-Oczywiście, panie Andrzeju. Zuza bez żadnego powodu rzuciła się na mnie - powiedziała Aneta.
-Nie rozśmieszaj nas - powiedziała Magda - wszystkie słyszałyśmy co mówiłaś na temat Zuzy i Anastazji. Wiesz co, to że jesteś zazdrosna, że na Zuzę spojrzał taki facet jak Kubiak to już nie nasz problem.
-Spokój - wrzasnął Adamczyk - Zuza wytłumacz mi do cholery jasnej o co tu chodzi.
-Oczywiście. Aneta rozpowiada, że ja i Anastazja się puszczamy, żeby było śmieszniej zarzuca mi, że Michał jest tylko ze mną dla seksu. Lepiej Panu ?- zapytała ze łzami w oczach - Do tego twierdzi, że Kubiak to mój i Ann alfons. No przepraszam, że nie dam siebie i przyjaciółki poniżać. Może mnie pan teraz wyrzucić proszę bardzo.
      Krzyknęłam i ze łzami w oczach poszłam do szatni. Nie patrząc na nic przebrałam się i poszłam w stronę domu. Nie poszłam do rodzinnego domu, tylko mieszkania brata. Tak rzuciłam się na łóżko w sypialni. Rozdzwonił się mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz zapłakanymi oczami. Dzwonił Misiek. Odebrałam.
-Misiek - powiedziałam zapłakana.
--Zuzia, kochanie, co się stało ? - zapytał zatroskany.
-Wypierdolą mnie z drużyny, jak nic - powiedziałam i wybuchłam płaczek.
--Hej, hej. Co się stało ?
-Wpierdoliłam Anecie, na hali, przy dziewczynach, trenerze i tacie.
--Kochanie, nie płacz. Gdzie teraz jesteś ?
-W mieszkaniu.
--Zuzka, nie płacz proszę cię. Połóż się spać. Odpocznij. Przyjadę do ciebie.
-Ale ty masz treningi - powiedziałam cała zapłakana.
--Powiem w klubie, że mam ważną sprawę rodzinną. Nie ruszaj się nigdzie z mieszkania.
-Dobrze.
       Michał zakończył rozmowę. Położyłam telefon obok siebie na łóżku i położyłam głowę na poduszce. Nawet nie wiem kiedy zmęczona płaczem zasnęłam.


  Jak niezadowolona kobieta musi wracać od kochanka do domu.

        Rano obudził mnie zapach kawy i świeżego pieczywa. Podniosłam głowę z poduszki i rozejrzałam się po pokoju, w którym aktualnie przebywałam. Byłam w sypialni Zbyszka, jednak jego nie było obok. Niechętnie wstałam z łóżka i poszłam za zapachami, które mi obudziły. Zaprowadziły mnie one do kuchni, gdzie na krześle przy blacie siedział właściciel mieszkania. Czytał gazetę, a na jego kolanach siedział york, którego głaskał jedną ręką.
-Hej - mruknęłam wchodząc do pomieszczenia.
-No hej - przywitał się, patrząc na mnie z nad gazety. Posłał mi delikatny uśmiech. - Siadaj, kawa ci wystygnie. Wyspałaś się ?
-Tak, dziękuję.
-Jedź - zachęcił uśmiechem pochylając się nade mną i całując mnie delikatnie.
-Sama mam to wszystko zjeść ?- zapytałam patrząc na niego.
-Jedź, jedź. Zaraz się przyłączę. - zaśmiał się i wstał na chwilę opuszczając pomieszczenie.
       Zjedliśmy śniadanie wesoło rozmawiając. Przy nim od razu miałam lepszy humor. Po posiłku przenieśliśmy się do salonu, gdzie posadził mnie sobie na kolanach. Obejmował mnie w pasie, a ja jedną ręką masowałam delikatnie jego kark, a drugą bawiłam się jego włosami. Pochyliłam się i delikatnie go pocałowałam. Oddał pocałunek przyciągając mnie do siebie mocniej.
-Słodka jesteś - zaśmiał się muskając moje usta.
-A ty zabawny - skomentowałam go.
-O której wracasz do domu ? - zapytał przyglądając mi się.
-Już mnie wyganiasz? - zapytałam ze śmiechem całując jego policzek.
-Nie, po prostu pytam. Może włączyła byś telefon. Rodzice się pewnie martwią.
-Masz rację.
      Wstałam z jego kolan i podeszłam do komody, na której leżał mój telefon. Zbyszek mnie obserwował. Włączyłam swojego samsunga i wróciłam na kolana ukochanego. On mnie tylko przytulił i pocałował w czoło.
-Napisz rodzicom, że nocowałaś u jakiejś koleżanki i że niedługo wrócisz - zasugerował widząc, że nie wiem co napisać mamie.
-Masz rację.
       Gdy odpisywałam na wiadomość usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, a po chwili krzyk Ignaczaka.
-Bartman, no otwieraj nie chce nam się z chłopakami tu stać.
     Popatrzyliśmy na siebie przerażeni.


Wróćmy do zdenerwowanej Zuzy.

     Obudził mnie dzwonek do drzwi. Usiadłam na łóżku i sprawdziłam  godzinę na telefonie. Była 20:30. Wstałam i niechętnie poszłam otworzyć drzwi. Za nimi ujrzałam ukochanego. Gdy mnie zobaczył wszedł do mieszkania, zamykając za sobą drzwi. Torbę położył na podłodze, podszedł do mnie i mocno przytulił. Nic nie powiedziałam tylko wtuliłam się w niego i wybuchnęłam płaczem. Po chwili poczułam jak unoszę się nad ziemią. To Michał wziął mnie na ręce i zaniósł do salonu. Usiedliśmy na kanapie. W sumie to ja siedziałam na kolanach siatkarza, a on mnie przytulał.
-Już, spokojnie kochanie - szepnął mi do ucha.
-Przecież oni wywalą mnie z klubu, nie dość, że przywaliłam tej szmacie, to jeszcze wyszłam bez słowa z treningu. - popatrzyłam mu w oczy. On otarł mi łzy z policzków.
-Nie myśl o tym na razie. Przecież nie może jej cały czas wszystko uchodzić na sucho.
-Ale uchodzi - mruknęłam wtulając się w  Miśkowe ramię.
-Powiesz mi o co dokładnie chodzi ? - zapytał delikatnie mnie od siebie odsuwając i patrząc mi w oczy.
-Najpierw powiedziała, że Anastazja się puszcza, więc stanęłam w obronie przyjaciółki. Potem powiedziała to samo tylko o mnie. Potem stwierdziła, że jesteś ze mną tylko ze względu na seksu, a potem jeszcze powiedziała, że ty jesteś moim i Ann alfonsem.
-Kotku, przecież wiesz, że to bzdura, więc czemu się tak przejmujesz. - zapytał spokojnie.
-Michał ty nic nie rozumiesz, ona mnie upokorzyła przy całej drużynie.
-Skarbie - zaczął delikatnie - dziewczyny dobrze wiedzą, że tak nie jest. Znacie się tak długo. Uwierz mi, że żadna się od ciebie nie odwróci. Przecież się znacie tyle lat.
-No ja wiem.
-No właśnie, a teraz idź pod prysznic i kładź się spać.
-Ale zostaniesz ze mną ? - zapytałam niepewnie patrząc w jego oczy.
-Oczywiście - uśmiechnął się i musnął delikatnie moje usta - a teraz uciekaj.
       Poszłam do łazienki. Po szybki prysznicu założyłam piżamę, którą ostatnio tu zostawiłam i poszłam do sypialni. Po chwili poczułam jak Michał kładzie się za mną i obejmuje mnie delikatnie w pasie. Odwróciłam się w jego stronę, głowę ułożyłam  wygodnie na jego torsie i wtuliłam się w jego ciało.
-Kocham cię - szepnęłam.
-Ja ciebie też, a teraz idź już spać - powiedział całując mnie w głowę.
        Szybko zasnęliśmy.


Wróćmy do niezręcznej sytuacji w Rzeszowie.

-Bartman cholero wstrętna - krzyczał Ignaczak.
-No idę - odkrzyknął Zibi.
-Co robimy ? - zapytałam szeptem.
-Weź swoje rzeczy i idź do sypialni. Spławię go.
-Ok.
      Pozbierałam swoje rzeczy, pocałowałam go przelotnie i schowałam się w sypialni. Usłyszałam tylko jak Zibi spławia Igłę wciskając mu jakiś tani bajer. Po 10 minutach, gdy ja byłam ogarnięta wkroczył uśmiechnięty do sypialni.
-Udało się ?
-Mhmm - mruknął i przyciągnął mnie do siebie namiętnie całując.
-Co ty robisz ? - zapytałam, gdy zaczął mnie rozbierać.
- Żegnam się.
        No co ja poradzę, że on tak na mnie działa. Nie mam zupełnie na to wpływu. Kochaliśmy się. Znowu. Wydawało mi się, że lepiej już być nie może, a jednak. On to potrafi zaskakiwać.
      O godzinie 14 wsiadłam do auta w drogę pojkwrotną do domu. W domu byłam o godzinie 20. Rodzice byli trochę źli, no ale w końcu jestem dorosła. Zdecydowałam, że do Zuzy zadzwonię jutro i ją przeproszę, że się nie odzywałam. Położyłam się spać w lepszym humorze

czwartek, 1 sierpnia 2013

XL

      Po otrzymaniu wiadomości od Ann, że do szkoły jedziemy autem a nie autobanem miałam więcej czasu by pospać. Ale też nie było go za dużo. Wstałam o 7.30 i się ogarnęłam, postanowiłam że śniadanie zjem w drodze do szkoły. Gdy czekałam na Andzie pod domem nie uwierzyłam w to co zobaczyłam. Przyjaciółka przyjechała śliczną hondą.
-No, no Ann.- powiedziałam kiedy otworzyły się przede mną drzwiczki pasażera, wsiadłam bez żadnego namysłu.
-Śliczna prawda.- powiedziała Ann gładząc deskę rozdzielczą.
-No oczywiście.
-Dostałam od rodziców jako spóźniony prezent urodzinowy.- pochwaliła się koleżanka i ruszyła z piskiem opon.
    Do szkoły dojechałyśmy pięć minut przed dzwonkiem, Ann bardzo dobrze szło prowadzenie auta. Chociaż się o nią już obawiałam bo lubiła przekraczać dozwoloną prędkość jak Michał czy Zibi.
Lekcje dziś się strasznie dłużyły, było kilka kartkówek i sprawdzian z geografii. Na którym mieliśmy polewkę z mojej partnerki w ławce właśnie Ann, która ściągała. Szukała w tedy odpowiedzi jak uprawia się buraka cukrowego i gdy to znalazła w moim zeszycie troszkę za głośno powiedziała 'Mam buraka!'. Z czego cała klasa zaczęła się śmiać. Po szkole wróciłyśmy w pośpiechu, tylko po to by spakować się na trening i znów droga z wariatką. Na szczęście trening zleciał szybko.
-Kto wpada do mnie na kawkę?- zapytała Andzia wychodząc spod prysznica.
-Wybacz Andzia, ale my mamy już coś zaplanowane.- Gośka, Werka i Magda.
-A wy? -zwróciła się do mnie, Alki, Anki, Karoli i Moni.
-My mamy korki.- przeprosiła Karola i Ala.
-Ja muszę się uczyć- stwierdziła Monia.
-Ja lecę do chłopaka.- powiedziała Ania.
-Zuza?
-A ja bardzo chętnie.
-My możemy przyjść.- powiedziały chórem Aneta, Iska i Agnieszka. Z Andzią zmierzyłyśmy trio.
-Ale ja burdelu nie otwieram.- powiedziała zdezorientowana.
-Kurwa bo ci jebnę!!- powiedziała Aneta skacząc do Ann z łapami.
-No dawaj szmato!! - blondyna nie była wcale dłużna.
-Szmatą możesz być ty i Zuzka!! My się nie puszczamy.- wydukała Iska.
-Jasne w cale bo po co!!- krzyknęłam w jej stronę tracąc Ann i Anetę z oczu.
     Gdy ja się kłóciłam z Agnieszką i Izą usłyszałam tylko trzask jak coś lub ktoś wali w drzwi od pryszniców. Gdy się odwróciłam Andzia stała w pozycji bojowej a Aneta podnosiła się z ziemi.
-Kurwa jebnąć tobie jeszcze raz!!- krzyczała w stronę Anety. -Nie będziesz w moim imieniu obrażać moich przyjaciół!!
      W tym momencie do szatni wpadł Adamczyk. Stanął na środku przerażony lustrując Andzie i Anetę. Obrócił się w moją i Anety labradorów stronę i również nas zlustrował.
-Raz, dwa, trzy, cztery i pięć.- wskazał na Ann, mnie, Agnieszkę, Izę i ryczącą Anetę.- wziąć swoje rzeczy i zjawić się u mnie w pokoju!!- wyszedł z szatni trzaskając drzwiami.
     Trochę się przeraziłam bo nie wiem dlaczego ta szmata znalazła się na drzwiach. Andzie pewna siebie podniosła torbę z ziemi i wymijając ryczące zwłoki na ziemi ruszyła w stronę drzwi.
-Zaczekaj!!- krzyknęłam idąc w ślady przyjaciółki.
    W pokoju znalazłyśmy się jako pierwsze bez słowa usiadłyśmy na fotelach i czekałyśmy na pierdolnięte trio. Po chwili wpadła Aneta krzycząc:
-Ta dziwka mnie uderzyła!!- pokazała na Ann.
-Wypraszam sobie dziwkę!!- warknęła podnosząc się.
-Widzi pan ona jest agresywna!!
-Cisza dziewczyny!!- uciszył je Andrzej.- Która zaczęła?
-Aneta.- powiedziała spokojnie Ann.
-Ja, ja??- znów ona zaczęła bajeczkę!!
-Zuza coś do po wiedzenia??-zwrócił się do mnie.
-To naszej piątki wina.
-Nie to one dwie!!- teraz ja miałam ochotę im jebnąć.
-Cisza!! Od czego się zaczęło?
-One zaczęły nas wyzywać!!
-Zuza??
-Ja to mo...
-Zuza nie ma z tym nic wspólnego, to ja je zaczęłam wyzywać i to ja jebłam tej szmacie!!- powiedziała spokojnie Ann.
-Widzi pan!!
-Ann muszę cię zawiesić na miesiąc w drużynie!!- powiedział Adamczyk w stronę blondynki.
-Ale trenerze!-zaczęłam w obronie przyjaciółki.
-Zuzka on ma rację!- powiedziała biorąc torbę z ziemi.- Mam cię odwieźć czy zostajesz tu z pokemonami??
-Idę.- powiedziała smutno.
     Do auta szłyśmy w milczeniu, dopiero w środku się odezwałam.
-Idiotko dlaczego wzięłaś całą winę na siebie!!-krzyknęłam.
-A co miał zawiesić nas dwie??- spytała odpalając auto.
-I co ja mam teraz być sama przez miesiąc??
-Dasz radę, wierzę w Ciebie.- powiedziała z bladym uśmiechem.- To idziesz do mnie na tę kawę??
-No tak.

Normalny człowiek był by wkurwiony, ale nie Blondynka.

   Całą winę za akcję w szatni wzięłam na siebie, po co we dwie miałyśmy być zawieszone skoro mogłam być tylko ja. Dziwiłam się sama sobie, że w takiej chwili jestem aż tak spokojna. Z Zuzią weszłyśmy do pustego domu, w kuchni przygotowałyśmy kawkę i poszłyśmy do mnie do pokoju. Tam zaczęłyśmy poprawiać sobie humor.
-Od kogo?- spytała Zuza pokazując na róże stojącą na oknie w wazoniku.
-Od kolegi.- uśmiechnęłam się, nie chciałam okłamywać przyjaciółki ale musiałam.- Zuz kiedy jedziesz do Miśka??
-W piątek a bo co?
-Nic ciekawość
-To pierwszy stopień do piekła.- obie zaczęłyśmy się śmiać.
-Oglądamy jakiś film?- zaproponowałam.
-A co masz ciekawego?
-Może 'Wieczór Panieński'?
-Jestem za.
-Tu masz płytę- podeszłam do szafki i wyciągnęłam odpowiednią płytę, rzucając ją na łóżko- DVD chyba umiesz się obsłużyć?
 -No jasne!!
-To ja idę zrobić popcorn.- zbiegłam do kuchni tam po trzech minutach była gotowa miska kukurydzy, do tego wzięłam butelkę coca-coli i szklanki.- otwórz mi drzwi!!- krzyknęłam będąc przed nimi.
-Już!
     Spędziłyśmy miło popołudnie. Zuzka poszła do domu koło godziny 17. Pół godziny później w domu zjawili się moi rodzice. Gdy usłyszałam zamykane drzwi postanowiłam zejść do nich.
-Cześć rodzinko!!
-O Ania cześć! Pomóż mi z zakupami.
-Już się robi.- wzięłam od mamy siatki i zaniosłam je do kuchni. Po drodze zastanawiałam się jak im powiem, że jestem zawieszona na miesiąc w drużynie.
-Córcia coś się stało?- tato od razu widzi gdy jest coś ze mną nie tak.
-Tak jakby- powiedziałam niepewnie. Ale i tak przestraszyłam mamę.
-O Boże córcia w ciąży jesteś!!-byłam tak zamyślona, że nawet jej nie słuchałam i odpowiedziałam nie analizując tego co mówiła.
-Tak.
-O nie Dawid ona jest w ciąży!!- podniosłam przerażona głowę.
-Nie mamo!! Nie jestem w ciąży!!- sprostowałam.
-Skoro nie ciąża to co??- spytał zatroskany ojciec.
-Jestem zawieszona w drużynie.- powiedziałam smutno.
-To tylko drużyna córcia.- mama nigdy tego poważnie nie traktowała.
-Na ile?- za to tato mnie wspierał i dużo od tego wymagał.
-Na miesiąc.- patrzyłam w dół bo w oczach zaczęły zbierać mi się łzy.
-Za co?- był nie ugięty.
-Uderzyłam jedną z zawodniczek mojej drużyny.- powiedziałam i popłynęły łzy po policzkach.
-Andzia tak nie można, co ty zrobiłaś masz szczęście, że trener cię nie wywalił!!
-Tak wiem!- powiedziałam płaczliwym głosem.
-Dawid daj spokój.- mama podeszła  mnie przytuliła.
-Nie Magda!! Ona powinna wiedzieć co za to grozi!! Trener powinien ją wyjebać!!
       Tato mnie wspiera, ale dużo wymaga. Nie wytrzymałam i uciekłam do pokoju, zatrzaskując drzwi. Żałowałam że im powiedziałam. Gdy wylewałam łzy w poduszkę zaczął dzwonić mój telefon. Odebrałam nie patrząc kto dzwoni.
-Czego!!- warknęłam zapłakana.
-Andzia?? Coś się stało?- to był Zbyszek, miał taki zatroskany głos. Usiadłam i otarłam w miarę łzy, które i tak nie przestały płynąć.
-Nie, nie nic się nie stało.- wychlipałam.
-Nie kłam przecież słyszę.
-Jestem zawieszona!!- powiedziałam i znów zaczęłam bardziej płakać.
-Zawieszona?? Gdzie?? W szkole??- był przejęty, tak jak Zuza było widać że są rodzeństwem mieli tak podobne charaktery.
-Nie w drużynie, na cały pierdolony miesiąc.- nie mogłam powstrzymać płaczu, nie lubiłam płakać przy kimś lub komuś przez telefon.
-Za co? Nie płacz kochanie.!!
-Za to, że pierdolnęłam Anecie tak, że jej drzwi od pryszniców oddały!!
-Ann dlaczego??- był zbyt dociekliwy, a ja już nie wytrzymywałam.
-Za to, że nazwała mnie szmatą, za to że nazwała twoją siostrę szmatą i za to, że powiedziała że będzie pieprzyć się z tobą kiedy tylko ona będzie chcieć bo masz do niej słabość!!- wykrzyknęłam do słuchawki i rzuciłam się na łóżko brudząc poduszkę tuszem.
-Andzia proszę nie płacz!!
-Łatwo mówić!! Tobie ojciec nie mówi, że za to powinni cię wyjebać z drużyny!!
-Proszę uspokój się!!
-O której masz jutro trening?- spytałam przez łzy.
- Jeden z rana o szóstej i jest on dłuższy, hala połączona z siłownią. A co??
-Nic ciekawość.
-Ann wybacz ale muszę kończyć, lecę na trening. I proszę nie płacz więcej. Idź się wykąp i połóż się. Słodkich snów.
-Całuski Paaa.
      Postanowiłam wykorzystać pomysł Zbyszka, wzięłam długą kąpiel i się zrelaksowałam. Przestałam płakać i odreagować jakoś stres ze szkoły i drużyny. Zasnęłam szybko i miałam nadzieję, że nie będę musiała rano minąć się z tatą.

Zuzia lala całkiem duża ;P

   Zrobiło mi się żal Andzi, że wzięła całą winę na siebie. Gdy rozmawiałam z Michałem wszystko mu opowiedziałam, on powiedział że to ona decyduje o tym czy wziąć winę na siebie. Ugadaliśmy się również co do weekendu w Jastrzębiu, którego nie mogłam się doczekać. Miałam zamiar porozmawiać z Ann w szkole o całym zajściu. Gdy robiłam sobie kolację z zamyślenia wyrwał mnie tato, który przyjechał na kilka dni do domu.
-Zuza co się stało dziś na treningu?- spytał za przeglądu sportowego.
-Nic.- powiedziałam smutna.
-Jak to nic?- tato odłożył gazetę i przyglądał się mi.- Spotkałem dzisiaj twojego trenera i mówił, że była akcja.
-Aaaaa, to nic się nie stało.- po patrzał mnie krzywo.
-Zuza to nic, że mogłaś zostać zawieszona? A co gorsza wydalona z drużyny?
-Wiem to było głupie.- powiedziałam przekładając kanapki na talerzyk.
-Masz szczęście. A dlaczego Anastazja wzięła całą winę na siebie?
-Powiedziała mi tylko tyle, że woli by jedna z nas była zawieszona. Ona uderzyła Anetę, nawet nie wiem dlaczego.
-Macie wszystkie szczęście! Mógł was wydalić, a tak to tylko ją zawiesił i tylko na miesiąc.
-Chyba chciałeś powiedzieć aż miesiąc.
     Porozmawiałam z tatą jeszcze chwilkę i poszłam do pokoju. Po szybkiej kąpieli i natłoku dzisiejszych zdarzeń zasnęłam bez problemu. Gdy wstałam dostałam wiadomość od Ann 'Wybacz laska, ale mnie dziś w szkole nie będzie. Sorki'. Odpisałam jej krótko 'Spoko, jak coś możesz wpaść do mnie po lekcje'. Nie dostałam żadnej odpowiedzi, trochę popsuł mi się humor bo musiałam jechać autobusem. A tak to miałam wygodę jeżdżąc Ann hondzią. Lekcje się dłużyły i dłużyły. Prosto po lekcjach poszłam na trening. Na samym początku miałyśmy wszystkie pogadankę o wczorajszym zajściu. I Andrzej mówił, że wyciągnął najlżejsze konsekwencje i prosił by nie było więcej takich zajść. Nie wiem czemu tu akurat popatrzył się na mnie. Po długim treningu wpadłam do domu na szybki obiad i zostawić rzeczy i musiałam już mykać na kurs prawa jazdy. On bynajmniej był ciekawszy niż szkoła i trening razem wzięty. Gdy wyszłam z kursu próbowałam dodzwonić się do Anastazji ale miała wyłączony telefon. W domku byłam koło godzinki 18. Byłam tak padnięta, że poszłam od razu pod prysznic. Będąc w łóżeczku wzięłam lapka by sprawdzić facebooka i wejść na skypa. Ann nie było ani tu, ani tu. Na szczęście był Misiek, z którym mogłam porozmawiać. Nie zdążyłam kliknąć połącz tylko już odbierz. Na ekranie pojawił się Michał bez koszulki i tęsknota się bardziej nasiliła.
-Hej kotek, jak tam szkoła?-
-Hej a dobrze.- powiedziałam bez przekonania.
-Coś się stało?- spytał z zaniepokojoną miną.
-Nie... Jeszcze.
-Jak to jeszcze?
-Martwię się o Andzię.- wyznałam chłopakowi.
-Mów co się stało.
-No nie było jej w szkole, ma wyłączony telefon, na skypie i facebooku gdzie zawsze była też jej nie ma.
-Zuza histeryzujesz.
-Może.
-Popatrz Ann zawiesili w drużynie, pewnie chciała troszkę odpocząć i zrobiła sobie wagary, nic jej nie jest. Nie histeryzuj!!
-To chyba z tęsknoty za tobą.-powiedziałam puszczając mu buziaczka.
-Tą tęsknotę zakończymy w piątek. Popatrz jutro środa, jeszcze tylko czwartek i piątek i będziesz u mnie.
-No ta kocham cię!
-Ja ciebie bardziej!- pokazał mi język a ja się naburmuszyłam.
-Chcesz się kłócić?
-Nie!! Idź spać słonko, żebyś była wyspana w szkole.
-Dobrze jeszcze raz przypomnę Ci że cię kocham Paaaa.
-Wiem i ja ciebie też!! Paaaa.
     Po rozmowie z chłopakiem czułam się lepiej, wyłączyłam kompa i wtuliłam się w poduszkę od razu zasypiając.


Wagary w Rzeszowie.

     Gdy wstałam nadal chciało mi się płakać, na szczęście nie spotkałam taty na dole. Gdy siedziałam i jadłam śniadanie pomyślałam o wagarach. Ten pomysł mi pod pasował. Nawet nie brałam książek, bo po co. Napisałam tylko eska do Zuzy 'Wybacz laska, ale mnie dziś w szkole nie będzie. Sorki'. Po chwili otrzymałam odpowiedź 'Spoko, jak coś możesz wpaść do mnie po lekcje'. Od razu po tej wiadomości wyłączyłam telefon. Kolejne pytanie to gdzie jechać na te wagary, w domu nie mogłam zostać bo mama. I do głowy przyszło mi tylko jedno miejsce, a raczej miasto Rzeszów. Zbyszek mówił, że trening ma tylko z rana to akurat jak ja dojadę to on go skończy. Jak wymyśliłam tak zrobiłam. Jadąc do na wagary złapała mnie policja za przekroczenie prędkości i dostałam mandat 150zł, na szczęści odpuścili mi punkty karne. Tak będąc na wagarach dostałam pierwszy mandat za przekroczenie prędkości. W Rzeszowie byłam koło godziny 10. Trochę pogubiłam się na osiedlu ale trafiłam pod klatkę Zbyszka. Mimo iż miałam klucze nie chciałam wchodzić do mieszkania. Czekając na niego poszłam do cukierni po kawę i drugie śniadanie, zjadłam je na masce samochodu gdy obok zaparkowała się biała audi Q5.
-Andzia co ty tu robisz?- zapytał wysiadając Zbyszek.
-Przyjechałam.- powiedziałam smutno.
-A ty nie powinnaś być w szkole?- zapytał wyciągając torbę z bagażnika.
-No powinnam. Ale nie chce tam iść.
-Masz przecież kluczę, czemu nie weszłaś?
-Nie chciałam.
-Chodź.-powiedział pokazując na drzwi klatki. Wzięłam torebkę z auta i poszłam. Zbyszek odwrócił się i zlustrował moje auto.
-Ostatnio byłaś innym.
-Ostatnio byłam autem mamy, a o jest moje.
    Gdy weszliśmy na górę bez problemu trafiłam do mieszkania. Otworzyłam je kluczami, które Zibi wrzucił mi kiedyś do torebki. Wagary wyszły mi na dobre wyżaliłam się Zbyszkowi, trochę popłakałam i w końcu zasnęłam. Obudziłam się koło godziny 22. Zbyszek siedział na fotelu i patrzył coś na laptopie. Ja natomiast miałam jakąś poduszę pod głową i byłam nakryta kocem.
-Długo spałam?- zapytałam a Zbyszek popatrzył na mnie z nad komputera, a potem na zegarek.
-Jakieś pięć godzin.
-Boże muszę jechać do domu!!- mruknęłam siadając.
-Do domu??- spytał biorąc karteczkę ze stolika. - A możesz mi powiedzieć co to jest? Wypadła ci ze spodni.
-A to jest...
-To jest mandat za przekroczenie prędkości.
-No chyba tak- uśmiechnęłam się, w jego towarzystwie zapominałam o problemach.
-Powinnaś na siebie uważać.
-Tak wiem.
-Więc idź pod prysznic. Już sio!!- powiedział odkładając laptopa.
-Ale ja muszę wracać do domu.
-Jeden dzień wagarów cię nie zbawi. A ja nie dam ci prowadzić po nocy.
    Grzecznie posłuchałam gospodarza i poszłam pod prysznic, tam czekała na mnie koszulka do spania. Zanim ją jednak założyłam obejrzałam ją dokładnie, była to koszulka reprezentacyjna Polski z nazwiskiem BARTMAN  i numerem 9. Ubrałam się i wyszłam, Zibi nadal siedział w salonie ale już nie patrzył na laptopa tylko coś kombinował z moją komórką.
-Co robisz?- zapytałam podchodząc bliżej.
-Próbuję ją włączyć.
-Zostaw. - w tedy pierwszy raz na mnie spojrzał.
-Wyglądasz ślicznie. -wstał i pocałował mnie w policzek. Ja wzięłam z jego ręki telefon i położyłam go na stoliku.
-Dlaczego próbowałeś go włączyć?
-Jak by twoi rodzice dzwonili.
-Mam ich gdzieś.- w tej chwili przypomniał mi się ojciec i znów łzy popłynęły po policzkach.
-Ann nie płacz.- przytulił nie mocno do siebie głaszcząc po plecach.-Mam pomysł poczekaj tu ja idę wziąć prysznic i idziemy spać.
-A Dżoana?- łzy wezbrały na sile gdy ona mi się przypomniała. Zbyszek odsunął mnie na długość rąk.
-Asi tu nie ma, już ci mówiłem że jest u rodziny. Jak spałaś rozmawiałem z nią i mówiła, że zostaje jeszcze na tydzień. A nawet jeśli ona ze mną nie mieszka.
-Dobrze idź już pod ten prysznic.
    Gdy Bartman brał prysznic ja z ciekawości poszperałam mu w telefonie. Dużo kontaktów dziewczyn, ciekawe i obrzydliwe wiadomości od Aśki i tyle. Nawet nie usłyszałam gdy wyszedł, tak odłożyła bym telefon. On jedyne co przytulił się do mnie i spytał.
-A co panienka tu szuka?
-Patrzę z ciekawości, nie gniewaj się.
-A za co gdyby to była Aśka, Zuza czy Misiek to oczywiście. Ale na ciebie?
-Jak chcesz jutro dam pogrzebać ci w moim.
     Przytaknął tylko gestem słowy potem wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Tam położył mnie na łóżku i sam legną obok mnie. Nakrył mnie kołdrą, a gdy sam znalazł się pod nią natychmiast wtuliłam się w jego ciało. W myślach stwierdziłam tylko, że tak mogła bym zasypiać każdego wieczoru i budzić się rankiem. Zasnęłam automatycznie Zbyszek przyciągnął mnie bardziej do siebie i tak zasnęliśmy.




Hej, hej. Obiecany rozdział. Następny znów w przyszłym tygodniu. Nie wiem dokładnie kiedy.