środa, 14 sierpnia 2013

XLII

          Rano obudził mnie budzik, który miałam włączony w telefonie. Michał go wyłączył, a ja się w niego tylko mocniej wtuliłam i zapytałam zaspana.
-Nie muszę wstawać, prawda ?
-Prawda - odpowiedział - śpij kochanie - pocałował mnie w czoło i zamknął w swoich ramionach, w których było mi tak dobrze. Czułam się taka bezpieczna i nie było żadnych zmartwień.
          Następnie o godzinie dziewiątej obudził mnie telefon Michała. Odebrał szybko i słyszałam tylko.
-No cześć.... Przeszkadzasz.... Z Zuzą.... Potem ci wyjaśnię.... No nara.
        Nie wiedziałam z kim rozmawiał, ale też mało mnie to interesowało.
-Która godzina ? - zapytałam przekręcając się na brzuch i odwracając głowę w stronę ukochanego.
-Po dziewiątej, śpij jeszcze jak chcesz - powiedział głaszcząc mnie po policzku.
-Nie - mruknęłam - muszę wstać. Głodna jestem.
-A znajdziemy coś w lodówce ?
-Światło ? - zapytałam z delikatnym uśmiechem.
-To idź do łazienki się ogarnąć, a ja pójdę po coś na śniadanie.
-Jesteś kochany - powiedziałam całując wargi ukochanego, za którymi tak tęskniłam.
-Wiem - zaśmiał się wstając i zakładając spodnie,a potem T-shirt. - to ja lecę.
-Ok, weź kluczę. Są w przedpokoju na komodzie.
       Posłał mi tylko swój uśmiech i wyszedł. Po chwili zastanowienia wstałam. Podeszłam do szafy, w której miałam kilka szmatek. Wygrzebałam fioletowy dres adidasa i jakiś podkoszulek. Wzięłam moją zdobycz i ruszyłam do łazienki. Szybko się ogarnęłam i poszłam po telefon. Z moim smartfonem usiadłam w fotelu. Miałam trochę sms od dziewczyn z drużyny i rodziców. Nieodebrane połączenia także od rodziców, Gośki, Wery i Andzi. Ta ostatnia mnie zdziwiła. Znalazłam od blondynki sms'a "Jestem w domu, nic mi nie jest, żyję. Spotkajmy się dziś to wszystko ci wyjaśnię" Byłam ciekawa co ma mi do powiedzenia, ale teraz ją rozumiała. Sama najchętniej uciekła bym z Wawy. Postanowiłam dać znak życia dziewczyną. Znalazłam w kontaktach Gosię i zadzwoniłam. Od razu odebrała.
--Jezu, Zuza, nic ci nie jest ?
-Spokojnie. Jestem w mieszkaniu Zbyszka.
--Zaraz u ciebie będziemy - powiedziała szybko i krzyknęła coś do Weroniki.
-Nie trzeba, nie jestem sama.
--A z kim?
-Michał jest ze mną.
--A co on tu robi ? - zapytała zdziwiona.
-Przyjechał do mnie. Jest kochany. Dziewczyny, odezwę się jak sobie wszystko poukładam. A powiedź mi jeszcze Adamczyk był bardzo zły ?
--Na początku trochę. Jednak przycisnęłyśmy Anetę i przyznała się, że to ona zaczęła. Adamczyk chce się z tobą widzieć.
-Ok, powiedźcie mu, że się zjawię. Ale najpierw muszę odpocząć.
--Oki, to pa. Trzymaj się.
-No pa.
      Rozłączyłam się i położyłam telefon na stoliku.
-Dziewczyny ? - usłyszałam za plecami i gwałtownie się odwróciłam.
-Wystraszyłeś mnie - powiedziałam z uśmiechem podchodząc do niego - Gocha się martwi.
-Przepraszam - pocałował mnie delikatnie. - to zrozumiałe, w końcu jest kapitanem.
-Wiem, co masz dobrego ? - zapytałam  zaglądając w reklamówki.
-No jak dziecko - zaśmiał się. - co powiesz na drożdżówki z budyniem i do tego soczek pomarańczowy ?
-Może być.
         Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy konsumować.
-Kochanie, zabierz mnie stąd na kilka dni - powiedziałam. Popatrzył na mnie zdziwiony.
-Zuzia, masz szkołę.
-Zrobię sobie długi weekend. Pojedziemy do ciebie, a ja w niedzielę grzecznie wrócę do domu, a w poniedziałek do szkoły.
-Okej - powiedział, a ja znalazłam się na jego kolanach całując go namiętnie. - ale jest warunek - powiedział uśmiechnięty, gdy tylko się od niego oderwałam. Przytaknęłam ruchem głowy. - wyjaśniasz wszystko z Ann, rodzicami i trenerem.
-Zgoda.
-No to zgoda - zaśmiał się i mnie pocałował.
         Na pierwszy ogień poszedł trener. Poszło łatwiej niż myślałam. Wywalił mnie na pierwszych kilka spotkań z wyjściowego składu, ale jednak pozwolił na wagary do niedzieli. Potem byli rodzice. Tu było lekko gorzej. Tato był zły za moje zachowanie. Powiedział, że to było głupie i ma nadzieję, że więcej się nie powtórzy. Zgodził się na mój wyjazd pod warunkiem, że Misiek wbije mi coś mądrego do głowy. Na koniec została Ann. Umówiłyśmy się w parku. Ja byłam nadal w dresie, ale nie przeszkadzało mi to. Torbę spakowaną miałam w infiniti Kubiaka. Umówiliśmy się, że on poczeka na mój telefon w mieszkaniu Zibiego. Anastazja była już w parku. Zauważyłam ją na jednej ławce.
-Hej dresie - zaśmiała się i pocałowała mnie w policzek, gdy podeszłam.
-No siemka. Jak tam nastrój ?
-Lepiej, przepraszam, że nie odbierałam, ale wyłączyłam telefon.
-Rozumie, pokłóciłam się z Anetą na treningi.
-Nic jej nie zrobiłaś ? - zapytała niepewnie.
-Lekko się poszarpałyśmy, ale spokojnie, tylko przez kilka meczy będę rezerwowa.
-Chociaż tyle dobrze.
-No, spokojnie. Słuchaj mnie nie będzie w szkole, wrócę dopiero w poniedziałek.
-Czemu ? co jest ?
-Jadę z Miśkiem do Jastrzębia. Robię sobie wagary. Potrzebuję odpoczynku.
-Aha no ok.
        Pożegnałyśmy się. Ja poszłam pod blok brata i zadzwoniłam do ukochanego żeby zszedł na dół. Wsiedliśmy do auta. Uśmiechnęłam się lekko do niego.
-Dziękuję - mruknęłam i nachyliłam się natrafiając na jego usta.
-Za co ?
-Za wszystko co dla mnie robisz - powiedziała, a on odpalił samochód i ruszyliśmy w drogę.
           W drodze było wesoło.  Śpiewaliśmy piosenki, które leciały w radiu i rozmawialiśmy.
-Misiek, czemu akurat zacząłeś od plażówki ? - zapytałam bo mnie to ciekawiło.
-Sam nie wiem, po prostu. Szukałem, szukałem i pało na siatkówkę. Najpierw plażowa bo łatwiej było się załapać. A potem samo poszło na halę.
-Kurde no, a ja myślałam, że to ciekawsze historia - powiedziałam, a on się zaśmiał.
-Zjedziemy na stację, na jakąś kawę co ? - zapytał, gdy mijaliśmy znak o stacji benzynowej.
-Chętnie.
            Byliśmy, gdzieś w połowie drogi jak Misiek zjechał na Orlen.
-Kochanie, poczekasz na mnie ? Pójdę tylko do łazienki.
-Jasne.
          Poszłam szybko do WC. Po ogarnięciu włosów poszliśmy do sklepu. Zastałam Michała przy ciastach.
-Gruby będziesz - zaśmiałam się i złapałam rogalika.
-Ty już jesteś - droczył się ze mną.
-W cycki mi pójdzie - powiedziałam idą po picie, na co on się zaśmiał. Stanęliśmy do kolejki, a ja usłyszałam szepty jakiś dziewczyn. Miały może po 20 lat. Strasznie ilustrowały mojego chłopaka. Podeszłam bliżej, a on objął mnie w pasie. W końcu była nasza kolej. Michał zapłacił i skierowaliśmy się do wyjścia. Zaraz po opuszczeniu budynku otworzyłam swojego batona, a Kubiaka zaatakowały owe 20-latki.
-Możemy prosić o autograf ? Wiesz, na meczu się nie dopchałyśmy - powiedziała jedna słodko.
-Jasne, Zetka, potrzymasz mi kawę? - zapytał puszczając mi uśmiech nr 5.
-Oczywiście.
        Wzięłam kubeczek z gorącym napojem i upiłam trochę.
-Oglądałyśmy wszystkie mecze. - podniecała się jedna.
-Ciesz się - uśmiechnął się uroczo.
-No, teraz jak będę miała tylko okazję, będę jeździła na mecze Jastrzębia, żeby zobaczyć cię w akcji - jak to usłyszałam wywróciłam oczami.
-To miłe, w takim bądź razie do zobaczenia na meczu.
       Pożegnał się podszedł do mnie. Podeszliśmy do auta, które Misiek otworzył. Wrzuciłam nasze zakupy i usiadłam na fotelu przy otwartych drzwiach.
-Ojejku, ojejku, Będę na każdym meczu żeby zobaczyć cię w akcji - przedrzeźniałam te laski.
-Nie bądź zazdrosna, to ciebie kocham - mruknął przez śmiech, a ja popatrzyłam na niego jak na wariata.
-Pieprz się Kubiak - warknęłam zirytowana. Zaśmiał się z tobą.
-Ale tylko z tobą - powiedział i mnie namiętnie pocałował.
-Myślisz, że takie podlizywanie coś ci da ?
-Popatrz na to z tej strony, one już wiedzą, że mnie kręci jedna, jedyna dziewczyna w dresie - zaśmiał się i zajął swoje miejsce w aucie, zamykając drzwi.
-Ale zabawne - mruknęłam zamykając drzwi.
-Nie dąsaj się tak kochanie - zaśmiał się pochylając nade mną i całując.
-No przestań.  Jedziemy ?
-Tak - odpowiedział z uśmiechem i ruszyliśmy w dalszą drogę.
        O 22 byliśmy w mieszkaniu Kubiaka. Zmęczeni podróżą tylko się wykąpaliśmy i od razu położyliśmy się spać. Rano obudziłam się z powodu Miśka. Chciałam się do niego tak po prostu przytulić, ale zamiast niego przytuliłam się do poduszki, która mnie po kuła. Nie za bardzo wiedziałam co się dzieje. Otworzyłam oczy i na poduszce zobaczyłam czerwoną różę. Uśmiechnęłam się pod nosem. Obok leżała karteczka, na której było napisane.  " Kochanie, jestem na treningu. Spałaś tak słodko, że nie chciałem cię budzić. Będę o 12. Kocham cię. Śniadanie masz w kuchni. Całuski :* ". Uśmiechnęłam się pod nosem. Podniosłam różę i ją powąchałam. Była śliczna i ślicznie pachniała. Wstałam i wzięłam kwiatka. W salonie znalazłam wazonik, do którego nalałam wody i włożyłam różyczkę. Na stole stały świeże bułeczki z dżemem. Obok znajdował się sok. Uśmiechnęłam się sama do siebie i zaczęłam konsumować przygotowany przez ukochanego posiłek.Potem się pomalowałam, uczesałam i ubrałam. Z tym ostatnim było najgorzej. Zdecydowałam się na rurki, a do tego bokserkę i marynarkę na wierzch. Usiadłam na kanapie i zaczęłam oglądam Tv. Gdy kończył się jakiś serial do domu wrócił Misiek.
-Jestem - zawołał od progu.
-W salonie siedzę - odpowiedziałam, nie ruszając się z miejsca. Podszedł zadowolony do kanapy i usiadł na niej, podnosząc moje nogi i kładąc je sobie na kolanach.
-Hej - przywitał się po chwili, pochylając się i mnie całując.
-No hej.
-Jak dzień ?
-Wstałam, ogarnęłam się i oglądam telewizor. - uśmiechnęłam się - dziękuję - powiedziałam przysuwając się do niego i całując namiętnie.
-Ale za co ? - zapytał z rozbrajającym uśmiechem.
-Za kwiatka i śniadanie.
-A to nie ma za co. Co byś zjadła na obiad ?
-Coś z włoskiej kuchni - powiedziałam po chwili namysłu.
-Idziemy gdzieś czy robimy w domu  ? - zapytał przyciągając mnie bliżej siebie i całując moją szyję.
-Kotku, muszę cię zasmucić, ale masz pustą lodówkę prawie. - zaśmiałam się, ponieważ łaskotał mnie zarostem po szyi.
-To zjemy na mieście - mruknął.
-Dobrze, ale... - nie dał mi dokończyć bo zamknął mi usta pocałunkiem.
-Za dużo gadasz - mruknął wyciągając mi koszulkę ze spodni i ją unosząc.
-A co z obiadem ? - zapytałam, gdy pozbył się mojej i swojej koszulki.
-Zaczniemy od deseru - zaśmiał się kładąc mnie delikatnie na kanapę, a potem pochylając się nade mną.    
            Całował mnie po dekolcie, przesuwając się na brzuch. Zaczął rozpinać moje spodnie,a ja dostałam napadu śmiechu. Odsunął się ode mnie i popatrzył na mnie jak na wariatkę.
-Co się stało ?
-Nic, po prostu. Oj nie ważne - powiedziałam i teraz to ja przejęłam inicjatywę. Teraz to Misiek leżał pode mną. Gdy właśnie miałam zamiar pozbyć go spodni, ktoś zaczął się dobijać do drzwi. - Nie otworzysz ? - zapytałam siadając wyprostowana, na jego udach.
-Nie ma nas- zaśmiał się przekręcając nas. Jednak osobnik za drzwiami nie odpuszczał.
-Kociaku - zaśmiałam się - ktoś chyba jednak wie, że jesteś w domu.
-Kurwa - zaklął, a ja go delikatnie pocałowałam.
-Idź zobacz kto to, a potem dokończymy.
        Powiedziałam zakładając koszulkę. Michał postanowił założyć tylko spodnie. Pocałował mnie przelotnie i poszedł otworzyć.
-No w końcu - usłyszałam - ile synu można czekać.
         Byłam przerażona. Za drzwiami stał ojciec Miśka, a on był bez koszulki. Pewnie, gdy mnie zobaczy domyśli się o co chodzi. Zdenerwowana nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Po chwili wszedł do salonu.
-O, Zuza. Czemu nie powiedziałeś, że masz gościa ? - zapytał Michała, podszedł do mnie i mnie przytulił.
-Jakoś tak wyszło, a tak w ogóle to co ty tu tato robisz ? - zapytał zakładając koszulkę.
-Michał - oburzyłam się.
-Już chcesz się mnie pozbyć - zaśmiał się jego ojciec, puszczając mi oczko - nie martw się, ja tylko na chwilę. Proszę - powiedział podając synowi kopertę. - przyszło do ciebie. Byłem w pobliżu. Teraz już uciekam. Nie przeszkadzam dzieciaki.
-Ale może zostanie pan na kawie chociaż ? - zapytałam.
-Nie, spieszę się. Po za tym nie chcę wam przeszkadzać - zaśmiał się. Pożegnał i wyszedł.
         Popatrzyliśmy po sobie i zaczęliśmy się śmiać.  Kubiak podszedł do mnie i przerzucił mnie sobie przez ramie. Pisnęłam i się zaśmiałam.
-Kubiak, co ty wyprawiasz ? - zapytałam, gdy zorientowałam się gdzie mnie niesie.
-Nic takiego kochanie, po prostu dokończę to co zacząłem - mruknął kładąc mnie na dużym łóżku.
-A obiad, trening ?- zapytałam patrząc na niego.
-Zdążymy.
        Jak facet mówi ci, że zdążycie to kłamie. W dodatku jeśli chodzi o sprawy łóżkowe. Michał następny trening, na siłowni miał o 16:30. Była godzina 15:40, a my się na szybko ubieraliśmy. Okey, nie powiem było miło, no ale nie zdążymy zjeść normalnego obiadu.
-Zabiję cię kiedyś Kubiak - mruknęłam, gdy jadłam swój obiad czyt. żarcie z budki z fast foodami.
-Kocham jak się złościsz - zaśmiał się i mnie pocałował.
-Przestań, jedziemy na ten twój trening ? - zapytałam.
-Jasne.
        Na halę dojechaliśmy w 10  minut. 16:40 Michał wpadł na salę. Od razu poszedł tłumaczyć się trenerowi. Ja po woli weszłam i miałam zamiar zająć miejsce, gdzieś na trybunach, jednak Wojtaszek mi to przeszkodził.
-No nie wierzę, Zuza "Zeta" Bartman odwiedził na łaskawie - zaśmiał się przytulając mnie.
-Cześć Damianku, a ty ostatnio za mocnej piłki na główkę nie odebrałeś ?
-Miła i kochana jak zawsze - zaśmiał się, a ja wylądowałam w objęciach reszty chłopaków.
-Co cię do nas sprowadza ? - zapytał Patryk, jednak libero nie dał mi odpowiedzieć.
-PC't nie pytaj co tylko kto. Zuza do Kubiaka przyjechała - zaśmiał się.
-A co zazdrościsz mały ? - zapytał Kubi podchodząc do nas.
-Pff, mam Kinie.
-No właśnie.
          Chłopcy zaczęli trening. Ja natomiast usiadłam sobie grzecznie na trybunach i ich spokojnie obserwowałam. Oczywiście musiałam robić uniki przed piłkami. Po trzygodzinnym treningu, wszyscy skierowali się do szatni.
-Poczekasz piętnaście minut ? - zapytał Misiek podbiegając do mnie.
-Tak, ale idź pod prysznic.
        Zaśmiałam się, a on uciekł do szatni. Wyszłam przed halę. Usiadam sobie na krawężniku i wyciągnęłam z torebki papierosa. Zapaliłam go, jednak szybko tego pożałowałam.
-Miałaś nie palić - powiedział zdenerwowany Michał.
-Oj tam - mruknęłam, a on zabrał mi papierosa i go wyrzucić.
-Obiecałaś - powiedział patrząc mi w oczy.
-Obiecanki macanki, a głupiemu radość - podsumowałam.
-Kotek, nie truj się tym - musnął moje usta - nie chcemy z Zibim, żebyś paliła, tylko dlatego, że się o ciebie martwimy.
-Ale nie musicie. Już większe jest prawdopodobieństwo, że zginę jadąc z tobą czy z Zibim niż, że to papieros mnie zabije. Po za tym palę tylko jak jestem zła.
-A teraz na co jesteś zła ? - zapytał obejmując mnie i opierając swoje czoło o moje.
-Na to wszystko, a szczególnie na to, że dałam się sprowokować Anecie.
-Spokojnie- pocałował mnie i wyciągnął rękę w moją stronę - papierosy. - grzecznie oddałam mu paczkę, a on ją wyrzucił. - a teraz jedziemy zjeść coś porządnego.
        Pojechaliśmy na kolację do włoskiej knajpki. O 21 wróciliśmy do domu. Wykąpałam się i usiadłam na kanapie. Po chwili obok pojawił się Michał.
-Co oglądamy ? - zapytał biorąc koc i nas przykrywając.
-Ja jestem za komedią - uśmiechnęłam się pokazując ząbki.
-A ja horrorem - zaśmiał się łaskocząc mnie po bokach.
-Musimy iść na kompromis - zdecydowałam.
-Co powiesz na "Porwanie" ? Dreszczowiec .
-Zgoda - powiedziała, a on włączył film.
         Film okazał się interesujący. Jednak byłam zmęczona, więc zasnęłam na kanapie. Poczułam tylko jak unoszę się, a po chwili ląduję na miękkim materacu. Odruchowo wtuliłam się w Miśka i zasnęłam na dobre.


Jak długo Andzia wytrzyma w szkole???

    Gdy wróciłam do domu miałam jazdę od rodziców. Mama nawet zdążyła mnie już pogrzebać, ojciec natomiast nic nie mówił i to było najgorsze. Zaczęłam tęsknić za Zbyszkiem, nawet tak nie tęskniłam za swoim poprzednim chłopakiem jak za nim. Ale trudno on był tylko kochankiem. Do szkoły nie trafiłam kolejny dzień, zamierzałam pogadać z Zuzią później o tym. Gdy zadzwoniła do mnie umówiłyśmy się w parku. Byłam autem więc na miejsce dotarłam wcześniej niż ona, dało przewagę również to że po wagarach nie wróciłam jeszcze do domu. Usiadłam na ławce i czekałam na Zetkę. Cały czas rozmyślając to o tym i tamtym. Zauważyłam mojego rudzielca kawałek przed ławeczką. Była ubrana w dres, wyróżniała się na tle innych.
 -Hej dresie - zaśmiałam się i pocałowałam ją w policzek, gdy podeszła bliżej.
-No siemka. Jak tam nastrój ?- spytała siadając obok.
-Lepiej, przepraszam, że nie odbierałam, ale wyłączyłam telefon.- wytłumaczyłam od razu.
-Rozumie, pokłóciłam się z Anetą na treningi.- pierwsze co przeszło mi przez myśl 'ZABIŁA JĄ'
-Nic jej nie zrobiłaś ? - zapytałam niepewnie.
-Lekko się poszarpałyśmy, ale spokojnie, tylko przez kilka meczy będę rezerwowa.
-Chociaż tyle dobrze.- powiedziałam przypominając sobie akcję z szatni.
-No, spokojnie. Słuchaj mnie nie będzie w szkole, wrócę dopiero w poniedziałek.
-Czemu ? co jest ?- troszkę się wystraszyłam.
-Jadę z Miśkiem do Jastrzębia. Robię sobie wagary. Potrzebuję odpoczynku.
-Aha no ok.- rozumiałam o co jej chodzi.
      Porozmawiałyśmy jeszcze chwilkę i Zuza uciekła w drogę do Jastrzębia Zdrój. A ja biedna zostałam sama na ławce. 'Przecież sama nie będę chodzi do szkoły, co ja tam będę robi' pomyślałam patrząc w chmury na niebie. Zuza u Kubiaka i Aśka nad morzem, pomyślałam co zrobił by Zbyszek gdybym i ja przyjechała do niego na dłuższy weekend. Pisał dziś mi, że ma trening do 22. Jak wyjechała bym teraz zdążyła bym przed tą godzinką. Wiele nie myśląc pobiegłam do auta i ruszyłam do domku. Tam postanowiłam spakować się w torbę treningową i się szybko przebrać. Napisałam rodzicom ściemę, że śpię u Zuzki i tak by tego nie sprawdzili. Gdy byłam w połowie drogi do Rzeszowa zaświeciła się kontrolka paliwa. Zjechałam na najbliższą stację paliw, tato wytłumaczył mi akurat jakie paliwo tankować, ale nie dał instrukcji obsługi do tych pistoletów. Gdy otworzyłam wlew paliwa i zastanawiałam się jak to zrobic podszedł do mnie bardzo miły człowiek.
-Przepraszam pomóc coś pani?- zapytał z uśmiechem na ustach.
-Jeśli by pan mógł, nie umiem tankować.- powiedziałam zalewając się rumieńcami.
-Jakie zalać?- zapytał podchodząc bliżej.
-To.- pokazałam na odpowiedni pistolet, a on zajął się tankowaniem.
    Po akcji przy dystrybutorze poszłam zapłacić. Resztę drogi pokonałam bez żadnych więcej problemów. Znak Rzeszów przekroczyłam o godzinie 21.30. Zajechałam na Tesco czynne całodobowo i zrobiłam zakupy na kolację, mając nadzieję że zdążę ją przygotować. W mieszkaniu byłam równo o 22, na szczęście Zbyszka jeszcze nie było. Zajęta robieniem kolacji nie zwracałam uwagi na czas. Nakryłam do stołu i poszłam zanieść torbę z przedpokoju przed drzwi sypialni. Tam dlatego, że rozważałam jeszcze wyrzucenie mnie przez właściciela. Gdy usłyszałam klucz w zamku stanęłam w salonie w oczekiwaniu. Jego mina jak mnie zobaczył była cudowna.
-Anastazja? Co ty tu robisz?- zapytał podchodząc bliżej.
-Przyjechałam do Ciebie.- powiedziałam zerkając na torbę w zastanowieniu czy powinnam już wychodzić.
-To miło.- chyba rozważył to o czym myślę i zaczął mnie całować
-Pewnie jesteś głodny.- stwierdziłam odsuwając się od niego.
-Tak, ale zaraz coś sobie przygotujemy.- powiedział rzucając torbę na ziemię.
-Ale ja przygotowałam kolację.- powiedziałam nie pewnie, może talentu kucharskiego za dużo to nie miałam ale domu z dymem nie puściłam.
-Oooo. To pewnie będzie pyszna.
  To było dobre pytanie. Ale chyba mu smakowało, bo strasznie się zajadał. Gdy ja sprzątałam po kolacji zadzwonił dzwonek do drzwi. Troszkę to mnie przeraziło ale Bartman poszedł bez patrzenia na mnie otworzyć. Usłyszałam tylko głos Igły.
-Dzięki Zbyszek, twoje maleństwo wraca całe i zdrowe.- tu koło moich nóg pojawił się york Zibiego Bobik.
    Schyliłam się i zaczęłam go głaskać, dopiero drugi raz widziałam go na oczy a pierwszy głaskałam. Tak byłam nim zajęta, że nie zwróciłam uwagi kiedy jego pancio wszedł do kuchni.
-Lubi Cię.- powiedział a ja podniosłam głowę do góry.
-Skoro tak sądzisz.- zostawiłam psiaka i postanowiłam teraz popieścić jego pana.
    Podeszłam do Zbyszka bliżej i zaczęłam go całować, pocałunek był tak namiętny że popchałam go na stół. On zaczął całować coraz mocniej i namiętniej. Bobik zaczął domagać się pieszczot skacząc mi po nogach. Oderwałam się od niego gdy zaczynało brakować mi tchu, zaczęłam lekko dyszeć tak jak on. Oboje spojrzeliśmy na dół na pociechę siatkarza.
-Wybacz stary, ale ta dziewczyna jest dzisiaj moja.- powiedział siatkarz do psa i wziął mnie na ręce.
   Piesek pobiegł za nim w kierunku sypialni gdzie zmierzaliśmy, ciągle poszczekując. Ja swoimi nogami znów zwaliłam kolejne zdjęcie ze stolika, co oboje nas zbytnio nie ruszyło. Zbyszek rzucił mnie na łóżko kładąc się na mnie znów całując. Gdy pozbył się mojej bluzki z pocałunkami przeniósł się na brzuch, akurat bardzo lubiłam jak facet mnie tam całował. On bardzo szybko to skojarzył i robił to bardzo czule i namiętnie. Gdy zaczął rozpinać pasek moich spodni zapytał.
-A ty jutro nie idziesz do szkoły?
-Przyjechałam na kolejne wagary.
   Teraz ja zaczęłam go rozbierać, gdy ściągałam mu spodnie na łóżko wskoczył Bobik. Bartman troszkę brutalnie go zrzucił i zajął się mną. Ten seks był całki inny niż pozostałe z nim. Był bardziej namiętny, oboje byliśmy na siebie napaleni i całkowicie to wyrażaliśmy. Znów zasypiałam w ramionach czułego kochanka, zasnęliśmy bardzo wyczerpani. Ta noc należała do nie zapomnianych.


Jastrzębie, wagary, czyli jak zabija się tęsknotę za ukochanym.


       Następny dzień był udany. Był czwartek, a było to coraz bliżej niedzieli i tylko to mnie nie cieszyło. Wstaliśmy wcześnie, ponieważ o 7 ze względu na siłownie Michała. Postanowiłam nie nudzić się sama w domu i dotrzymać mu towarzystwa oraz sama skorzystać. Spakowałam strój do torby i pojechaliśmy. Pogadałam z trenerem czy mogła bym poćwiczyć z nimi, zgodził się bez problemu. Chłopcy pokazali mi gdzie mogę się przebrać. Wzięłam sobie krótkie, jak to Michał twierdził za krótkie spodenki do ćwiczeń, a do tego niebieską bokserkę. Na nogi wcisnęłam swoje adaśki. Włosy związałam w luźnego kucyka i wkroczyłam na siłownie. Miałam świadomość tego jak wyglądam, że chłopcy lustrowali moje ciało wzrokiem. Nie przejmując się nimi, zajęłam bieżnię. Kubiaka nigdzie nie było. Trochę mnie to zainteresowało, więc grzecznie zapytałam najmłodszego zawodnika.
-Kuba, wiesz może gdzie jest Michał ?
-Kubiak ? - zapytał dla pewności.
-Tak - posłałam mu uśmiech.
-Poszedł na chwilę do fizjoterapeuty.
-Aha, dzięki - zaśmiałam się, bieżnię obok mnie zajął Wojtaszek głupio się szczerząc.
-Zuzka, a tak w ogóle co ty tu robisz ?
-Biegam - odparłam z uśmiechem.
-Nie o to mi chodzi, chodzi raczej o to co ty robisz w Jastrzębiu u Kubiaka ?
-A co? Przeszkadzam ? Mieliście w planach jakąś dziką męską imprezę z panienkami ? - zapytałam z jeszcze większym uśmiechem.
-Nie, coś ty. Kinga by mi chyba łeb urwała.
-Oj Damian - zaśmiałam się - chyba nie tylko łeb. Jeśli chcecie iść gdzieś na piwo to spokojnie, Misiek pójdzie z wami.
-Jezu, kobieto jaka ty jesteś nieznośna. Nie dasz dojść człowiekowi do słowa - mruknął.
-Dobrze, przepraszam, słucham o co chodzi.?
-Ty nie powinnaś być obecnie w szkole, a potem na swoim treningu ?
-Powinnam, ale mam legalne wagary.
-Legalne wagary ? - oburzył się - Jak ja chodziłem do szkoły to nie było czegoś takiego jak legalne wagary, ale były wagary albo się szło do szkoły.
-Powiedźmy, że miałam małe problemy. Muszę odreagować i odpocząć.
-Odreagować powiadasz ? - zapytał z głupim uśmiechem, poruszając sugestywnie brwiami.
-A bujaj się - walnęłam go w ramie.
-A co to za romanse ? - zapytał Kubiak wchodząc na siłownię.
-Ja tutaj tylko twoją kobietę zabawiam, gdy ciebie nie ma - wyszczerzył się, schodząc z bieżni.
-A jemu co ? - zapytał Michał patrząc za libero.
-W końcu to Wojtaszek - zaśmiałam się, a Misiek przytaknął. - dobra, to teraz brzuch - mruknęłam i zaczęłam robić ćwiczenia na brzuch.
-Ej  słuchajcie - głos zabrał kapitan tej hołoty, gdy tylko nie było trenera - robimy dzisiaj jakiś wypad, tak na początek sezonu ? Potem nie będzie kiedy, wiecie mecze, treningi i nie będzie czasu. To kto się pisze ? - zapytał rozglądając się po pomieszczeniu.
-Ja oczywiście - krzyknął starszy libero, a wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
-No przecież nie było by bez ciebie imprezy - mruknęłam, co wzmocniło śmiech drużyny.
-Właśnie Kubiaki, będziecie ? - zapytał Łasko patrząc na nas.
-Michał idzie, a ja nie - zakomunikowałam, a mój facet popatrzył na mnie.
-Kurde, ale ci się dziewczyna trafiła - skomentował Malinowski - urywa się dla ciebie ze szkoły i z treningów, ma fajne ciało, zajebisty charakter to jeszcze cię na piwo z kumplami wygania.
-Przestańcie, wy sobie idźcie, a my z dziewczynami zrobimy sobie babski wieczór - powiedziałam wstając na proste nogi, dumna ze swojego pomysłu. - Łasko jest Milena nie ?
-No jest, zadzwoń to niej to się zgadacie.
-No widzicie i wszyscy będą happy.
        Wróciliśmy do ćwiczeń. Oczywiście nie obyło się bez głupich żartów i komentarzy. O godzinie 13, odświeżeni opuściliśmy halę. Jako, że chłopcy nie mieli już dziś więcej treningów, postanowiliśmy zrobić zakupy na jakiś obiad. W drodze do sklepu Michał popatrzył na mnie i zapytał.
-Jesteś pewna, że chcesz żebym szedł z chłopakami na to piwo ?
-Misiek, przestań. Jesteś dużym chłopcem, po za tym chodzi o twoje mieszkanie. Zaproszę sobie Anię, Milenę, Kinię. Spotkamy się, posiedzimy, pogadamy. Wypijemy sobie wino i będzie super.
-No dobra - mruknął - po prostu głupio mi, że ty do mnie przyjechałaś, a ja wychodzę z chłopakami z klubu.
        Weszliśmy do sklepu i chodziliśmy po nim zastanawiając się co kupić. Jak zawsze zakupy z Michałem nie mogły wyglądać normalnie. Co chwilę się wygłupialiśmy. Koszyk był w większości wypełniony słodyczami. Kupiliśmy dwie butelki wina, chociaż Dziku stwierdził, że i tak to za dużo bo dziewczyny pewnie swoje przyniosą. W domu byliśmy o 16. Zrobiliśmy szybki obiad, ja zadzwoniłam do dziewczyn i umówiłyśmy się o 19, tak jak nasi panowie. O godzinie 18:40 Michał gotowy do wyjścia wszedł do kuchni, gdzie ja się ogarniałam. Podszedł do mnie od tyłu przytulając się do moich pleców.
-Kocham cię - szepnął.
-Ja ciebie też - powiedziałam i odwróciłam się do niego przodem. Zmierzyłam go wzrokiem, poprawiłam mu kołnierzyk w koszuli i powiedziałam - świetnie wyglądasz. Laski za tobą będą się w klubie oglądały. - zaśmiałam się, a on mnie przytulił.
-Ale wiesz, mnie kręci tylko jedna.
-Michał, ja zdaję sobie sprawę z tego, że mam przystojnego faceta i że dziewczyny się za tobą oglądają. Po prostu jak to widzę to jestem troszkę zazdrosna.
-A jak nie widzisz ? - zapytał patrząc na mnie podejrzliwie.
-To zastanawiam się co ty robisz z tymi wszystkimi pannami, ale dlatego żeby o tym nie myśleć zaprosiłam sobie dziewczyny.
-Jak chcesz możecie iść z nami - powiedział, a ja go pocałował.
-Kochany jesteś, ale nie będziemy wam psuły planów.
         Pocałował mnie i w tym samym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Odsunął się ode mnie niechętnie i poszedł otworzyć. Za drzwiami stała Kinia, Ania i Milena.
-Cześć dziewczyny - powiedział wpuszczając je do mieszkania.
-Cześć Misiek, mój mąż kazał ci schodzić - zakomunikowała Kinga ściągając kurtkę. Weszłam do przedpokoju, a dziewczyny się na mnie rzuciły.
-To ja uciekam - pocałował mnie tylko w czoło i powiedział - nie imprezujcie za bardzo - zaśmiał się i wyszedł.
-Jak ja cię dawno nie widziałam - powiedziała Milena podając mi butelkę wina.
-No ja ciebie też, ale powiem ci tylko, że wyładniałaś.
-Głupoty gadasz - zaśmiała się.
       Przeniosłyśmy się do salonu, gdzie nalałam nam wina do kieliszków. Siedziałyśmy sobie grzecznie rozmawiając, obgadując naszych facetów. Trochę się po wygłupiałyśmy. O godzinie trzeciej, skończyłyśmy opróżniać ostatnią, piątą butelkę wina. Gdy już się Ania wybierała razem z Kingą do sklepu po kolejną do domu weszli nasi panowie, co lepsze byli w lepszym stanie, niż my.
-Cześć kochanie - powiedziała Kinga lekko chwiejąc się na nogach, na szczęście mąż ją przytrzymał.
-A wy gdzie ? - zapytał Patryk widząc swoją dziewczynę siedzącą szafeczce w przedpokoju i zakładającą szpilki.
-Ooo Patryczek, a my z Kinią idziemy do sklepu - zakomunikowała.
-A możemy wiedzieć po co ? - zapytał Michał podchodząc do mnie i mnie lekko całując. Był zdziwiony, że byłam w lepszym stanie od dziewczyn, ale ja wypiłam mniej, po za tym miałam chyba mocniejszą głowę.
-No jak to po co ? Po wino, skończyło się.
-Oj dziewczyny - zaśmiali się.
        Panowie, pomogli swoim ukochanym się ubrać po czym pożegnali się i postanowili je przetransportować do domu. Gdy Michał zamykał drzwi po Wojtaszkach, gdyż Kinia sprawiała małe problemy, ja sprzątałam w salonie.
-No ładnie - zaśmiał się wchodząc do salonu i rozpinając koszulę.
-No co ? - zaśmiałam się również wynosząc kieliszki i butelki.
-Ile było tego wina ?
-5 butelek, ale Kinga z Anią same się przyznały, że przed przyjściem wypiły dwa drinki.A wy co w takim dobry stanie ?
-Przewidzieliśmy, że dziewczyny nie będą w stanie dojść do domu.
-Ty w ogóle coś piłeś ? - zapytałam podchodząc do niego.
-Wypiłem kilka piw - zaśmiał się przytulając mnie - idziemy spać ?
-Idziemy.
         Umyliśmy się, przebraliśmy i położyliśmy grzecznie spać.


Hej,hej. Cześć i czołem:) Zapraszam na kolejny rozdział :) Zapraszam też na mojego drugiego bloga na http://siatkowkaichpolaczyla.blogspot.com/

6 komentarzy:

  1. Następna pojechała sobie na wagary :) Dobrze, że Zuza wszystko z Ann sobie wyjaśniła. Ann mogła powiedzieć gdzie była i z kim no ale to już jej sprawa oby tylko Zibi jej jeszcze bardziej nie skrzywdził.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaa cieee nie mogę. Oł em dżi. Kurde, jakie fajne życie mają dziewczyny. Dlaczego to ja nie spotkałam takiego Kubiaczka na swej drodze?! .. I wezmę przykład z koleżanek, wyruszam we wrześniu na wagary. A co! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. szczerze ? uwielbiam w Twoim opowiadaniu Ann! xD ale mam nadzieję też że Zibi w końcu się ogarnie i nie będzie jej traktował tylko jak kochanki ;))
    pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam ;) Dzisiaj jest dla mnie wielka chwila. Coś się kończy - coś zaczyna. Już nie czuję jak rymuję, ale zapraszam na epilog i prolog. Koniec Zbysia, początek tajemniczej niemoralności.
    http://sen-o-siatkowce.blogspot.com/
    http://ich-niemoralna-rzeczywistosc.blogspot.com/
    Życzę miłej lektury i udanego weekendu ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiesz co? aż mi się mordka cieszyła jak czytałam rozdział :)
    Żądam wprowadzenia do jakiejś ustawy legalnych wagarów! ;)
    buźki ;*
    Zakręcona :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Blog jest naprawdę fajny !
    I mam pytanie czy byłaby taka możliwośc abyś dodawała rozdziały 2 lub 3 razy w tygodniu ?

    OdpowiedzUsuń