Dwa dni po przyjeździe do domu musiałam iść na trening. Gdy weszłam do szatni krzyknęłam zadowolona.
-Siema laski.
-Zuzaa - Ann, Gośka i Weronika się na mnie rzuciły.
-Też się cieszę, ale dusicie - zaśmiałam się. Puściły mnie. - jak tam?
-Super Super.
-Zajebiście - krzyknęła Gocha - przypominam, że za dwa tygodnie czyli jeszcze w sierpniu jedziemy do Rzeszowa lasencje.
-Po co? - krzyknęłam.
-Na turniej kochanie - zeskoczyła z ławki rzucając się na mnie.
-Laski, a wy o treningu nie zapomniałyście - zapytał trener wchodząc do szatni.
-Aaaaaaa - pisnęłam zasłaniając się rękami - ja się wstydzę - krzyknęłam ze śmiechem.
-Zuza, ty myślisz, że ja kobiety w bieliźnie nie widziałem ? - zaśmiał się.
-No ja nie wiem - powiedziałam robiąc głupie pozy.
-Zuzka, Zuzka. Przebierać się raz, dwa chce wam kogoś przedstawić.
-Czyżby swoją dupencję?
-Zuza - zagrzmiał po czym zaczął się śmiać.- Już, na trening.
Szybko się przebrałyśmy i ruszyłyśmy na halę.
-Gdzie Magda?
-Chora.
-O to szkoda.
Weszłyśmy na halę. Koło trenera stał młody chłopak. Wszystkie się po sobie popatrzyłyśmy po sobie z głupimi uśmiechami.
-Dziewczyny, poznajcie to nasz nowy fizjoterapeuta Adrian.
-Zuzia jestem - powiedziałam słodko podchodząc do niego.
-Przestań Rudzielcu, nie strasz nam go. - obok mnie pojawiła się Gośka - Gosia jestem, kapitan. A Wiewiórą się nie przejmuj, wiesz faceta jej brakuje.
-Ej - oburzyłam się, a on się zaśmiał.
-Spokojnie, damy sobie chyba radę - zaśmiał się puszczając mi oczko.
-Dobra panienki, było miło a teraz już spadać.
Zadowolone zaczęłyśmy biegać kółeczka.
-Fajne ciasteczko. - mruknęła Ann, patrząc niego maślanymi oczami.
-Fajna dupcia -powiedziałam również zachwycona. Gocha zaczęła się śmiać z Weroniką. - ok, rozumiem Weronka ma Filipa, a ty Gosica?
-Gosica przeleciała Kurka - powiedziała Weronika i pobiegła szybciej, a ja stanęłam w miejscu.
-Zuza, no nie obijaj się - krzyknął Andrzej.
-Już - krzyknęłam mu. - Gośka - zawołałam przyjaciółkę.
-Hmm - mruknęła rozciągając się.
-Jak to przeleciałaś Kurka?
-No normalnie.
-Gośka cholero jasna - krzyknęła zirytowana.
-No co?
-On ma dziewczynę.
-Dziewczyna nie ściana przestawić zawsze można - mruknęła.
-Ok rozumiem, że mam dziś do niego zadzwonić i się jego zapytać o to wszystko.
-Nie - zaprzeczyła.
-Więc? - zapytałam.
-Po treningu pogadamy błagam.
-Spoko.
Grałyśmy meczyk między sobą, gdy po ataku źle poleciałam.
-Cholera - zaklęłam łapiąc się za łydkę.
-Co jest?
-Chyba skurcz. Łydka mnie boli. kurwa.
-Adrian, zajmij się Zuzą, a wy gracie.
Adrian wziął mnie na ręce i zaniósł do swojego gabinetu. Dał mi coś przeciwbólowego i zaczął masować.
-To tylko skurcz - powiedział z uśmiechem.
-Tyle dobrze.
-To ty jesteś siostrą tego słynnego Bartmana.?
-Mhmm, a co?
-Nic, kolega mówił że zadziorna jesteś. - zaśmiał się.
-Jaki kolega?
-Igor. - przed oczami miałam scenę z dnia kiedy zerwaliśmy. - ponoć byliście razem.
-Byliśmy, ale twój kolega mnie zdradzał.
-Na prawdę?
-Nic chwalił się.
-Koniec. Nie. Dasz się zaprosić na drinka.
-Nie sorry, ale jestem umówiona.
-To może jutro?
-Okey, powiem w prost. Jeśli Igor to twój kumpel to na bank się z tobą nie umówię.
Powiedziałam stanowczo i opuściłam pomieszczenie. Zdenerwowana weszłam do szatni trzaskając drzwiami. Dziewczyn jeszcze nie było. Szybko poszłam pod prysznic. Gdy wyszłam reszta już była.
-Jak noga?
-Dobrze kurwa, nie boli.
-Zuza co jest? - zapytałam Ann.
-Ten Adrian do zwykły dupek, a nie fajna dupcia - warknęłam zła.
-Czemu?
-Wiecie, że kumpluje się z tym palantem Igorem i on mu powiedział, że jestem zadziorna. - za ironizowałam.
-O kurwa - mruknęła Werka.
-Poczekasz na mnie? - zapytała Gośka - pojedziemy do mnie i ci wszystko powiem.
-Spoko, a możemy do mnie.
-Nie ma problemu.
Poczekałam na przyjaciółkę, która szybko się ogarnęła. Wzięłyśmy rzeczy i poszłyśmy do samochodu. W 15 minut dojechaliśmy pod mój dom.
Widzę po wejściach, że czytacie mojego bloga. Było by mi miło, gdybyście wyrażali się w komentarzach. Przepraszam za wszystkie błędy, jednak piszę na tablecie co lekko utrudnia mi zadanie. Pozdrawiam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz