sobota, 20 lipca 2013

XXXVIII

        W końcu nadszedł ten znienawidzony przeze mnie oraz wszystkich uczniów pierwszy września. Rozpoczęcie miałam na 10. Była godzina ósma,a ja już chodziłam zdenerwowana. O siódmej się okazało, że nie mam butów. Gdy wyciągałam z szafy moje ulubione czarne szpilki, okazało się że mają pęknięty obcas. Musiałam wybrać inne buty.  Potem zamiast spodni okazało się, że muszę iść w spódnicy. Zwykłe rajtuzy mi się podarły, więc zostały mi pończochy. No jakiś pechowy dzień. W szlafroku poszłam do kuchni na śniadanie. Wolałam nie kusić losu i ubrać ciuchy jak będę gotowa do wyjścia.
-Chodź kochanie. Śniadanie czeka - powiedziała uśmiechnięta mama.
-Dzięki.
-Jak humor?
-Do bani. Ciekawi mnie co jeszcze się stanie. - rozdzwonił się mój telefon. Dzwonił Michał -Błagam powiedź, że masz jakiekolwiek dobre wieści - powiedziałam na przywitanie.
--Eee, cześć kochanie. Zależy, a co się stało?  
-Od rana nic mi nie wychodzi. Najpierw okazało się, że nie mogę założyć czarnych szpilek, bo obcas się złamał, potem spaliłam spodnie chcąc je wyprasować, porwały mi się rajtuzy i idę w pończochach. 
--To kiepsko. Faktycznie. Zadzwoniłem, żeby zapytać jak tam humorek i na która masz rozpoczęcie? 
-Humorek chujowy, iście pogrzebowy, a rozpoczęcie na 10. 
--Już, spokojnie. Pomyśl sobie, że to ostatni rok.
-No wiem - mruknęłam wgryzając się w tosta.
--Co jesz?  - zapytał ciekawski, a ja usłyszałam śmiech.
-Tosta, gdzie ty jesteś?  
--W szatni. Niedługo mam trening. Chłopcy cię pozdrawiając.
-A dziękuję. Dobra kochanie, ja idę się kończyć szykować. 
--Jasne, zdzwonimy się potem. Kocham cię.
-Ja ciebie też. Paaa.
         Dokończyłam śniadanie i pobiegłam na górę się ogarnąć. W pół do dziesiątej ja zjawiłam się w salonie, a Andzia zapukała do naszych drzwi. Miałyśmy jechać z mamą. 
-Hej - przywitałam się wpuszczając ją do środka. 
-Hej, jedziemy ?
-Jasne. Mamuś idziesz ?
-Idę, idę. Ładnie wyglądacie dziewczynki.
-Dzień dobry i dziękuję - zaśmiała się blondynka.
-Jak noga?  - zapytała mama, gdy wsiadałyśmy do auta.
-Dobrze, tyle że kule mnie denerwują.
-Nic przyjemnego. 
        Za dziesięć dziesiąta byłyśmy pod szkołą. Pożegnałyśmy się z moją mamą i poszłyśmy do sali.
-Jak to fajnie, że chociaż ciebie znam - powiedziała Ann.
-E tam, nasza klasa jest spoko. - podeszłyśmy pod sale nr 11.  Tam przywitał nas Kuba.
-Ruda szalejesz - zaśmiał się i mnie przytulił.
-Cześć Kubuś, poznaj to Anastazja nasza nowa koleżanka.
-No hej, hej Kuba jestem.
-Anastazja - zaśmiała się blondynka patrząc na radosnego bruneta.
-Kuba znowu najlepsze laski wyrywasz. - usłyszałam i się zaśmiałam.
-Wypraszam sobie - zaśmiałam się odwracając się do znajomych przodem.
-No proszę, proszę toż to nasza Zuza. 
-Heej - przywitałam się - to Anastazja, a to Karol, Iga, Marcin, Diana, Igor no i Kubę już znasz.
-Cześć Anastazja jestem.
-Andzia chodzi z nami do klasy od tego roku.
-Zapraszam do środka moi maturzyści - powiedział jak zwykle wesoło Łukasz Malinowski nasz młody wychowawca i jednocześnie nauczyciel polskiego. Pół dziewczyn ze szkoły do niego wzdychało. W końcu był młody. 
          Weszliśmy do sali i każdy zajął jakieś miejsca, ja usiadłam z przyjaciółką. Po chwili wychowawca przemówił.
-Witam was po raz ostatni w tej szkole, mam taką cichą nadzieję, że to wasz ostatni rok - powiedział rozglądając się po sali. Mamy dwie nowe koleżanki. Widzę, że jest już jedna. Drugiej nigdzie nie ma. To może Anastazja przedstaw się i powiedź coś o sobie. - Andzia wstała i pokuśtykała na środek sali.
-Więc jestem Anastazja Madej, pochodzę z Wrocka. To chyba wszystko. A i jeszcze wolę jak mówi się do mnie Andzia lub Ann.
-Jak miło. Dobrze siadaj. Widzę, że znalazłaś już towarzystwo - zaśmiał się patrząc na mnie. 
-My z Ann znamy się od początku wakacji - pochwaliłam się.
-O jezu - jęknął Malinowski, a cała klasa zaczęła się śmiać.
-Gramy razem w drużynie.
-Skoro znasz Zuzę, to najgorsze za tobą - skomentował Adam,jeden z chłopaków z klasy. Chciałam coś odpyskować, ale do sali wszedł odpicowany plastik. Dosłownie, laska wyglądała jak by się zacięła w solarium i za długo rozjaśniacz na włosach trzymała. A cała klasa się cieszyła, że nikogo takiego nie mamy.
-Przepraszam za spóźnienie. - powiedziała, a każdy z chłopaków patrzył się na jej cycki pewnie napakowane sylikonem. Łukasz zilustrował ją wzrokiem i zabrał głos.
-Ty pewnie jesteś Asia - jak to powiedział momentalnie ja z Ann się zaśmiałyśmy.
-Tak.
-Dobrze, więc klaso to wasza nowa koleżanka Asia.
-Cześć wam.
-Usiądź proszę. - dziewczyna usiadła obok Przemka. Szkoda mi się go zrobiło. - słuchajcie rozdam wam plan lekcji i lecicie do domu.
        Jak powiedział tak zrobił. Czułam, że z nową koleżanką rok szkolny będzie długi. Gdy byliśmy wolni grupką opuściliśmy wolno szkołę ze względu na Anastazję.
-Czyli w klasie mamy Dżoanę - mruknęłam.
-A myślałam, że po wakacjach się od niej uwolnię - jęknęła Blondynka.
-Ann, poznałaś bratową Rudej?  
-Hamuj się jakiej bratowej?!
-Taa, spotkała mnie ta nieprzyjemność.  
        Pogadaliśmy chwilę pod szkołą i się rozeszliśmy. Miałam dzwonić po taryfę gdy ze szkoły wyszedł Łukasz i krzyknął.
-Zuza, poczekaj!  
-Co jest?  - zapytałam patrząc na nauczyciela. 
-Grasz jeszcze?
-Gram,a co?
-Muszę papiery wypełnić.
-Dopisz Anastazję.
-Okey, podrzucić was?  - zapytał patrząc na nas.
-W sumie, czemu nie.
-Jak by pan mógł - powiedziała Andzia.
-Jaki pan - zaśmiał się - Łukasz jestem.
-Z całą klasą jest na Ty tylko przy innych nauczycielach per Pan używaj - zaśmiałam się.
       Łukasz podwiózł nas. Poszłyśmy się przebrać. Umówiłyśmy się z dziewczynami z drużyny u Anastazji na ogródku. Wskoczyłam w coś wygodnego i ruszyłam do przyjaciółki. Pomagałam jej wszystko rozstawiać, gdy zapytała.
-Czemu jesteście na Ty z Łukaszem?
-On sam nam to zaproponował. Jest naszym wychowawcą i stwierdził, że będzie nam się wygodniej komunikować. Nam to pasuje. Mamy z nim luźne kontakty. 
-To fajnie. We Wrocku mogłaś pomarzyć o takim nauczycielu. 
-No widzisz.
        O 17 wszystkie byłyśmy w komplecie. Siedziałyśmy na ogródku pijąc piwo i rozmawiając.
-Gocha, czemu trening mamy dopiero 15 ?
-Chłopaki z Politechniki zaczynają treningi i muszą się rozegrać, a po za tym muszą ustalić terminy treningów żeby jak najmniej się nakładało, po za tym Adamczyk pamięta o waszej szkole. Właśnie macie już plan lekcji. 
-Mamy. Najpóźniej o 14 kończymy. 
-Przekażę. 
           Rozmawiałyśmy o wszystkim. Rozeszłyśmy się o 21. Wróciłam do domu pogadałam chwilę z Michałem i poszłam spać. Następnego dnia budzik zadzwonił mi rano. Wstałam niechętnie i się ubrała. Gdy byłam gotowa, żeby zejść na śniadanie złapałam za telefon i torbę. Na schodach zobaczyłam, że mam wiadomość od ukochanego.
'Jak tam?  Wyspałaś się? ;*' - szybko odpisałam.
'Dobrze. Zwarta i gotowa idę na śniadanie. Nawet się wyspałam, tylko nie miałam do kogo się przytulić'
'Kupię ci na gwiazdkę misia :)' przeczytałam i się zaśmiałam robiąc sobie kanapkę i kawę.
'Ale ja mam swojego misia:*' nie doczekałam się odpowiedzi. Zadzwonił do mnie. Szybko odebrałam, żeby mój dzwonek nie obudził mamy. 
-No?  - zapytałam przez śmiech.
--Ja to masz swojego misia ? - zapytał udając oburzenie.
-Nie rób afery - zaśmiałam się. Wypiłam szybko kawę, patrząc na zegarek, wzięłam dwa jabłka i skierowałam się wyjścia zakładając szybko buty i łapiąc kurtkę - właśnie z Miśkiem rozmawiam.
--No i prawidłowo - powiedział, a ja zaczęłam swoje jabłko.
-No, no. 
--Idziesz do szkoły.
-Mhmm - mruknęłam jedząc jabłko i witając się z Ann, która na mnie czekała - idę na autobus właśnie.
--Sama?  - zapytał zaciekawiony zamykając mieszkanie, słyszałam klucze.
-Jezu, Kubiak książkę piszesz?  
--Oczywiście, więc?
-Nie, idę z Ann.
--Pozdrów ją.
-Misiek cię pozdrawia - zwróciłam się do przyjaciółki.
-Podziękuj i też go pozdrów.
-Tez masz pozdro... ej - oburzyłam się bo libero zabrała mi jabłko.
--Co się stało?  - zapytał roześmiany Michał.
-Zajebała mi jabłko - mruknęłam.
--Nie przeklinaj. Dobra skarbie ja kończę. Muszę jechać na trening.
-Okej, kocham pa.
-Też kocham.
       Zakończyłam rozmowę z ukochanym i popatrzyłam na przyjaciółkę zajadającą się moim śniadaniem.
-Dobre?  - mruknęłam sprawdzają czy autobus nam nie spierdolił.
-Pycha - uśmiechnęła się siadając na ławce obok mnie. - dziękuję - pocałowała mnie w policzek, a ja popatrzyłam na nią jak na wariata - no za śniadanie - zaśmiała się.
-Spoko.
        Przyjechał nasz autobus. Zajęłyśmy miejsca w klasie stojące, a ja na nią popatrzyłam.
-Gdzie masz kulę?
-W domu.
-Andzia - mruknęłam.
-Spokojnie, mam usztywnioną kostkę.
-Jezu, co za uparte dziecię - mruknęłam przewracając oczami na co blondynka się zaśmiała.
-Nie rób tak bo ci tak zostanie. 
-Bujaj się - zaśmiałam się i pociągnęłam ją za rękę bo był nasz przystanek. 
         Pod salą byłyśmy za dwie ósma. Zaśmiałam się widząc godzinę i pokazałam ją Ann.
-Jak miło, nie spóźniłyśmy się - mruknęła.
-Wycisz telefon, Abramska nie lubi telefonów. 
-Dzięki za radę. 
       Sama wyłączyłam dźwięki. Zdążyłam odczytać jeszcze sms zanim przyszła nauczycielka 'Jak tam pierwszy dzień nauki?  Miłego dnia, buziaczki i pozdrowienia dla ciebie i Ann' nadawcą był Zibi.
-Masz buziaki i pozdrowienia - rzuciłam wchodząc do sali.
-Od kogo?  
-Od mego braciszka. 
           Lekcję  matematyki można było uznać za najgorszą. Nie lubiłam tego przedmiotu i Abramskiej. Na szczęście szybko minęło. Potem był WOS. Również szybko minął. Potem dwa polskie, PO, fizyka i chemia. Szybko minęło. Właśnie wychodziłam ze szkoły, gdy rozdzwonił się mój fon. Popatrzyłam zdziwiona, dzwoniła Iwona Ignaczak.
-Tak?
--Cześć Zuza,jesteś już po lekcjach?  
-Tak, a coś się stało?
--Nie, spokojnie. Będziesz w przyszły weekend wolna ?
-No, zamierzałam spotkać się z Michałem.
--Spokojnie - zaśmiała się, a ja usłyszałam w tle 'Mamo, a Seba nie daje mi oglądać bajek' - Kochanie poczekaj chwilkę rozmawiam - krzyknęła - przepraszam, dzieciaki.
-Spokojnie, rozumiem. Co to za sprawa?  
--Chodzi o to, że się starzeję i będę mieć urodziny. Robimy taką imprezę dla znajomych w domu i zapraszam cię.
-O dziękuję Iwona.
--Ależ nie ma za co. Weź ze sobą Anastazję i poinformuj ukochanego, że będziesz jak byś mogła.
-Nie ma problemu - zaśmiałam się.
--Dobra Zuzka, ja kończę bo dzieci mi się o pilota pobiją paa.
-No paa.
        Schowałam telefon i podeszłam do znajomych, którzy nie mogli usiąść na ławce, oni siedzieli na trawie. Usiadłam obok i powiedziałam.
-W następny weekend jedziemy do Rzeszowa. - zakomunikowałam patrząc na Ann.
-Po co?  - zapytała lekko... przestraszona?
-Do Iwony Ignaczak, dostałam odgórny rozkaz doprowadzenia cię.
-Spoko.
-Nie wiem jak wy, ale ja jestem głodna - powiedziała Iga łapiąc się za brzuch.
-To lecimy na pizze - zaśmiałam się wstając.
-Największy grubas, jak zwykle zabrał głos - zaśmiał się Marcin.
-Bujaj się - mruknęłam rzucając w niego garścią trawy.
-Bujaj się bujaj się nie zobaczysz więcej mnie,
bujaj się bujaj się tak bez końca,
i ja też bujam się nie zobaczysz więcej mnie,
bujam się bujam się tak bez końca! - zaśpiewał mi Kuba. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
       Zebraliśmy się i ruszyliśmy na obiad. O godzinie 16 wróciłam do domu. Gdy przekroczyłam próg domu rozdzwonił się mój telefon.
-Hej braciszku - powiedziałam.
--No cześć młoda, jak tam ?
-Dobrze, a u ciebie ?
--Zmęczony lekko jestem po treningu. Słuchaj dzwoniła do ciebie Iwona?
-Dzwoniła.
--Będziesz ?
-Jasne, że będę.
--A Ann ?
-Też, powiedziałam jej, że mam ją zabrać. Zbyszek powiesz mi o co chodzi ?
--Nie rozumiem.
-Zibi, błagam. O żadną moją przyjaciółkę się tak nie troszczyłeś jak teraz o Ann - powiedziałam uśmiechając się do mamy, która przebywała w kuchni.
--Przestań - mruknął - zrobiła sobie krzywdę w moim mieszkaniu, z mojej winy, to chyba normalne, że mam poczucie winy. - zaśmiałam się tylko.
-Uważaj bo ci uwierzę. Poczekaj chwilkę - powiedziałam do brata i zwróciłam się do mamy - obiad już jadłam, idę do siebie.
-Dobrze, pozdrów Zbyszka.
-Okk, brat masz pozdrowienia od mamy.
--Podziękuj i też ją pozdró.
-Też masz pozdrowienia - krzyknęłam ze schodów i weszłam do pokoju. - no, więc słucham.
--Co mam ci powiedzieć Zuzia. ? - powiedział wdychając.
-Prawdę. Zbyszek, zawsze mówiliśmy sobie o wszystkim. Bynajmniej miałam takie złudzenie, że ty zawsze z problemami do mnie przychodziłeś, a ja do ciebie.
--No wiesz o tym, że sypiasz z Kubiakiem dowiedziałem się ostatni - powiedział z przekąsem.
-Nie odwracaj kota ogonem - oburzyłam się.
--Przepraszam, po prostu - zaciął się.
-No dawaj, wyrzuć to z siebie.
--Zależy mi na niej cholera. Gdy ją widzę, nie liczy się nikt więcej. Zapominam o Aśce i o wszystkich.
-Umiał byś jej nie zdradzić.?
--Tak, gdybym z nią byłbym gotowy zrezygnować z dotychczasowego życia. Rozumiesz ? Koniec z panienkami.
-To czemu nie zostawisz Aśki w cholerę i nie powiesz Ann tego co mi teraz ?
--Aśka to taka alternatywa.
-Bartman cholero nie baw się w Kurka i nie leć na dwa fronty. Andzia będzie cierpieć tak jak Gocha. Wystarczy mi jedna przyjaciółka rozchwiana emocjonalnie.
--Okej, okej. Przemyśle jeszcze wszystko. Mów młoda jak tam w pierwszy dzień po wakacjach w szkole ?
-Dobrze, nie narzekam. Lekcje zleciały szybko. 
--To świetnie, dobra, ja kończę. Lecę na spacer z Bobkiem.
-Spoko. To brat i przemyśl wszystko.
--Masz to ja w banku, na razie młoda.
       I się rozłączył, a ja nie mogła w to uwierzyć. Jego naprawdę wzięło. Kurde, pierwszy raz w życiu widzę, że Zibi był w stanie poświęcić panienki dla jednej dziewczyny. Postanowiłam poczytać książkę. Wzięłam z półki książkę "Jak upolować faceta", usiadłam wygodnie na skrzyni i zaczęłam czytać. Gdy byłam na 50 stronie rozdzwonił się mój telefon. Dzwonił Michał.
--Cześć kochanie - usłyszałam zaraz po tym jak odebrałam.
-No hej, co tam ?
--A dobrze, siedzę w domu przed telewizorem i się nudzę. Tęsknię jak cholera.
-Też tęsknię, nie możesz wyskoczyć, gdzieś z chłopakami ?
--Siedzą z dziewczynami, a ty co robisz?
-A książkę czytam.
--Jak w szkole?
-Dobrze, lekcje mi szybko zleciały.
--To się cieszę.
-Aha, Misiu, jadę do Ignaczaków, razem z Ann będę.
--O to super. A w ten weekend uda ci się wyrwać do mnie ?
-Nie wiem kochanie - powiedziałam smutno. - Zobaczę co da się zrobić, ale nic nie obiecuję.
--Rozumiem przecież.
-Dobra Misiek, kończę. Już późno, a ty pewnie zmęczony.
--E tam, tylko trochę.
-No widzisz. To dobranoc.
--No, słodkich snów maleńka.
-Dzięki i wzajemni.
         Rozłączyłam się i popatrzyłam w okno. Poczułam jak moje oczy robią się mokre. Tęskniłam za nim, jak cholera. Poszłam się umyć i spać. Zasnęłam bardzo szybko. 



Hej, hej. Miał być raz w tygodniu, ale macie. Nie mogę się powstrzymać. Zostawiam z wami Możdżona :)

2 komentarze:

  1. noo! w końcu Zibi przyznał się do swoich uczuć i to jeszcze przed siostrą! zawsze jakiś krok do przodu :D
    a coś czuję, że w klasie z tym "plastikiem" będzie ciekawie :D
    pozdrawiam i zapraszam do siebie na nowe rozdziały :D
    http://serca-kolysanie.blogspot.com
    http://niepewne-wczoraj-dzis-jutro.blogspot.com/
    ściskam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. noo brawo Zibi, w końcu jakiś postęp :D
    a czuje że z tą Aśką będzie jazda niezła :D
    super rozdział, czekam na nowy ;)
    zapraszam do siebie też:)
    siatkarskievlovestory.blogspot.com
    uciekajacodprzeszlosci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń