Dwa tygodnie zleciały szybko, szkoła i treningi. W piątek od razu po lekcjach miałyśmy ruszyć w drogę do Rzeszowa. Andzia z racji tego, że miała prawko była kierowcą. Jak było postanowione tak zrobiłyśmy. Droga do Rzeszowa z Wawy zajęła nam cztery godzinki. W domu Ignaczaków byłyśmy o 17.
-Zuza jak miło ciebie widzieć.- Iwona wyszła przed dom, gdy właśnie wysiadałyśmy z auta.
-Ciebie też miło widzieć.
-Wszystkiego najlepszego.- powiedziała Ann podchodząc do nas.
-Dziękuję.
-To co będziemy tak tu stały, czy idziemy świętować?- zapytałam dziewczyny.
Goście zaczęli się zjeżdżać o 18.30, w tedy też zjawił się Michał z którym dawno się nie widziałam. Bardzo przez ten czas za nim tęskniłam, ale nie miałam chwili wolnego by do niego pojechać. Gdy tylko przekroczył próg domu rzuciłam się mu na szyję i całując go namiętnie.
-Ej może nie tak publicznie?- upomniała mnie Ann.
-No co tak to jest jak ukochanego długo się nie widziało.
-No właśnie Andzia więc nie czepiaj się nas.- Misiek puścił jej oczko i przeszliśmy do salonu, gdzie znajdowali się goście. Byli już wszyscy prócz Zbyszka.
-To jak może jakieś sto lat?- zaproponował Igła.
-Kochanie a nie czekamy na Zbyszka?- zapytała się męża Iwonka.
-Ale nie wiadomo kiedy on przyjdzie.
-Tato, ale trzeba poczekać na wujka Zibiego.
-Synek i ty przeciwko mnie.- jak zwykle Krzysiu zrobił głupią minę i wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
-Przepraszam za spóźnienie!
-O Zbyszek w końcu jesteś.
-Niestety korki były, a kolega nie wiedział jak do was dojechać.- Zbyszek stanął obok Andzi i zaczął lustrować ją wzrokiem, a ta speszona cała się zaczerwieniła.
-To ty nie samochodem?- spytałam zaciekawiona, może tylko dlatego by przestał się gapić na Ann.
-No nie, a ty co myślałaś. Że gdy ty będziesz balować to ja będę popijać soczek?- spytał posyłając mi uśmiech.
Po kilku toastach i oczywiście torcie, znajomi podzielili się na grupki i rozmawiali. Mi w tym momencie udało się zaczepić Zbyszka.
-Zbyszek!!
-Oooo, co jest siostrzyczko? Gdzie Kubiaka zgubiłaś?
-Michał jest na tarasie jak byś go szukał. Ale ja chciałam Ciebie spytać czy przemyślałeś sobie co w związku z Andzią.
-Z Andzią? Nic...
-Jak to kurwa nic?- teraz mnie zdenerwował, miałam ochotę trzepnąć go w twarz by jeszcze raz sobie wszystko przemyślał.- Przecież was oboje do siebie ciągnie!!
-No i co z tego. Zuza ja mam Aśkę, a nie Andzie.- dobrze, że w tej chwili Misiek przytulił się do moich pleców i trzymał moje ręce, b by idiota już dostał.
Ann całą imprezę przesiedziała rozmawiając z Bartkiem, który wziął ze sobą Gosię. Chyba dobrze się w trójkę dogadywali, bo co chwilę się śmiali. Ja z Michałem bawiliśmy się w ogrodzie z Sebastianem i Dominiką. Koło godziny 21 podeszłam do przyjaciółki spytać się o której się zbieramy. Obiecałam mamie, że związku na rok szkolny będę nocować w domu.
-Andzia, o której się zbieramy?- zapytałam siadając obok niej na kanapie.
-Nie wiem, a o której chcesz?
-Może tak z pół godzinki, jeszcze trzeba doliczyć dojazd do Warszawy.
-Okk nie ma problemu.- powiedziała powracając do rozmowy, z której ją wyrwałam.
-Kochanie jak chcesz już jechać to możemy razem wrócić.- zaoferował się Kubiak.
-A ty nie wracasz do domu?
-Nie dostałem trzy dni wolnego, a i tak miałem do Ciebie przyjechać.
-Jak chcesz to możemy jechać.
-To powiedz tylko tej zagadanej blondynce, że jedziesz ze mną a nie z nią.- powiedział wskazując na rozgadaną Ann.
-Andzia, Andzia.- nic zero odzewu jak by była w innej krainie.- Andzia!- krzyknęłam a ta od razu odwróciła się w moją stronę.
-Co jest?
-Jak coś ja jadę już z Michałem.- powiedziałam zakładając kurtkę.
-Dobra, jak chcesz ale ja za niecałe pół godzinki też jadę.
-Nie wolę z nim.
-Jak chcesz.
Gdy wsiadłam na miejsce pasażera Michał pochylił się i mnie namiętnie pocałował. Chcąc przedłużyć pocałunek przyciągnęłam go bliżej siebie.
-A to za co?- zapytałam kiedy się ode mnie odsunął.
-Muszę nadrobić jakoś tę rozłąkę. A przy wszystkich nie wypadało.
-No tak.- tym razem to ja złożyłam pocałunek na jego ustach.
Spod domu Ignaczaków wyjechaliśmy koło godziny 22. Chyba gdzieś w połowie drogi do Warszawy dostałam wiadomość od Anastazji ' Misia jak coś ja zostaję na weekend w Rzeszowie. Więc nie martw się o mnie.'. Cała Ann pewnie skosztowała alkoholu i Iwona nie chce jej teraz puścić samochodem do domu. Natomiast ja Kubim dotarliśmy do mieszkania Zbyszka, a nie do mojego domu. Ja napisałam tylko mamie, że nocuję w mieszkaniu Zibiego. Mieliśmy dzięki temu czas tylko dla siebie z Miśkiem.
Drobne kłamstwo nigdy nie zaszkodzi, pierwsza noc Ann w Rzeszowie.
Zuzia wróciła z Kubiakiem do domu, a mi samej nie chciało się jechać do domu. Jak tylko 'Państwo Kubiak' i Gosia z Bartkiem pojechali, ja zaczęłam zbierać się do drogi powrotnej. Gdy pożegnałam się ze wszystkimi i wyszłam na podwórko do auta, również wyszedł Zbyszek.
-A ty co już uciekasz?- zapytał podchodząc bliżej mnie, gdzie szukałam kluczyków w torebce.
-Tak trzeba.- mruknęłam beż żadnych emocji i w tedy znalazłam kluczyki. Odtworzyłam auto izajęłam miejsce kierowcy.- Może Cię podwieźć?
-A z wielką chęcią.- prawie od razu zajął miejsce obok mnie.
Droga pod blok Bartmana nie była skomplikowana, nawet jak dla platynowej, naturalnej blondynki. Z kilkoma wskazówkami dojechałam bez problemu. Jedyną trudnością było, to że Zbyszek ciągle przez całą drogę mnie obserwował. Samochód zaparkowałam na wolnym miejscu, prawie pod samą klatką.
-To jesteśmy.- powiedziałam do pasażera odwracając się w jego stronę.
-Dziękuję. Dobrze idzie ci jazda.- skwitował i złożył pocałunek na moich ustach.- Może wejdziesz?
-Raczej nie bo w domu i tak już będę po północy.- serce i inne części mojego ciała mówiły 'Tak!! Idź', a rozum mówił 'Nie!! Andzia ogarnij się, wyjeb go z auta i do domu!!'.
-Nalegam, nie chce żebyś kierowała po nocach.- powiedział znowu mnie całując. W tedy stwierdziła 'A chuj i tak skończę w piekle, po drodze mogę się przecież jeszcze zabawić!!'
-Dobrze napiszę tylko jeszcze do rodziców by się nie martwili.- wyciągnęłam telefon i zaczęłam pisać wiadomość. Dałam wyślij do wielu Zuzy i Mamuśki.
Po wyjściu z auta upewniłam się że je zamknęłam. Zbyszek jak prawdziwy dżentelmen przepuścił mnie w drzwiach i po wejściu na trzecie piętro otworzył przede mną mieszkanie.
-Ale tym razem o nic się nie wywalę?- wolałam się upewnić zanim weszłam do środka. Zbyszek zaśmiał się ale odpowiedział.
-Nie specjalnie dla Ciebie posprzątałem.
-A Aśka?- spytałam smutno.
-Aśki nie ma jest u rodziny nad morzem.- dopiero po jego pocałunku odważyłam się wejść.
Mieszkanie nic się nie zmieniło od ostatniego pobytu z Zuzą i Michałem. Bardzo mi się ono podobało, było duże i przestronne. Ściągnęłam buty w przedpokoju i przeszłam dalej, torbę i kurtkę rzuciłam na kanapę w salonie nadal lustrując mieszkanie.
-Zajebiste zdjęcie.- powiedziałam podnosząc ramkę z szafki, stało na niej jeszcze kilka, ale wybrałam to. Był na nim Zbyszek z Aśką, ona uśmiechnięta od ucha do ucha, on natomiast miał wymuszony gwiazdorski uśmiech. Było zrobione w górach, przed domkiem. Było dla mnie naprawdę śmieszne.
-Nie lubię go.- powiedział zaglądając jakie trzymam zdjęcie. Delikatnie odstawiłam je na miejsce i przeszłam za właścicielem mieszkania do kuchni.-Zjesz coś?
-Nie dziękuję, ale z wielką chęcią się czegoś napiję.
-Mam wino.
-Lubię wino.- wyciągnął z szafki dwa kieliszki do wina.
-Wyciąg wino jakie chcesz.- powiedział wskazując na barek stojący na przeciwko mnie. Mój wybór padł na bułgarskie, słodkie, czerwone.
-Może być?- spytałam podchodząc bliżej.
-Dobry wybór.- zabrał mi butelkę przy okazji całując mnie.
Po otworzeniu wina przeszliśmy z powrotem do salonu, tam włączyliśmy jakąś komedię, ja zajęłam miejsce na kanapie. Zbyszek podszedł do mnie podając mi kieliszek wypełniony płynę i usiadł obok mnie przytulając. Nie wiedziałam nawet o czym jest ten film, nie mogłam się na nim skupić. Zamiast patrzeć w ekran ja patrzała na Zbyszka. Chcąc dolać sobie kolejną porcję wina zobaczyłam, że butelka jest pusta.
-Chyba się skończyło.- pomachałam pustą butelką przed gospodarzem.
-Jak chcesz jeszcze to wiesz gdzie jest.- wiele nie myśląc odłożyłam kieliszek i udałam się w stronę barku. Również wyciągnęłam wino czerwone, słodkie tylko tym razem hiszpańskie. Gdy się odwróciłam stał przed mną Zbyszek. Zaczął mnie całować, ja chcąc go objąć i przyciągnąć bliżej upuściłam butelkę na ziemię. Odskoczyłam od niego jak oparzona.
-Boże Zbyszek przepraszam! -zaczęłam. On popatrzał na odłamki szkła leżące w czerwonym płynie.
-Nic nie szkodzi.- mruknął powracając do przerwanej przeze mnie czynności.
-Trzeba to posprzątać, bo jeszcze któreś z nas się przetnie.- wyszeptałam między pocałunkami kochanka. On oderwał się na chwilę znów patrząc na ziemię.
- Nie masz kapci. -powiedział łapiąc mnie za uda i podnosząc do góry.-Nie możesz przecież znowu sobie czegoś przeze mnie zrobić.
Znów całując mnie skierował się w stronę sypialni. Tam posadził mnie delikatnie na łóżku nie przestając całować. Szybko oboje pozbyliśmy się ciuchów. A seks ze Zbyszkiem Bartmanem za każdym razem był coraz lepszy. Oboje zatraciliśmy się w przyjemności. Miło było zasypiać w jego objęciach, czułych, delikatnych a zarazem silnych.
Po upojnych chwilach z Michałem.
Wstałam wcześniej niż Michał, postanowiłam go nie budzić i pójść zrobić śniadanie. Założyłam na siebie wczorajszą koszulę swojego chłopaka i skierowałam się do kuchni. Tam przygotowałam romantyczne śniadanie dla dwojga. Miałam w planie iść go obudzić, ale za plecami usłyszałam najbardziej seksowny głos.
-O bogini, zamieszkaj ze mną.- podszedł i przytulił się do moich pleców.
-Panie Kubiak!! Co pan mi tu za niemoralne propozycje składa.
-Niemoralne?- zamyślił się a ja zaczęłam go całować.
-Żartuje głuptasie!! Sam powiedziałeś, że mam zdać maturę i dopiero w tedy.
-Fakt tu misia ma rację.
-Koniec tych rozmów, a teraz siadaj i jedz.
Michał wyglądał bajecznie zajadając się moimi daniami. Po posiłku ubraliśmy się i udaliśmy się do mnie do domku. Ponieważ tam Michał miał rzeczy. których ostatnio zapomniał i miał się w co przebrać. Po drodze postanowiłam zadzwonić do Andzi i spytać się z czystej ciekawości dlaczego nie wróciła do domu tylko została w Rzeszowie. Pierwszego połączenia nie odebrała, kolejne cztery odrzuciła. Dopiero za szóstym razem usłyszałam zaspaną Blondynkę. Nie mogąc się powstrzymać zaczęłam krzyczeć.
-Cholero jedna!! Po co Ci ten telefon skoro go nie odbierasz!!- warknęłam zła.
--Nie krzycz!! Nie słyszałam go!
-Aaaa czyli jak nie słyszy się telefonu to odrzuca się połączenie?
--Oj to nie tak!
-A niby jak? Ja się tu o ciebie dziewczyno martwię!!
--Przecież nic mi nie jest, jestem w Rzeszowie a tu raczej nie zginę!
-A u kogo jesteś?- spytałam nie zastanawiając się jaką usłyszę odpowiedź. A po drugiej stronie zapadła dłuższa cisza.- No Ann dalej słucham!!
--Nooo... Yyyyy...
-Kurwa Andzia mów, ja i tak się dowiem gdzie i u kogo jesteś.
--Zostałam u Ignaczaków.- powiedziała szybko.
-Niech ci będzie!! A następnym razem odbieraj ten telefon!!
--No dobrze mamo!!
-Mamo, mamo!! Michał słyszałeś, że ona nazwała mnie mamą.- Michał z tego zaczął się śmiać, mi do śmiechu nie było.
--Tak mamo!! Ponieważ się martwisz bardziej niż moja własna mama. Zuzka kurwa jestem pełnoletnia dam sobie radę w życiu.
-Niech ci będzie napisz jak będziesz w Wawie.
--Dobrze, a teraz kończę Paaa.
-Pa.
Nie miałam już sił do tej dziewczyny. Najpierw sama ściągnęła sobie szynę z nogi, nie chodziła o kulach, tylko z usztywniaczem na kostce, nic nie powiedziała trenerowi o stłuczeniu by ten nie zawiesił jej w rozgrywkach. A teraz włóczy się po Rzeszowie. No dobra z tym ostatnim przesadziłam, była przecież u Igły. Michał na szczęście chcąc poprawić mi humor obiecał, że zostanie do niedzieli wieczór. To było dla mnie jakieś pocieszenie. Ann napisała, że spotkała w Rzeszowie koleżankę z Wrocławia i zobaczymy się dopiero w poniedziałek w szkole, ponieważ chce z nią spędzić trochę czasu. Bynajmniej już nie musiałam się o nią martwić. Michał zaprosił mnie do kina, potem na kolację i znów wylądowaliśmy u Zbyszka w mieszkaniu. Postanowiłam mu podziękować za te klucze jak tylko będę miała okazję. Tak samo spędziliśmy również niedzielę. Niestety o 20 Michał musiał już jechać do Jastrzębia, ale obiecałam mu że przyjadę w ten weekend. Bo nie wytrzymam tak długo bez niego.
Wino, seks, śniadanie. Andzia + Rzeszów = Weekend rozkoszy.
Obudził mnie telefon, zanim go odebrałam rozejrzałam się po sypialni za Zbyszkiem. Niestety nigdzie go nie było, dopiero teraz spojrzałam kto dzwoni. Była to Zuza obleciał mnie lekki strach, że się wydało że jestem u jej brata. Ale mimo to postanowiłam odebrać a ta od razu zaczęła na mnie krzyczeć.
-Cholero jedna!! Po co Ci ten telefon skoro go nie odbierasz!!- była wkurwiona.
--Nie krzycz!! Nie słyszałam go!- pierwsze kłamstwo i w myślach głosik 'To ty do mnie dzwoniłaś??'
-Aaaa czyli jak nie słyszy się telefonu to odrzuca się połączenie?
--Oj to nie tak!- 'Odrzuca połączenie?? Zbyszek'
-A niby jak? Ja się tu o ciebie dziewczyno martwię!!
--Przecież nic mi nie jest, jestem w Rzeszowie a tu raczej nie zginę!- powiedziałam szukając po pokoju mojej bielizny, z czego zrezygnowałam i wróciłam do łóżka.
-A u kogo jesteś?- spytała zaciekawiona, a mnie od razu zatkało. A w myślach powiedziałam 'A wiesz Zuziu spędziłam mega upojną noc z twoim bratem. Nie gniewaj się za ten nieodebrany telefon'. O nie tak nigdy jej nie powiem. .- No Ann dalej słucham!!
--Nooo... Yyyyy... - wyrwała mnie z rozmyślań, musiałam wymyślić kolejne kłamstwo
-Kurwa Andzia mów, ja i tak się dowiem gdzie i u kogo jesteś.
--Zostałam u Ignaczaków.- powiedziałam szybko by nie zaczęła dociekać bardziej.
-Niech ci będzie!! A następnym razem odbieraj ten telefon!!
--No dobrze mamo!!- miałem już jej powyżej dziurek w nosie. Lubiłam ją bardzo, ale teraz miałam jej dość.
-Mamo, mamo!! Michał słyszałeś, że ona nazwała mnie mamą.- usłyszałam w słuchawce przytłumiony śmiech Kubiaka. Chociaż on miał dobry humor.
--Tak mamo!! Ponieważ się martwisz bardziej niż moja własna mama. Zuzka kurwa jestem pełnoletnia dam sobie radę w życiu.- musiałam...
-Niech ci będzie napisz jak będziesz w Wawie.- poprosiła już nieco spokojniejszym głosem, a w tym momencie do sypialni wszedł Zbyszek. Usiadł obok mnie na łóżku i zaczął mnie całować po szyi.
--Dobrze, a teraz kończę Paaa.- powiedziałam szybko by kochanek nie przerwał pieszczoty.
-Pa.- powiedziała a ja szybko nacisnęłam czerwoną słuchawkę by się rozłączyć i rzuciłam telefon na ziemię, by zacząć całować Zibiego.
On natomiast położył mnie z powrotem na łóżku i usiadł okrakiem na mnie nie przerywając pocałunków. Jednak przypomniałam sobie słowa Zuzy, że odbiłam kilka razy połączenie i przerwałam pocałunki.
-Zbyszek??- zaczęłam spokojnie.
-Tak kochanie?- zapytał przenosząc się z pocałunkami na moje piersi.
-Zbyszek!- podniosłam głos i chwyciłam go odrywając od mojego ciała, mimo iż tego nie chciałam.
-Coś nie tak?- spytał smutniejąc.
-Nie miśku jest wszystko dobrze, ale mam małe pytanko.
-Tak??- widać po nim, że nie był pewny tego co mówi.
-Czy odbijałeś połączenie od swojej siostry z mojego telefony?- zapytałam patrząc w zieleń jego oczu.
-Tak, obudził mnie twój telefon. A przecież nie mogłem go odebrać. Co bym jej powiedział 'Sorki Zuza ale Andzia śpi, bo jest zmęczona po naszej wspólnej nocy'?
-Nie, mogłeś mnie obudzić.- zaczęłam głaskać go po policzku.
-Nie chciałem, tak słodko spałaś. Wiesz jak ciężko było mi wstać nie budząc Ciebie.- i znów uśmiech zagościł na jego twarzy.
-Jak mnie nie budząc?- byłam ciekawa, nigdy nie wiedziałam w jakich pozycjach śpię.
-Byłaś tak we mnie wtulona.- powiedział i znów zaczął całować.
Dziś znów postanowiliśmy wziąć wspólny prysznic, tylko tym razem Zbyszek nie dał mi swobody w ogarnięciu się więc trwało to trochę dłużej niż po ostatnim razie. Gdy weszliśmy do kuchni zobaczyliśmy pobojowisko, którego wczoraj dokonaliśmy. Stłuczona butelka wina, bałagan w salonie i stłuczoną ramkę ze zdjęciem, z której wczoraj miałam ubaw. Podniosłam ją i kawałki szkła z ziemi.
-Jak ona spadła?- zapytałam pokazując Zbyszkowi.
-Chyba musiałaś ją nogą strącić, jak niosłem cię do sypialni.
-I co teraz?
-Nic powiem, że spadła przez to jak rzuciłem kurtkę.- wyciągnęłam zdjęcie z ramki by się nie porysowało i położyłam na szafce.-I tak go nie lubiłem.
Po kłótni kto robi śniadanie (i tak wyszło na moje, że ja je robię) poszliśmy na spacer po Rzeszowie. Ostatnim razem zwiedziłam tylko park, tym razem Zbyszek chciał pokazać mi resztę. A po za tym wisiał mi lody, ja o nich doskonale pamiętałam. Prosił też bym została do niedzieli i w niedzielę wieczorkiem pojadę do Warszawy. Ja oczywiście się zgodziłam po zapewnieniach, że nikt nas nie przyłapie (tu chodziło o Dżoanę). Zuzce napisałam wiadomość, że spotkałam koleżankę i chcę z nią tu po siedzieć. Tak jak wspomniałam wcześniej dostałam swoje lody i zwiedziłam resztę miasta. Wracając do domu Bartman zniknął mi na chwilę, ja panikara zaczęłam się martwić jak sama trafię do domu. Na szczęście ten pajac wrócił po niecałych pięciu minutach i stanął za moimi plecami.
-To dla Ciebie.- powiedział całując mnie w policzek i przed oczami pojawiła się piękna czerwona róża.
-Jest śliczna.- wzięłam ją i odwróciłam się by go pocałować.
-Śliczna róża dla ślicznej kobiety.
-Już ty mi tak nie słodź i następnym razem mów kiedy chcesz zniknąć bo znów wpadnę w panikę, jak dotrzeć do domu.- powiedziałam robiąc smutną minkę.
-Dobrze.- powiedział łapiąc mnie w talii i ruszył w stronę domu.
-A skąd wiedziałeś, że lubię czerwone róże? -zapytałam obracając kwiatka w ręce.
-Widać to po tobie.- nic więcej na ten temat nie chciał mi powiedzieć.
Ze Zbyszkiem niedzielę spędziliśmy podobnie jak sobotę, z ty wyjątkiem że musiałam jechać do domku. Gdy dojechałam do domu napisałam mu, że jestem na miejscu, on zadzwonił do mnie i jeszcze godzinkę rozmawialiśmy. Następnie napisałam Zuzce, że do szkoły jedziemy autem. Zasypiając patrzyłam na różę, która przypominała mi o weekendzie spędzonym w Rzeszowie i utwierdzała, w tym że zakochałam się w nim.
Ponad 10.000 wejście, cieszy ogromnie ;) Zostawiam z wami kolejny rozdział. Pozdrawiam.
Jeśli tu jesteś, zostaw po sobie komentarz, opinie. A to czy wchodzicie ja widzę. Nie jesteście niewidzialni.
środa, 24 lipca 2013
wtorek, 23 lipca 2013
Hej, hej. Ogłoszenie tak zwane parafialne.
Słuchajcie, w zakładce "Informowani" pisałam, że nie ogarniam tt. Zmieniło się. Jeśli chcecie żebym was tam informowała to zapraszam to jest mój twitter. Pozdrawiaaam :) Następną notkę dodam jutro :*
sobota, 20 lipca 2013
XXXVIII
W końcu nadszedł ten znienawidzony przeze mnie oraz wszystkich uczniów pierwszy września. Rozpoczęcie miałam na 10. Była godzina ósma,a ja już chodziłam zdenerwowana. O siódmej się okazało, że nie mam butów. Gdy wyciągałam z szafy moje ulubione czarne szpilki, okazało się że mają pęknięty obcas. Musiałam wybrać inne buty. Potem zamiast spodni okazało się, że muszę iść w spódnicy. Zwykłe rajtuzy mi się podarły, więc zostały mi pończochy. No jakiś pechowy dzień. W szlafroku poszłam do kuchni na śniadanie. Wolałam nie kusić losu i ubrać ciuchy jak będę gotowa do wyjścia.
-Chodź kochanie. Śniadanie czeka - powiedziała uśmiechnięta mama.
-Dzięki.
-Jak humor?
-Do bani. Ciekawi mnie co jeszcze się stanie. - rozdzwonił się mój telefon. Dzwonił Michał -Błagam powiedź, że masz jakiekolwiek dobre wieści - powiedziałam na przywitanie.
--Eee, cześć kochanie. Zależy, a co się stało?
-Od rana nic mi nie wychodzi. Najpierw okazało się, że nie mogę założyć czarnych szpilek, bo obcas się złamał, potem spaliłam spodnie chcąc je wyprasować, porwały mi się rajtuzy i idę w pończochach.
--To kiepsko. Faktycznie. Zadzwoniłem, żeby zapytać jak tam humorek i na która masz rozpoczęcie?
-Humorek chujowy, iście pogrzebowy, a rozpoczęcie na 10.
--Już, spokojnie. Pomyśl sobie, że to ostatni rok.
-No wiem - mruknęłam wgryzając się w tosta.
--Co jesz? - zapytał ciekawski, a ja usłyszałam śmiech.
-Tosta, gdzie ty jesteś?
--W szatni. Niedługo mam trening. Chłopcy cię pozdrawiając.
-A dziękuję. Dobra kochanie, ja idę się kończyć szykować.
--Jasne, zdzwonimy się potem. Kocham cię.
-Ja ciebie też. Paaa.
Dokończyłam śniadanie i pobiegłam na górę się ogarnąć. W pół do dziesiątej ja zjawiłam się w salonie, a Andzia zapukała do naszych drzwi. Miałyśmy jechać z mamą.
-Hej - przywitałam się wpuszczając ją do środka.
-Hej, jedziemy ?
-Jasne. Mamuś idziesz ?
-Idę, idę. Ładnie wyglądacie dziewczynki.
-Dzień dobry i dziękuję - zaśmiała się blondynka.
-Jak noga? - zapytała mama, gdy wsiadałyśmy do auta.
-Dobrze, tyle że kule mnie denerwują.
-Nic przyjemnego.
Za dziesięć dziesiąta byłyśmy pod szkołą. Pożegnałyśmy się z moją mamą i poszłyśmy do sali.
-Jak to fajnie, że chociaż ciebie znam - powiedziała Ann.
-E tam, nasza klasa jest spoko. - podeszłyśmy pod sale nr 11. Tam przywitał nas Kuba.
-Ruda szalejesz - zaśmiał się i mnie przytulił.
-Cześć Kubuś, poznaj to Anastazja nasza nowa koleżanka.
-No hej, hej Kuba jestem.
-Anastazja - zaśmiała się blondynka patrząc na radosnego bruneta.
-Kuba znowu najlepsze laski wyrywasz. - usłyszałam i się zaśmiałam.
-Wypraszam sobie - zaśmiałam się odwracając się do znajomych przodem.
-No proszę, proszę toż to nasza Zuza.
-Heej - przywitałam się - to Anastazja, a to Karol, Iga, Marcin, Diana, Igor no i Kubę już znasz.
-Cześć Anastazja jestem.
-Andzia chodzi z nami do klasy od tego roku.
-Zapraszam do środka moi maturzyści - powiedział jak zwykle wesoło Łukasz Malinowski nasz młody wychowawca i jednocześnie nauczyciel polskiego. Pół dziewczyn ze szkoły do niego wzdychało. W końcu był młody.
Weszliśmy do sali i każdy zajął jakieś miejsca, ja usiadłam z przyjaciółką. Po chwili wychowawca przemówił.
-Witam was po raz ostatni w tej szkole, mam taką cichą nadzieję, że to wasz ostatni rok - powiedział rozglądając się po sali. Mamy dwie nowe koleżanki. Widzę, że jest już jedna. Drugiej nigdzie nie ma. To może Anastazja przedstaw się i powiedź coś o sobie. - Andzia wstała i pokuśtykała na środek sali.
-Więc jestem Anastazja Madej, pochodzę z Wrocka. To chyba wszystko. A i jeszcze wolę jak mówi się do mnie Andzia lub Ann.
-Jak miło. Dobrze siadaj. Widzę, że znalazłaś już towarzystwo - zaśmiał się patrząc na mnie.
-My z Ann znamy się od początku wakacji - pochwaliłam się.
-O jezu - jęknął Malinowski, a cała klasa zaczęła się śmiać.
-Gramy razem w drużynie.
-Skoro znasz Zuzę, to najgorsze za tobą - skomentował Adam,jeden z chłopaków z klasy. Chciałam coś odpyskować, ale do sali wszedł odpicowany plastik. Dosłownie, laska wyglądała jak by się zacięła w solarium i za długo rozjaśniacz na włosach trzymała. A cała klasa się cieszyła, że nikogo takiego nie mamy.
-Przepraszam za spóźnienie. - powiedziała, a każdy z chłopaków patrzył się na jej cycki pewnie napakowane sylikonem. Łukasz zilustrował ją wzrokiem i zabrał głos.
-Ty pewnie jesteś Asia - jak to powiedział momentalnie ja z Ann się zaśmiałyśmy.
-Tak.
-Dobrze, więc klaso to wasza nowa koleżanka Asia.
-Cześć wam.
-Usiądź proszę. - dziewczyna usiadła obok Przemka. Szkoda mi się go zrobiło. - słuchajcie rozdam wam plan lekcji i lecicie do domu.
Jak powiedział tak zrobił. Czułam, że z nową koleżanką rok szkolny będzie długi. Gdy byliśmy wolni grupką opuściliśmy wolno szkołę ze względu na Anastazję.
-Czyli w klasie mamy Dżoanę - mruknęłam.
-A myślałam, że po wakacjach się od niej uwolnię - jęknęła Blondynka.
-Ann, poznałaś bratową Rudej?
-Hamuj się jakiej bratowej?!
-Taa, spotkała mnie ta nieprzyjemność.
Pogadaliśmy chwilę pod szkołą i się rozeszliśmy. Miałam dzwonić po taryfę gdy ze szkoły wyszedł Łukasz i krzyknął.
-Zuza, poczekaj!
-Co jest? - zapytałam patrząc na nauczyciela.
-Grasz jeszcze?
-Gram,a co?
-Muszę papiery wypełnić.
-Dopisz Anastazję.
-Okey, podrzucić was? - zapytał patrząc na nas.
-W sumie, czemu nie.
-Jak by pan mógł - powiedziała Andzia.
-Jaki pan - zaśmiał się - Łukasz jestem.
-Z całą klasą jest na Ty tylko przy innych nauczycielach per Pan używaj - zaśmiałam się.
Łukasz podwiózł nas. Poszłyśmy się przebrać. Umówiłyśmy się z dziewczynami z drużyny u Anastazji na ogródku. Wskoczyłam w coś wygodnego i ruszyłam do przyjaciółki. Pomagałam jej wszystko rozstawiać, gdy zapytała.
-Czemu jesteście na Ty z Łukaszem?
-On sam nam to zaproponował. Jest naszym wychowawcą i stwierdził, że będzie nam się wygodniej komunikować. Nam to pasuje. Mamy z nim luźne kontakty.
-To fajnie. We Wrocku mogłaś pomarzyć o takim nauczycielu.
-No widzisz.
O 17 wszystkie byłyśmy w komplecie. Siedziałyśmy na ogródku pijąc piwo i rozmawiając.
-Gocha, czemu trening mamy dopiero 15 ?
-Chłopaki z Politechniki zaczynają treningi i muszą się rozegrać, a po za tym muszą ustalić terminy treningów żeby jak najmniej się nakładało, po za tym Adamczyk pamięta o waszej szkole. Właśnie macie już plan lekcji.
-Mamy. Najpóźniej o 14 kończymy.
-Przekażę.
Rozmawiałyśmy o wszystkim. Rozeszłyśmy się o 21. Wróciłam do domu pogadałam chwilę z Michałem i poszłam spać. Następnego dnia budzik zadzwonił mi rano. Wstałam niechętnie i się ubrała. Gdy byłam gotowa, żeby zejść na śniadanie złapałam za telefon i torbę. Na schodach zobaczyłam, że mam wiadomość od ukochanego.
'Jak tam? Wyspałaś się? ;*' - szybko odpisałam.
'Dobrze. Zwarta i gotowa idę na śniadanie. Nawet się wyspałam, tylko nie miałam do kogo się przytulić'
'Kupię ci na gwiazdkę misia :)' przeczytałam i się zaśmiałam robiąc sobie kanapkę i kawę.
'Ale ja mam swojego misia:*' nie doczekałam się odpowiedzi. Zadzwonił do mnie. Szybko odebrałam, żeby mój dzwonek nie obudził mamy.
-No? - zapytałam przez śmiech.
--Ja to masz swojego misia ? - zapytał udając oburzenie.
-Nie rób afery - zaśmiałam się. Wypiłam szybko kawę, patrząc na zegarek, wzięłam dwa jabłka i skierowałam się wyjścia zakładając szybko buty i łapiąc kurtkę - właśnie z Miśkiem rozmawiam.
--No i prawidłowo - powiedział, a ja zaczęłam swoje jabłko.
-No, no.
--Idziesz do szkoły.
-Mhmm - mruknęłam jedząc jabłko i witając się z Ann, która na mnie czekała - idę na autobus właśnie.
--Sama? - zapytał zaciekawiony zamykając mieszkanie, słyszałam klucze.
-Jezu, Kubiak książkę piszesz?
--Oczywiście, więc?
-Nie, idę z Ann.
--Pozdrów ją.
-Misiek cię pozdrawia - zwróciłam się do przyjaciółki.
-Podziękuj i też go pozdrów.
-Tez masz pozdro... ej - oburzyłam się bo libero zabrała mi jabłko.
--Co się stało? - zapytał roześmiany Michał.
-Zajebała mi jabłko - mruknęłam.
--Nie przeklinaj. Dobra skarbie ja kończę. Muszę jechać na trening.
-Okej, kocham pa.
-Też kocham.
Zakończyłam rozmowę z ukochanym i popatrzyłam na przyjaciółkę zajadającą się moim śniadaniem.
-Dobre? - mruknęłam sprawdzają czy autobus nam nie spierdolił.
-Pycha - uśmiechnęła się siadając na ławce obok mnie. - dziękuję - pocałowała mnie w policzek, a ja popatrzyłam na nią jak na wariata - no za śniadanie - zaśmiała się.
-Spoko.
Przyjechał nasz autobus. Zajęłyśmy miejsca w klasie stojące, a ja na nią popatrzyłam.
-Gdzie masz kulę?
-W domu.
-Andzia - mruknęłam.
-Spokojnie, mam usztywnioną kostkę.
-Jezu, co za uparte dziecię - mruknęłam przewracając oczami na co blondynka się zaśmiała.
-Nie rób tak bo ci tak zostanie.
-Bujaj się - zaśmiałam się i pociągnęłam ją za rękę bo był nasz przystanek.
Pod salą byłyśmy za dwie ósma. Zaśmiałam się widząc godzinę i pokazałam ją Ann.
-Jak miło, nie spóźniłyśmy się - mruknęła.
-Wycisz telefon, Abramska nie lubi telefonów.
-Dzięki za radę.
Sama wyłączyłam dźwięki. Zdążyłam odczytać jeszcze sms zanim przyszła nauczycielka 'Jak tam pierwszy dzień nauki? Miłego dnia, buziaczki i pozdrowienia dla ciebie i Ann' nadawcą był Zibi.
-Masz buziaki i pozdrowienia - rzuciłam wchodząc do sali.
-Od kogo?
-Od mego braciszka.
Lekcję matematyki można było uznać za najgorszą. Nie lubiłam tego przedmiotu i Abramskiej. Na szczęście szybko minęło. Potem był WOS. Również szybko minął. Potem dwa polskie, PO, fizyka i chemia. Szybko minęło. Właśnie wychodziłam ze szkoły, gdy rozdzwonił się mój fon. Popatrzyłam zdziwiona, dzwoniła Iwona Ignaczak.
-Tak?
--Cześć Zuza,jesteś już po lekcjach?
-Tak, a coś się stało?
--Nie, spokojnie. Będziesz w przyszły weekend wolna ?
-No, zamierzałam spotkać się z Michałem.
--Spokojnie - zaśmiała się, a ja usłyszałam w tle 'Mamo, a Seba nie daje mi oglądać bajek' - Kochanie poczekaj chwilkę rozmawiam - krzyknęła - przepraszam, dzieciaki.
-Spokojnie, rozumiem. Co to za sprawa?
--Chodzi o to, że się starzeję i będę mieć urodziny. Robimy taką imprezę dla znajomych w domu i zapraszam cię.
-O dziękuję Iwona.
--Ależ nie ma za co. Weź ze sobą Anastazję i poinformuj ukochanego, że będziesz jak byś mogła.
-Nie ma problemu - zaśmiałam się.
--Dobra Zuzka, ja kończę bo dzieci mi się o pilota pobiją paa.
-No paa.
Schowałam telefon i podeszłam do znajomych, którzy nie mogli usiąść na ławce, oni siedzieli na trawie. Usiadłam obok i powiedziałam.
-W następny weekend jedziemy do Rzeszowa. - zakomunikowałam patrząc na Ann.
-Po co? - zapytała lekko... przestraszona?
-Do Iwony Ignaczak, dostałam odgórny rozkaz doprowadzenia cię.
-Spoko.
-Nie wiem jak wy, ale ja jestem głodna - powiedziała Iga łapiąc się za brzuch.
-To lecimy na pizze - zaśmiałam się wstając.
-Największy grubas, jak zwykle zabrał głos - zaśmiał się Marcin.
-Bujaj się - mruknęłam rzucając w niego garścią trawy.
-Bujaj się bujaj się nie zobaczysz więcej mnie,
bujaj się bujaj się tak bez końca,
i ja też bujam się nie zobaczysz więcej mnie,
bujam się bujam się tak bez końca! - zaśpiewał mi Kuba. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
Zebraliśmy się i ruszyliśmy na obiad. O godzinie 16 wróciłam do domu. Gdy przekroczyłam próg domu rozdzwonił się mój telefon.
-Hej braciszku - powiedziałam.
--No cześć młoda, jak tam ?
-Dobrze, a u ciebie ?
--Zmęczony lekko jestem po treningu. Słuchaj dzwoniła do ciebie Iwona?
-Dzwoniła.
--Będziesz ?
-Jasne, że będę.
--A Ann ?
-Też, powiedziałam jej, że mam ją zabrać. Zbyszek powiesz mi o co chodzi ?
--Nie rozumiem.
-Zibi, błagam. O żadną moją przyjaciółkę się tak nie troszczyłeś jak teraz o Ann - powiedziałam uśmiechając się do mamy, która przebywała w kuchni.
--Przestań - mruknął - zrobiła sobie krzywdę w moim mieszkaniu, z mojej winy, to chyba normalne, że mam poczucie winy. - zaśmiałam się tylko.
-Uważaj bo ci uwierzę. Poczekaj chwilkę - powiedziałam do brata i zwróciłam się do mamy - obiad już jadłam, idę do siebie.
-Dobrze, pozdrów Zbyszka.
-Okk, brat masz pozdrowienia od mamy.
--Podziękuj i też ją pozdró.
-Też masz pozdrowienia - krzyknęłam ze schodów i weszłam do pokoju. - no, więc słucham.
--Co mam ci powiedzieć Zuzia. ? - powiedział wdychając.
-Prawdę. Zbyszek, zawsze mówiliśmy sobie o wszystkim. Bynajmniej miałam takie złudzenie, że ty zawsze z problemami do mnie przychodziłeś, a ja do ciebie.
--No wiesz o tym, że sypiasz z Kubiakiem dowiedziałem się ostatni - powiedział z przekąsem.
-Nie odwracaj kota ogonem - oburzyłam się.
--Przepraszam, po prostu - zaciął się.
-No dawaj, wyrzuć to z siebie.
--Zależy mi na niej cholera. Gdy ją widzę, nie liczy się nikt więcej. Zapominam o Aśce i o wszystkich.
-Umiał byś jej nie zdradzić.?
--Tak, gdybym z nią byłbym gotowy zrezygnować z dotychczasowego życia. Rozumiesz ? Koniec z panienkami.
-To czemu nie zostawisz Aśki w cholerę i nie powiesz Ann tego co mi teraz ?
--Aśka to taka alternatywa.
-Bartman cholero nie baw się w Kurka i nie leć na dwa fronty. Andzia będzie cierpieć tak jak Gocha. Wystarczy mi jedna przyjaciółka rozchwiana emocjonalnie.
--Okej, okej. Przemyśle jeszcze wszystko. Mów młoda jak tam w pierwszy dzień po wakacjach w szkole ?
-Dobrze, nie narzekam. Lekcje zleciały szybko.
--To świetnie, dobra, ja kończę. Lecę na spacer z Bobkiem.
-Spoko. To brat i przemyśl wszystko.
--Masz to ja w banku, na razie młoda.
I się rozłączył, a ja nie mogła w to uwierzyć. Jego naprawdę wzięło. Kurde, pierwszy raz w życiu widzę, że Zibi był w stanie poświęcić panienki dla jednej dziewczyny. Postanowiłam poczytać książkę. Wzięłam z półki książkę "Jak upolować faceta", usiadłam wygodnie na skrzyni i zaczęłam czytać. Gdy byłam na 50 stronie rozdzwonił się mój telefon. Dzwonił Michał.
--Cześć kochanie - usłyszałam zaraz po tym jak odebrałam.
-No hej, co tam ?
--A dobrze, siedzę w domu przed telewizorem i się nudzę. Tęsknię jak cholera.
-Też tęsknię, nie możesz wyskoczyć, gdzieś z chłopakami ?
--Siedzą z dziewczynami, a ty co robisz?
-A książkę czytam.
--Jak w szkole?
-Dobrze, lekcje mi szybko zleciały.
--To się cieszę.
-Aha, Misiu, jadę do Ignaczaków, razem z Ann będę.
--O to super. A w ten weekend uda ci się wyrwać do mnie ?
-Nie wiem kochanie - powiedziałam smutno. - Zobaczę co da się zrobić, ale nic nie obiecuję.
--Rozumiem przecież.
-Dobra Misiek, kończę. Już późno, a ty pewnie zmęczony.
--E tam, tylko trochę.
-No widzisz. To dobranoc.
--No, słodkich snów maleńka.
-Dzięki i wzajemni.
Rozłączyłam się i popatrzyłam w okno. Poczułam jak moje oczy robią się mokre. Tęskniłam za nim, jak cholera. Poszłam się umyć i spać. Zasnęłam bardzo szybko.
Hej, hej. Miał być raz w tygodniu, ale macie. Nie mogę się powstrzymać. Zostawiam z wami Możdżona :)
-Spoko.
-Nie wiem jak wy, ale ja jestem głodna - powiedziała Iga łapiąc się za brzuch.
-To lecimy na pizze - zaśmiałam się wstając.
-Największy grubas, jak zwykle zabrał głos - zaśmiał się Marcin.
-Bujaj się - mruknęłam rzucając w niego garścią trawy.
-Bujaj się bujaj się nie zobaczysz więcej mnie,
bujaj się bujaj się tak bez końca,
i ja też bujam się nie zobaczysz więcej mnie,
bujam się bujam się tak bez końca! - zaśpiewał mi Kuba. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
Zebraliśmy się i ruszyliśmy na obiad. O godzinie 16 wróciłam do domu. Gdy przekroczyłam próg domu rozdzwonił się mój telefon.
-Hej braciszku - powiedziałam.
--No cześć młoda, jak tam ?
-Dobrze, a u ciebie ?
--Zmęczony lekko jestem po treningu. Słuchaj dzwoniła do ciebie Iwona?
-Dzwoniła.
--Będziesz ?
-Jasne, że będę.
--A Ann ?
-Też, powiedziałam jej, że mam ją zabrać. Zbyszek powiesz mi o co chodzi ?
--Nie rozumiem.
-Zibi, błagam. O żadną moją przyjaciółkę się tak nie troszczyłeś jak teraz o Ann - powiedziałam uśmiechając się do mamy, która przebywała w kuchni.
--Przestań - mruknął - zrobiła sobie krzywdę w moim mieszkaniu, z mojej winy, to chyba normalne, że mam poczucie winy. - zaśmiałam się tylko.
-Uważaj bo ci uwierzę. Poczekaj chwilkę - powiedziałam do brata i zwróciłam się do mamy - obiad już jadłam, idę do siebie.
-Dobrze, pozdrów Zbyszka.
-Okk, brat masz pozdrowienia od mamy.
--Podziękuj i też ją pozdró.
-Też masz pozdrowienia - krzyknęłam ze schodów i weszłam do pokoju. - no, więc słucham.
--Co mam ci powiedzieć Zuzia. ? - powiedział wdychając.
-Prawdę. Zbyszek, zawsze mówiliśmy sobie o wszystkim. Bynajmniej miałam takie złudzenie, że ty zawsze z problemami do mnie przychodziłeś, a ja do ciebie.
--No wiesz o tym, że sypiasz z Kubiakiem dowiedziałem się ostatni - powiedział z przekąsem.
-Nie odwracaj kota ogonem - oburzyłam się.
--Przepraszam, po prostu - zaciął się.
-No dawaj, wyrzuć to z siebie.
--Zależy mi na niej cholera. Gdy ją widzę, nie liczy się nikt więcej. Zapominam o Aśce i o wszystkich.
-Umiał byś jej nie zdradzić.?
--Tak, gdybym z nią byłbym gotowy zrezygnować z dotychczasowego życia. Rozumiesz ? Koniec z panienkami.
-To czemu nie zostawisz Aśki w cholerę i nie powiesz Ann tego co mi teraz ?
--Aśka to taka alternatywa.
-Bartman cholero nie baw się w Kurka i nie leć na dwa fronty. Andzia będzie cierpieć tak jak Gocha. Wystarczy mi jedna przyjaciółka rozchwiana emocjonalnie.
--Okej, okej. Przemyśle jeszcze wszystko. Mów młoda jak tam w pierwszy dzień po wakacjach w szkole ?
-Dobrze, nie narzekam. Lekcje zleciały szybko.
--To świetnie, dobra, ja kończę. Lecę na spacer z Bobkiem.
-Spoko. To brat i przemyśl wszystko.
--Masz to ja w banku, na razie młoda.
I się rozłączył, a ja nie mogła w to uwierzyć. Jego naprawdę wzięło. Kurde, pierwszy raz w życiu widzę, że Zibi był w stanie poświęcić panienki dla jednej dziewczyny. Postanowiłam poczytać książkę. Wzięłam z półki książkę "Jak upolować faceta", usiadłam wygodnie na skrzyni i zaczęłam czytać. Gdy byłam na 50 stronie rozdzwonił się mój telefon. Dzwonił Michał.
--Cześć kochanie - usłyszałam zaraz po tym jak odebrałam.
-No hej, co tam ?
--A dobrze, siedzę w domu przed telewizorem i się nudzę. Tęsknię jak cholera.
-Też tęsknię, nie możesz wyskoczyć, gdzieś z chłopakami ?
--Siedzą z dziewczynami, a ty co robisz?
-A książkę czytam.
--Jak w szkole?
-Dobrze, lekcje mi szybko zleciały.
--To się cieszę.
-Aha, Misiu, jadę do Ignaczaków, razem z Ann będę.
--O to super. A w ten weekend uda ci się wyrwać do mnie ?
-Nie wiem kochanie - powiedziałam smutno. - Zobaczę co da się zrobić, ale nic nie obiecuję.
--Rozumiem przecież.
-Dobra Misiek, kończę. Już późno, a ty pewnie zmęczony.
--E tam, tylko trochę.
-No widzisz. To dobranoc.
--No, słodkich snów maleńka.
-Dzięki i wzajemni.
Rozłączyłam się i popatrzyłam w okno. Poczułam jak moje oczy robią się mokre. Tęskniłam za nim, jak cholera. Poszłam się umyć i spać. Zasnęłam bardzo szybko.
Hej, hej. Miał być raz w tygodniu, ale macie. Nie mogę się powstrzymać. Zostawiam z wami Możdżona :)
środa, 17 lipca 2013
XXXVII
Następnego dnia o godzinie, chore, w środku nocy, o siódmej zadzwonił mój telefon. Miałam ochotę wyrzucić telefon przez okno. Nie patrząc kto dzwoni odebrałam.
-No - mruknęłam zaspana.
--Hej skarbie - zawołał wesoło Misiek. No tak przecież obiecał.
-Zabiję cię - powiedziałam.
--Ooo, humorek z rana nie dopisuje ?
-Jakiego rana ? Człowieku lecz się. Jest środek nocy. - warknęłam, po czym usłyszałam śmiech.
--Oj kochanie, przecież mówiłem, że zadzwonię. Trzeba było nie umawiać się do późna z kochankiem.
-Ale zabawne. Przez ciebie będę miała od rana zły humor, po za tym - podniosłam głowę nad poduszkę i spojrzałam w okno - po za tym pada.
--O, to przykre. U mnie słonko świeci.
-Kubiak, ostrzegam. Jeśli życie ci kurwa miłe to rozłącz się i zadzwoń po treningu.
--To pa skarbie. Zadzwonię później.
To była cała nasza rozmowa. Nie bawiło mnie to, gdyż dla mnie to był środek nocy. Miałam niecny plan wyspać się przez te ostatnie dni wolności, a tu proszę. Zdenerwowana wstała i szybko się ubrałam. Wskoczyłam w rurki, jakąś koszulkę i bluzę od dresu. Telefon schowałam do kieszeni i poszłam do kuchni. Usiadłam przy stole, kładąc głowę na blat.
-Kawki ? - zapytała mama.
-Poproszę - mruknęłam, zaciągając kaptur na głowę.
-A ty co tak rano na nogach ?
-Kubiak mnie obudził.
-Rozumiem.
-A ty co ?
-Ja muszę wyskoczyć do lekarza.
-Jesteś chora ? - od razu się rozbudziłam.
-Nie - zaśmiała się - to tylko rutynowa wizyta. Spokojnie.
-To dobrze. Już mnie wystraszyłaś. Dziękuję - powiedziałam posyłając mamie uśmiech, kiedy postawiła przede mną kubek z parującą kawą.
-Proszę cię bardzo, ale ja lecę.
-Okej, to pa.
Mama wyszła z domu a ja upiłam kawę. Podniosłam się i zrobiłam sobie śniadanie. Wpadłam na genialny pomysł. Wyciągnęłam telefon i napisałam do Weroniki.
"Co robisz dziubku ?"
"Nic ważnego, co chcesz ?" - odpisała szybko, a ja się uśmiechnęłam pod nosem.
"Ależ nic.:)"
"Kłamiesz, więc?"
"Wpadniesz do mnie i mnie gdzieś zawieziesz?"
"Spoksik, będę za 10 minut"
"Czekam"
Postanowiłam podkreślić tylko oczy tuszem i kredką oraz ogarnąć włosy. Gotowa czekałam na przyjaciółkę. Gdy schodziłam po schodach zadzwonił dzwonek.
-Idę - krzyknęłam i podeszłam otworzyć - Siem, Siem, Siemaa - zawołałam, kiedy za drzwiami ujrzałam Weronikę z Gośką.
-Siemka
-Idziemy ? - zapytała Gocha.
-Jasne.
Założyłam adidasy, zarzuciłam skórę, złapałam torbę i klucze i powiedziałam.
-No to won - zaśmiałam się.
Wyszłyśmy, a ja zamknęłam drzwi i skierowałyśmy się do auta Weronki.
-To gdzie jedziemy ?
-Do miasta - zawołałam wpakowując się na tył czarnego BMW.
-Szoping ? - zapytały dziewczyny.
-Też, ale najpierw jedziemy zapisać mnie na prawo jazdy.
-Eno, eno Zuzeta, szalejesz.
-Jak będę mieć prawko będę mogła częściej się z Miśkiem widywać.
-Coś w tym jest.
-A w ogóle jak tam wakacje na Malediwach. ? - zarzuciła temat Gocha - Widziałam foty na fejsie, ale ty się nic nie odzywasz.
-A Malediwy śliczne, świetne miejsce na wakacje z facetem, ale nie z bratem, który targa swoją laskę i z przyjaciółką, która robi wszystko by zrobić Aśce na złość.
-No nie żartuj - zaśmiały się dziewczyny - Andzia, konkurowała z Dżoaną ?
-Tak jak by. Jednak mi i Miśkowi udało się spędzić kilka dni tylko we dwoje.
-No to świetnie.
-No.
-Jesteśmy.
Szybko zapisałam się na kurs.
-No to szoping - powiedziałam, gdy wróciłam do auta.
-Jak szoping, to galeria.
Pojechałyśmy z dziewczynami do galerii, w której spędziłyśmy 3 godziny i zjadłyśmy obiad. Wpadłyśmy w komplety zakuposzał. Centrum handlowe, każda z nas opuściła obładowana. Laski odwiozły mnie do domu. Zostawiłam zakupy w pokoju i postanowiłam odwiedzić moją kalekę. W końcu musiałam zdać bratu raport taktyczny. Jak zamykałam drzwi rozdzwonił się mój telefon. Zobaczyłam na wyświetlacz "Misiaczek:*"
-Cześć kocie - przywitałam się wrzucając klucze do torby.
--No hejka, humorek lepszy ?
-Mój tak, ale z twoim chyba gorzej ?
--Spokojnie, pojadę do domu, zjem coś, chwilę odpocznę i będzie lepiej. Zmęczony jestem.
-No tak, trening.
--No właśnie, jak dzień ci minął.
-A byłam zapisać się na prawo jazdy, potem z dziewczynami na zakupach, a teraz idę do naszej sierotki.
--Pozdrów ją - zaśmiał się.
-Dobrze. Tęsknię.
--Ja też Zuza- westchnął głęboko i usłyszałam trzask drzwi. - ale nic nie możemy zrobić.
-No wiem - jęknęłam - kochanie, jestem u Ann pod domem. Zdzwonimy się wieczorkiem. Na skeypie pogadamy.
--Jasne, nie ma problemu. Kocham, paa.
-Też kocham. Buziaczki.
Rozłączyłam się i schowałam telefon. Zapukałam do drzwi i otworzyłam mi po chwili uradowana Ann.
-Siemaa.
-Siemkaa, jak tam kaleko ?
-Dobrze, wchodź. Jesteśmy same.
-Okej, masz pozdrowienia od Miśka - zaśmiałam się idąc za nią do salonu.
-A dzięki, dzięki.
-Proszę, zapisałam się na prawko - pochwaliłam się.
-No proszę.
-No co, ty możesz mieć a ja nie ? Mam być gorsza ? - zapytałam z udawanym oburzeniem.
-Nie no, przecież nic nie mówię. Mam nadzieję, że ci się uda za pierwszym razem.
-Nie dziękuję,żeby nie zapeszyć.
U Anastazji posiedziałam jakąś godzinkę. Potem nie chcąc jej przeszkadzać zmyłam się do domu, gdzie była mama. Oczywiście jej też musiałam się pochwalić zapisaniem się na prawo jazdy. Siedziałam właśnie w pokoju rozpakowując zakupy. Pochowałam wszystko i włączyłam laptopa. Szybko zalogowałam się na skeypa i facebooka. Na skaypie zobaczyłam dostępnego Miśka. Chciałam do niego zadzwonić, ale uprzedził mnie. Odebrałam i po chwili na ekranie laptopa zobaczyłam uśmiechniętego Michała bez koszulki.
-Cześć kochanie - zawołał wesoło.
-Cześć.
-Jak dzień ? - zapytał obserwując mnie uważnie. Wzięłam laptopa na kolana i usiadłam na łóżku.
-Dobrze, posiedziałam chwilę u Anastazji, a potem z kochankiem się spotkałam - zaśmiałam się z jego miny.
-Zuzaa - powiedział grożąc mi palcem.
-Dobrze wiesz, że kocham tylko ciebie.
-No wiem, wiem. Jestem padnięty - powiedział przecierając ręką twarz.
-Widać. Mieliście dwa treningi ?
-Tak, niedawno z drugiego wróciłem. Ale na szczęście drugi to siłownia.
-Ale i tak jesteś zmęczony.
-No wiesz, trochę się obijałem - zaśmiał się. - za trzy dni rozpoczęcie roku, cieszysz się?
-Raduję się - mruknęłam.
-Widać.
-Oj, przestań. Najchętniej olała bym maturę i przeprowadził się do ciebie.
-Pogadamy jak ładnie, co najmniej na 60% napiszesz maturę z każdego przedmiotu. - zaśmiał się.
-Ej - oburzyłam się - to szantaż.
-Nie kochanie, to siła perswazji.
-Jesteś okropny.
-Wiem. Kotku, przepraszam cię ale ja już kończę - powiedział.
-Okej, nie ma problemu.
-Pogadamy jutro.
-Jasne. Idź spać, żebyś jutro na trening był wypoczęty.
-Oczywiście, ty też nie siedź do późna.
-Misiek kocham cię, ale nie dzwoń rano.
-Dobrze, obiecuje. Uciekam paa.
-No paa.
I się rozłączył. Tęskniłam za nim i to jeszcze jak. Ale cóż, życie. Sprawdziłam fejsa. Mój braciszek i kilka osób z klasy było dostępnych, więc zaczęłam z nimi pisać.
Z: Jak Andzia ?
J: Dobrze, żyje.
Z:Ale na pewno nic jej nie jest ?
J:Tak, a teraz przepraszam ale jestem zmęczona i idę spać.
Z:No spoko, pa siostra.
Pożegnałam się ze wszystkim i wyłączyłam laptopa. Zeszłam na dół, gdzie siedziała moja mama, uwaga z ciocią, której delikatnie mówią nie lubiliśmy. Zawsze porównywała swoje dzieci do mnie i Zibiego i zawsze to my niby gorzej wypadaliśmy. No bo Zbyszek wolał biegać po hali za piłką zamiast się ustatkować, tak jak Adam. Ja więcej czasu spędzałam na treningach niż w bibliotece. No jakaś paranoja. Zrobiłam dobrą minę do złej gry i się zaczęło.
-Cześć ciociu.
-No Zuzia, cześć. Jak ja cię dawno nie widziałam. - powiedziała ściskając mnie.
-No, ostatnio dawno się widzieliśmy.
-Coś się stało kochanie ? - zapytała mama.
-Nie, chciałam coś zjeść. Pogadałam sobie z Michałem i chwilę ze Zbyszkiem popisałam.
-Aha.
-Jak tam ? Przygotowana do ostatniego roku nauki ? - zapytała ciocia Ela.
-Normalnie - zaśmiałam się - tak samo jak do pierwszej klasy czy drugiej.
-No widzisz Aniu - powiedziała do mojej mamy - moja Patrysia to już książki kupiła i się przygotowuje - pochwaliła się, a ja wywróciłam oczami. Patrycja była moją rówieśniczką, ale nigdy się nie lubiłyśmy.
-Właśnie książki - powiedziałam, a mama się zaśmiała.
-Nie masz jeszcze podręczników ? - zapytała oburzona ciocia.
-Jutro pojadę kupić. Tak jak zeszyty. - mruknęłam biorąc kanapkę i nalewając sobie sok.
-Zuza była zajęta. Miała treningi, a niedawno była dwa tygodnie na Malediwach z przyjaciółką, chłopakiem i Zbyszkiem.- powiedziała mama zadowolona. No tak, w końcu Patrycja na Malediwy nie poleci, jedynie pojedzie pod namioty nad polskie morze.
-Pozwoliłaś jej polecieć samej tak daleko z chłopakiem, gdzie nie wiadomo co robili - oburzyła się.
-Równie dobrze to co robili tam mogą robić tu w domu, jak ja jestem z Leonem, u Michała w mieszkaniu, albo gdzieś w hotel - powiedziała spokojnie mama, a ja się cicho zaśmiałam i przypomniał mi się dzień wyjazdu Miśka - po za tym nie byli sami.
-Ja mojej córce nigdy bym na to nie pozwoliła.
-Zuzka wie co robi. Nie muszę się martwić, że babcią zostanę.
-No nie wiem. - prychnęła.
-Zuza ma siatkówkę, Michał też.
-Chcę iść na studia, więc spokojnie ciociu - mruknęłam.
-A wiesz Aniu, że mój Adam to ślub z Amandą planuje.
-Cieszę się, czekamy na zaproszenie - zaśmiała się nerwowo mama i popatrzyła na mnie. Obie wiedziałyśmy co się teraz zacznie.
-A u Zbyszka to nawet o zaręczynach nic nie słychać. W końcu z tą Asią są już tak długo - westchnęła głośno.
-Zibi nie jest pewien czy to ta jedyna, po za tym mu się nie śpieszy.
Ciocia posiedziała u nas do 22. Jak wyszła odetchnęłyśmy z mamą.
-A mój Adam - za ironizowała mama.
-Przestań, dobrze wiesz, że ona zawsze robiła konkurencje Ja - Patrycja i Zibi - Adam.
-I tak moje dzieci są najlepsze - zaśmiała się obejmując mnie ramieniem.
-Się wie, a teraz idę pod prysznic.
Pożegnałam się z mamą buziakiem w policzek i poszłam po piżamę.Wzięłam szybką kąpiel i poszłam spać. Zasnęłam momentalnie.
Pomarańczowi znowu razem, czyli jak tęsknota wygląda w Jastrzębiu wśród kumpli.
Rano o 6 obudził mnie budzik. Wstałem niechętnie. Zrobiłem sobie kawę i jakieś kanapki. Jedząc śniadanie przypomniałem sobie, że muszę spakować torbę. Leniwie ruszyłem się do sypialni, że spakować rzeczy na trening. Wrzuciłem wszystko co potrzebne i zobaczyłem na zegarek. Była siódma. Obiecałem Zuzi, że ją obudzę, więc złapałem telefon, usiadłem przy stole i wykręciłem numer do swojej dziewczyny. Czekałem, aż odbierze popijając kawę.
-No - mruknęła zaspana.
--Hej skarbie - zawołałem wesoło.
-Zabiję cię - powiedziała. Zaśmiałem się
--Ooo, humorek z rana nie dopisuje ?
-Jakiego rana ? Człowieku lecz się. Jest środek nocy. - warknęła, a ja się zaśmiałem głośniej.
--Oj kochanie, przecież mówiłem, że zadzwonię. Trzeba było nie umawiać się do późna z kochankiem.
-Ale zabawne. Przez ciebie będę miała od rana zły humor, po za tym - zawiesiła się, a potem dodała - po za tym pada.
--O, to przykre. U mnie słonko świeci.
-Kubiak, ostrzegam. Jeśli życie ci kurwa miłe to rozłącz się i zadzwoń po treningu.
--To pa skarbie. Zadzwonię później.
Z lepszym humorem, gdyż usłyszałem Zuzę. Popatrzyłem na zegarek. Musiałem się pośpieszyć, żeby się nie spóźnić. O dziewiątej miałem trening. Była siódma czterdzieści. Złapałem za torbę, dopiłem kawę i skierowałem się do wyjścia. Po drodze wziąłem kluczyki. Zamknąłem dom. Wsiadłem do swojego Infiniti i pojechałem do Jastrzębia. Pod halą byłem o ósmej trzydzieści. Przed wejściem spotkałem Wojtaszka.
-Siema Damian - przywitałem się z kolegą.
-Ooo no proszę, nasz medalista. Siema Kubi.
-Jak zdrówko ?
-Dobrze - powiedział zadowolony.
-To super.
-A co u Zuzy ?
-Jakiej Zuzy ? - zapytałem.
-Ptaszki ćwierkają, że ciebie i młodą Bartmanównę coś łączy.
-Na prawdę ?
-Przestań grać głupa - zaczął się śmiać.
-Dobrze u Zuzki. Widzieliśmy się wczoraj. - wytłumaczyłem wchodząc do szatni, gdzie było już kilku chłopaków - Siema - krzyknęliśmy.
-No, siema, siema.
Przebraliśmy się z chłopakami i poszliśmy na trening. Po długim i wyczerpującym treningu wróciłem do domu. Oczywiście wcześniej zadzwoniłem do Zuzki. Po po południu pojechałem na siłownie. Wieczorem pogadałem z Zetką na skeypie i wyczerpany zasnąłem, zaraz po tym jak się położyłem.
Mam nowe czytelniczki cieszy mnie to bardzo. Zostawiajcie komentarze to jest miłe, na prawdę. Ustalmy, że posty będą podczas wakacji raz w tygodniu, piszcie w komentarzach w jakie dni byście chcieli Buziaczki :*
-No - mruknęłam zaspana.
--Hej skarbie - zawołał wesoło Misiek. No tak przecież obiecał.
-Zabiję cię - powiedziałam.
--Ooo, humorek z rana nie dopisuje ?
-Jakiego rana ? Człowieku lecz się. Jest środek nocy. - warknęłam, po czym usłyszałam śmiech.
--Oj kochanie, przecież mówiłem, że zadzwonię. Trzeba było nie umawiać się do późna z kochankiem.
-Ale zabawne. Przez ciebie będę miała od rana zły humor, po za tym - podniosłam głowę nad poduszkę i spojrzałam w okno - po za tym pada.
--O, to przykre. U mnie słonko świeci.
-Kubiak, ostrzegam. Jeśli życie ci kurwa miłe to rozłącz się i zadzwoń po treningu.
--To pa skarbie. Zadzwonię później.
To była cała nasza rozmowa. Nie bawiło mnie to, gdyż dla mnie to był środek nocy. Miałam niecny plan wyspać się przez te ostatnie dni wolności, a tu proszę. Zdenerwowana wstała i szybko się ubrałam. Wskoczyłam w rurki, jakąś koszulkę i bluzę od dresu. Telefon schowałam do kieszeni i poszłam do kuchni. Usiadłam przy stole, kładąc głowę na blat.
-Kawki ? - zapytała mama.
-Poproszę - mruknęłam, zaciągając kaptur na głowę.
-A ty co tak rano na nogach ?
-Kubiak mnie obudził.
-Rozumiem.
-A ty co ?
-Ja muszę wyskoczyć do lekarza.
-Jesteś chora ? - od razu się rozbudziłam.
-Nie - zaśmiała się - to tylko rutynowa wizyta. Spokojnie.
-To dobrze. Już mnie wystraszyłaś. Dziękuję - powiedziałam posyłając mamie uśmiech, kiedy postawiła przede mną kubek z parującą kawą.
-Proszę cię bardzo, ale ja lecę.
-Okej, to pa.
Mama wyszła z domu a ja upiłam kawę. Podniosłam się i zrobiłam sobie śniadanie. Wpadłam na genialny pomysł. Wyciągnęłam telefon i napisałam do Weroniki.
"Co robisz dziubku ?"
"Nic ważnego, co chcesz ?" - odpisała szybko, a ja się uśmiechnęłam pod nosem.
"Ależ nic.:)"
"Kłamiesz, więc?"
"Wpadniesz do mnie i mnie gdzieś zawieziesz?"
"Spoksik, będę za 10 minut"
"Czekam"
Postanowiłam podkreślić tylko oczy tuszem i kredką oraz ogarnąć włosy. Gotowa czekałam na przyjaciółkę. Gdy schodziłam po schodach zadzwonił dzwonek.
-Idę - krzyknęłam i podeszłam otworzyć - Siem, Siem, Siemaa - zawołałam, kiedy za drzwiami ujrzałam Weronikę z Gośką.
-Siemka
-Idziemy ? - zapytała Gocha.
-Jasne.
Założyłam adidasy, zarzuciłam skórę, złapałam torbę i klucze i powiedziałam.
-No to won - zaśmiałam się.
Wyszłyśmy, a ja zamknęłam drzwi i skierowałyśmy się do auta Weronki.
-To gdzie jedziemy ?
-Do miasta - zawołałam wpakowując się na tył czarnego BMW.
-Szoping ? - zapytały dziewczyny.
-Też, ale najpierw jedziemy zapisać mnie na prawo jazdy.
-Eno, eno Zuzeta, szalejesz.
-Jak będę mieć prawko będę mogła częściej się z Miśkiem widywać.
-Coś w tym jest.
-A w ogóle jak tam wakacje na Malediwach. ? - zarzuciła temat Gocha - Widziałam foty na fejsie, ale ty się nic nie odzywasz.
-A Malediwy śliczne, świetne miejsce na wakacje z facetem, ale nie z bratem, który targa swoją laskę i z przyjaciółką, która robi wszystko by zrobić Aśce na złość.
-No nie żartuj - zaśmiały się dziewczyny - Andzia, konkurowała z Dżoaną ?
-Tak jak by. Jednak mi i Miśkowi udało się spędzić kilka dni tylko we dwoje.
-No to świetnie.
-No.
-Jesteśmy.
Szybko zapisałam się na kurs.
-No to szoping - powiedziałam, gdy wróciłam do auta.
-Jak szoping, to galeria.
Pojechałyśmy z dziewczynami do galerii, w której spędziłyśmy 3 godziny i zjadłyśmy obiad. Wpadłyśmy w komplety zakuposzał. Centrum handlowe, każda z nas opuściła obładowana. Laski odwiozły mnie do domu. Zostawiłam zakupy w pokoju i postanowiłam odwiedzić moją kalekę. W końcu musiałam zdać bratu raport taktyczny. Jak zamykałam drzwi rozdzwonił się mój telefon. Zobaczyłam na wyświetlacz "Misiaczek:*"
-Cześć kocie - przywitałam się wrzucając klucze do torby.
--No hejka, humorek lepszy ?
-Mój tak, ale z twoim chyba gorzej ?
--Spokojnie, pojadę do domu, zjem coś, chwilę odpocznę i będzie lepiej. Zmęczony jestem.
-No tak, trening.
--No właśnie, jak dzień ci minął.
-A byłam zapisać się na prawo jazdy, potem z dziewczynami na zakupach, a teraz idę do naszej sierotki.
--Pozdrów ją - zaśmiał się.
-Dobrze. Tęsknię.
--Ja też Zuza- westchnął głęboko i usłyszałam trzask drzwi. - ale nic nie możemy zrobić.
-No wiem - jęknęłam - kochanie, jestem u Ann pod domem. Zdzwonimy się wieczorkiem. Na skeypie pogadamy.
--Jasne, nie ma problemu. Kocham, paa.
-Też kocham. Buziaczki.
Rozłączyłam się i schowałam telefon. Zapukałam do drzwi i otworzyłam mi po chwili uradowana Ann.
-Siemaa.
-Siemkaa, jak tam kaleko ?
-Dobrze, wchodź. Jesteśmy same.
-Okej, masz pozdrowienia od Miśka - zaśmiałam się idąc za nią do salonu.
-A dzięki, dzięki.
-Proszę, zapisałam się na prawko - pochwaliłam się.
-No proszę.
-No co, ty możesz mieć a ja nie ? Mam być gorsza ? - zapytałam z udawanym oburzeniem.
-Nie no, przecież nic nie mówię. Mam nadzieję, że ci się uda za pierwszym razem.
-Nie dziękuję,żeby nie zapeszyć.
U Anastazji posiedziałam jakąś godzinkę. Potem nie chcąc jej przeszkadzać zmyłam się do domu, gdzie była mama. Oczywiście jej też musiałam się pochwalić zapisaniem się na prawo jazdy. Siedziałam właśnie w pokoju rozpakowując zakupy. Pochowałam wszystko i włączyłam laptopa. Szybko zalogowałam się na skeypa i facebooka. Na skaypie zobaczyłam dostępnego Miśka. Chciałam do niego zadzwonić, ale uprzedził mnie. Odebrałam i po chwili na ekranie laptopa zobaczyłam uśmiechniętego Michała bez koszulki.
-Cześć kochanie - zawołał wesoło.
-Cześć.
-Jak dzień ? - zapytał obserwując mnie uważnie. Wzięłam laptopa na kolana i usiadłam na łóżku.
-Dobrze, posiedziałam chwilę u Anastazji, a potem z kochankiem się spotkałam - zaśmiałam się z jego miny.
-Zuzaa - powiedział grożąc mi palcem.
-Dobrze wiesz, że kocham tylko ciebie.
-No wiem, wiem. Jestem padnięty - powiedział przecierając ręką twarz.
-Widać. Mieliście dwa treningi ?
-Tak, niedawno z drugiego wróciłem. Ale na szczęście drugi to siłownia.
-Ale i tak jesteś zmęczony.
-No wiesz, trochę się obijałem - zaśmiał się. - za trzy dni rozpoczęcie roku, cieszysz się?
-Raduję się - mruknęłam.
-Widać.
-Oj, przestań. Najchętniej olała bym maturę i przeprowadził się do ciebie.
-Pogadamy jak ładnie, co najmniej na 60% napiszesz maturę z każdego przedmiotu. - zaśmiał się.
-Ej - oburzyłam się - to szantaż.
-Nie kochanie, to siła perswazji.
-Jesteś okropny.
-Wiem. Kotku, przepraszam cię ale ja już kończę - powiedział.
-Okej, nie ma problemu.
-Pogadamy jutro.
-Jasne. Idź spać, żebyś jutro na trening był wypoczęty.
-Oczywiście, ty też nie siedź do późna.
-Misiek kocham cię, ale nie dzwoń rano.
-Dobrze, obiecuje. Uciekam paa.
-No paa.
I się rozłączył. Tęskniłam za nim i to jeszcze jak. Ale cóż, życie. Sprawdziłam fejsa. Mój braciszek i kilka osób z klasy było dostępnych, więc zaczęłam z nimi pisać.
Z: Jak Andzia ?
J: Dobrze, żyje.
Z:Ale na pewno nic jej nie jest ?
J:Tak, a teraz przepraszam ale jestem zmęczona i idę spać.
Z:No spoko, pa siostra.
Pożegnałam się ze wszystkim i wyłączyłam laptopa. Zeszłam na dół, gdzie siedziała moja mama, uwaga z ciocią, której delikatnie mówią nie lubiliśmy. Zawsze porównywała swoje dzieci do mnie i Zibiego i zawsze to my niby gorzej wypadaliśmy. No bo Zbyszek wolał biegać po hali za piłką zamiast się ustatkować, tak jak Adam. Ja więcej czasu spędzałam na treningach niż w bibliotece. No jakaś paranoja. Zrobiłam dobrą minę do złej gry i się zaczęło.
-Cześć ciociu.
-No Zuzia, cześć. Jak ja cię dawno nie widziałam. - powiedziała ściskając mnie.
-No, ostatnio dawno się widzieliśmy.
-Coś się stało kochanie ? - zapytała mama.
-Nie, chciałam coś zjeść. Pogadałam sobie z Michałem i chwilę ze Zbyszkiem popisałam.
-Aha.
-Jak tam ? Przygotowana do ostatniego roku nauki ? - zapytała ciocia Ela.
-Normalnie - zaśmiałam się - tak samo jak do pierwszej klasy czy drugiej.
-No widzisz Aniu - powiedziała do mojej mamy - moja Patrysia to już książki kupiła i się przygotowuje - pochwaliła się, a ja wywróciłam oczami. Patrycja była moją rówieśniczką, ale nigdy się nie lubiłyśmy.
-Właśnie książki - powiedziałam, a mama się zaśmiała.
-Nie masz jeszcze podręczników ? - zapytała oburzona ciocia.
-Jutro pojadę kupić. Tak jak zeszyty. - mruknęłam biorąc kanapkę i nalewając sobie sok.
-Zuza była zajęta. Miała treningi, a niedawno była dwa tygodnie na Malediwach z przyjaciółką, chłopakiem i Zbyszkiem.- powiedziała mama zadowolona. No tak, w końcu Patrycja na Malediwy nie poleci, jedynie pojedzie pod namioty nad polskie morze.
-Pozwoliłaś jej polecieć samej tak daleko z chłopakiem, gdzie nie wiadomo co robili - oburzyła się.
-Równie dobrze to co robili tam mogą robić tu w domu, jak ja jestem z Leonem, u Michała w mieszkaniu, albo gdzieś w hotel - powiedziała spokojnie mama, a ja się cicho zaśmiałam i przypomniał mi się dzień wyjazdu Miśka - po za tym nie byli sami.
-Ja mojej córce nigdy bym na to nie pozwoliła.
-Zuzka wie co robi. Nie muszę się martwić, że babcią zostanę.
-No nie wiem. - prychnęła.
-Zuza ma siatkówkę, Michał też.
-Chcę iść na studia, więc spokojnie ciociu - mruknęłam.
-A wiesz Aniu, że mój Adam to ślub z Amandą planuje.
-Cieszę się, czekamy na zaproszenie - zaśmiała się nerwowo mama i popatrzyła na mnie. Obie wiedziałyśmy co się teraz zacznie.
-A u Zbyszka to nawet o zaręczynach nic nie słychać. W końcu z tą Asią są już tak długo - westchnęła głośno.
-Zibi nie jest pewien czy to ta jedyna, po za tym mu się nie śpieszy.
Ciocia posiedziała u nas do 22. Jak wyszła odetchnęłyśmy z mamą.
-A mój Adam - za ironizowała mama.
-Przestań, dobrze wiesz, że ona zawsze robiła konkurencje Ja - Patrycja i Zibi - Adam.
-I tak moje dzieci są najlepsze - zaśmiała się obejmując mnie ramieniem.
-Się wie, a teraz idę pod prysznic.
Pożegnałam się z mamą buziakiem w policzek i poszłam po piżamę.Wzięłam szybką kąpiel i poszłam spać. Zasnęłam momentalnie.
Pomarańczowi znowu razem, czyli jak tęsknota wygląda w Jastrzębiu wśród kumpli.
Rano o 6 obudził mnie budzik. Wstałem niechętnie. Zrobiłem sobie kawę i jakieś kanapki. Jedząc śniadanie przypomniałem sobie, że muszę spakować torbę. Leniwie ruszyłem się do sypialni, że spakować rzeczy na trening. Wrzuciłem wszystko co potrzebne i zobaczyłem na zegarek. Była siódma. Obiecałem Zuzi, że ją obudzę, więc złapałem telefon, usiadłem przy stole i wykręciłem numer do swojej dziewczyny. Czekałem, aż odbierze popijając kawę.
-No - mruknęła zaspana.
--Hej skarbie - zawołałem wesoło.
-Zabiję cię - powiedziała. Zaśmiałem się
--Ooo, humorek z rana nie dopisuje ?
-Jakiego rana ? Człowieku lecz się. Jest środek nocy. - warknęła, a ja się zaśmiałem głośniej.
--Oj kochanie, przecież mówiłem, że zadzwonię. Trzeba było nie umawiać się do późna z kochankiem.
-Ale zabawne. Przez ciebie będę miała od rana zły humor, po za tym - zawiesiła się, a potem dodała - po za tym pada.
--O, to przykre. U mnie słonko świeci.
-Kubiak, ostrzegam. Jeśli życie ci kurwa miłe to rozłącz się i zadzwoń po treningu.
--To pa skarbie. Zadzwonię później.
Z lepszym humorem, gdyż usłyszałem Zuzę. Popatrzyłem na zegarek. Musiałem się pośpieszyć, żeby się nie spóźnić. O dziewiątej miałem trening. Była siódma czterdzieści. Złapałem za torbę, dopiłem kawę i skierowałem się do wyjścia. Po drodze wziąłem kluczyki. Zamknąłem dom. Wsiadłem do swojego Infiniti i pojechałem do Jastrzębia. Pod halą byłem o ósmej trzydzieści. Przed wejściem spotkałem Wojtaszka.
-Siema Damian - przywitałem się z kolegą.
-Ooo no proszę, nasz medalista. Siema Kubi.
-Jak zdrówko ?
-Dobrze - powiedział zadowolony.
-To super.
-A co u Zuzy ?
-Jakiej Zuzy ? - zapytałem.
-Ptaszki ćwierkają, że ciebie i młodą Bartmanównę coś łączy.
-Na prawdę ?
-Przestań grać głupa - zaczął się śmiać.
-Dobrze u Zuzki. Widzieliśmy się wczoraj. - wytłumaczyłem wchodząc do szatni, gdzie było już kilku chłopaków - Siema - krzyknęliśmy.
-No, siema, siema.
Przebraliśmy się z chłopakami i poszliśmy na trening. Po długim i wyczerpującym treningu wróciłem do domu. Oczywiście wcześniej zadzwoniłem do Zuzki. Po po południu pojechałem na siłownie. Wieczorem pogadałem z Zetką na skeypie i wyczerpany zasnąłem, zaraz po tym jak się położyłem.
Mam nowe czytelniczki cieszy mnie to bardzo. Zostawiajcie komentarze to jest miłe, na prawdę. Ustalmy, że posty będą podczas wakacji raz w tygodniu, piszcie w komentarzach w jakie dni byście chcieli Buziaczki :*
poniedziałek, 15 lipca 2013
hej, hej:)
Zaczęłam pisać drugie opowiadanie. Jak by ktoś chciał to zapraszam tu siatkowkaichpolaczyla.blogspot.com
XXXVI
Wczorajszy dzień zaliczam do udanych, gdy Ann poszła zaraz przyszedł Michał. Postanowiliśmy wybrać się do kina, ludzie tam mieli nas dość. Ponieważ ciągle siedzieliśmy i komentowaliśmy film. Po filmie rzuciłam pomysł by iść do Grycana na lody. Gdy siedzieliśmy i się wygłupialiśmy jakieś małolaty zaczęły nękać Kubiaka o autografy. Po kilku rozdanych zarządziliśmy szybki odwrót taktyczny. Trafiliśmy do parku, gdzie wylądowaliśmy na placu zabaw. Ja zaczęłam huśtać się na huśtawce, a Michał się ze mnie śmiał. Do domu wróciliśmy koło godziny 22.
-Oglądamy coś ? - zapytałam rzucając się na kanapę.
-Czemu nie, co proponujesz ?
-Co powiesz na "To tylko sex" ?
-Coś proponujesz?-zapytał śmiejąc się.
-Nie!!- mruknęłam do mojego głupka.- to co oglądamy?
-Okey.
-To idź po popcorn, a ja włączę.
Włączyłam film i usiadłam wygodnie na kanapie czekając na ukochanego. Po chwili wszedł. Położył wszystko na ławie.
-To co oglądamy ?
-Mhmm.
Wcisnęłam play i zaczęliśmy oglądać. Wtuliłam się w Miśka i oglądałam. Film był świetny, uśmialiśmy się co nie miara.
-To co może teraz zagramy w tenisa ? - zapytał ze śmiechem jak film się skończył.
-Głowa mnie boli - skłamałam teatralnie łapiąc się za głowę, nie chciałam po raz kolejny się przed nim ośmieszyć .
-Ale kotku, do grania w tenisa główka nie jest ci potrzebna - powiedział całując mnie w policzek.- A może ktoś się boi porażki?
-Niczego się nie boję- no i znowu skłamałam.- A teraz pana przeproszę ale idę pod prysznic.- wstałam i powoli ruszyłam na górę.
-A mogę iść z tobą?- zapytał przez śmiech.
-Nie!- powiedziałam pokazując mu język jak pięciolatka.
-Odgryzę ci go kiedyś!-byłam już na schodach gdy to mówił.
Po szybki prysznicu wróciłam do sypialni w piżamce. Michał zajął po mnie łazienkę. Gdy leżałam i przeglądałam sobie gazetkę wrócił do pokoju i rzucił się na łóżko obok mnie.
-Co tam czytasz?
-Gazetkę, ale już skończyłam.
-To jak idziemy spać?-zapytał wciągając mnie pod kołderkę.
-Tak- potwierdziłam i wtuliłam się w niego, wysypiałam się od kąt spaliśmy razem.
Pocałowałam go i zasnęliśmy wtuleni w siebie. Rano obudził mnie hałas dochodzący z dołu. Delikatnie, żeby nie obudzić Kubiaka wyszłam z łóżka. Założyłam szlafrok i zeszłam. W przedpokoju zobaczyłam roześmianych rodziców.
-Co wy tu robicie ? - przywitałam ich zaspana.
-Mieszkamy - powiedziała mama ze śmiechem.
-Ale zabawne.- powiedziałam z ironią w głosie.- Mieliście być po południu.
-Wyrwałem się, jutro muszę wrócić, a chciałem pomieszkać trochę w domu.
-Aha, super, spoko, a teraz przepraszam ale ja idę spać i proszę mnie nie budzić. Dobranoc - powiedziałam i skierowałam się w stronę pokoju.
-Kochanie a Michał jest?- spytała szeptem mama.
-Tak, śpi jeśli go jeszcze nie obudziliście.- warknęłam wchodząc po schodach.
-Co jest ?- spytał Michał wspierając się na jednej ręce, gdy weszłam do pokoju.
-Rodzice wrócili, idź spać - mruknęłam.
-Która godzina ?
-Siódma.
-Mamy jeszcze trochę czasu - powiedział przytulając mnie.
-Sugerujesz coś ? - zapytałam patrząc na jego twarz.
-Możemy się sobą nacieszyć. - mruknął i pocałował mnie w ramie.
-Michał, ale moi rodzice są już w domu.- odsunęłam się lekko od niego.
-Oni są na dole, Zbyszka w pokoju obok nie ma. Będziemy cichutko.- mruczał mi do ucha muskając moją szyję.
-Chyba masz rację.- Powiedziałam i znalazłam się na nim. Było miło bardzo miło.
Zmęczeni leżeliśmy obok siebie, próbując unormować oddech. Michał położył się na boku i odgarnął mi włosy z twarzy.
-No, no. - mruknął całują mnie po dekolcie.
-Musisz jechać ? - zapytałam szeptem.
-Wiesz, że muszę - powiedział patrząc mi w oczy.
-Zostań. - mruknęłam wtulając się w niego.
-Kotku, zobacz. W maju napiszesz maturę, a potem jak dla mnie możesz się do mnie wprowadzić - powiedział z uśmiechem.
-Żartujesz?
-Nie, ale o tym pogadamy później. Teraz muszę się zbierać.
-Wiem, leć pod prysznic, a ja idę zrobić śniadanie.
-Kochana jesteś - pocałował mnie w czoło, wziął rzeczy i poszedł do łazienki.
Założyłam na siebie dres i zeszłam do kuchni. Wzięłam się za zrobienie śniadania. Postawiłam na naleśniki. Gdy smażyłam poczułam jak Michał przytula się do moich pleców.
-Co kombinujesz dobrego ? - zapytał kładą głowę na moim ramieniu.
-Naleśniki.
-Mmmm, ale ty mnie rozpieszczasz - zaśmiał się.
-Eeee tam przesadzasz.
Postawiłam przed wybrankiem talerz z naleśnikami i kawę. Szybko wrzuciłam do zlewu patelnię i zaczęliśmy jeść.
-Pyszne - skomentował Michał.
-Jedź, jedź - zaśmiałam się patrząc jak wcina.
-O której jedziesz ?
-Myślę, żeby wyjechać nie później niż 12.
-To mamy jeszcze jakieś 3 godzinki. Co powiesz, żeby spotkać się z Zibim i Ann.
-Nie ma problemu.- powiedział pochłaniając ostatniego naleśnika i dopijając kawę.
-To ja dzwonię po Anastazję.
-A ja po Zbyszka.
Zadzwoniłam do przyjaciółki i umówiłyśmy się w mieszkaniu Zbyszka. Weszłam do kuchni, gdzie mój tato siedział z Michałem.
-Cześć tato.
-Cześć córcia.
-Umówiłam się z Andzią w mieszkaniu Zibiego.-skierowałam się do Kubiaka.
-To dobrze, bo twój brat jak zwykle jest nie spakowany.
-No widzisz.
-Idziecie do Zbyszka ?
-Mhmm, wraca dziś do domu.- odpowiedziałam tacie.
-Zuzia a ty chyba tak nie chcesz iść do Zbyszka?- Kubiak właśnie lustrował moje ubranie.
-Przebiorę się szybko i idziemy.- musnęłam ustami policzki moich kochanych panów i poszłam się przebrać.
Do Zbyszka pojechaliśmy jego infiniti, ponieważ stamtąd postanowił pojechać od razu do Jastrzębia. W mieszkaniu brata przywitał nas burdel i to dosłownie, jego rzeczy walały się wszędzie.
-Braciszku mógł byś posprzątać wiedząc, że siostra przyjedzie.- powiedziałam bratu rozpychając nogą rzeczy walające się po ziemi.
-Nie zostawiłem ten bałagan dla Ciebie byś posprzątała.- odpowiedział mi z wielkim uśmiechem.
-HaHaHa... Bardzo śmieszne.
-Zibi ty po prostu potrzebujesz jakiejś sprzątaczki.- skwitował go przyjaciel.
Gdy przekomarzaliśmy się ze Zbyszkiem wpadła do mieszkania Blondynka, dosłownie wpadła.
Szczęścia nic nie zakłóci Andzia kierowcą!!
Pod blok kochanka podwiózł mnie ojciec, ja wiele nie myśląc puściłam się biegiem do jego mieszkania. Wiedziałam że Zuza z Miśkiem już tam będą, dlatego biegłam jeszcze szybciej. Do mieszkania wpadłam wejściem smoka. A to wpadłam to można rozumieć dosłownie. Otworzyłam drzwi bez pukania i wbiegłam wywalając się przed ścianą o jakieś leżące rzeczy na ziemi.
-Kurwaaaaaaaaa!!!!!!!!- krzyknęłam lecąc na ziemię. Zuza z Michałem stali wryci, bo nie wiedzieli co się dzieje. Zbyszek wybiegł z pokoju i od razu do mnie podbiegł.
-Andzia nic Ci nie jest??- zapytał patrząc się na mnie bo nie wiedział jak mnie podnieść.
-Chyba nic mi nie jest.- mruknęłam z bólu nadal leżąc na ziemi.
-Pomóżcie jej wstać!!- jedyna Ruda powiedziała to co tak bardzo pragnęłam, nie byłam pewna czy sama dam radę wstać. Michał i Zbyszek podnieśli mnie i podprowadzili do kanapy gdzie usiadłam. W oczach Bartmana było widać przerażenie, Zuza nadal była zdezorientowana tak jak Kubi.
-Co tu taki burdel?- spytałam rozglądając się po mieszkaniu.
-Pakuje się do Rzeszowa.- powiedział klękając przy kanapie- Nic Ci nie jest?- spytał tak troskliwie, że aż miałam ochotę go pocałować, ale niestety Zuza i Misiek tu byli.
-Trochę kostka mnie boli.-powiedziałam grzebiąc w torbie.
-Przyniosę ci lodu.-powiedział Michał idąc w stronę kuchni, jego miejsce zajęła moja przyjaciółka.
-Czego ty tam szukasz? Wczorajszego dnia?
-Nie!! Tego!!- krzyknęłam wyciągając kartkę, która oznajmiała że zdałam na prawo jazdy.- No i kto tu został świeżo upieczonym kierowcą??
-Kiedy się zapisałaś na prawko?- Zetka właśnie czytała kartkę.
-Zaraz po tym jak się przeprowadziłam.- musiałam się pochwalić.
-To gratulację!!- Zibi uścisnął mi dłoń, a Misiek wrócił z lodem w woreczku.
-Nie chcę psuć waszych szampańskich humorków, ale Andzi kostka zaczyna puchnąć. - w tym momencie spojrzeliśmy wszyscy na moja nogę i teraz poczułam ten ból.
-Nic mi nie będzie.- powiedziałam i z oczu po płynęły łezki z bólu.
-Może pojedziemy na pogotowie?- zaoferowała Zuzia, a Zbyszek otarł wierzchem dłoni moje łzy.
-Ja muszę się skończyć pakować.
-Ja z Zuzą ją zabierzemy.- zaoferował się Kubi.
Po niesłuchaniu moich protestów Michał wziął mnie na ręce i zaniósł do auta, Zuzia wyszła chwilkę za nami z moimi rzeczni. Drogę do szpitala pokonaliśmy szybko, a ja powiedziałam że nigdy więcej już nie wsiądę do auta z Miśkiem. Z czego oboje się śmieli, on jeździł ja wariat. Na miejscu powiedziałam im, że nie muszą na mnie czekać. Żeby sobie gdzieś poszli, widziałam jak Zuzce zależy by spędzić jak najwięcej czasu z Michałem. Po prześwietleniu i stwierdzeniu, ze kostka jest bardzo mocno stłuczona, moich zarzekaniach że nic mi nie jest dali nogę mi w szynę. Na szczęście Zuza mnie posłuchała i gdzieś pojechali. Gdy wyszłam o kulach przed szpital, gdzie miałam plan zadzwonić po taksówkę wpadłam na zatroskanego Zbyszka.
-I co powiedzieli?- zapytał zabierając mi telefon gdy usłyszał, że zamawiam taksówkę.
-To tylko mocne stłuczenie.- mruknęłam chcąc zabrać mój telefon.- Możesz mi go oddać? Bo raczej na nogach do domku nie dojdę.
-Specjalnie dzwoniłem do Zetki by dowiedzieć się co ci jest, ona mi powiedziała że ich wywaliłaś ze szpitala.-powiedział zniżając rękę z telefonem.- I poprosiła mnie bym przyjechał po Ciebie i odwiózł Cię do domku.
-Jestem dużą dziewczynką i sama dam sobie radę.- wyrwałam mu telefon i zobaczyłam, że w palcach obraca od niego baterię. Nawet nie zauważyłam kiedy ją wyjął.
-Chyba nie dasz sobie sama rady.- powiedział otwierając przednie drzwiczki audi.
-Ale jak wsiądę oddasz mi baterię??
-Tak pod twoim domem.
Nie mając wyboru wsiadłam. Narzekałam Kubiakowi na jego styl jazdy... Teraz stwierdziłam, że powinnam go przeprosić. Zbyszek jechał przy ograniczeniu prędkości jeszcze raz tyle. I całą drogę przepraszał mnie za bałagan, przez który jestem poszkodowana. Na szczęście zapewnił mnie, że przed wyjściem wszystko posprzątał.
-To jesteśmy.-powiedział parkując przed bramą mojego domku.
-Po proszę moją baterię od telefonu.- wyciągnęłam rękę w stronę kierowcy.
-A co dostanę w zamian?- zapytał słodkim głosikiem.
-Miałam ją dostać jak pojadę z tobą.- przypomniałam.
-ale zmieniłem zdanie. Chcę buziaczka od ciebie za nią.
-Niech ci będzie.- powiedziałam i nachyliłam się by złożyć całusa na jego ustach. Ten natomiast zaczął całować bardzo namiętnie, a ja głupia odwzajemniłam każdy pocałunek.
-No to teraz mogę ci ją oddać.- zabrał mi telefon i włożył ją na swoje miejsce. W tym momencie przypomniały mi się klucze do Rzeszowa. Wyjęłam je z torebki i na wyciągniętej dłoni podałam Zbyszkowi.
-Nie mogę tego przyjąć.
-Ale ja nalegam.- powiedział zaciskając je w moją dłoń.- Teraz będziesz mieć prawko, to będziesz do mnie przyjeżdżać.
-Niech Ci będzie.
Pogadałam z kochankiem jeszcze chwilkę i wysiadłam. Musiałam mu obiecać, że jak tylko odbiorę prawo jazdy to do niego przyjadę. W domu musiałam wytłumaczyć rodzicom dlaczego ich córka przez miesiąc będzie chodzić o kulach i to wszystko. Jeszce porozmawiałam wieczorkiem z Zuz i zmęczona zasnęłam szybko.
Z świata kalek przenosimy się do tych prawie normalnych.
Gdy Ann wyjebała nas ze szpitala poszliśmy z Michałkiem na lody. Zbyszek co chwila do mnie dzwonił, więc powiedziałam mu by pojechał po Ann. Pewnie tak zrobił, mnie natomiast Michał odwiózł do domku i pojechał do Jastrzębia. Już za nim tęskniłam. Wieczorkiem postanowiłam zadzwonić do Andzi by dowiedzieć się czegoś więcej.
-Hej jak tam noga?- zapytałam troskliwie.
--Może być, tylko mega na pierdala.
-A masz ją w gipsie??
--Nie tylko w szynie, ale i tak będę wykluczona z drużyny na miesiąc jak nie dłużej.
-O kurwa... To nie fajnie.
--Ale spoko za jakiś tydzień sama to sobie ściągnę.- Ann była niemożliwa.
-A ty głupek jesteś. Zbyszek po Ciebie przyjechał?- zapytałam nie pewnie, oboje się dziwnie dzisiaj zachowywali. Czułam, że między nimi coś jest.
--Tak przyjechał dziękuję, bynajmniej nie musiałam się tłuc taksówką.
-I tylko tyle mi powiesz?- zapytałam obrażona.
--Kochanie nic więcej nie było.
Po krótkiej kłótni, a raczej przedrzeźnianiu się skończyłam rozmowę. Miałam kilka wiadomości od Dzika. Popisałam z nim jakąś godzinkę i poszłam spać. Misiaczek obiecał, że obudzi mnie rano jak będzie jechał na trening. W tedy stwierdziłam, że go zabiję. Gdy odpływałam w niebyt jeszcze dostałam jedną wiadomość, ta jednak pochodziła od nadawcy 'Głupek'. Pisał do mnie brat, jego wiadomość brzmiała: 'Jak byś mogła siostrzyczko pisz co jakiś czas do mnie co z Ann, będę wdzięczny. Odpowiem już na twoje pytanie, które byś zadała- nie, nie poproszę jej bo ona mi i tak nie powie. Słodkich snów twój braciszek.'. Nie miałam nawet sił odpisywać temu kretynowi, rzuciłam telefon pod poduszkę i gdy złożyłam na niej głowę od razu zasnęłam.
Wrzucam wam rozdział :) Jak wam mijają wakacje ? Jaką macie pogodę ? Jakieś plany ? Buziaczki :*
-Oglądamy coś ? - zapytałam rzucając się na kanapę.
-Czemu nie, co proponujesz ?
-Co powiesz na "To tylko sex" ?
-Coś proponujesz?-zapytał śmiejąc się.
-Nie!!- mruknęłam do mojego głupka.- to co oglądamy?
-Okey.
-To idź po popcorn, a ja włączę.
Włączyłam film i usiadłam wygodnie na kanapie czekając na ukochanego. Po chwili wszedł. Położył wszystko na ławie.
-To co oglądamy ?
-Mhmm.
Wcisnęłam play i zaczęliśmy oglądać. Wtuliłam się w Miśka i oglądałam. Film był świetny, uśmialiśmy się co nie miara.
-To co może teraz zagramy w tenisa ? - zapytał ze śmiechem jak film się skończył.
-Głowa mnie boli - skłamałam teatralnie łapiąc się za głowę, nie chciałam po raz kolejny się przed nim ośmieszyć .
-Ale kotku, do grania w tenisa główka nie jest ci potrzebna - powiedział całując mnie w policzek.- A może ktoś się boi porażki?
-Niczego się nie boję- no i znowu skłamałam.- A teraz pana przeproszę ale idę pod prysznic.- wstałam i powoli ruszyłam na górę.
-A mogę iść z tobą?- zapytał przez śmiech.
-Nie!- powiedziałam pokazując mu język jak pięciolatka.
-Odgryzę ci go kiedyś!-byłam już na schodach gdy to mówił.
Po szybki prysznicu wróciłam do sypialni w piżamce. Michał zajął po mnie łazienkę. Gdy leżałam i przeglądałam sobie gazetkę wrócił do pokoju i rzucił się na łóżko obok mnie.
-Co tam czytasz?
-Gazetkę, ale już skończyłam.
-To jak idziemy spać?-zapytał wciągając mnie pod kołderkę.
-Tak- potwierdziłam i wtuliłam się w niego, wysypiałam się od kąt spaliśmy razem.
Pocałowałam go i zasnęliśmy wtuleni w siebie. Rano obudził mnie hałas dochodzący z dołu. Delikatnie, żeby nie obudzić Kubiaka wyszłam z łóżka. Założyłam szlafrok i zeszłam. W przedpokoju zobaczyłam roześmianych rodziców.
-Co wy tu robicie ? - przywitałam ich zaspana.
-Mieszkamy - powiedziała mama ze śmiechem.
-Ale zabawne.- powiedziałam z ironią w głosie.- Mieliście być po południu.
-Wyrwałem się, jutro muszę wrócić, a chciałem pomieszkać trochę w domu.
-Aha, super, spoko, a teraz przepraszam ale ja idę spać i proszę mnie nie budzić. Dobranoc - powiedziałam i skierowałam się w stronę pokoju.
-Kochanie a Michał jest?- spytała szeptem mama.
-Tak, śpi jeśli go jeszcze nie obudziliście.- warknęłam wchodząc po schodach.
-Co jest ?- spytał Michał wspierając się na jednej ręce, gdy weszłam do pokoju.
-Rodzice wrócili, idź spać - mruknęłam.
-Która godzina ?
-Siódma.
-Mamy jeszcze trochę czasu - powiedział przytulając mnie.
-Sugerujesz coś ? - zapytałam patrząc na jego twarz.
-Możemy się sobą nacieszyć. - mruknął i pocałował mnie w ramie.
-Michał, ale moi rodzice są już w domu.- odsunęłam się lekko od niego.
-Oni są na dole, Zbyszka w pokoju obok nie ma. Będziemy cichutko.- mruczał mi do ucha muskając moją szyję.
-Chyba masz rację.- Powiedziałam i znalazłam się na nim. Było miło bardzo miło.
Zmęczeni leżeliśmy obok siebie, próbując unormować oddech. Michał położył się na boku i odgarnął mi włosy z twarzy.
-No, no. - mruknął całują mnie po dekolcie.
-Musisz jechać ? - zapytałam szeptem.
-Wiesz, że muszę - powiedział patrząc mi w oczy.
-Zostań. - mruknęłam wtulając się w niego.
-Kotku, zobacz. W maju napiszesz maturę, a potem jak dla mnie możesz się do mnie wprowadzić - powiedział z uśmiechem.
-Żartujesz?
-Nie, ale o tym pogadamy później. Teraz muszę się zbierać.
-Wiem, leć pod prysznic, a ja idę zrobić śniadanie.
-Kochana jesteś - pocałował mnie w czoło, wziął rzeczy i poszedł do łazienki.
Założyłam na siebie dres i zeszłam do kuchni. Wzięłam się za zrobienie śniadania. Postawiłam na naleśniki. Gdy smażyłam poczułam jak Michał przytula się do moich pleców.
-Co kombinujesz dobrego ? - zapytał kładą głowę na moim ramieniu.
-Naleśniki.
-Mmmm, ale ty mnie rozpieszczasz - zaśmiał się.
-Eeee tam przesadzasz.
Postawiłam przed wybrankiem talerz z naleśnikami i kawę. Szybko wrzuciłam do zlewu patelnię i zaczęliśmy jeść.
-Pyszne - skomentował Michał.
-Jedź, jedź - zaśmiałam się patrząc jak wcina.
-O której jedziesz ?
-Myślę, żeby wyjechać nie później niż 12.
-To mamy jeszcze jakieś 3 godzinki. Co powiesz, żeby spotkać się z Zibim i Ann.
-Nie ma problemu.- powiedział pochłaniając ostatniego naleśnika i dopijając kawę.
-To ja dzwonię po Anastazję.
-A ja po Zbyszka.
Zadzwoniłam do przyjaciółki i umówiłyśmy się w mieszkaniu Zbyszka. Weszłam do kuchni, gdzie mój tato siedział z Michałem.
-Cześć tato.
-Cześć córcia.
-Umówiłam się z Andzią w mieszkaniu Zibiego.-skierowałam się do Kubiaka.
-To dobrze, bo twój brat jak zwykle jest nie spakowany.
-No widzisz.
-Idziecie do Zbyszka ?
-Mhmm, wraca dziś do domu.- odpowiedziałam tacie.
-Zuzia a ty chyba tak nie chcesz iść do Zbyszka?- Kubiak właśnie lustrował moje ubranie.
-Przebiorę się szybko i idziemy.- musnęłam ustami policzki moich kochanych panów i poszłam się przebrać.
Do Zbyszka pojechaliśmy jego infiniti, ponieważ stamtąd postanowił pojechać od razu do Jastrzębia. W mieszkaniu brata przywitał nas burdel i to dosłownie, jego rzeczy walały się wszędzie.
-Braciszku mógł byś posprzątać wiedząc, że siostra przyjedzie.- powiedziałam bratu rozpychając nogą rzeczy walające się po ziemi.
-Nie zostawiłem ten bałagan dla Ciebie byś posprzątała.- odpowiedział mi z wielkim uśmiechem.
-HaHaHa... Bardzo śmieszne.
-Zibi ty po prostu potrzebujesz jakiejś sprzątaczki.- skwitował go przyjaciel.
Gdy przekomarzaliśmy się ze Zbyszkiem wpadła do mieszkania Blondynka, dosłownie wpadła.
Szczęścia nic nie zakłóci Andzia kierowcą!!
Pod blok kochanka podwiózł mnie ojciec, ja wiele nie myśląc puściłam się biegiem do jego mieszkania. Wiedziałam że Zuza z Miśkiem już tam będą, dlatego biegłam jeszcze szybciej. Do mieszkania wpadłam wejściem smoka. A to wpadłam to można rozumieć dosłownie. Otworzyłam drzwi bez pukania i wbiegłam wywalając się przed ścianą o jakieś leżące rzeczy na ziemi.
-Kurwaaaaaaaaa!!!!!!!!- krzyknęłam lecąc na ziemię. Zuza z Michałem stali wryci, bo nie wiedzieli co się dzieje. Zbyszek wybiegł z pokoju i od razu do mnie podbiegł.
-Andzia nic Ci nie jest??- zapytał patrząc się na mnie bo nie wiedział jak mnie podnieść.
-Chyba nic mi nie jest.- mruknęłam z bólu nadal leżąc na ziemi.
-Pomóżcie jej wstać!!- jedyna Ruda powiedziała to co tak bardzo pragnęłam, nie byłam pewna czy sama dam radę wstać. Michał i Zbyszek podnieśli mnie i podprowadzili do kanapy gdzie usiadłam. W oczach Bartmana było widać przerażenie, Zuza nadal była zdezorientowana tak jak Kubi.
-Co tu taki burdel?- spytałam rozglądając się po mieszkaniu.
-Pakuje się do Rzeszowa.- powiedział klękając przy kanapie- Nic Ci nie jest?- spytał tak troskliwie, że aż miałam ochotę go pocałować, ale niestety Zuza i Misiek tu byli.
-Trochę kostka mnie boli.-powiedziałam grzebiąc w torbie.
-Przyniosę ci lodu.-powiedział Michał idąc w stronę kuchni, jego miejsce zajęła moja przyjaciółka.
-Czego ty tam szukasz? Wczorajszego dnia?
-Nie!! Tego!!- krzyknęłam wyciągając kartkę, która oznajmiała że zdałam na prawo jazdy.- No i kto tu został świeżo upieczonym kierowcą??
-Kiedy się zapisałaś na prawko?- Zetka właśnie czytała kartkę.
-Zaraz po tym jak się przeprowadziłam.- musiałam się pochwalić.
-To gratulację!!- Zibi uścisnął mi dłoń, a Misiek wrócił z lodem w woreczku.
-Nie chcę psuć waszych szampańskich humorków, ale Andzi kostka zaczyna puchnąć. - w tym momencie spojrzeliśmy wszyscy na moja nogę i teraz poczułam ten ból.
-Nic mi nie będzie.- powiedziałam i z oczu po płynęły łezki z bólu.
-Może pojedziemy na pogotowie?- zaoferowała Zuzia, a Zbyszek otarł wierzchem dłoni moje łzy.
-Ja muszę się skończyć pakować.
-Ja z Zuzą ją zabierzemy.- zaoferował się Kubi.
Po niesłuchaniu moich protestów Michał wziął mnie na ręce i zaniósł do auta, Zuzia wyszła chwilkę za nami z moimi rzeczni. Drogę do szpitala pokonaliśmy szybko, a ja powiedziałam że nigdy więcej już nie wsiądę do auta z Miśkiem. Z czego oboje się śmieli, on jeździł ja wariat. Na miejscu powiedziałam im, że nie muszą na mnie czekać. Żeby sobie gdzieś poszli, widziałam jak Zuzce zależy by spędzić jak najwięcej czasu z Michałem. Po prześwietleniu i stwierdzeniu, ze kostka jest bardzo mocno stłuczona, moich zarzekaniach że nic mi nie jest dali nogę mi w szynę. Na szczęście Zuza mnie posłuchała i gdzieś pojechali. Gdy wyszłam o kulach przed szpital, gdzie miałam plan zadzwonić po taksówkę wpadłam na zatroskanego Zbyszka.
-I co powiedzieli?- zapytał zabierając mi telefon gdy usłyszał, że zamawiam taksówkę.
-To tylko mocne stłuczenie.- mruknęłam chcąc zabrać mój telefon.- Możesz mi go oddać? Bo raczej na nogach do domku nie dojdę.
-Specjalnie dzwoniłem do Zetki by dowiedzieć się co ci jest, ona mi powiedziała że ich wywaliłaś ze szpitala.-powiedział zniżając rękę z telefonem.- I poprosiła mnie bym przyjechał po Ciebie i odwiózł Cię do domku.
-Jestem dużą dziewczynką i sama dam sobie radę.- wyrwałam mu telefon i zobaczyłam, że w palcach obraca od niego baterię. Nawet nie zauważyłam kiedy ją wyjął.
-Chyba nie dasz sobie sama rady.- powiedział otwierając przednie drzwiczki audi.
-Ale jak wsiądę oddasz mi baterię??
-Tak pod twoim domem.
Nie mając wyboru wsiadłam. Narzekałam Kubiakowi na jego styl jazdy... Teraz stwierdziłam, że powinnam go przeprosić. Zbyszek jechał przy ograniczeniu prędkości jeszcze raz tyle. I całą drogę przepraszał mnie za bałagan, przez który jestem poszkodowana. Na szczęście zapewnił mnie, że przed wyjściem wszystko posprzątał.
-To jesteśmy.-powiedział parkując przed bramą mojego domku.
-Po proszę moją baterię od telefonu.- wyciągnęłam rękę w stronę kierowcy.
-A co dostanę w zamian?- zapytał słodkim głosikiem.
-Miałam ją dostać jak pojadę z tobą.- przypomniałam.
-ale zmieniłem zdanie. Chcę buziaczka od ciebie za nią.
-Niech ci będzie.- powiedziałam i nachyliłam się by złożyć całusa na jego ustach. Ten natomiast zaczął całować bardzo namiętnie, a ja głupia odwzajemniłam każdy pocałunek.
-No to teraz mogę ci ją oddać.- zabrał mi telefon i włożył ją na swoje miejsce. W tym momencie przypomniały mi się klucze do Rzeszowa. Wyjęłam je z torebki i na wyciągniętej dłoni podałam Zbyszkowi.
-Nie mogę tego przyjąć.
-Ale ja nalegam.- powiedział zaciskając je w moją dłoń.- Teraz będziesz mieć prawko, to będziesz do mnie przyjeżdżać.
-Niech Ci będzie.
Pogadałam z kochankiem jeszcze chwilkę i wysiadłam. Musiałam mu obiecać, że jak tylko odbiorę prawo jazdy to do niego przyjadę. W domu musiałam wytłumaczyć rodzicom dlaczego ich córka przez miesiąc będzie chodzić o kulach i to wszystko. Jeszce porozmawiałam wieczorkiem z Zuz i zmęczona zasnęłam szybko.
Z świata kalek przenosimy się do tych prawie normalnych.
Gdy Ann wyjebała nas ze szpitala poszliśmy z Michałkiem na lody. Zbyszek co chwila do mnie dzwonił, więc powiedziałam mu by pojechał po Ann. Pewnie tak zrobił, mnie natomiast Michał odwiózł do domku i pojechał do Jastrzębia. Już za nim tęskniłam. Wieczorkiem postanowiłam zadzwonić do Andzi by dowiedzieć się czegoś więcej.
-Hej jak tam noga?- zapytałam troskliwie.
--Może być, tylko mega na pierdala.
-A masz ją w gipsie??
--Nie tylko w szynie, ale i tak będę wykluczona z drużyny na miesiąc jak nie dłużej.
-O kurwa... To nie fajnie.
--Ale spoko za jakiś tydzień sama to sobie ściągnę.- Ann była niemożliwa.
-A ty głupek jesteś. Zbyszek po Ciebie przyjechał?- zapytałam nie pewnie, oboje się dziwnie dzisiaj zachowywali. Czułam, że między nimi coś jest.
--Tak przyjechał dziękuję, bynajmniej nie musiałam się tłuc taksówką.
-I tylko tyle mi powiesz?- zapytałam obrażona.
--Kochanie nic więcej nie było.
Po krótkiej kłótni, a raczej przedrzeźnianiu się skończyłam rozmowę. Miałam kilka wiadomości od Dzika. Popisałam z nim jakąś godzinkę i poszłam spać. Misiaczek obiecał, że obudzi mnie rano jak będzie jechał na trening. W tedy stwierdziłam, że go zabiję. Gdy odpływałam w niebyt jeszcze dostałam jedną wiadomość, ta jednak pochodziła od nadawcy 'Głupek'. Pisał do mnie brat, jego wiadomość brzmiała: 'Jak byś mogła siostrzyczko pisz co jakiś czas do mnie co z Ann, będę wdzięczny. Odpowiem już na twoje pytanie, które byś zadała- nie, nie poproszę jej bo ona mi i tak nie powie. Słodkich snów twój braciszek.'. Nie miałam nawet sił odpisywać temu kretynowi, rzuciłam telefon pod poduszkę i gdy złożyłam na niej głowę od razu zasnęłam.
Wrzucam wam rozdział :) Jak wam mijają wakacje ? Jaką macie pogodę ? Jakieś plany ? Buziaczki :*
sobota, 13 lipca 2013
XXXV
Anastazja, czy zakochana kobieta ma wyrzuty sumienia, że przespała się z zajętym facetem?
Obudziłam się pierwsza. Była godzina ósma. Popatrzyłam się na siatkarza, który spał obok mnie. Wyglądał tak słodko i uroczo. Gdybym go nie znała była bym wstanie pomyśleć, że on nie ma nic wspólnego z tym facetem, który zdradził właśnie swoją dziewczynę. Z osobą, która jest taka cwana, pewna siebie i wybuchowa. Przejechałam dłonią delikatnie po jego policzku z dwu dniowym zarostem. Poruszył się niespokojnie, ale dalej spał. Śniło mu się chyba coś miłego bo się uśmiechał. Po chwili zastanowienia, wiedziałam czemu to w nim się zakochałam. Myślałam co powinnam teraz zrobić. Pobawić się w znikającą kochankę? Czyli ubrać się i wyjść póki śpi. Czy też zostać. Pochyliłam się nad nim i delikatnie pocałowałam go w ten jego idealnie umięśniony tors. Zibi się poruszył, a ręka, którą trzymał na mojej tali mocniej mnie objęła. Spojrzałam na jego twarz i zobaczyłam te jego cudowne zielone oczy. Gdy mnie tylko zobaczył posłał mi swój najpiękniejszy uśmiech.
-Hej - powiedział lekko zaspanym głosem.
-Cześć - odpowiedziałam i owinęłam się szczelnie kołdrą, czym wywołałam jego śmiech.
-Nie zakrywaj się tak, w nocy i tak wszystko widziałem - zaśmiał się i pocałował moje nagie ramię.
-Co teraz ? - zapytałam patrząc w jego oczy.
-Teraz, pójdziemy pod wspólny prysznic, zjemy razem śniadanie, a potem - zamyślił się - a potem ty coś wymyślisz.
-Nie o to mi chodzi - mruknęłam.
-Wiem. Chcesz się wiązać ? - zapytał w prost.
-Nie, będąc w związku mógł byś mnie zranić, a ja tego nie chcę.
-No właśnie. - mruknął i mnie pocałował. Przygniótł mnie swoim ciałem do łóżka.
-Czy ty mi właśnie zaproponowałeś sex bez zobowiązań ? - zapytałam, gdy się ode mnie oderwał.
-Mhmm, mnie ciągnie do ciebie, ciebie do mnie. Więc czemu mamy na tym nie skorzystać skoro było nam ze sobą dobrze ? - ta jego szczerość kiedyś mnie zabije.
-A Dżoana, Zuźka, Michał ?
-Co oni do tego mają ?
-Dżoana to twoja dziewczyna, Zuźka twoja siostra i moja przyjaciółka, no a Michał to twój przyjaciel i facet mojej przyjaciółki.
-A oni muszą wiedzieć ?
-Sprowadzasz mnie na złą drogę - mruknęłam i go pocałowałam zachłannie.- mówiłeś coś o jakimś prysznicu - przypomniałam z zalotnym uśmiechem.
Nic nie mówiąc wziął mnie na ręce i zabrał ze sobą do łazienki. Wspólny prysznic trwał ponad godzinę. Zbyszek pierwszy opuścił łazienkę, dając mi spokojnie się wytrzeć. Po osuszeniu ciała ręcznikiem założyłam koszulkę mojego kochanka. Rozczesałam włosy i skierowałam się do kuchni.
-Co dobrego robisz ? - zapytałam siadając na kuchennej wysepce. Zibi chodził po kuchni robiąc śniadanie w samych bokserkach. Miał okulary, w których pierwszy raz go widziałam, ale wyglądał pociągająco.
-Jajecznice - posłał mi swój uśmiech.
-Mmmm, chyba będzie pycha. Bo pachnie super - stwierdziłam pożerając jego ciało wzrokiem.
-Podano do stołu - zaśmiał się nakładając swoje popisowe danie na talerze. Podszedł do mnie, złapał mnie w pasie i ściągnął z blatu. - Pasuje ci koszulka Pani Bartman - zaśmiał się i mnie pocałował. Zdezorientowana popatrzyłam w dół i zobaczyłam, że mam jego koszulkę z Politechniki.
-Ale zabawne, tylko ta była w łazience. Bo moje ciuchy przez kogoś walają się po całym mieszkaniu. - powiedziałam i usiadłam przed talerzem.
-Ale ja się nie śmieje, a twoje ubrania znajdują się już w sypialni. - powiedział siadając naprzeciwko. -Jakie plany na dziś ?
-Muszę się spotkać z twoją siostrą i ja przeprosić.
-Za co ? - zainteresował się. Już wiem po kim Ruda jest taka ciekawska.
-Pokłóciłyśmy się tego feralnego dnia kiedy wy wpadliście do mieszkania.
-O co ?
-O ciebie.
-O mnie ?
-No tak, ale nie chcę o tym gadać.
-Okej.
Po zjedzeniu posiłku poszłam do sypialni z zamiarem ubrania się. Gdy stałam w samej bieliźnie do pokoju wszedł Zibi. Ten to ma wyczucie czasu. Poczułam jego łapki na moim ciele.
-Nawet o tym nie myśl - zaśmiałam się rozszyfrowując jego kosmate myśli.
-Czemu ? - zapytał bawiąc się ramiączkiem mojego stanika.
-Bo się śpieszę - odwróciłam się w jego stronę i od razu poczułam jego usta na swoich.
-A nie mogą poczekać ? - zapytał całując moją szyję. Zmierzwiłam jego włosy i powiedziałam.
-Od wczoraj nie ma mnie w domu. Myślę, że rodzice mogą się trochę martwić. Po za tym jeszcze sprawa z Zuzą.-przypomniałam temu mało domyślnemu człowieczkowi.
-Zuźkę Misiek przeprasza, więc mogą być trochę zajęci.- powiedział zsuwając ramiączka stanika.
-Zibi, chciała bym się jeszcze przebrać.
-No dobra.
Po szybkim ubraniu się, długim pożegnaniu i zapewnieniu, że się jeszcze spotkamy poszłam do domu.
Po cudownych przeprosinach trzeba wrócić do rzeczywistości. Czas Zuzki.
Obudził mnie telefon ukochanego. Momentalnie mocniej się w niego wtuliłam. On sięgnął po telefon i go odebrał. Szybko jednak zakończył rozmowę. Po chwili poczułam jego usta na moim czole. Uśmiechnęłam się tylko.
-Kotku nie udawaj, że śpisz. - mruknął rozbawiony.
-Nie udaje - powiedziała z zamkniętymi oczami, a on zaczął się śmiać.
-Wcale.
Pochylił się i mnie pocałował. Oddałam pocałunek.
-Nie udaje - powiedział przedrzeźniając mnie.
-Pff - prychnęłam siadając na łóżku i patrząc na zegarek - jaki kretyn dzwonił do ciebie o 8 rano ?
-Tym kretynem była Pani Bartman.- powiedział rozbawiony.
-Co chciała??
-Powiedziała, że domek mamy do dyspozycji jeszcze na jeden dzień, bo została u pana Leona w Spale.
-Mhmmm. Pora się ogarnąć skoro nas obudzili.- powiedziałam podnosząc szlafrok z ziemi i kierując się w stronę łazienki.
Po relaksacyjnym prysznicu i zjedzeniu śniadania znowu przygotowanego przez najlepszego chłopaka na świecie, postanowiłam zadzwonić do Ann by porozmawiać.
-Hej Ann nie przeszkadzam??- spytałam słysząc szum w słuchawce jak by gdzieś szła.
--Nie, nie przeszkadzasz. A właśnie miałam do Ciebie dzwonić.- powiedziała zadyszana.
-Może przyjdziesz do mnie to pogadamy?? - zaproponowałam.
--Jasne nie mam problemu, jak tylko się przebiorę to będę.
-Okk będę czekać.- pożegnałam się i wróciłam do ukochanego.
Właśnie się ubierał, powiedział że pójdzie do Zbyszka by nam nie przeszkadzać. Poprosił tylko bym pochowała noże byśmy się nie pozabijały z naszym temperamentem. Jak powiedział tak uczynił, umówiłam się tak że jak tylko skończę z Ann (co go troszkę przeraziło) to zadzwonię. Przyjaciółka zjawiła się u mnie po trzydziestu minutach od wyjścia Michała. Była bardzo rozpromieniona, tak szczęśliwej jeszcze jej nie widziałam od kąt ją poznałam. Gdy weszła do domu od razu zaczęła.
-Zuza tak bardo Cię przepraszam, nie chciałam żeby wszystko poszło na Ciebie!!- przytuliła mnie.
-Dobrze, nic się nie stała. Na szczęście ja i Michał wszystko już sobie poukładaliśmy i nic nie jest.- powiedziałam lustrując cały czas jej zachowanie, nie naturalnie szczęśliwe.
-Ale i tak przepraszam.
-Mnie i Miśka nie musisz lepiej pogadaj ze Zbyszkiem, jemu też się za Ciebie dostało.
-Domyśliłam się, dzwoniłam do niego i go przeprosiłam.- powiedziała uciekając wzrokiem i tak jak by się rozmarzyła.
-Ann czy wszystko jest w porządku?
-Tak.- powiedziała wyrwana z świata marzeń.
-Niech ci będzie.-mruknęłam idąc w stronę kuchni.
Z przyjaciółką spędziłam prawie dwie godziny, jednak myślami byłam przy Michale. Musiałam jakoś spławić Ann by być z nim. Jutro musiał wracać do Jastrzębia, a ja miałam przygotowywać się do rozpoczęcia roku, klasy maturalnej.
Skołowana Ann- nie odbieraj blondynce lodów bo źle dla Ciebie może się to skończyć:
Po wyjściu od Zuzy postanowiłam w samotności pójść do mojej ulubionej kawiarni na lody. Zamówiłam podwójną porcję i usiadłam przy stoliku w kącie i mogłam oddać się wspomnieniom chwil ze Zbyszkiem. Zuza już u siebie zauważyła, że jest coś nie tak. Na szczęści nic się nie wydało, ona pewnie za to co z Zielonookim przystojniaczkiem zrobiliśmy zabiła by nas. Z moich rozmyślań wyrwał mnie męski, bardzo pociągający głos.
-Gruba będziesz!!- podniosłam głowę i zobaczyłam nie kogo innego, tylko Zbyszka Bartmana. Stał ucha chany na przeciwko mnie i moich lodów.
-Już jestem.- mruknęłam z uśmiechem.
-Ciekaw gdzie? Jakoś w nocy tego nie zauważyłem.- powiedział siadając na przeciwko mnie.
-Było ciemno, mogłeś nie zauważyć.
-Ale pod prysznicem też żadnych niedoskonałości nie widziałem.- i w tym momencie zabrał mi lody i zaczął je konsumować.
-Dobre prawda?- spytałam patrząc na niego z mordem w oczach.
-Pyszne.-powiedział szczerząc się jak mysz do sera.
-Tak wiem bo moje. -zabrałam mu pucharek z przed nosa, ona niestety nadal miał łyżeczkę.
-I co teraz?- zapytał biorąc ukradkiem lody.
-Daj mi pro...- i cała łyżeczka pysznych, roztapiających się lodów truskawkowych wylądowała w mojej buzi.
-Za dużo gadasz.- stwierdził i pocałunkiem zebrał resztki z moich ust.
-Zbyszek może nie tak publicznie.-skarciłam go.
-Lubię w Warszawie właśnie tą kawiarenkę, bo zawsze jest tu mało ludzi. -powiedział biorąc następną porcję z pucharka dla siebie.
-Niech ci będzie.- powiedziałam spuszczając wzrok.
-A jak tam z Rudą? Dogadałyście się już?
-Tak.- powiedziałam mało przekonująco.
-Coś słyszę, że nie.- podniósł moją głowę z nad kawy, którą właśnie się bawiłam łyżeczką.- Mów co się stało?
-Za bardzo u Zuzy się o tobie rozmarzyłam.-powiedziałam spuszczając wzrok z powrotem na kawę.
-To może czas żeby marzenia stały się rzeczywistością??- zapytał odsuwając kawę, a ja mimowolnie podniosłam wzrok i zobaczyła jego pocieszający uśmiech i pusty pucharek lodów.
-Zjadłeś mi lody.-mruknęłam pokazując a pucharek stojący przed nim.
-Oj jak przyjedziesz do Rzeszowa, to Ci odkupię.
-Jak do Rzeszowa?- spytałam zdezorientowana.
-Jutro muszę wracać, Ty do szkoły za kilka dni, a ja będę miał rozgrywki.- mruknął z bladym uśmiechem.
-No tak. Ale ta twoja Asiula tam będzie.-powiedziałam smutno przypominając sobie wakacje.
-Nie będzie jej, ja z nią nie mieszkam.
-Jak to nie, przeciecz wszystkie portale plotkarskie o tym huczą, że mieszkacie razem.-powiedziałam patrząc w jego oczka.
-Wierzysz portalom czy mi?
-No tobie.
W miłej atmosferze spędziliśmy resztę dnia właśnie w tej kawiarni. Dopiero koło godziny 20 Zbyszek powiedział, że powinnam pokazać się w domu pamiętając moje słowa jak od niego wychodziłam. Odprowadził mnie okrężną drogą by nie przechodzić przed rodzinnym domem. Pożegnał mnie szybkim całusem i wrzucił coś do torebki, następnie odszedł z uśmiechem na ustach. Gdy weszłam do domu od razu pobiegłam na górę do pokoju, by zobaczyć co mi tam ten dajbil wrzucił. Z torebki wyciągnęłam pęczek kluczy i karteczkę. Było na niej ładnie wykaligrafowane 'Jak byś miała ochotę moje drzwi stoją zawsze dla ciebie otworem. Związku z tym zostawiam ci klucze do mieszkania w Rzeszowie, jak byś chciała Zuza ma klucze do mieszkania tu. Adres to RZESZÓW UL. RÓŻANA 28/9.'. Mimowolnie uśmiechnęłam się do kartki spojrzałam niżej gdzie był jeszcze dopisek. 'Mam nadzieję, że będziesz miała ochotę przyjechać, w razie czego dzwoń przecież mój numer masz. Będę tęsknił, słodkie, napalone buziaczki Zbyszek'. Zgniotłam kartkę i rzuciłam się na łóżko, on chyba coś do mnie czół, tak jak ja do niego. Postanowiłam pójść się wykąpać. Po szybkiej kąpieli położyłam się na łóżku, zasnęłam z myślami wypełnionymi właśnie Zbyszkiem Zibim Bartmanem.
Miałam ochotę dodać wczoraj po meczu. Jednak ni byłam w nastroju. Prawie się poryczałam jak przegraliśmy :( Nadal mi jest smutno. Teraz zostawiam z wami nowy rozdział. Pozdrawiam:) Zostawiam z wami Pita :)
Obudziłam się pierwsza. Była godzina ósma. Popatrzyłam się na siatkarza, który spał obok mnie. Wyglądał tak słodko i uroczo. Gdybym go nie znała była bym wstanie pomyśleć, że on nie ma nic wspólnego z tym facetem, który zdradził właśnie swoją dziewczynę. Z osobą, która jest taka cwana, pewna siebie i wybuchowa. Przejechałam dłonią delikatnie po jego policzku z dwu dniowym zarostem. Poruszył się niespokojnie, ale dalej spał. Śniło mu się chyba coś miłego bo się uśmiechał. Po chwili zastanowienia, wiedziałam czemu to w nim się zakochałam. Myślałam co powinnam teraz zrobić. Pobawić się w znikającą kochankę? Czyli ubrać się i wyjść póki śpi. Czy też zostać. Pochyliłam się nad nim i delikatnie pocałowałam go w ten jego idealnie umięśniony tors. Zibi się poruszył, a ręka, którą trzymał na mojej tali mocniej mnie objęła. Spojrzałam na jego twarz i zobaczyłam te jego cudowne zielone oczy. Gdy mnie tylko zobaczył posłał mi swój najpiękniejszy uśmiech.
-Hej - powiedział lekko zaspanym głosem.
-Cześć - odpowiedziałam i owinęłam się szczelnie kołdrą, czym wywołałam jego śmiech.
-Nie zakrywaj się tak, w nocy i tak wszystko widziałem - zaśmiał się i pocałował moje nagie ramię.
-Co teraz ? - zapytałam patrząc w jego oczy.
-Teraz, pójdziemy pod wspólny prysznic, zjemy razem śniadanie, a potem - zamyślił się - a potem ty coś wymyślisz.
-Nie o to mi chodzi - mruknęłam.
-Wiem. Chcesz się wiązać ? - zapytał w prost.
-Nie, będąc w związku mógł byś mnie zranić, a ja tego nie chcę.
-No właśnie. - mruknął i mnie pocałował. Przygniótł mnie swoim ciałem do łóżka.
-Czy ty mi właśnie zaproponowałeś sex bez zobowiązań ? - zapytałam, gdy się ode mnie oderwał.
-Mhmm, mnie ciągnie do ciebie, ciebie do mnie. Więc czemu mamy na tym nie skorzystać skoro było nam ze sobą dobrze ? - ta jego szczerość kiedyś mnie zabije.
-A Dżoana, Zuźka, Michał ?
-Co oni do tego mają ?
-Dżoana to twoja dziewczyna, Zuźka twoja siostra i moja przyjaciółka, no a Michał to twój przyjaciel i facet mojej przyjaciółki.
-A oni muszą wiedzieć ?
-Sprowadzasz mnie na złą drogę - mruknęłam i go pocałowałam zachłannie.- mówiłeś coś o jakimś prysznicu - przypomniałam z zalotnym uśmiechem.
Nic nie mówiąc wziął mnie na ręce i zabrał ze sobą do łazienki. Wspólny prysznic trwał ponad godzinę. Zbyszek pierwszy opuścił łazienkę, dając mi spokojnie się wytrzeć. Po osuszeniu ciała ręcznikiem założyłam koszulkę mojego kochanka. Rozczesałam włosy i skierowałam się do kuchni.
-Co dobrego robisz ? - zapytałam siadając na kuchennej wysepce. Zibi chodził po kuchni robiąc śniadanie w samych bokserkach. Miał okulary, w których pierwszy raz go widziałam, ale wyglądał pociągająco.
-Jajecznice - posłał mi swój uśmiech.
-Mmmm, chyba będzie pycha. Bo pachnie super - stwierdziłam pożerając jego ciało wzrokiem.
-Podano do stołu - zaśmiał się nakładając swoje popisowe danie na talerze. Podszedł do mnie, złapał mnie w pasie i ściągnął z blatu. - Pasuje ci koszulka Pani Bartman - zaśmiał się i mnie pocałował. Zdezorientowana popatrzyłam w dół i zobaczyłam, że mam jego koszulkę z Politechniki.
-Ale zabawne, tylko ta była w łazience. Bo moje ciuchy przez kogoś walają się po całym mieszkaniu. - powiedziałam i usiadłam przed talerzem.
-Ale ja się nie śmieje, a twoje ubrania znajdują się już w sypialni. - powiedział siadając naprzeciwko. -Jakie plany na dziś ?
-Muszę się spotkać z twoją siostrą i ja przeprosić.
-Za co ? - zainteresował się. Już wiem po kim Ruda jest taka ciekawska.
-Pokłóciłyśmy się tego feralnego dnia kiedy wy wpadliście do mieszkania.
-O co ?
-O ciebie.
-O mnie ?
-No tak, ale nie chcę o tym gadać.
-Okej.
Po zjedzeniu posiłku poszłam do sypialni z zamiarem ubrania się. Gdy stałam w samej bieliźnie do pokoju wszedł Zibi. Ten to ma wyczucie czasu. Poczułam jego łapki na moim ciele.
-Nawet o tym nie myśl - zaśmiałam się rozszyfrowując jego kosmate myśli.
-Czemu ? - zapytał bawiąc się ramiączkiem mojego stanika.
-Bo się śpieszę - odwróciłam się w jego stronę i od razu poczułam jego usta na swoich.
-A nie mogą poczekać ? - zapytał całując moją szyję. Zmierzwiłam jego włosy i powiedziałam.
-Od wczoraj nie ma mnie w domu. Myślę, że rodzice mogą się trochę martwić. Po za tym jeszcze sprawa z Zuzą.-przypomniałam temu mało domyślnemu człowieczkowi.
-Zuźkę Misiek przeprasza, więc mogą być trochę zajęci.- powiedział zsuwając ramiączka stanika.
-Zibi, chciała bym się jeszcze przebrać.
-No dobra.
Po szybkim ubraniu się, długim pożegnaniu i zapewnieniu, że się jeszcze spotkamy poszłam do domu.
Po cudownych przeprosinach trzeba wrócić do rzeczywistości. Czas Zuzki.
Obudził mnie telefon ukochanego. Momentalnie mocniej się w niego wtuliłam. On sięgnął po telefon i go odebrał. Szybko jednak zakończył rozmowę. Po chwili poczułam jego usta na moim czole. Uśmiechnęłam się tylko.
-Kotku nie udawaj, że śpisz. - mruknął rozbawiony.
-Nie udaje - powiedziała z zamkniętymi oczami, a on zaczął się śmiać.
-Wcale.
Pochylił się i mnie pocałował. Oddałam pocałunek.
-Nie udaje - powiedział przedrzeźniając mnie.
-Pff - prychnęłam siadając na łóżku i patrząc na zegarek - jaki kretyn dzwonił do ciebie o 8 rano ?
-Tym kretynem była Pani Bartman.- powiedział rozbawiony.
-Co chciała??
-Powiedziała, że domek mamy do dyspozycji jeszcze na jeden dzień, bo została u pana Leona w Spale.
-Mhmmm. Pora się ogarnąć skoro nas obudzili.- powiedziałam podnosząc szlafrok z ziemi i kierując się w stronę łazienki.
Po relaksacyjnym prysznicu i zjedzeniu śniadania znowu przygotowanego przez najlepszego chłopaka na świecie, postanowiłam zadzwonić do Ann by porozmawiać.
-Hej Ann nie przeszkadzam??- spytałam słysząc szum w słuchawce jak by gdzieś szła.
--Nie, nie przeszkadzasz. A właśnie miałam do Ciebie dzwonić.- powiedziała zadyszana.
-Może przyjdziesz do mnie to pogadamy?? - zaproponowałam.
--Jasne nie mam problemu, jak tylko się przebiorę to będę.
-Okk będę czekać.- pożegnałam się i wróciłam do ukochanego.
Właśnie się ubierał, powiedział że pójdzie do Zbyszka by nam nie przeszkadzać. Poprosił tylko bym pochowała noże byśmy się nie pozabijały z naszym temperamentem. Jak powiedział tak uczynił, umówiłam się tak że jak tylko skończę z Ann (co go troszkę przeraziło) to zadzwonię. Przyjaciółka zjawiła się u mnie po trzydziestu minutach od wyjścia Michała. Była bardzo rozpromieniona, tak szczęśliwej jeszcze jej nie widziałam od kąt ją poznałam. Gdy weszła do domu od razu zaczęła.
-Zuza tak bardo Cię przepraszam, nie chciałam żeby wszystko poszło na Ciebie!!- przytuliła mnie.
-Dobrze, nic się nie stała. Na szczęście ja i Michał wszystko już sobie poukładaliśmy i nic nie jest.- powiedziałam lustrując cały czas jej zachowanie, nie naturalnie szczęśliwe.
-Ale i tak przepraszam.
-Mnie i Miśka nie musisz lepiej pogadaj ze Zbyszkiem, jemu też się za Ciebie dostało.
-Domyśliłam się, dzwoniłam do niego i go przeprosiłam.- powiedziała uciekając wzrokiem i tak jak by się rozmarzyła.
-Ann czy wszystko jest w porządku?
-Tak.- powiedziała wyrwana z świata marzeń.
-Niech ci będzie.-mruknęłam idąc w stronę kuchni.
Z przyjaciółką spędziłam prawie dwie godziny, jednak myślami byłam przy Michale. Musiałam jakoś spławić Ann by być z nim. Jutro musiał wracać do Jastrzębia, a ja miałam przygotowywać się do rozpoczęcia roku, klasy maturalnej.
Skołowana Ann- nie odbieraj blondynce lodów bo źle dla Ciebie może się to skończyć:
Po wyjściu od Zuzy postanowiłam w samotności pójść do mojej ulubionej kawiarni na lody. Zamówiłam podwójną porcję i usiadłam przy stoliku w kącie i mogłam oddać się wspomnieniom chwil ze Zbyszkiem. Zuza już u siebie zauważyła, że jest coś nie tak. Na szczęści nic się nie wydało, ona pewnie za to co z Zielonookim przystojniaczkiem zrobiliśmy zabiła by nas. Z moich rozmyślań wyrwał mnie męski, bardzo pociągający głos.
-Gruba będziesz!!- podniosłam głowę i zobaczyłam nie kogo innego, tylko Zbyszka Bartmana. Stał ucha chany na przeciwko mnie i moich lodów.
-Już jestem.- mruknęłam z uśmiechem.
-Ciekaw gdzie? Jakoś w nocy tego nie zauważyłem.- powiedział siadając na przeciwko mnie.
-Było ciemno, mogłeś nie zauważyć.
-Ale pod prysznicem też żadnych niedoskonałości nie widziałem.- i w tym momencie zabrał mi lody i zaczął je konsumować.
-Dobre prawda?- spytałam patrząc na niego z mordem w oczach.
-Pyszne.-powiedział szczerząc się jak mysz do sera.
-Tak wiem bo moje. -zabrałam mu pucharek z przed nosa, ona niestety nadal miał łyżeczkę.
-I co teraz?- zapytał biorąc ukradkiem lody.
-Daj mi pro...- i cała łyżeczka pysznych, roztapiających się lodów truskawkowych wylądowała w mojej buzi.
-Za dużo gadasz.- stwierdził i pocałunkiem zebrał resztki z moich ust.
-Zbyszek może nie tak publicznie.-skarciłam go.
-Lubię w Warszawie właśnie tą kawiarenkę, bo zawsze jest tu mało ludzi. -powiedział biorąc następną porcję z pucharka dla siebie.
-Niech ci będzie.- powiedziałam spuszczając wzrok.
-A jak tam z Rudą? Dogadałyście się już?
-Tak.- powiedziałam mało przekonująco.
-Coś słyszę, że nie.- podniósł moją głowę z nad kawy, którą właśnie się bawiłam łyżeczką.- Mów co się stało?
-Za bardzo u Zuzy się o tobie rozmarzyłam.-powiedziałam spuszczając wzrok z powrotem na kawę.
-To może czas żeby marzenia stały się rzeczywistością??- zapytał odsuwając kawę, a ja mimowolnie podniosłam wzrok i zobaczyła jego pocieszający uśmiech i pusty pucharek lodów.
-Zjadłeś mi lody.-mruknęłam pokazując a pucharek stojący przed nim.
-Oj jak przyjedziesz do Rzeszowa, to Ci odkupię.
-Jak do Rzeszowa?- spytałam zdezorientowana.
-Jutro muszę wracać, Ty do szkoły za kilka dni, a ja będę miał rozgrywki.- mruknął z bladym uśmiechem.
-No tak. Ale ta twoja Asiula tam będzie.-powiedziałam smutno przypominając sobie wakacje.
-Nie będzie jej, ja z nią nie mieszkam.
-Jak to nie, przeciecz wszystkie portale plotkarskie o tym huczą, że mieszkacie razem.-powiedziałam patrząc w jego oczka.
-Wierzysz portalom czy mi?
-No tobie.
W miłej atmosferze spędziliśmy resztę dnia właśnie w tej kawiarni. Dopiero koło godziny 20 Zbyszek powiedział, że powinnam pokazać się w domu pamiętając moje słowa jak od niego wychodziłam. Odprowadził mnie okrężną drogą by nie przechodzić przed rodzinnym domem. Pożegnał mnie szybkim całusem i wrzucił coś do torebki, następnie odszedł z uśmiechem na ustach. Gdy weszłam do domu od razu pobiegłam na górę do pokoju, by zobaczyć co mi tam ten dajbil wrzucił. Z torebki wyciągnęłam pęczek kluczy i karteczkę. Było na niej ładnie wykaligrafowane 'Jak byś miała ochotę moje drzwi stoją zawsze dla ciebie otworem. Związku z tym zostawiam ci klucze do mieszkania w Rzeszowie, jak byś chciała Zuza ma klucze do mieszkania tu. Adres to RZESZÓW UL. RÓŻANA 28/9.'. Mimowolnie uśmiechnęłam się do kartki spojrzałam niżej gdzie był jeszcze dopisek. 'Mam nadzieję, że będziesz miała ochotę przyjechać, w razie czego dzwoń przecież mój numer masz. Będę tęsknił, słodkie, napalone buziaczki Zbyszek'. Zgniotłam kartkę i rzuciłam się na łóżko, on chyba coś do mnie czół, tak jak ja do niego. Postanowiłam pójść się wykąpać. Po szybkiej kąpieli położyłam się na łóżku, zasnęłam z myślami wypełnionymi właśnie Zbyszkiem Zibim Bartmanem.
Miałam ochotę dodać wczoraj po meczu. Jednak ni byłam w nastroju. Prawie się poryczałam jak przegraliśmy :( Nadal mi jest smutno. Teraz zostawiam z wami nowy rozdział. Pozdrawiam:) Zostawiam z wami Pita :)
czwartek, 11 lipca 2013
XXXIV
Rano obudziłam się wcześnie. Usiadłam na łóżku lekko zdezorientowana. Na łóżku i w ogóle po całym pokoju walały się kwiaty. Róże czerwone. Wzięłam do ręki kilka płatów i zrzuciłam je z powrotem na łóżko. Wstałam ostrożnie, żeby za bardzo nie podeptać kwiatków. Poszłam najpierw pod szybki prysznic. Założyłam tylko szlafrok i zeszłam do kuchni. Na schodach, też było pełno róż. Zdziwiona poszłam do kuchni. Tam stał Michał.
-Co ty tu robisz? - zapytałam zła nie zapominając o tym co się wydarzyło wczoraj.
-Kochanie - zaczął podchodząc do mnie - przepraszam - powiedział skruszony głaszcząc mnie po policzku.
-Nie Michał - powiedział odsuwając się od niego.- wczoraj zachowałeś się lekko nie fer, nie uważasz ?
-Wiem, przepraszam. Dobrze wiesz, że ci ufam.
-Jakoś tego nie pokazałeś - zaczęłam ostro. Popatrzył na mnie tymi swoimi smutnymi oczami, a mi już przeszła złość na niego.
-Kotku, po prostu jak zobaczyłem ciebie w samej bieliźnie i tego frajera, to się we mnie zagotowało. Do tego miałem przed oczami dziwne obrazy.
-Obiecaj mi coś - poprosiłam cicho. Przytaknął ruchem głowy - następnym razem dasz mi dość do słowa.
-Obiecuję. Nigdy, już nie będę się wyrywał - powiedział kładąc dłonie na moich biodrach.
-A względem Moniki - zaczęłam.
-Nie ma żadnych względów.
-Na pewno ?
-Kochanie - zaśmiał się - jesteś niemożliwa.
-Za to mnie kochasz - powiedziałam z uśmiechem, a on mnie delikatnie pocałował.
-Siadaj, zrobiłem śniadanie - zakomunikował.
-A co dobrego zaserwujesz ?
-Tosty z dżemem i kawa.
-Mmmm, pycha.
-Smacznego - postawił przede mną śniadanie i usiadł na przeciwko z sokiem.
-Dziękuje, a ty nie jesz?
-Nie, ja już jadłem.
-No ok - powiedziałam i zaczęłam konsumować pyszne śniadanie.- Gdzie mama?
-Stwierdziła, że mam chyba za co przepraszam i że wróci wieczorem.
-Okej - mruknęłam - było pyszne - powiedziałam, a Misiek posprzątał.
-Cieszę się, że ci smakowało - powiedział z uśmiechem opierając się o meble.
-Należy ci się nagroda - uśmiechnęłam się podchodząc do niego i opierając ręce na jego klacie.
-Masz coś konkretnego na myśli ? - zapytał obejmując mnie w pasie.
-Jakieś sugestie? - zaśmiałam się zawieszając ręce na jego szyi.
Już po chwili poczułam jego usta na swoich. Po długim pocałunku się od niego oderwałam.
-Postarałeś się. - pochwaliłam go - wykupiłeś wszystkie kwiaciarnie dookoła naszego osiedla.?
-Nie, jedna, dobra wystarczyła - zaśmiał się całując mnie w nos.
-Kocham cię - powiedziałam patrząc mu w oczy.
-Ja ciebie też kocham.
-Idę się ubrać - zaśmiałam się kierując w stronę schodów. Poczułam jednak jak Kubi łapie mnie za pasek od szlafroka.
-Może jednak zostaniesz? - zapytał wtulając twarz w moja szyję.
-Misiu, nie wygłupiaj się - mruknęłam.
-Ależ ja się nie wygłupiam.
Michał wziął mnie na ręce i zaniósł do pokoju.
-Nawet o tym nie myśl - zaśmiałam się, gdy rzucił mnie na łóżko i się nade mną pochylił.
-Spokojnie - mruknął i mnie delikatnie pocałował. Oddałam mu pocałunek. -A teraz - powiedział odsuwając się ode mnie. - idziemy na spacer, potem coś szybkiego zjemy, a wieczorem zabieram Cię na kolację do restauracji.
-Dobrze.
-To teraz ubieraj się szybko.
Ogarnęłam się i poszliśmy na spacer.
Anastazja, wytłumaczenie dla Zbyszka.
Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Pokłóciłam się z przyjaciółką jeszcze ta głupia sytuacja ze Zbyszkiem. Może Zuza ma rację. Postanowiłam wszystko naprawić. Ogarnęłam się szybko i postanowiłam pójść do Zbyszka. Po piętnastu minutach byłam pod drzwiami jego mieszkania. Przez pięć minut biłam się z myślami czy zapukać czy też nie. Gdy już zdecydowałam, że zapukam to zastanawiałam się co mu powiem. Bo przecież nie wyskoczę z tekstem "hej, zakochałam się w tobie", to było by głupie. W końcu zdecydowałam się iść z żywiołem. Zapukałam energicznie do drzwi. Czekałam, aż Bartman mi otworzy. Miałam ochotę się wycofać, a w tedy drzwi się otworzyły.
-Anastazja ? - zapytał zdziwiony.
-Tak, możemy pogadać ?
-Jasne, wchodź. - powiedział wpuszczając mnie do mieszkania.
-Ale ja chciała bym pogadać na osobności.
-Spokojnie. Misiek poszedł do Zuzy, więc o czym chciałaś pogadać ?
-O nas. Znaczy się, bo ten no - plątałam się.
-Spokojnie - uśmiechnął się.
-Cholera - powiedziałam i niewiele myśląc podeszłam do niego i go pocałowałam.
Na początku był zdezorientowany i chyba lekko zagubiony. Po chwili jednak złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie. W tym pocałunku nie było ani trochę delikatności, czy jakiegokolwiek uczuci. Podniósł mnie do góry, a ja objęłam go nogami w pasie. Posadził mnie na komodzie w przedpokoju zrzucając przy okazji, jakieś przedmioty.
-Zbyszek - wydyszałam, gdy się od siebie odsunęliśmy. - co my wyprawiamy ?
-Nie wiem. Wiem jedynie, że mam na ciebie cholerną ochotę.
-Bo ja przyszłam, tu żeby ci to wszystko wytłumaczyć.
-Co takiego ? - zapytał ściągając ze mnie koszulkę.
-Bo ja to wszystko robię, żeby zrobić ci na złość - mruknęłam patrząc w jego świecące oczy i rozpinając jego koszulę.
-Na prawdę ?
-Tak, bo ja chcę, żebyś czuł się tak jak ja gdy patrzę na ciebie i tą wywłokę.
-Po co ta agresja - zaśmiał się i mnie pocałował.
-Nie jestem agresywna, po prostu cholera mnie bierze jak ona cię całuje, dotyka i jak sobie pomyślę co jeszcze robicie, jak jesteście sami - mruknęłam.
-To nie myśl tylko rób to na co masz ochotę - powiedział z łobuzerskim uśmiechem i błyskiem w oku.
Nie musiał mi tego dwa razy powtarzać. Złapałam go za te jego idealnie ułożone włosy i przyciągnęłam do siebie zachłannie całując. Złapał mnie za uda i udał się w stronę sypialni. Po drodze gubiliśmy garderobę. Szybko dotarliśmy do celu, gdzie położył mnie na łóżku, a sam znalazł się na mnie. To działo się szybko. Ale mogę przyznać to był najlepszy sex w moim życiu.
Gdy Andzia zabawiała się z bratem Zuzy, ona spacerowała z Miśkiem.
Michał zabrał mnie na spacer po Łazienkach. Uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Misiek co chwile mnie rozśmieszał opowiadając o różnych, dziwnych sytuacjach ze Spały.
-Misiek przestań - powiedziałam ze śmiechem - brzuch już mnie boli ze śmiechu.
-Lubię jak się uśmiechasz - powiedział całując mnie delikatnie - jak tak na ciebie patrze to przypominają mi się nasze wakacje na Malediwach. Tam też cały czas się uśmiechałaś.
-Bo miałam powody, teraz też mam.
-Cieszę się, że wszystko sobie wytłumaczyliśmy. Dobrze by było, jak by jeszcze Anastazja z twoim bratem doszła by do porozumienia - gdy to powiedział od razu posmutniałam - co się stało ?
-Nic - mruknęłam patrząc się przed siebie.
-Przecież widzę.
-Pokłóciłam się wczoraj z Andzią.
-O co ?
-O wczorajszą sytuacje, która rano miała miejsce. Wypomniałam jej kilka rzeczy no i się pożarłyśmy.
-Na pewno wszystko sobie wyjaśnicie. Byłyście wczoraj oby dwie nabuzowane, ochłonęłyście już i pewnie się pogodzicie, ale ze względu , że dziś dzień spędzasz ze mną to jutro sobie to wytłumaczycie.
-Kocham cię, wiesz ? - zapytałam stając na przeciwko niego.
-Wiem, ja ciebie też kocham, a teraz idziemy coś zjeść bo zgłodniałem.
Misiek zaprowadził mnie do jakiejś restauracji w rynku. Była skromna, nie było w niej dużo ludzi co nas cieszyło. Zajęliśmy wolny stolik i złożyliśmy szybko zamówienie.
-Co potem robimy ? - zapytałam, gdy jedliśmy już swoje danie.
-A na co masz ochotę ?
-Dostosuje się.
-O 19 idziemy na kolację, więc ty o 17 zaczniesz się już pewnie szykować.
-To co ja do siebie ty do Zibiego ?
-Nie koniecznie. Swoje rzeczy mam u ciebie - powiedział.
-No proszę - zaśmiałam się.
Zjedliśmy obiad i spacerkiem skierowaliśmy się do domu. O 16:30 dotarliśmy do domu, który był pusty. Pooglądaliśmy chwilę telewizję i ja poszłam pod prysznic. Odświeżona poszłam do pokoju i stanęłam przed szafą w samym ręczniku i zastanawiałam się w co mam się ubrać. Postawiłam na leginsy, dłużą koszulę z paskiem i rękawem 3/4, a do tego szpilki. Dobrałam biżuterię. Wyprostowałam włosy i zrobiłam lekki makijaż. O 18:30 wbiłam się w wybrane ciuchy i zeszłam na dół, gdzie w salonie czekał na mnie Michał. Miał na sobie ciemne spodnie, koszulę i marynarkę. Nie założył soczewek tylko postawił na okulary. Wyglądał cholernie seksownie.
-Idziemy ? - zapytałam, a on odwrócił się w moją stronę.
-Wyglądasz świetnie - powiedział podchodząc do mnie.
-Dziękuję. - pocałowałam go w policzek. - idziemy?
-Jasne.
Pojechaliśmy samochodem Michała. Po 10 minutach byliśmy w restauracji. Muszę przyznać, że się postarał. Kelner zaprowadził nas do stolika. Złożyliśmy szybko zamówienie. Dostaliśmy prawię od razu lampkę wina.
-Oszalałeś - zaśmiałam się, rozglądając po lokalu.
-Już dawno - powiedział biorąc łyka wina.
-Michał jesteś autem.
-Spokojnie, wypiję dwie lampki, nie więcej.
-No dobrze. Czy jest jakaś specjalna okazja, że mnie tu zabrałeś ?
-A co musi być jakaś okazja?
-A nie ?
-Skoro tak, to oo mam okazje.
-Jaką ?
-Kocham cię jak wariat - powiedział łapiąc mnie za rękę, czym wywołał mój śmiech.
-Też cię kocham wariacie.
-Cieszę się, że doszliśmy do porozumienia - zaśmiał się,a przed nami pojawiła się kolacja.
-To smacznego.
-No smacznego.
-Jak humorek z myślą, że już niedługo wrzesień i ostatnia klasa?
-No i właśnie mi popsułeś humorek.
-Czemu ?
-Zacznie się obowiązkowe wstawanie rano, spotykać nie będziemy mogli się tak często, będę musiała się uczyć.
-To ostatnie to najgorsze - zaśmiał się.
-A nie ?
-Oczywiście, że tak.
W miłej atmosferze zjedliśmy kolację.
-Masz ochotę na jakiś deser ? - zapytał.
-A chętnie, ale myślę, że na to na co mam ochotę tutaj nie mają w karcie - uśmiechnęłam się w ten charakterystyczny sposób dla każdego Bartmana jak coś kombinuje.
-Też tak sądzę. - Michał zawołał kelnera, uregulował rachunek i ruszyliśmy do samochodu.
Po 15 minutach wróciliśmy do domu. Weszliśmy ze śmiechem.
-Masz ochotę na wino ? - zapytał Michał ściągając marynarkę.
-Chcesz mnie upić, żebym była łatwiejsza ? - zaśmiałam się siadając na kanapie i ściągając szpilki.
-Nie, ale kupiłem wino i myślałem, że będziesz mieć ochotę.
-Poproszę. Lampki są w górnej szafce,a korkociąg w szufladzie.
Michał wrócił szybko z dwoma lampkami i butelką czerwonego wina. Nalał trunku do kieliszków i jeden mi podał zajmując miejsce obok mnie na kanapie. Włączyłam TV i puściłam jakąś komedie.
-Ciekawe, że mamy jeszcze nie ma.
-No mówiłem ci że zostawiła na wolną chatę.
-Miała wrócić wieczorem.
-Nie, wróci po południu, jutro.
Oglądaliśmy jakąś amerykańską komedie. W sumie trudno było mi się skupić. Cały czas miałam kosmate myśli z Miśkiem w roli głównej. Wiele nie myśląc usiadłam okrakiem na kolanach i go pocałowałam. Nie protestował. Odsunął się ode mnie lekko gdy ściągałam z niego koszulę.
-Zuza - mruknął tym swoim seksownym głosem.
-Należy ci się jakaś nagroda.
Nic więcej nie mówiliśmy. Po prostu wylądowaliśmy w mojej sypialni.
Jestem z was dumna. Mamy dużo wejść i coraz więcej komentarzy. Oby tak dalej.
Cieszy mnie, że wejścia mamy nie tylko w Polsce. Mam nadzieję, że będzie tak dalej.
No to zostawiam z wami kolejnego posta na dobranoc :) Miłych snów. Pozdrawiam, buziaczki :*
-Co ty tu robisz? - zapytałam zła nie zapominając o tym co się wydarzyło wczoraj.
-Kochanie - zaczął podchodząc do mnie - przepraszam - powiedział skruszony głaszcząc mnie po policzku.
-Nie Michał - powiedział odsuwając się od niego.- wczoraj zachowałeś się lekko nie fer, nie uważasz ?
-Wiem, przepraszam. Dobrze wiesz, że ci ufam.
-Jakoś tego nie pokazałeś - zaczęłam ostro. Popatrzył na mnie tymi swoimi smutnymi oczami, a mi już przeszła złość na niego.
-Kotku, po prostu jak zobaczyłem ciebie w samej bieliźnie i tego frajera, to się we mnie zagotowało. Do tego miałem przed oczami dziwne obrazy.
-Obiecaj mi coś - poprosiłam cicho. Przytaknął ruchem głowy - następnym razem dasz mi dość do słowa.
-Obiecuję. Nigdy, już nie będę się wyrywał - powiedział kładąc dłonie na moich biodrach.
-A względem Moniki - zaczęłam.
-Nie ma żadnych względów.
-Na pewno ?
-Kochanie - zaśmiał się - jesteś niemożliwa.
-Za to mnie kochasz - powiedziałam z uśmiechem, a on mnie delikatnie pocałował.
-Siadaj, zrobiłem śniadanie - zakomunikował.
-A co dobrego zaserwujesz ?
-Tosty z dżemem i kawa.
-Mmmm, pycha.
-Smacznego - postawił przede mną śniadanie i usiadł na przeciwko z sokiem.
-Dziękuje, a ty nie jesz?
-Nie, ja już jadłem.
-No ok - powiedziałam i zaczęłam konsumować pyszne śniadanie.- Gdzie mama?
-Stwierdziła, że mam chyba za co przepraszam i że wróci wieczorem.
-Okej - mruknęłam - było pyszne - powiedziałam, a Misiek posprzątał.
-Cieszę się, że ci smakowało - powiedział z uśmiechem opierając się o meble.
-Należy ci się nagroda - uśmiechnęłam się podchodząc do niego i opierając ręce na jego klacie.
-Masz coś konkretnego na myśli ? - zapytał obejmując mnie w pasie.
-Jakieś sugestie? - zaśmiałam się zawieszając ręce na jego szyi.
Już po chwili poczułam jego usta na swoich. Po długim pocałunku się od niego oderwałam.
-Postarałeś się. - pochwaliłam go - wykupiłeś wszystkie kwiaciarnie dookoła naszego osiedla.?
-Nie, jedna, dobra wystarczyła - zaśmiał się całując mnie w nos.
-Kocham cię - powiedziałam patrząc mu w oczy.
-Ja ciebie też kocham.
-Idę się ubrać - zaśmiałam się kierując w stronę schodów. Poczułam jednak jak Kubi łapie mnie za pasek od szlafroka.
-Może jednak zostaniesz? - zapytał wtulając twarz w moja szyję.
-Misiu, nie wygłupiaj się - mruknęłam.
-Ależ ja się nie wygłupiam.
Michał wziął mnie na ręce i zaniósł do pokoju.
-Nawet o tym nie myśl - zaśmiałam się, gdy rzucił mnie na łóżko i się nade mną pochylił.
-Spokojnie - mruknął i mnie delikatnie pocałował. Oddałam mu pocałunek. -A teraz - powiedział odsuwając się ode mnie. - idziemy na spacer, potem coś szybkiego zjemy, a wieczorem zabieram Cię na kolację do restauracji.
-Dobrze.
-To teraz ubieraj się szybko.
Ogarnęłam się i poszliśmy na spacer.
Anastazja, wytłumaczenie dla Zbyszka.
Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Pokłóciłam się z przyjaciółką jeszcze ta głupia sytuacja ze Zbyszkiem. Może Zuza ma rację. Postanowiłam wszystko naprawić. Ogarnęłam się szybko i postanowiłam pójść do Zbyszka. Po piętnastu minutach byłam pod drzwiami jego mieszkania. Przez pięć minut biłam się z myślami czy zapukać czy też nie. Gdy już zdecydowałam, że zapukam to zastanawiałam się co mu powiem. Bo przecież nie wyskoczę z tekstem "hej, zakochałam się w tobie", to było by głupie. W końcu zdecydowałam się iść z żywiołem. Zapukałam energicznie do drzwi. Czekałam, aż Bartman mi otworzy. Miałam ochotę się wycofać, a w tedy drzwi się otworzyły.
-Anastazja ? - zapytał zdziwiony.
-Tak, możemy pogadać ?
-Jasne, wchodź. - powiedział wpuszczając mnie do mieszkania.
-Ale ja chciała bym pogadać na osobności.
-Spokojnie. Misiek poszedł do Zuzy, więc o czym chciałaś pogadać ?
-O nas. Znaczy się, bo ten no - plątałam się.
-Spokojnie - uśmiechnął się.
-Cholera - powiedziałam i niewiele myśląc podeszłam do niego i go pocałowałam.
Na początku był zdezorientowany i chyba lekko zagubiony. Po chwili jednak złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie. W tym pocałunku nie było ani trochę delikatności, czy jakiegokolwiek uczuci. Podniósł mnie do góry, a ja objęłam go nogami w pasie. Posadził mnie na komodzie w przedpokoju zrzucając przy okazji, jakieś przedmioty.
-Zbyszek - wydyszałam, gdy się od siebie odsunęliśmy. - co my wyprawiamy ?
-Nie wiem. Wiem jedynie, że mam na ciebie cholerną ochotę.
-Bo ja przyszłam, tu żeby ci to wszystko wytłumaczyć.
-Co takiego ? - zapytał ściągając ze mnie koszulkę.
-Bo ja to wszystko robię, żeby zrobić ci na złość - mruknęłam patrząc w jego świecące oczy i rozpinając jego koszulę.
-Na prawdę ?
-Tak, bo ja chcę, żebyś czuł się tak jak ja gdy patrzę na ciebie i tą wywłokę.
-Po co ta agresja - zaśmiał się i mnie pocałował.
-Nie jestem agresywna, po prostu cholera mnie bierze jak ona cię całuje, dotyka i jak sobie pomyślę co jeszcze robicie, jak jesteście sami - mruknęłam.
-To nie myśl tylko rób to na co masz ochotę - powiedział z łobuzerskim uśmiechem i błyskiem w oku.
Nie musiał mi tego dwa razy powtarzać. Złapałam go za te jego idealnie ułożone włosy i przyciągnęłam do siebie zachłannie całując. Złapał mnie za uda i udał się w stronę sypialni. Po drodze gubiliśmy garderobę. Szybko dotarliśmy do celu, gdzie położył mnie na łóżku, a sam znalazł się na mnie. To działo się szybko. Ale mogę przyznać to był najlepszy sex w moim życiu.
Gdy Andzia zabawiała się z bratem Zuzy, ona spacerowała z Miśkiem.
Michał zabrał mnie na spacer po Łazienkach. Uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Misiek co chwile mnie rozśmieszał opowiadając o różnych, dziwnych sytuacjach ze Spały.
-Misiek przestań - powiedziałam ze śmiechem - brzuch już mnie boli ze śmiechu.
-Lubię jak się uśmiechasz - powiedział całując mnie delikatnie - jak tak na ciebie patrze to przypominają mi się nasze wakacje na Malediwach. Tam też cały czas się uśmiechałaś.
-Bo miałam powody, teraz też mam.
-Cieszę się, że wszystko sobie wytłumaczyliśmy. Dobrze by było, jak by jeszcze Anastazja z twoim bratem doszła by do porozumienia - gdy to powiedział od razu posmutniałam - co się stało ?
-Nic - mruknęłam patrząc się przed siebie.
-Przecież widzę.
-Pokłóciłam się wczoraj z Andzią.
-O co ?
-O wczorajszą sytuacje, która rano miała miejsce. Wypomniałam jej kilka rzeczy no i się pożarłyśmy.
-Na pewno wszystko sobie wyjaśnicie. Byłyście wczoraj oby dwie nabuzowane, ochłonęłyście już i pewnie się pogodzicie, ale ze względu , że dziś dzień spędzasz ze mną to jutro sobie to wytłumaczycie.
-Kocham cię, wiesz ? - zapytałam stając na przeciwko niego.
-Wiem, ja ciebie też kocham, a teraz idziemy coś zjeść bo zgłodniałem.
Misiek zaprowadził mnie do jakiejś restauracji w rynku. Była skromna, nie było w niej dużo ludzi co nas cieszyło. Zajęliśmy wolny stolik i złożyliśmy szybko zamówienie.
-Co potem robimy ? - zapytałam, gdy jedliśmy już swoje danie.
-A na co masz ochotę ?
-Dostosuje się.
-O 19 idziemy na kolację, więc ty o 17 zaczniesz się już pewnie szykować.
-To co ja do siebie ty do Zibiego ?
-Nie koniecznie. Swoje rzeczy mam u ciebie - powiedział.
-No proszę - zaśmiałam się.
Zjedliśmy obiad i spacerkiem skierowaliśmy się do domu. O 16:30 dotarliśmy do domu, który był pusty. Pooglądaliśmy chwilę telewizję i ja poszłam pod prysznic. Odświeżona poszłam do pokoju i stanęłam przed szafą w samym ręczniku i zastanawiałam się w co mam się ubrać. Postawiłam na leginsy, dłużą koszulę z paskiem i rękawem 3/4, a do tego szpilki. Dobrałam biżuterię. Wyprostowałam włosy i zrobiłam lekki makijaż. O 18:30 wbiłam się w wybrane ciuchy i zeszłam na dół, gdzie w salonie czekał na mnie Michał. Miał na sobie ciemne spodnie, koszulę i marynarkę. Nie założył soczewek tylko postawił na okulary. Wyglądał cholernie seksownie.
-Idziemy ? - zapytałam, a on odwrócił się w moją stronę.
-Wyglądasz świetnie - powiedział podchodząc do mnie.
-Dziękuję. - pocałowałam go w policzek. - idziemy?
-Jasne.
Pojechaliśmy samochodem Michała. Po 10 minutach byliśmy w restauracji. Muszę przyznać, że się postarał. Kelner zaprowadził nas do stolika. Złożyliśmy szybko zamówienie. Dostaliśmy prawię od razu lampkę wina.
-Oszalałeś - zaśmiałam się, rozglądając po lokalu.
-Już dawno - powiedział biorąc łyka wina.
-Michał jesteś autem.
-Spokojnie, wypiję dwie lampki, nie więcej.
-No dobrze. Czy jest jakaś specjalna okazja, że mnie tu zabrałeś ?
-A co musi być jakaś okazja?
-A nie ?
-Skoro tak, to oo mam okazje.
-Jaką ?
-Kocham cię jak wariat - powiedział łapiąc mnie za rękę, czym wywołał mój śmiech.
-Też cię kocham wariacie.
-Cieszę się, że doszliśmy do porozumienia - zaśmiał się,a przed nami pojawiła się kolacja.
-To smacznego.
-No smacznego.
-Jak humorek z myślą, że już niedługo wrzesień i ostatnia klasa?
-No i właśnie mi popsułeś humorek.
-Czemu ?
-Zacznie się obowiązkowe wstawanie rano, spotykać nie będziemy mogli się tak często, będę musiała się uczyć.
-To ostatnie to najgorsze - zaśmiał się.
-A nie ?
-Oczywiście, że tak.
W miłej atmosferze zjedliśmy kolację.
-Masz ochotę na jakiś deser ? - zapytał.
-A chętnie, ale myślę, że na to na co mam ochotę tutaj nie mają w karcie - uśmiechnęłam się w ten charakterystyczny sposób dla każdego Bartmana jak coś kombinuje.
-Też tak sądzę. - Michał zawołał kelnera, uregulował rachunek i ruszyliśmy do samochodu.
Po 15 minutach wróciliśmy do domu. Weszliśmy ze śmiechem.
-Masz ochotę na wino ? - zapytał Michał ściągając marynarkę.
-Chcesz mnie upić, żebym była łatwiejsza ? - zaśmiałam się siadając na kanapie i ściągając szpilki.
-Nie, ale kupiłem wino i myślałem, że będziesz mieć ochotę.
-Poproszę. Lampki są w górnej szafce,a korkociąg w szufladzie.
Michał wrócił szybko z dwoma lampkami i butelką czerwonego wina. Nalał trunku do kieliszków i jeden mi podał zajmując miejsce obok mnie na kanapie. Włączyłam TV i puściłam jakąś komedie.
-Ciekawe, że mamy jeszcze nie ma.
-No mówiłem ci że zostawiła na wolną chatę.
-Miała wrócić wieczorem.
-Nie, wróci po południu, jutro.
Oglądaliśmy jakąś amerykańską komedie. W sumie trudno było mi się skupić. Cały czas miałam kosmate myśli z Miśkiem w roli głównej. Wiele nie myśląc usiadłam okrakiem na kolanach i go pocałowałam. Nie protestował. Odsunął się ode mnie lekko gdy ściągałam z niego koszulę.
-Zuza - mruknął tym swoim seksownym głosem.
-Należy ci się jakaś nagroda.
Nic więcej nie mówiliśmy. Po prostu wylądowaliśmy w mojej sypialni.
Jestem z was dumna. Mamy dużo wejść i coraz więcej komentarzy. Oby tak dalej.
Cieszy mnie, że wejścia mamy nie tylko w Polsce. Mam nadzieję, że będzie tak dalej.
No to zostawiam z wami kolejnego posta na dobranoc :) Miłych snów. Pozdrawiam, buziaczki :*
Subskrybuj:
Posty (Atom)