sobota, 13 kwietnia 2013

II

              Następnego dnia wstałam o ósmej i poszłam pobiegać. Jak wróciłam do domu, odświeżyłam się i przebrałam zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu zobaczyłam, że dzwoni "Gosiek ;)"
-Tak Gosiu?
--Hej, przepraszam że budzę cię tak rano.
-Nic się nie stało. I tak biegałam, z czym dzwonisz?
--Dasz radę być za godzinkę na hali?
-Dam, a co nagle mamy trening?
--Ta, poznamy nową.
-No spoksik. Spakuję się i jadę.
--Dzięki Zuzka i przepraszam, ale muszę kończyć i dzwonić dalej.
-Ok, to papatki.
--No buziaczki.
         Szybko spakowałam torbę i zeszłam na dół. Zrobiłam sobie śniadanie, które szybko zjadłam. Następnie poszłam di ogrodu, gdzie moja mama pracowała.
-Mamuś
-Tak kochanie?
-Zawieziesz mnie na halę?
-Jasne, że tak.
-Za godzinkę mam być.
-To akurat. Przebiorę się i pojedziemy. Wiesz, te korki, a jak będziesz wcześniej to nic się nie stanie.
-Dziękuję.
Po czterdziestu minutach byłam pod halą. Pożegnałam się z mamą całusem w policzek i wysiadłam. Właśnie ze swojego auta wysiadła Gosia, a ze strony pasażera skacowana Magda.
-Cześć laski - krzyknęłam zadowolona.
-Jezu, nie krzycz tak - jęknęła Magda w ciemnych, dużych okularach.
-Z kim tak balowałaś?
-Twój facet mnie upił - poskarżyła się.
-Jak to?  - popatrzyłam na nią zdziwiona.
-No byłam u niego w klubie.
-No ładnie. Gosiek, a wiesz co to za laska?
-Nie, wiem tylko że z Wrocka się przeprowadziła i przy okazji trafiłyście razem do klasy. - właśnie weszłyśmy do pustej szatni.
-Zuz, jak układa ci się z Igorem ?
-Dobrze - odpowiedziałam i popatrzyłam na nią zdziwiona przebierając spodnie - a czemu pytasz?
-A tak z ciekawość.
-Dobra laski, lecimy na halę - krzyknęła Werka, która przyszła w między czasie i się przebrała.
Zadowolone poleciałyśmy zadowolone. W drzwiach minęłyśmy się z dziewczynami. Po 10 minutach byłyśmy już wszystkie podzielone na dwie grupki, czyli: ja, Ania, Alka, Karola, Werka, Gosia, Monia i Magda. Drugą tworzyła: Aneta, Iza, Aga. Na ręce miałam gumkę do włosów, a w ręce trzymałam telefon. Wesoło rozmawiałyśmy, a ja w między czasie sms`owałam z chłopakiem. Gdy właśnie wybuchałyśmy śmiechem na salę wszedł trener i krzyknął z uśmiechem.
-Gocha, jaki ty przykład drużynie dajesz. Gdzie dyscyplina?
-Już się trenerze uspokajam.
-I tak ma być.
-Dlatego jestem za zmianą kapitana - powiedziała Aneta, a jej pieski czyli Aga i Iza przytaknęły.
-Och zamknij mordę - krzyknęłam zirytowana.
-Już dziewczyny, koniec - krzyknął trener - poznajcie - pokazał na drobną  blondynkę stojącą obok - to jest Anastazja, nasza nowa libero. Przedstaw się.
-A więc, hej. Jestem Anastazja, ale mówcie do mnie Andzia lub Ann.
-Cześć Gosia jestem, jestem kapitanem tej hołoty.
-Zuzka jestem.
-Hej.
Szybko zapoznałyśmy nową koleżankę z ekipą.
-Dobra dziewczyny - krzyknął trener - 20 kółeczek, Zuz telefon do mnie.
-W pana snach - oburzyłam się.
-Na ławeczkę kładziesz telefon, po za tym co to za zwyczaje żeby wnosić telefon na halę.
-No już niech pan tak nie marudzi.
Wykonałam polecenie trenera i przyłączyłam się do dziewczyn. Anastazja biegała obok i słuchała naszych głupot.
-Zuza włosy ! - krzyknął Adamczyk.
-Już - wywróciłam oczami związałam włosy.
-Jaki czepialski - skomentowała Magda.
-Pewnie z dupą się pokłócił i na nas się wyżywa.
-Ja tam obstawiam że żona mu po prostu nie dała .
-Ruda nie żartuj, przecież on nie ma żony. -wtrąciła Wera.
-Mówicie o trenerze?  - zapytała Andzia.
-Tak.
-Dziewczyny koniec ploteczek. Rozgrzewamy się dalej, a potem gramy. Raz, raz!  - krzyknął trener.
-Spoko - krzyknęłam.
Trening minął nam wesoło i szybko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz