Następnego dnia obudziłam się z potwornym bólem głowy i wszystkich kończyn. Leniwie otworzyłam oczy. Od razu tego pożałowałam bo oślepiło mnie słońce. Usiadłam na kanapie i rozejrzałam się po pokoju. Ja spałam z Gośką na kanapie, Weronika skulona na jednym z foteli, a Anastazja rozwalona na drugim. Cicho, żeby nie obudzić dziewczyn wzięłam swój telefon i poszłam do kuchni. Wyciągnęłam cztery szklanki z szafki. Odnalazłam magnez do rozpuszczenia w wodzie i zrobiłam dla nas. Odblokowałam telefon i zobaczyłam sms'a od Adamczyka że trening dziś o 14:30 na hali. Była godzina 10. Spokojnie stwierdziłam, że się wyrobimy. Gdy zaczęłam szykować jakieś kanapki na śniadanie usłyszała jęki dochodzące z dużego pokoju.
-Gdzie jest Zeta? - jęknęła Weronika.
-Nie wiem - odpowiedziała jej Andzia.
-Zuzkaa, Rudzielcuu - krzyknęła Gośka.
-Dziewczyno chcesz nas zabić?
-Dobra już spokojnie - powiedziałam wchodząc do salonu z tacą, na której były szklanki, w których był rozpuszczony magnez.
-Gdzieś ty była?
-Jak zwykle ratuje wasze dupy.
-Co tam masz?
-Lekarstwo - zaśmiałam się - proszę.
-Dziewczyno, dopiero cię poznaje ale jesteś boooooskaa - powiedziała Ann.
-Wiem, wiem. Trening jest o 14:30.
-A która jest? - zapytała właścicielka mieszkania.
-10:30.
-To ja się zmywam. - mruknęła Andzia.
-Czekaj, to pojedziemy razem. Na jakiej ulicy mieszkasz?
-Na osiedlu Kwiatowym, tam w domkach.
-To witaj sąsiadko. - zaśmiałam się. W tej chwili klucz w drzwiach się przekręcił i usłyszałyśmy głos.
-Kochanie, wróciłem - krzyknął Filip, chłopak Weroniki.
-Filip? - jęknęła Wera zrywając się na proste nogi.
-Tak, a coś się stało? - zapytał wchodząc do pokoju. Zdziwił się na nasz widok. - No i wszystko jasne. - zaśmiał się.
-Cześć Filip, dawno się nie widzieliśmy.
-Tak ostatnim razem dwa dni temu.
-No, no.
-Eh, zostawić was na jeden dzień same.
-Dobra, to my wam nie przeszkadzamy i ja z Andzią się zbieramy.
-Odwiozę was - zaoferował.
-Przestań, zamówiłam już taksówkę.
Pozbierałyśmy z Andzią swoje rzeczy i zeszłyśmy na dół. Po klatką stała już zamówiona przez nas taksówka.
-Na osiedle Kwiatowe. - powiedziałam, gdy tylko wsiadłyśmy.
-Chłopak Weroniki nie będzie zły?
-Niby za co?
-No wiesz zobaczył nas na kacu i w ogóle.
-Myślę, że się już do tego przyzwyczaił. - zaśmiałam się. Po chwili byłyśmy już na początku naszego osiedla, więc stwierdziłyśmy, że dalej już się przejdziemy.
-Jaki numer domu? - Zapytałam
-Dwadzieścia, a ty?
-Dziesięć.
-Fajnie, jesteśmy sąsiadkami, a babeczka od której kupiliśmy dom mówiła, że tutaj mieszkają rodzice Bartmana.
-Na prawdę?
-Mhm, ale nie wiem gdzie.
-Dobra, ja mieszkam tu - mruknęłam, gdy znalazłyśmy się pod moim domem.
-Fajny dom.
-Dzięki, to ja uciekam. Zobaczymy się na treningu. Jedziesz sama? Ma kto cię podrzucić?
-Ta, chyba mama.
-Jak chcesz możesz pojechać ze mną.
-Nie będę przeszkadzać?
-Niee.
-To jesteśmy umówione.
Wymieniłyśmy się numerami, a ja zadowolona weszłam do domu.Od samego progu przywitały mnie śmiechy i krzyki. Odłożyłam torbę w przedpokoju.
-Wróciłam.
-Zuzaaaaa - krzyknęła Weroncia i rzuciła się w moją stronę wskakując mi na ręce.
-Cześć księżniczko - pocałowałam ją w policzek.
-Córa ile razy mam ci mówić, że to nie jest Zuza, tylko ciocia Zuza.- zaśmiała się moja siostra wchodząc do przed pokoju.
-Cześć Kasia - pocałowałam ją w policzek - przestań, na ciotkę jestem za młoda.
-Jasne.
-Pobawisz się ze mną? - zapytała bawiąc się moimi włosami.
-Jasne, pójdę się tylko szybko umyć i przebrać i możemy się bawić.
Odstawiłam ją na ziemię i szybko pobiegłam do pokoju. Tak jak obiecałam po 20 minutach byłam już na dole gotowa do zabawy i spakowana na trening. Była godzina 11:15.
-To w co się bawimy? - zapytałam wychodząc do ogrodu.
-Lalkami.
-Dobrze, mamo zawieziesz mnie na 14:30 na trening?
-Nie ma sprawy.
-Ja cię zawiozę - zaoferowała się Kasia.
-Dzięki siostra, weźmiesz też moją koleżankę?
-Nie ma sprawy.
Bawiłam się z siostrzenicą, gdy nagle zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu pojawiło się 'Igor :*'
-Tak skarbie?
'Hej, jakie masz plany na dziś?
-Na 14:30 idę na trening, a potem z Kaśką chcę pogadać bo przyleciała.
'Czyli się nie zobaczymy?
-Raczej nie.
'Aha, to pa, ni przeszkadzam.
-No pa.
Rozłączyłam się i dalej bawiłam z Werą. 15 minut przed godziną 14 napisałam do Anastazji żeby zjawiła się u mnie. Poprosiłam wszystkich, żeby nie wspominali nic o Zbyszku.
Hej, mam nadzieję że wam się podoba. Jeśli czytacie to proszę o jakikolwiek komentarz ;)
Właśnie zaczęłam czytać jak dotąd ok :) po mału się rozkręca
OdpowiedzUsuń