Następnego dnia obudziłam się z potwornym bólem głowy i wszystkich kończyn. Leniwie otworzyłam oczy. Od razu tego pożałowałam bo oślepiło mnie słońce. Usiadłam na kanapie i rozejrzałam się po pokoju. Ja spałam z Gośką na kanapie, Weronika skulona na jednym z foteli, a Anastazja rozwalona na drugim. Cicho, żeby nie obudzić dziewczyn wzięłam swój telefon i poszłam do kuchni. Wyciągnęłam cztery szklanki z szafki. Odnalazłam magnez do rozpuszczenia w wodzie i zrobiłam dla nas. Odblokowałam telefon i zobaczyłam sms'a od Adamczyka że trening dziś o 14:30 na hali. Była godzina 10. Spokojnie stwierdziłam, że się wyrobimy. Gdy zaczęłam szykować jakieś kanapki na śniadanie usłyszała jęki dochodzące z dużego pokoju.
-Gdzie jest Zeta? - jęknęła Weronika.
-Nie wiem - odpowiedziała jej Andzia.
-Zuzkaa, Rudzielcuu - krzyknęła Gośka.
-Dziewczyno chcesz nas zabić?
-Dobra już spokojnie - powiedziałam wchodząc do salonu z tacą, na której były szklanki, w których był rozpuszczony magnez.
-Gdzieś ty była?
-Jak zwykle ratuje wasze dupy.
-Co tam masz?
-Lekarstwo - zaśmiałam się - proszę.
-Dziewczyno, dopiero cię poznaje ale jesteś boooooskaa - powiedziała Ann.
-Wiem, wiem. Trening jest o 14:30.
-A która jest? - zapytała właścicielka mieszkania.
-10:30.
-To ja się zmywam. - mruknęła Andzia.
-Czekaj, to pojedziemy razem. Na jakiej ulicy mieszkasz?
-Na osiedlu Kwiatowym, tam w domkach.
-To witaj sąsiadko. - zaśmiałam się. W tej chwili klucz w drzwiach się przekręcił i usłyszałyśmy głos.
-Kochanie, wróciłem - krzyknął Filip, chłopak Weroniki.
-Filip? - jęknęła Wera zrywając się na proste nogi.
-Tak, a coś się stało? - zapytał wchodząc do pokoju. Zdziwił się na nasz widok. - No i wszystko jasne. - zaśmiał się.
-Cześć Filip, dawno się nie widzieliśmy.
-Tak ostatnim razem dwa dni temu.
-No, no.
-Eh, zostawić was na jeden dzień same.
-Dobra, to my wam nie przeszkadzamy i ja z Andzią się zbieramy.
-Odwiozę was - zaoferował.
-Przestań, zamówiłam już taksówkę.
Pozbierałyśmy z Andzią swoje rzeczy i zeszłyśmy na dół. Po klatką stała już zamówiona przez nas taksówka.
-Na osiedle Kwiatowe. - powiedziałam, gdy tylko wsiadłyśmy.
-Chłopak Weroniki nie będzie zły?
-Niby za co?
-No wiesz zobaczył nas na kacu i w ogóle.
-Myślę, że się już do tego przyzwyczaił. - zaśmiałam się. Po chwili byłyśmy już na początku naszego osiedla, więc stwierdziłyśmy, że dalej już się przejdziemy.
-Jaki numer domu? - Zapytałam
-Dwadzieścia, a ty?
-Dziesięć.
-Fajnie, jesteśmy sąsiadkami, a babeczka od której kupiliśmy dom mówiła, że tutaj mieszkają rodzice Bartmana.
-Na prawdę?
-Mhm, ale nie wiem gdzie.
-Dobra, ja mieszkam tu - mruknęłam, gdy znalazłyśmy się pod moim domem.
-Fajny dom.
-Dzięki, to ja uciekam. Zobaczymy się na treningu. Jedziesz sama? Ma kto cię podrzucić?
-Ta, chyba mama.
-Jak chcesz możesz pojechać ze mną.
-Nie będę przeszkadzać?
-Niee.
-To jesteśmy umówione.
Wymieniłyśmy się numerami, a ja zadowolona weszłam do domu.Od samego progu przywitały mnie śmiechy i krzyki. Odłożyłam torbę w przedpokoju.
-Wróciłam.
-Zuzaaaaa - krzyknęła Weroncia i rzuciła się w moją stronę wskakując mi na ręce.
-Cześć księżniczko - pocałowałam ją w policzek.
-Córa ile razy mam ci mówić, że to nie jest Zuza, tylko ciocia Zuza.- zaśmiała się moja siostra wchodząc do przed pokoju.
-Cześć Kasia - pocałowałam ją w policzek - przestań, na ciotkę jestem za młoda.
-Jasne.
-Pobawisz się ze mną? - zapytała bawiąc się moimi włosami.
-Jasne, pójdę się tylko szybko umyć i przebrać i możemy się bawić.
Odstawiłam ją na ziemię i szybko pobiegłam do pokoju. Tak jak obiecałam po 20 minutach byłam już na dole gotowa do zabawy i spakowana na trening. Była godzina 11:15.
-To w co się bawimy? - zapytałam wychodząc do ogrodu.
-Lalkami.
-Dobrze, mamo zawieziesz mnie na 14:30 na trening?
-Nie ma sprawy.
-Ja cię zawiozę - zaoferowała się Kasia.
-Dzięki siostra, weźmiesz też moją koleżankę?
-Nie ma sprawy.
Bawiłam się z siostrzenicą, gdy nagle zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu pojawiło się 'Igor :*'
-Tak skarbie?
'Hej, jakie masz plany na dziś?
-Na 14:30 idę na trening, a potem z Kaśką chcę pogadać bo przyleciała.
'Czyli się nie zobaczymy?
-Raczej nie.
'Aha, to pa, ni przeszkadzam.
-No pa.
Rozłączyłam się i dalej bawiłam z Werą. 15 minut przed godziną 14 napisałam do Anastazji żeby zjawiła się u mnie. Poprosiłam wszystkich, żeby nie wspominali nic o Zbyszku.
Hej, mam nadzieję że wam się podoba. Jeśli czytacie to proszę o jakikolwiek komentarz ;)
Jeśli tu jesteś, zostaw po sobie komentarz, opinie. A to czy wchodzicie ja widzę. Nie jesteście niewidzialni.
piątek, 26 kwietnia 2013
poniedziałek, 22 kwietnia 2013
III
Po prawie trzy godzinnym treningu zmęczone ruszyłyśmy do szatni. Po przekroczeniu progu podłam na ławkę, a obok mnie Gośka.
-On chce nas zabić - jęknęła Magda.
-Zgadzam się - jęknęłam.
-Mam pytanie, o co chodzi z tą dziewczyną trenera? - wtrąciła Ann.
-Jego panna jest w moim wieku - oburzyła się Olka.
-Czyli, wyjaśniając ma 22 lata jakoś, no a Adamczyk ok 40.
-A to już rozumiem.
-Dziewczyny zapraszam na jakieś dobre wino do mnie, stawiam. Znaczy mam jeszcze jakieś po ostatniej integracji. - krzyknęła Wera.
-A z jakiej to okazji?
-No trzeba się jakoś z nową koleżanką zintegrować.
-Piję, znaczy idę - krzyknęłam w drodze pod prysznic.
-Ty zawsze pijaku.
Godzinkę później byłyśmy już gotowe. Ja właśnie kończyłam się malować, gdy Anastazja się z nami żegnała.
-A ty gdzie?
-No do domu.
-Ej, no. Integrujemy się dziś u Weronki.
-Nie zamierzam wam przeszkadzać.
-Ale ciebie chcemy najbardziej, no wiesz. Trzeba się razem zintegrować.
-No nie wiem.
- Chodź, chodź - zawołała Wer - będziemy same, mój chłopak wyjechał więc muszę to wykorzystać.
-No dobra.
-Dziewczyny zwijamy się.
-Ja się umówiłam sorki. Paa do jutra - pożegnała się Magda.
-Laski nie chcę was stresować, ale idziemy tyko w cztery pić.
-Jak to? - jęknęła Weronika.
-No idę ja, ty, Andzia i Rudzielec.
-No to jedziemy, Gosiek robisz za szofera - zawołałam.
-To idziemy.
Wesoło poszłyśmy do samochodu Gosi, torby wrzuciłyśmy do bagażnika. Władowałyśmy się do samochodu.
-No to kierunek Weronka,
-Ej, bez wyzwisk mi tutaj - oburzyła się Weronika.
-No dobra.
Po piętnastu minutach byłyśmy już pod blokiem.
-Weroncia, masz coś do jedzenia?
-Raczej nie. - podrapała się po głowie wyciągając torbę.
-To co do sklepu czy tradycyjnie pizza do wina?
-Pizza - krzyknęłyśmy równo.
-A co ze zdrowym trybem życia? - zapytała Ann.
-Błagam. Andrzejek wiedzieć nie musi.
-No okk.
Wesoło rozmawiając weszłyśmy do mieszkania. Weronika rzuciła torbę na przedpokoju do szafy, a my poszłyśmy do salonu. Wyciągnęłam z barku lampki do wina, a dziewczyny znalazły wino. Wera przyszła do pokoju z ulotkami pizzeri i rzuciła nam na stół.
-Wybierzcie coś,a ja się ogarnę.
-Spoko, to ja poinformuje mamę że śpię po za domem.
-Dobry pomysł. - przyznała Ann.
-Mamooo- powiedziałam, gdy ta odebrała.
~Tak ?
-Zostaję na noc u Weroniki.
~Nie ma problemu, wieczorem przyleci Kasia z Weroniką.
-O to fajnie, powiedź Kasi że jutro pogadamy.
~Dobrze kochanie, to miłej imprezy.
-Noo, dziękuję. To pa.
Wróciłam na kanapę do dziewczyn.
-Dobra dziewczyny - powiedziała Anastazja rzucając się obok nas na kanapę - to za co pijemy?
-Za zajebistą drużynę i zajebiste laski.
To był pierwszy toast. Potem były następne. A potem urwał nam się film.
-On chce nas zabić - jęknęła Magda.
-Zgadzam się - jęknęłam.
-Mam pytanie, o co chodzi z tą dziewczyną trenera? - wtrąciła Ann.
-Jego panna jest w moim wieku - oburzyła się Olka.
-Czyli, wyjaśniając ma 22 lata jakoś, no a Adamczyk ok 40.
-A to już rozumiem.
-Dziewczyny zapraszam na jakieś dobre wino do mnie, stawiam. Znaczy mam jeszcze jakieś po ostatniej integracji. - krzyknęła Wera.
-A z jakiej to okazji?
-No trzeba się jakoś z nową koleżanką zintegrować.
-Piję, znaczy idę - krzyknęłam w drodze pod prysznic.
-Ty zawsze pijaku.
Godzinkę później byłyśmy już gotowe. Ja właśnie kończyłam się malować, gdy Anastazja się z nami żegnała.
-A ty gdzie?
-No do domu.
-Ej, no. Integrujemy się dziś u Weronki.
-Nie zamierzam wam przeszkadzać.
-Ale ciebie chcemy najbardziej, no wiesz. Trzeba się razem zintegrować.
-No nie wiem.
- Chodź, chodź - zawołała Wer - będziemy same, mój chłopak wyjechał więc muszę to wykorzystać.
-No dobra.
-Dziewczyny zwijamy się.
-Ja się umówiłam sorki. Paa do jutra - pożegnała się Magda.
-Laski nie chcę was stresować, ale idziemy tyko w cztery pić.
-Jak to? - jęknęła Weronika.
-No idę ja, ty, Andzia i Rudzielec.
-No to jedziemy, Gosiek robisz za szofera - zawołałam.
-To idziemy.
Wesoło poszłyśmy do samochodu Gosi, torby wrzuciłyśmy do bagażnika. Władowałyśmy się do samochodu.
-No to kierunek Weronka,
-Ej, bez wyzwisk mi tutaj - oburzyła się Weronika.
-No dobra.
Po piętnastu minutach byłyśmy już pod blokiem.
-Weroncia, masz coś do jedzenia?
-Raczej nie. - podrapała się po głowie wyciągając torbę.
-To co do sklepu czy tradycyjnie pizza do wina?
-Pizza - krzyknęłyśmy równo.
-A co ze zdrowym trybem życia? - zapytała Ann.
-Błagam. Andrzejek wiedzieć nie musi.
-No okk.
Wesoło rozmawiając weszłyśmy do mieszkania. Weronika rzuciła torbę na przedpokoju do szafy, a my poszłyśmy do salonu. Wyciągnęłam z barku lampki do wina, a dziewczyny znalazły wino. Wera przyszła do pokoju z ulotkami pizzeri i rzuciła nam na stół.
-Wybierzcie coś,a ja się ogarnę.
-Spoko, to ja poinformuje mamę że śpię po za domem.
-Dobry pomysł. - przyznała Ann.
-Mamooo- powiedziałam, gdy ta odebrała.
~Tak ?
-Zostaję na noc u Weroniki.
~Nie ma problemu, wieczorem przyleci Kasia z Weroniką.
-O to fajnie, powiedź Kasi że jutro pogadamy.
~Dobrze kochanie, to miłej imprezy.
-Noo, dziękuję. To pa.
Wróciłam na kanapę do dziewczyn.
-Dobra dziewczyny - powiedziała Anastazja rzucając się obok nas na kanapę - to za co pijemy?
-Za zajebistą drużynę i zajebiste laski.
To był pierwszy toast. Potem były następne. A potem urwał nam się film.
sobota, 13 kwietnia 2013
II
Następnego dnia wstałam o ósmej i poszłam pobiegać. Jak wróciłam do domu, odświeżyłam się i przebrałam zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu zobaczyłam, że dzwoni "Gosiek ;)"
-Tak Gosiu?
--Hej, przepraszam że budzę cię tak rano.
-Nic się nie stało. I tak biegałam, z czym dzwonisz?
--Dasz radę być za godzinkę na hali?
-Dam, a co nagle mamy trening?
--Ta, poznamy nową.
-No spoksik. Spakuję się i jadę.
--Dzięki Zuzka i przepraszam, ale muszę kończyć i dzwonić dalej.
-Ok, to papatki.
--No buziaczki.
Szybko spakowałam torbę i zeszłam na dół. Zrobiłam sobie śniadanie, które szybko zjadłam. Następnie poszłam di ogrodu, gdzie moja mama pracowała.
-Mamuś
-Tak kochanie?
-Zawieziesz mnie na halę?
-Jasne, że tak.
-Za godzinkę mam być.
-To akurat. Przebiorę się i pojedziemy. Wiesz, te korki, a jak będziesz wcześniej to nic się nie stanie.
-Dziękuję.
Po czterdziestu minutach byłam pod halą. Pożegnałam się z mamą całusem w policzek i wysiadłam. Właśnie ze swojego auta wysiadła Gosia, a ze strony pasażera skacowana Magda.
-Cześć laski - krzyknęłam zadowolona.
-Jezu, nie krzycz tak - jęknęła Magda w ciemnych, dużych okularach.
-Z kim tak balowałaś?
-Twój facet mnie upił - poskarżyła się.
-Jak to? - popatrzyłam na nią zdziwiona.
-No byłam u niego w klubie.
-No ładnie. Gosiek, a wiesz co to za laska?
-Nie, wiem tylko że z Wrocka się przeprowadziła i przy okazji trafiłyście razem do klasy. - właśnie weszłyśmy do pustej szatni.
-Zuz, jak układa ci się z Igorem ?
-Dobrze - odpowiedziałam i popatrzyłam na nią zdziwiona przebierając spodnie - a czemu pytasz?
-A tak z ciekawość.
-Dobra laski, lecimy na halę - krzyknęła Werka, która przyszła w między czasie i się przebrała.
Zadowolone poleciałyśmy zadowolone. W drzwiach minęłyśmy się z dziewczynami. Po 10 minutach byłyśmy już wszystkie podzielone na dwie grupki, czyli: ja, Ania, Alka, Karola, Werka, Gosia, Monia i Magda. Drugą tworzyła: Aneta, Iza, Aga. Na ręce miałam gumkę do włosów, a w ręce trzymałam telefon. Wesoło rozmawiałyśmy, a ja w między czasie sms`owałam z chłopakiem. Gdy właśnie wybuchałyśmy śmiechem na salę wszedł trener i krzyknął z uśmiechem.
-Gocha, jaki ty przykład drużynie dajesz. Gdzie dyscyplina?
-Już się trenerze uspokajam.
-I tak ma być.
-Dlatego jestem za zmianą kapitana - powiedziała Aneta, a jej pieski czyli Aga i Iza przytaknęły.
-Och zamknij mordę - krzyknęłam zirytowana.
-Już dziewczyny, koniec - krzyknął trener - poznajcie - pokazał na drobną blondynkę stojącą obok - to jest Anastazja, nasza nowa libero. Przedstaw się.
-A więc, hej. Jestem Anastazja, ale mówcie do mnie Andzia lub Ann.
-Cześć Gosia jestem, jestem kapitanem tej hołoty.
-Zuzka jestem.
-Hej.
Szybko zapoznałyśmy nową koleżankę z ekipą.
-Dobra dziewczyny - krzyknął trener - 20 kółeczek, Zuz telefon do mnie.
-W pana snach - oburzyłam się.
-Na ławeczkę kładziesz telefon, po za tym co to za zwyczaje żeby wnosić telefon na halę.
-No już niech pan tak nie marudzi.
Wykonałam polecenie trenera i przyłączyłam się do dziewczyn. Anastazja biegała obok i słuchała naszych głupot.
-Zuza włosy ! - krzyknął Adamczyk.
-Już - wywróciłam oczami związałam włosy.
-Jaki czepialski - skomentowała Magda.
-Pewnie z dupą się pokłócił i na nas się wyżywa.
-Ja tam obstawiam że żona mu po prostu nie dała .
-Ruda nie żartuj, przecież on nie ma żony. -wtrąciła Wera.
-Mówicie o trenerze? - zapytała Andzia.
-Tak.
-Dziewczyny koniec ploteczek. Rozgrzewamy się dalej, a potem gramy. Raz, raz! - krzyknął trener.
-Spoko - krzyknęłam.
Trening minął nam wesoło i szybko.
-Tak Gosiu?
--Hej, przepraszam że budzę cię tak rano.
-Nic się nie stało. I tak biegałam, z czym dzwonisz?
--Dasz radę być za godzinkę na hali?
-Dam, a co nagle mamy trening?
--Ta, poznamy nową.
-No spoksik. Spakuję się i jadę.
--Dzięki Zuzka i przepraszam, ale muszę kończyć i dzwonić dalej.
-Ok, to papatki.
--No buziaczki.
Szybko spakowałam torbę i zeszłam na dół. Zrobiłam sobie śniadanie, które szybko zjadłam. Następnie poszłam di ogrodu, gdzie moja mama pracowała.
-Mamuś
-Tak kochanie?
-Zawieziesz mnie na halę?
-Jasne, że tak.
-Za godzinkę mam być.
-To akurat. Przebiorę się i pojedziemy. Wiesz, te korki, a jak będziesz wcześniej to nic się nie stanie.
-Dziękuję.
Po czterdziestu minutach byłam pod halą. Pożegnałam się z mamą całusem w policzek i wysiadłam. Właśnie ze swojego auta wysiadła Gosia, a ze strony pasażera skacowana Magda.
-Cześć laski - krzyknęłam zadowolona.
-Jezu, nie krzycz tak - jęknęła Magda w ciemnych, dużych okularach.
-Z kim tak balowałaś?
-Twój facet mnie upił - poskarżyła się.
-Jak to? - popatrzyłam na nią zdziwiona.
-No byłam u niego w klubie.
-No ładnie. Gosiek, a wiesz co to za laska?
-Nie, wiem tylko że z Wrocka się przeprowadziła i przy okazji trafiłyście razem do klasy. - właśnie weszłyśmy do pustej szatni.
-Zuz, jak układa ci się z Igorem ?
-Dobrze - odpowiedziałam i popatrzyłam na nią zdziwiona przebierając spodnie - a czemu pytasz?
-A tak z ciekawość.
-Dobra laski, lecimy na halę - krzyknęła Werka, która przyszła w między czasie i się przebrała.
Zadowolone poleciałyśmy zadowolone. W drzwiach minęłyśmy się z dziewczynami. Po 10 minutach byłyśmy już wszystkie podzielone na dwie grupki, czyli: ja, Ania, Alka, Karola, Werka, Gosia, Monia i Magda. Drugą tworzyła: Aneta, Iza, Aga. Na ręce miałam gumkę do włosów, a w ręce trzymałam telefon. Wesoło rozmawiałyśmy, a ja w między czasie sms`owałam z chłopakiem. Gdy właśnie wybuchałyśmy śmiechem na salę wszedł trener i krzyknął z uśmiechem.
-Gocha, jaki ty przykład drużynie dajesz. Gdzie dyscyplina?
-Już się trenerze uspokajam.
-I tak ma być.
-Dlatego jestem za zmianą kapitana - powiedziała Aneta, a jej pieski czyli Aga i Iza przytaknęły.
-Och zamknij mordę - krzyknęłam zirytowana.
-Już dziewczyny, koniec - krzyknął trener - poznajcie - pokazał na drobną blondynkę stojącą obok - to jest Anastazja, nasza nowa libero. Przedstaw się.
-A więc, hej. Jestem Anastazja, ale mówcie do mnie Andzia lub Ann.
-Cześć Gosia jestem, jestem kapitanem tej hołoty.
-Zuzka jestem.
-Hej.
Szybko zapoznałyśmy nową koleżankę z ekipą.
-Dobra dziewczyny - krzyknął trener - 20 kółeczek, Zuz telefon do mnie.
-W pana snach - oburzyłam się.
-Na ławeczkę kładziesz telefon, po za tym co to za zwyczaje żeby wnosić telefon na halę.
-No już niech pan tak nie marudzi.
Wykonałam polecenie trenera i przyłączyłam się do dziewczyn. Anastazja biegała obok i słuchała naszych głupot.
-Zuza włosy ! - krzyknął Adamczyk.
-Już - wywróciłam oczami związałam włosy.
-Jaki czepialski - skomentowała Magda.
-Pewnie z dupą się pokłócił i na nas się wyżywa.
-Ja tam obstawiam że żona mu po prostu nie dała .
-Ruda nie żartuj, przecież on nie ma żony. -wtrąciła Wera.
-Mówicie o trenerze? - zapytała Andzia.
-Tak.
-Dziewczyny koniec ploteczek. Rozgrzewamy się dalej, a potem gramy. Raz, raz! - krzyknął trener.
-Spoko - krzyknęłam.
Trening minął nam wesoło i szybko.
czwartek, 11 kwietnia 2013
I
Lato. Uwielbiam lato. Mamy początek lipca. W domu jestem tylko z mama. Zbyszek jest na LŚ, a tato w Spale trenuje Juniorki. Żałuję, że nie mogę być na Lidze Światowej brata ale niestety. Popatrzyłam na zegarek i widząc godzinę cicho jęknęłam. Była godzina dziesiąta. Zazwyczaj o tej godzinie byłam już na nogach, nawet w wakacje. Lubiłam sobie pobiegać. Szybko więc wstałam, ogarnęła się i odpowiednio ubrałam. Włosy związałam w wysoką kitkę, do kieszeni spodenek włożyłam telefon z podpiętymi słuchawkami. Na głowie umieściłam okulary przeciwsłoneczne. Zadowolona zbiegłam na dół. Z przedpokoju wzięłam adidasy i poszłam je założyć do kuchni gdzie siedziała moja mama.
-Hej - przywitalam sie, calujac ja w policzek.
-No czesc, a ty gdzie tak rano bez sniadania ?
-Ide obiegac. Dzwonil tato lub Zibi ?
-Dzwoni i jaden drugi. Zjedz cos.
-Zjem jak wrócę, a przy okazji powiesz mi co mówili. Paaa.
Wybiegłam z domu i ruszyłam w swoją stronę. Po godzinie biegu wróciłam do domu. Byłam zmęczona. Pierwsze co zrobiłam to poszłam pod szybki, zimny prysznic. Gdy się odświeżyłam i przebrałam to zeszłam na śniadanie.
-No w końcu - powiedziała mam stawiając przede mną kanapki.
-Oj, mamo. Dobra co mówił Zibi.?
-Kazała cię pozdrowić i wycałować. Mówił, że Andrea im nie odpuszcza.
-W końcu przed nimi Brazylia.
-Powiedział jeszcze że wieczorem jak będziesz mogła to żebyś weszła na skeypa bo on też będzie.
-O to super, a co u taty?
-Pytał jak twoje treningi.
-Mamy wolne przez ten tydzień.
-Wiem, pamiętam. Jakie masz na dziś plany?
-Jeszcze nie wiem, a czemu pytasz?
-Z ciekawości.
-Dobrze, to ja dziękuję za śniadanie i idę zadzwonić.
Zadowolona poszłam do siebie. Zdecydowałam zadzwonić do Igora.
--Tak?
-Cześć kochanie, co dziś robisz?
-- O Zuzia hej, wieczorem idę do pracy, ale do 20 jestem wolny.
-Spotkamy się?
--Jasne, o której?
-Za godzinkę?
--W takim bądź razie przyjdę po ciebie. Pa kochanie.
-No czekam, paa.
Byłam ucieszona tym, że spotkam się z chłopakiem. Nie mieliśmy dla siebie za dużo czasu. Przebrałam się, pomalowałam i ułożyłam włosy. Gdy byłam gotowa wzięłam torebkę i zeszłam na dół. Z szafki wyciągnęłam buty.
-Córeczki wychodzisz?
-Mhmm idę z Igorem się przejść.
-Będziesz na obiedzie?
-Raczej nie - akurat, gdy to powiedziałam zadzwonił dzwonek do drzwi - Idę pa.
Szybko pocałowałam mamę w policzek i poszłam do drzwi. Na schodach zobaczyłam ukochanego. Zadowolona rzuciłam się mu na szyję.
-Cześć skarbie - przywitał mnie wesoło.
-Hej, tęskniłam.
-Ja też, to gdzie idziemy?
-Przed siebie.
Wziął mnie za rękę i wesoło rozmawiając spacerowaliśmy po Warszawie. Miasto o tej godzinie tętniło życiem.
-Jak tam z tymi twoimi urodzinami? - zapytał w pewnym momencie.
-Nie wiem, na bank zrobię coś jak wróci Zibi i Misiek.
-Zuz, ale osiemnastkę ma się tylko raz.
-Wiem, dlatego chcę żeby był mój brat i przyjaciel. Wieczorem będę gadać z braciszkiem na skeypie to się wszystkiego dowiem.
-Trzymam za słowo, a teraz idziemy. Odprowadzę Cię i idę do pracy.
-Okey.
Igor odprowadził mnie do domu. Przywitałam się z mamą i poszłam do siebie. Tam włączyłam laptopa. Zalogowałam się na fb, gg, skeypie i weszłam na youtube. Włączyłam muzykę. O godzinie 21 zobaczyłam, że przez komunikator dobija się do mnie brat. Wyłączyłam muzykę i odebrałam. Na ekranie zobaczyłam Zbiego, Kubiaka i Igłę.
-Cześć młoda - krzyknął libero.
-Cześć Krzysiu.
-Hej siostra.
-Cześć Zetka.
-No hej chłopaki.
-Opowiadaj o u ciebie?
-Dobrze, treningów na razie nie mam. Ale jest sprawa.
-Coś się stało? - zapytał zaniepokojony Zbyszek.
-Jak wiecie w sierpniu mam urodziny, do tego osiemnastkę.
-Wiemy.
-Do czego zmierzasz?
-Kiedy byście byli? Bo oczywiście chciała bym was na mojej imprezie.
-Młoda szalejesz, czuję się zaproszony. - zawołał libero.
-Młoda pogadam z trenerem i dam ci znać.
-Dzięki.
Z chłopakami pogadałam jeszcze chwilę i położyłam się spać.
-Hej - przywitalam sie, calujac ja w policzek.
-No czesc, a ty gdzie tak rano bez sniadania ?
-Ide obiegac. Dzwonil tato lub Zibi ?
-Dzwoni i jaden drugi. Zjedz cos.
-Zjem jak wrócę, a przy okazji powiesz mi co mówili. Paaa.
Wybiegłam z domu i ruszyłam w swoją stronę. Po godzinie biegu wróciłam do domu. Byłam zmęczona. Pierwsze co zrobiłam to poszłam pod szybki, zimny prysznic. Gdy się odświeżyłam i przebrałam to zeszłam na śniadanie.
-No w końcu - powiedziała mam stawiając przede mną kanapki.
-Oj, mamo. Dobra co mówił Zibi.?
-Kazała cię pozdrowić i wycałować. Mówił, że Andrea im nie odpuszcza.
-W końcu przed nimi Brazylia.
-Powiedział jeszcze że wieczorem jak będziesz mogła to żebyś weszła na skeypa bo on też będzie.
-O to super, a co u taty?
-Pytał jak twoje treningi.
-Mamy wolne przez ten tydzień.
-Wiem, pamiętam. Jakie masz na dziś plany?
-Jeszcze nie wiem, a czemu pytasz?
-Z ciekawości.
-Dobrze, to ja dziękuję za śniadanie i idę zadzwonić.
Zadowolona poszłam do siebie. Zdecydowałam zadzwonić do Igora.
--Tak?
-Cześć kochanie, co dziś robisz?
-- O Zuzia hej, wieczorem idę do pracy, ale do 20 jestem wolny.
-Spotkamy się?
--Jasne, o której?
-Za godzinkę?
--W takim bądź razie przyjdę po ciebie. Pa kochanie.
-No czekam, paa.
Byłam ucieszona tym, że spotkam się z chłopakiem. Nie mieliśmy dla siebie za dużo czasu. Przebrałam się, pomalowałam i ułożyłam włosy. Gdy byłam gotowa wzięłam torebkę i zeszłam na dół. Z szafki wyciągnęłam buty.
-Córeczki wychodzisz?
-Mhmm idę z Igorem się przejść.
-Będziesz na obiedzie?
-Raczej nie - akurat, gdy to powiedziałam zadzwonił dzwonek do drzwi - Idę pa.
Szybko pocałowałam mamę w policzek i poszłam do drzwi. Na schodach zobaczyłam ukochanego. Zadowolona rzuciłam się mu na szyję.
-Cześć skarbie - przywitał mnie wesoło.
-Hej, tęskniłam.
-Ja też, to gdzie idziemy?
-Przed siebie.
Wziął mnie za rękę i wesoło rozmawiając spacerowaliśmy po Warszawie. Miasto o tej godzinie tętniło życiem.
-Jak tam z tymi twoimi urodzinami? - zapytał w pewnym momencie.
-Nie wiem, na bank zrobię coś jak wróci Zibi i Misiek.
-Zuz, ale osiemnastkę ma się tylko raz.
-Wiem, dlatego chcę żeby był mój brat i przyjaciel. Wieczorem będę gadać z braciszkiem na skeypie to się wszystkiego dowiem.
-Trzymam za słowo, a teraz idziemy. Odprowadzę Cię i idę do pracy.
-Okey.
Igor odprowadził mnie do domu. Przywitałam się z mamą i poszłam do siebie. Tam włączyłam laptopa. Zalogowałam się na fb, gg, skeypie i weszłam na youtube. Włączyłam muzykę. O godzinie 21 zobaczyłam, że przez komunikator dobija się do mnie brat. Wyłączyłam muzykę i odebrałam. Na ekranie zobaczyłam Zbiego, Kubiaka i Igłę.
-Cześć młoda - krzyknął libero.
-Cześć Krzysiu.
-Hej siostra.
-Cześć Zetka.
-No hej chłopaki.
-Opowiadaj o u ciebie?
-Dobrze, treningów na razie nie mam. Ale jest sprawa.
-Coś się stało? - zapytał zaniepokojony Zbyszek.
-Jak wiecie w sierpniu mam urodziny, do tego osiemnastkę.
-Wiemy.
-Do czego zmierzasz?
-Kiedy byście byli? Bo oczywiście chciała bym was na mojej imprezie.
-Młoda szalejesz, czuję się zaproszony. - zawołał libero.
-Młoda pogadam z trenerem i dam ci znać.
-Dzięki.
Z chłopakami pogadałam jeszcze chwilę i położyłam się spać.
środa, 3 kwietnia 2013
Cześć.
Hej, wam. To jest mój w tej chwili drugi bloog o takiej samej tematyce. Mam nadzieje, że wam się spodoba ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)