Po ciężkim treningu padłam zmęczona w przedpokoju. Wszystkie siły jakie ciągnęły mnie do Rzeszowa, były teraz przeciwko mnie. Nie miałam na nic ochoty. Gdy dowlokłam się już do kuchni zadzwonił telefon, niechętnie ale odebrałam.
--Cześć córcia jesteś już w domu??
-Tak mamuś jestem już w domu. A coś się stało??
--A nie nic a wybierasz się gdzieś na weekend??
-Taki miałam plan, a o co chodzi??- ta kobieta potrafi irytować bardziej niż Anetka, po cało dniowym treningu.
--Ale będziesz jechać??
-Kobieto nie wiem, jestem tak zmęczona, że nawet nie wiem czy dowlokę się pod prysznic!
--Ale nie krzycz do mnie!
-Ja nie krzyczę, tylko głośniej wypowiadam swoje racje!
--Niech ci będzie, a będziesz jechać?
-Nie wiem kobieto, jestem zmęczona, głodna i zła i nawet nie chce mi się ciebie dłużej słuchać. Nara!!
Rzuciłam telefon na stół i zabrałam się za przygotowywanie obiadku. Dalej zła na mamę, której nie wiadomo o co chodzi. Z jednej strony byłam ciekawa czemu chce mnie się pozbyć na weekend, a z drugiej strony przerażona tym że się nie czepia, o to że gdzieś jadę. Gdy byłam pochłonięta przygotowaniem tak upragnionego obiadu znów wyrwał mnie telefon. Przekonana, że to znów dzwoni mama dość niegrzecznie odebrałam telefon.
-Przecież ci powiedziałam, że nie wiem czy będę jechać!! - miałam już dość tej kobiety.
--Co nie przyjedziesz??- tu w słuchawce odezwał się smutny głos Zbyszka.
-Zbyszek??
--Tak, ale czemu nie przyjedziesz??
-Nie to że nie przyjadę, ale jestem strasznie zmęczona i nic mi się nie chce.
--Proszę, przyjedź wynagrodzę ci to zmęczenie.
-Ty wiesz jak mnie na mówić.
--Polecam się na przyszłość. Uważaj na drodze, jest strasznie ślisko.
-Dobrze, zjem obiadek, spakuje się i wsiadam w samochód.
--Już nie mogę się doczekać.
-Ja też do zobaczenia.
--Noo kocham cie moja mała blondyneczko.
Tym ostatnim troszkę mnie zdenerwował, bo ja nie jestem małą blondyneczką. Obiad wręcz pochłonęłam i poleciałam na górę się pakować. Za wiele czasu mi to nie zajęło, dłużej szukałam kluczyków do auta. Ale po długiej walce z bałaganem udało się je odnaleźć. Zbiegłam do garażu i od razu ruszyłam, napisałam sms mamie że jadę i wrócę w niedziele wieczorem. Drugi sms powędrował do Zibiego, że już wyjeżdżam.
Strach o ukochaną osobę to najgorsze co może istnieć.
Czekając na moją lubą, posprzątałem całe mieszkanie, przygotowałem wstępnie kolacje i spakowałem siebie na mecz. Blondynce przygotowałem koszulkę i vip wejściówkę w sektorze rodzinnym. Czekanie było straszne, zacząłem się już martwić. Z rozmyślań wyrwał mnie mnie telefon. Strasznie się ucieszyłem gdy zobaczyłem na wyświetlaczu zdjęcie Ann.
-Andzia gdzie jesteś martwiłem się.
--Zzzzbyszek....- usłyszałem zapłakany głos blondynki.
-Andzia co się stało?? Gdzie jesteś??- przerażenie i strach wziął górę.
--Nie wiem policjant mówi, że jakieś dwa kilometry przed Rzeszowem proszę przyjedź.
-Kochanie proszę nie płacz już jadę.
Rozłączyłem się, od razu założyłem buty i wziąłem kurtkę. Do auta niemal się teleportowałem i ruszyłem w stronę Warszawy. Na miejscu byłem chyba po kilku minutach. Stała tam już policja, straż pożarna i karetka pogotowia. Strasznie się bałem o Anastazje, po chwili gdy zjechałem na pobocze zobaczyłem jej auto w rowie, drugie stało na środku jezdni. To mnie dobiło, a strach o moją piękność przerodził się w panikę. Gdy się zatrzymałem w moją stronę skierował się funkcjonariusz policji. Zgasiłem samochód i wysiadłem.
-Proszę pana to miejsce wypadku nie można tu się zatrzymywać.
-Ale to jest samochód mojej dziewczyny.- tu wskazałem na samochód leżący w rowie.
-A to do pana dzwoniła ta dziewczyna??
-Tak gdzie ona jest, nic jej nie jest??
-Proszę za mną.
Ruszyliśmy w kierunku dużej kabaryny. Gdy podszedłem bliżej zobaczyłem zapłakaną Andzie. Wyglądała strasznie, cała rozmazana i po obijana.
-Anastazja??
-Zbyszek!!- podbiegła do mnie zrzucając koc, którym była owinięta i zaczęła płakać.
-Anastazja co się stało??- spytałem blondynkę przytrzymując jej twarz.
-Ja nie wiem, ja nie pamiętam.- wybuchła jeszcze bardziej histerycznym płaczem. Przytuliłem ją mocno do siebie i podszedłem z nią do funkcjonariusza, który mnie przyprowadził.
-Może mi pan powiedzieć co tu się stało??
-Prawdopodobnie tamten samochód- tu wskazał na toyotę stojącą na środku jezdni.- uderzył w samochód tej pani, co spowodowało utratę panowania nad kierownicą.
-Ale jakim cudem ta honda leży w rowie na dachu?!
-Jej samochód dachował.
Tu spojrzałem na wtuloną we mnie zapłakaną blondynkę. Wyglądała na przerażoną i zmarzniętą.
-Anastazja byłaś w szpitalu??
-Nie, cie chciałam jechać, czekałam na ciebie.
-Ale kochanie, musisz pojechać żeby cię zbadali.
-Ale ja nie chcę.
-Nie ma nic do gadania, ja się tu zajmę wszystkim i przyjadę do ciebie.
-Dobrze.- oddałem Ann w ręce pielęgniarza i ruszyłem do policjanta.
-Przepraszam czy będzie coś jeszcze potrzebne??
-Nie, nic tylko musi pan poczekać na lawetę, którą dla tamtej pani zamówiliśmy.
-Dobrze nie ma problemu.
-A i jak by pan mógłby jutro przyprowadzić tą dziewczynę, żeby podpisała zeznania.
-Dobrze.
Na lawetę długo nie czekałem, chciałem jak najszybciej pojechać do szpitala. Z samochodu wyciągnąłem torbę Blondzi i ruszyłem do auta. W szpitalu byłem dość szybko. Akuratnie blondynka siedziała na krzesełku trzymając jakieś kartki w rękach. Podbiegłem do niej szybko i przytuliłem, ta od razu się wtuliła.
-Zbyszek ja przepraszam...- mruknęła.
-To nie twoja wina, nic nie mogłaś poradzić że tacy kretyni jeżdżą po drogach.
-Ale twój mecz!- tu spojrzałem na zegarek, do meczu była jeszcze godzina.
-Spokojnie zdążymy.- tu chwyciłem ją za rękę, a ta się skrzywiła. Popatrzyłem w dół i zobaczyłem opatrunek.- Co się stało?- przejechałem delikatnie po przed ramieniu.
-Nie wiem, pielęgniarka powiedziała, że mam obrzęk nadgarstka i zrobiła opatrunek.-powiedziała smutno.
-Pani Anastazja?- usłyszeliśmy głos pielęgniarki. Ann wstała, kobieta dała jej jakieś kolejne kartki i powiedziała, że może już iść.
-Gdzie masz misiu kurtkę??
-W samochodzie była.- dopiero teraz zorientowałem się, że wcześniej też jej nie miała. Zdjąłem swoją i zarzuciłem na dziewczynę.
-Zbyszek nie trzeba, będziesz chory.
-Ja mogę, ty nie.
Resztę drogi do auta pokonaliśmy w ciszy, Ann zajęła miejsce pasażera i spoglądała ciągle w okno. Pod blokiem byliśmy po 15 minutach. Wziąłem torbę blondi i ruszyliśmy do domu. Tam niestety dziewczyna zdążyła poprawić makijaż, ja wziąć torbę i ruszyliśmy na halę. Ann nadal była w lekkim szoku, ale czuła się już dobrze. Odprowadziłem ją pod sam sektor i poprosiłem Iwonę o to by miała na nią oko. Sam ruszyłem do szatni. Tam gdy usiadłem na ławce wszystkie nerwy puściły.
-Zbyszek co jest??- spytał się Igła.
-Nic.
-Jak to nic, ręce ci się trzęsą jak staremu alkoholikowi- powiedział Nowakowski. Wszyscy zaczęli się śmieć, jedynie ja nie.
-Ej no mów co się stało!!- ten głąb Ignaczak był nieustępliwy.
-Anastazja miała wypadek.- wszyscy zamilkli i patrzyli na mnie.
-Jaka Anastazja??- spytał Kosok.
-Przyjaciółka Zuzki.- wyjaśnił Igła.- gdzie miała ten wypadek?
-Dwa kilometry przed Rzeszowem.
-Co ona tu robiła?
-Co ona tu robi chciałeś powiedzieć. Przyjechała do mnie na mecz.
-Zibi jesteś pewien, że dasz radę grać?- spytał Lotman.
-Tak.
Szok nie pomaga w koncentracji
Zbyszek w meczu popełniał dużo błędów, ja nie do końca kontaktowałam. Iwony Ignaczak nawet nie słuchałam, nie byłam wstanie. Chciałam jak najszybciej wtulić się w Zbyszka. Mecz udało się na szczęście wygrać, ale nie było to łatwe. Po meczu dziewczyny wzięły mnie pod boczne wejście, tam czekałyśmy na siatkarzy. Ja czekałam tylko na jednego. Stanęłam na uboczu tak by nie przeszkadzać innym, na szczęście ZB9 nie miał problemu ze znalezieniem mnie.
-Jak się czujesz??
-Dobrze, ale możemy jechać już do domu?- tu spojrzał na mnie smutnymi oczkami.
-Dla ciebie wszystko.
Droga z hali do domu nie była długa, a mimo to wydawała się wiecznością. Pokonaliśmy ją w absolutnej ciszy, co utwierdziło mnie w przekonaniu że Zibi jest na mnie zły za ten wypadek. Gdy dotarliśmy do domu, Zibi zaczął przygotowywać kolację, co nie co mu pomogłam ale nie za wiele. Kolacja upłynęła znacznie w lepszym nastroju.
Nieoczekiwana niespodzianka, nie koniecznie dobra.
Kolacja jak na razie w całym tym dniu była najlepsza. Nawet Ann się rozchmurzyła co mnie bardzo ucieszyło. Siedzieliśmy na kanapie i oglądaliśmy jakiś film. Andzia leżała na moich kolanach, a ja bawiłem się jej włosami.
-Zbyszek?- zapytałam nie pewnie.
-Tak?
-Pamiętasz, że obiecałeś mi wynagrodzić przyjazd tu?
-Tak pamiętam, a co?
-To ja chcę, żebyś zaczął mi już to wynagradzać.
Tu zaczęła mnie całować, a takiej dziewczynie się nie odmawia. Posadziłem ją sobie delikatnie na kolanach, nie przestając całować. Dziewczyna szybko pozbyła mnie koszuli i z pocałunkami przeniosła się na mój tors. Nie będąc dłużnym pozbyłem ją koszulki i położyłem na kanapie. Szybko pozbyłem ją spodni i mogłem całować po całym ciele. Było bardzo miło dopóki nie usłyszeliśmy klucza przekręcanego w drzwiach. Oboje oderwaliśmy się od siebie. W salonie nagle pojawiła się Aśka.
-O widzę, że dziwka na swoim miejscu!
-Aśka co ty tu robisz??
-Przyszłam do ciebie kochanie.
-Zbyszek ty to załatw bo ja, ją zabiję!!
-Andzia idź do sypialni zaraz przyjdę.
Patrzyłem jak blondynka zakłada moją koszule i znika w sypialni.
-Czego tu szukasz skąd masz klucze do mojego mieszkania.
-Przecież mi je dałeś!!
-To ty jako głupia blondynka się nie zorientowałaś, że jak zerwaliśmy to należało mi je oddać??
-Nie bo ja cię kocham.
-Tylko jest jeden mały problem, ja ciebie nigdy nie kochałem.
-Ale Zbyszek wolisz te wywłokę?
Dopiero teraz zobaczyłem że Anastazja stoi w drzwiach do sypialni. Wiedziałem, że muszę coś zrobić dla kobiety którą kocham.
-To nie jest wywłoka tylko prawdziwa kochająca kobieta!! Taka jaką ty nigdy nie będziesz!
-Żartujesz sobie?
-Nie, powinnaś już wyjść!!
-Ja nigdzie nie wychodzę, to ona z tond wyjdzie!!
-Ja tu zostaję!!- Andzia podeszła bliżej.
-Zbyszek powiedz jej żeby z tond poszła!!
-Andzia ma rację ona zostaje, ty wychodzisz!!
Aśka stała wmurowana, chyba nie wiedziała co ze sobą zrobić. Ann natomiast stała z triumfalnym uśmiechem. Dżoany oburzenie wzięło górę odwróciła się i ruszyła w stronę drzwi.
-Aśka o czymś zapomniałaś!
-Niby o czym?
-Oddaj kluczę od mieszkania Zbyszka!
-Masz- rzuciła je na ziemie i wyszła.
Andzia podniosła klucze i zamknęła drwi na klucz. Podszedłem bliżej do niej i zacząłem całować.
-To na czym my skończyliśmy.?- spytała Ann.
Wziąłem ją na ręce i ruszyłem w stronę sypialni. Tam położyłem ją na łóżku i pozbawiłem swojej koszulki. Całe seksowne ciało dla mnie.
-Kurwa!!
-Co się stało??-spytała blondyna.
-Gumki się skończyły!
-To mam nadzieję, że masz szybką reakcję!!- powiedziała całując namiętnie.
Seks mimo i bez zabezpieczeń to i tak wspaniały. Andzia to cudowna dziewczyna i muszę z nią być tak naprawdę, być z nią forever end ever.
Cześć wam :) Przepraszam za obsuwę, zresztą przepraszałam już w poście wcześniej. Dodaje wam taki spóźniony prezent na dzień kobiet. Pozdrawiam wszystkich :)
Zostawiam wam dwa zdjęcia :) Wrzuciła bym swoje ładne zdjęcie z meczu, ale nie chcę żebyście się wystraszyli:D Pozdrawiam :)
Kolejny blog powstanie jeśli będziecie tego chcieli, piszcie w komentarzach:)
--Ale będziesz jechać??
-Kobieto nie wiem, jestem tak zmęczona, że nawet nie wiem czy dowlokę się pod prysznic!
--Ale nie krzycz do mnie!
-Ja nie krzyczę, tylko głośniej wypowiadam swoje racje!
--Niech ci będzie, a będziesz jechać?
-Nie wiem kobieto, jestem zmęczona, głodna i zła i nawet nie chce mi się ciebie dłużej słuchać. Nara!!
Rzuciłam telefon na stół i zabrałam się za przygotowywanie obiadku. Dalej zła na mamę, której nie wiadomo o co chodzi. Z jednej strony byłam ciekawa czemu chce mnie się pozbyć na weekend, a z drugiej strony przerażona tym że się nie czepia, o to że gdzieś jadę. Gdy byłam pochłonięta przygotowaniem tak upragnionego obiadu znów wyrwał mnie telefon. Przekonana, że to znów dzwoni mama dość niegrzecznie odebrałam telefon.
-Przecież ci powiedziałam, że nie wiem czy będę jechać!! - miałam już dość tej kobiety.
--Co nie przyjedziesz??- tu w słuchawce odezwał się smutny głos Zbyszka.
-Zbyszek??
--Tak, ale czemu nie przyjedziesz??
-Nie to że nie przyjadę, ale jestem strasznie zmęczona i nic mi się nie chce.
--Proszę, przyjedź wynagrodzę ci to zmęczenie.
-Ty wiesz jak mnie na mówić.
--Polecam się na przyszłość. Uważaj na drodze, jest strasznie ślisko.
-Dobrze, zjem obiadek, spakuje się i wsiadam w samochód.
--Już nie mogę się doczekać.
-Ja też do zobaczenia.
--Noo kocham cie moja mała blondyneczko.
Tym ostatnim troszkę mnie zdenerwował, bo ja nie jestem małą blondyneczką. Obiad wręcz pochłonęłam i poleciałam na górę się pakować. Za wiele czasu mi to nie zajęło, dłużej szukałam kluczyków do auta. Ale po długiej walce z bałaganem udało się je odnaleźć. Zbiegłam do garażu i od razu ruszyłam, napisałam sms mamie że jadę i wrócę w niedziele wieczorem. Drugi sms powędrował do Zibiego, że już wyjeżdżam.
Strach o ukochaną osobę to najgorsze co może istnieć.
Czekając na moją lubą, posprzątałem całe mieszkanie, przygotowałem wstępnie kolacje i spakowałem siebie na mecz. Blondynce przygotowałem koszulkę i vip wejściówkę w sektorze rodzinnym. Czekanie było straszne, zacząłem się już martwić. Z rozmyślań wyrwał mnie mnie telefon. Strasznie się ucieszyłem gdy zobaczyłem na wyświetlaczu zdjęcie Ann.
-Andzia gdzie jesteś martwiłem się.
--Zzzzbyszek....- usłyszałem zapłakany głos blondynki.
-Andzia co się stało?? Gdzie jesteś??- przerażenie i strach wziął górę.
--Nie wiem policjant mówi, że jakieś dwa kilometry przed Rzeszowem proszę przyjedź.
-Kochanie proszę nie płacz już jadę.
Rozłączyłem się, od razu założyłem buty i wziąłem kurtkę. Do auta niemal się teleportowałem i ruszyłem w stronę Warszawy. Na miejscu byłem chyba po kilku minutach. Stała tam już policja, straż pożarna i karetka pogotowia. Strasznie się bałem o Anastazje, po chwili gdy zjechałem na pobocze zobaczyłem jej auto w rowie, drugie stało na środku jezdni. To mnie dobiło, a strach o moją piękność przerodził się w panikę. Gdy się zatrzymałem w moją stronę skierował się funkcjonariusz policji. Zgasiłem samochód i wysiadłem.
-Proszę pana to miejsce wypadku nie można tu się zatrzymywać.
-Ale to jest samochód mojej dziewczyny.- tu wskazałem na samochód leżący w rowie.
-A to do pana dzwoniła ta dziewczyna??
-Tak gdzie ona jest, nic jej nie jest??
-Proszę za mną.
Ruszyliśmy w kierunku dużej kabaryny. Gdy podszedłem bliżej zobaczyłem zapłakaną Andzie. Wyglądała strasznie, cała rozmazana i po obijana.
-Anastazja??
-Zbyszek!!- podbiegła do mnie zrzucając koc, którym była owinięta i zaczęła płakać.
-Anastazja co się stało??- spytałem blondynkę przytrzymując jej twarz.
-Ja nie wiem, ja nie pamiętam.- wybuchła jeszcze bardziej histerycznym płaczem. Przytuliłem ją mocno do siebie i podszedłem z nią do funkcjonariusza, który mnie przyprowadził.
-Może mi pan powiedzieć co tu się stało??
-Prawdopodobnie tamten samochód- tu wskazał na toyotę stojącą na środku jezdni.- uderzył w samochód tej pani, co spowodowało utratę panowania nad kierownicą.
-Ale jakim cudem ta honda leży w rowie na dachu?!
-Jej samochód dachował.
Tu spojrzałem na wtuloną we mnie zapłakaną blondynkę. Wyglądała na przerażoną i zmarzniętą.
-Anastazja byłaś w szpitalu??
-Nie, cie chciałam jechać, czekałam na ciebie.
-Ale kochanie, musisz pojechać żeby cię zbadali.
-Ale ja nie chcę.
-Nie ma nic do gadania, ja się tu zajmę wszystkim i przyjadę do ciebie.
-Dobrze.- oddałem Ann w ręce pielęgniarza i ruszyłem do policjanta.
-Przepraszam czy będzie coś jeszcze potrzebne??
-Nie, nic tylko musi pan poczekać na lawetę, którą dla tamtej pani zamówiliśmy.
-Dobrze nie ma problemu.
-A i jak by pan mógłby jutro przyprowadzić tą dziewczynę, żeby podpisała zeznania.
-Dobrze.
Na lawetę długo nie czekałem, chciałem jak najszybciej pojechać do szpitala. Z samochodu wyciągnąłem torbę Blondzi i ruszyłem do auta. W szpitalu byłem dość szybko. Akuratnie blondynka siedziała na krzesełku trzymając jakieś kartki w rękach. Podbiegłem do niej szybko i przytuliłem, ta od razu się wtuliła.
-Zbyszek ja przepraszam...- mruknęła.
-To nie twoja wina, nic nie mogłaś poradzić że tacy kretyni jeżdżą po drogach.
-Ale twój mecz!- tu spojrzałem na zegarek, do meczu była jeszcze godzina.
-Spokojnie zdążymy.- tu chwyciłem ją za rękę, a ta się skrzywiła. Popatrzyłem w dół i zobaczyłem opatrunek.- Co się stało?- przejechałem delikatnie po przed ramieniu.
-Nie wiem, pielęgniarka powiedziała, że mam obrzęk nadgarstka i zrobiła opatrunek.-powiedziała smutno.
-Pani Anastazja?- usłyszeliśmy głos pielęgniarki. Ann wstała, kobieta dała jej jakieś kolejne kartki i powiedziała, że może już iść.
-Gdzie masz misiu kurtkę??
-W samochodzie była.- dopiero teraz zorientowałem się, że wcześniej też jej nie miała. Zdjąłem swoją i zarzuciłem na dziewczynę.
-Zbyszek nie trzeba, będziesz chory.
-Ja mogę, ty nie.
Resztę drogi do auta pokonaliśmy w ciszy, Ann zajęła miejsce pasażera i spoglądała ciągle w okno. Pod blokiem byliśmy po 15 minutach. Wziąłem torbę blondi i ruszyliśmy do domu. Tam niestety dziewczyna zdążyła poprawić makijaż, ja wziąć torbę i ruszyliśmy na halę. Ann nadal była w lekkim szoku, ale czuła się już dobrze. Odprowadziłem ją pod sam sektor i poprosiłem Iwonę o to by miała na nią oko. Sam ruszyłem do szatni. Tam gdy usiadłem na ławce wszystkie nerwy puściły.
-Zbyszek co jest??- spytał się Igła.
-Nic.
-Jak to nic, ręce ci się trzęsą jak staremu alkoholikowi- powiedział Nowakowski. Wszyscy zaczęli się śmieć, jedynie ja nie.
-Ej no mów co się stało!!- ten głąb Ignaczak był nieustępliwy.
-Anastazja miała wypadek.- wszyscy zamilkli i patrzyli na mnie.
-Jaka Anastazja??- spytał Kosok.
-Przyjaciółka Zuzki.- wyjaśnił Igła.- gdzie miała ten wypadek?
-Dwa kilometry przed Rzeszowem.
-Co ona tu robiła?
-Co ona tu robi chciałeś powiedzieć. Przyjechała do mnie na mecz.
-Zibi jesteś pewien, że dasz radę grać?- spytał Lotman.
-Tak.
Szok nie pomaga w koncentracji
Zbyszek w meczu popełniał dużo błędów, ja nie do końca kontaktowałam. Iwony Ignaczak nawet nie słuchałam, nie byłam wstanie. Chciałam jak najszybciej wtulić się w Zbyszka. Mecz udało się na szczęście wygrać, ale nie było to łatwe. Po meczu dziewczyny wzięły mnie pod boczne wejście, tam czekałyśmy na siatkarzy. Ja czekałam tylko na jednego. Stanęłam na uboczu tak by nie przeszkadzać innym, na szczęście ZB9 nie miał problemu ze znalezieniem mnie.
-Jak się czujesz??
-Dobrze, ale możemy jechać już do domu?- tu spojrzał na mnie smutnymi oczkami.
-Dla ciebie wszystko.
Droga z hali do domu nie była długa, a mimo to wydawała się wiecznością. Pokonaliśmy ją w absolutnej ciszy, co utwierdziło mnie w przekonaniu że Zibi jest na mnie zły za ten wypadek. Gdy dotarliśmy do domu, Zibi zaczął przygotowywać kolację, co nie co mu pomogłam ale nie za wiele. Kolacja upłynęła znacznie w lepszym nastroju.
Nieoczekiwana niespodzianka, nie koniecznie dobra.
Kolacja jak na razie w całym tym dniu była najlepsza. Nawet Ann się rozchmurzyła co mnie bardzo ucieszyło. Siedzieliśmy na kanapie i oglądaliśmy jakiś film. Andzia leżała na moich kolanach, a ja bawiłem się jej włosami.
-Zbyszek?- zapytałam nie pewnie.
-Tak?
-Pamiętasz, że obiecałeś mi wynagrodzić przyjazd tu?
-Tak pamiętam, a co?
-To ja chcę, żebyś zaczął mi już to wynagradzać.
Tu zaczęła mnie całować, a takiej dziewczynie się nie odmawia. Posadziłem ją sobie delikatnie na kolanach, nie przestając całować. Dziewczyna szybko pozbyła mnie koszuli i z pocałunkami przeniosła się na mój tors. Nie będąc dłużnym pozbyłem ją koszulki i położyłem na kanapie. Szybko pozbyłem ją spodni i mogłem całować po całym ciele. Było bardzo miło dopóki nie usłyszeliśmy klucza przekręcanego w drzwiach. Oboje oderwaliśmy się od siebie. W salonie nagle pojawiła się Aśka.
-O widzę, że dziwka na swoim miejscu!
-Aśka co ty tu robisz??
-Przyszłam do ciebie kochanie.
-Zbyszek ty to załatw bo ja, ją zabiję!!
-Andzia idź do sypialni zaraz przyjdę.
Patrzyłem jak blondynka zakłada moją koszule i znika w sypialni.
-Czego tu szukasz skąd masz klucze do mojego mieszkania.
-Przecież mi je dałeś!!
-To ty jako głupia blondynka się nie zorientowałaś, że jak zerwaliśmy to należało mi je oddać??
-Nie bo ja cię kocham.
-Tylko jest jeden mały problem, ja ciebie nigdy nie kochałem.
-Ale Zbyszek wolisz te wywłokę?
Dopiero teraz zobaczyłem że Anastazja stoi w drzwiach do sypialni. Wiedziałem, że muszę coś zrobić dla kobiety którą kocham.
-To nie jest wywłoka tylko prawdziwa kochająca kobieta!! Taka jaką ty nigdy nie będziesz!
-Żartujesz sobie?
-Nie, powinnaś już wyjść!!
-Ja nigdzie nie wychodzę, to ona z tond wyjdzie!!
-Ja tu zostaję!!- Andzia podeszła bliżej.
-Zbyszek powiedz jej żeby z tond poszła!!
-Andzia ma rację ona zostaje, ty wychodzisz!!
Aśka stała wmurowana, chyba nie wiedziała co ze sobą zrobić. Ann natomiast stała z triumfalnym uśmiechem. Dżoany oburzenie wzięło górę odwróciła się i ruszyła w stronę drzwi.
-Aśka o czymś zapomniałaś!
-Niby o czym?
-Oddaj kluczę od mieszkania Zbyszka!
-Masz- rzuciła je na ziemie i wyszła.
Andzia podniosła klucze i zamknęła drwi na klucz. Podszedłem bliżej do niej i zacząłem całować.
-To na czym my skończyliśmy.?- spytała Ann.
Wziąłem ją na ręce i ruszyłem w stronę sypialni. Tam położyłem ją na łóżku i pozbawiłem swojej koszulki. Całe seksowne ciało dla mnie.
-Kurwa!!
-Co się stało??-spytała blondyna.
-Gumki się skończyły!
-To mam nadzieję, że masz szybką reakcję!!- powiedziała całując namiętnie.
Seks mimo i bez zabezpieczeń to i tak wspaniały. Andzia to cudowna dziewczyna i muszę z nią być tak naprawdę, być z nią forever end ever.
Cześć wam :) Przepraszam za obsuwę, zresztą przepraszałam już w poście wcześniej. Dodaje wam taki spóźniony prezent na dzień kobiet. Pozdrawiam wszystkich :)
Zostawiam wam dwa zdjęcia :) Wrzuciła bym swoje ładne zdjęcie z meczu, ale nie chcę żebyście się wystraszyli:D Pozdrawiam :)
Kolejny blog powstanie jeśli będziecie tego chcieli, piszcie w komentarzach:)